Część 104. Czerwiec 1944. Paulina

Start from the beginning
                                    

- Brygida? Córka Solmana? - podchwycił natychmiast Albrecht, a ja stężałam.

- Tak, ale to nie ma związku. Nie mogły wejść do środka – ciągnęłam. - Lamus był zamknięty. Wicia poprosiła o pomoc Staszka.

- Zamknięty, tak jak teraz? - mruknął Geist, pociągnął za kłódkę i skobel został mu w dłoni. - Całkiem to przerdzewiałe.

- Cóż – podjęłam z wahaniem. - Są jeszcze drzwi w podłodze. Tamte nie można tak łatwo otworzyć. Martin siedział w piwniczce.

- Chcę zobaczyć – zażądał i zapalił latarkę.

Weszliśmy do lamusa. Oczywiście, wizja lokalna, jaką Albrecht przeprowadził, roznieciła w nim jeszcze większy gniew. Kiedy wyszliśmy z powrotem na świeże powietrze, napadł na mnie bez skrupułów:

- Przeszukaliście każdy metr kwadratowy dworu i obejścia, tak?! - wrzeszczał. - Jakim sposobem to dziecko spędziło trzy dni w tym cuchnącym dole i nikt nie słyszał jego płaczu, jego wołania o pomoc? Obok są chlewy, stodoła i kierat!

Folwarczni pracownicy przysłuchiwali się nam, zachowując rozsądny dystans.

- Wszyscy jesteśmy wstrząśnięci – odezwałam się ostrożnie.

- Pani jest wstrząśnięta? Czyżby? Kogo tym razem chce pani chronić? Zbrodniarza, który skazał małe dziecko na straszną i powolną śmierć? Czy jego wspólnika, który pomógł mu w tym bestialskim czynie, zacierał ślady i dbał, by lamus ominięto podczas poszukiwań? - wyliczał Albrecht z furią.

- Ma pan rację, lamusa nie przeszukano – przyznałam. - To był haniebny błąd, ale przecież nie zamierzone działanie. Budynek był zamknięty i nikt nie wiedział, że kłódkę można zdjąć palcami. To mógł być przypadek, że Martin wszedł do środka zaciekawiony, potem zszedł do piwniczki i drzwiczki same się za nim zamknęły.

- Sporo tych niedomkniętych drzwi i pozostawionych bez opieki dzieci w państwa domu – warknął Geist, a mnie na wspomnienie tragicznego wypadku Adasia przeszył spazm bólu.

- Najważniejsze, że tym razem wszystko skończyło się szczęśliwie – odpowiedziałam oschle.

- Poszedł do lamusa, zdjął kłódkę, zszedł do piwniczki i wszystko to w środku nocy, samodzielnie, naprawdę wierzy pani w tą bajeczkę? - wyliczał Geist. - Niech się pani opamięta! Ktoś w pełni świadomie zamknął chłopca w tej dziurze. Kto znajduje upodobanie w takim okrucieństwie, wiemy oboje, pani i ja!

- Panie stumbannfuhrerze – odpowiedziałam, siląc się ton oschły i opanowany. - Chłopiec się odnalazł, jest cały i zdrowy. Ucieszmy się tym, podziękujmy Bogu lub opatrzności i...

- I zapomnijmy? - podsunął z gniewem.

- Szukanie Solmana przypomina poszukiwania igły w stogu siana.

- Państwa mętne wskazówki z pewnością nie pomogły – podsumował. - Nie, pani Krauss, tym razem nie będę się z panią modlił. Tym razem nie będzie przebaczenia.

- Co pan zamierza? - zapytałam szybko, bez tchu.

- Doprowadzić sprawę do końca – stwierdził i ruszył w kierunku podjazdu, gdzie czekał jego nowy samochód.

Wpadłam w popłoch.

- Albrechcie! - zawołałam i podążyłam za nim, nie zważając na coraz bardziej bezczelne i jawnie zaciekawione spojrzenia oraz kpiące uśmieszki.

- Albrechcie... - dogoniłam go i chwyciłam za rękaw munduru.

Spojrzał na mnie przez ramię, z odrazą:

Duch (Zakończone)Where stories live. Discover now