28

6K 394 89
                                    

Luka

Przez cały dzień źle się czułem, przez co po południu znowu poszedłem położyć się spać. Nie wiem co się dzieje ale co chwilę mam zimne dreszcze albo jest mi tak gorąco, że chodzę tylko w spodenkach. Raz nawet wymiotowałem, co  nie było zbyt przyjemne. Tyler chciał dzwonić do rodziców ale przekonałem go żeby tego nie robił. Byłem świadomy, że jeśli oni się dowiedzą, to przekażą mój stan doktorowi Collinsowi, a to jest ostatnia rzecz jaką bym chciał. Oczywiście chłopak nie uwierzył gdy powiedziałem mu, że się lepiej czuję i nie musi się mną przejmować. Zrobił mi ciepłą herbatkę i kazał leżeć pod kołdrą. Z jednej strony kocham jego opiekuńczą wersje ale gdy coś mi się naprawdę dzieje, zachowuje się gorzej niż nasza matka. 

- Przynieść ci coś jeszcze? Albo podkręcić kaloryfery?- przewróciłem na niego oczami. Jeśli jeszcze raz zapyta się o to samo to nie wiem co mu zrobię. Od piętnastu minut pyta się jak się czuję, czy coś jeszcze ma zrobić i o inne takie pierdoły. Doprowadza mnie to do szału, ile razy mam mu jeszcze powtarzać, że niczego nie potrzebuję? 

- Tyler, naprawdę czuję się lepiej. Jeśli będę czegoś potrzebować to ci o tym powiem. Nie pytaj się co chwilę o to samo.- spojrzałem na niego z litością, a on cicho westchną. 

- Przepraszam. Przestanę ale musisz mi coś obiecać.- spojrzałem na niego ze zdziwieniem. Przez jego poważną minę zaczynam się trochę martwić.

- Niby co mam ci obiecać?- Tyler tylko się uśmiechnął, po czym przysunął bliżej.

- Jutro nie pójdziesz do szkoły. Nie puszczę cię tam w takim stanie.- prychnąłem z rozbawieniem. Nie wiem czemu on tak nie chcę chodzić do szkoły ale teraz wiem, że wykorzysta wszystkie możliwe opcje, by się z tego wywinąć.

- Dobrze. Ja zostanę w domu, a ty pójdziesz do szkoły.- widziałem, że ma zamiar coś powiedzieć ale uciszyłem go ruchem ręki.- Jeśli gorzej się poczuję lub coś się stanie to do ciebie zadzwonię. Nie pa potrzeby byś zawalał przez to szkołę. I tak masz już dużo nieobecności.

- No ale.. niech ci będzie. Ale masz dzwonić jeśli coś się stanie albo gorzej się poczujesz, jasne?- znów przewróciłem oczami ale tym razem Tyler szczelił mi przez łeb.

- No dobrze, zadzwonię zaraz jak gorzej się poczuję. Nie musisz być taki agresywny.- spojrzałem na niego wymownie i napiłem się herbaty, którą chłopak dla mnie przygotował.

- Zaraz pokaże ci jaki mogę być agresywny. Doceń to, że się o ciebie martwię. To oznacza, że cię kocham i nie chcę by coś ci się stało, idioto.- spojrzałem się na niego z rozczuleniem. Jego policzki były lekko zaróżowione, a jego wzrok był wszędzie byle nie na mnie. Zaśmiałem się z jego reakcji. Od dziecka miał problem z wyrażaniem takich uczuć, zawsze się wstydził. Najwyraźniej zostało mu to do teraz.

- Dobrze, dobrze. Doceniam to. Już się nie zawstydzaj.- chłopak  się na mnie spojrzał się na mnie z taką miną, że zacząłem się z niego śmiać. Niby zrobił to na poważnie ale wyglądał tak zabawnie, że nie wytrzymałem. 

- Śmiejesz się ze mnie? Myślisz sobie, że kim ty jesteś?- chciałem coś powiedzieć ale nadal robił głupie miny i nie mogłem się powstrzymać od śmiania się.- Już ja ci pokarzę!

Próbowałem uciekać ale ciągłe śmianie się, jakoś mi nie pomagało. Tyler złapał mnie i zaczął łaskotać. Śmiałem się tak mocno, że w pewnym momencie zacząłem się dusić. Dopiero wtedy starszy chłopak zostawił mnie w spokoju.

- Nie rób mi tak więcej. Proszę.- głęboko oddychałem, łapiąc przy tym powietrze.

- Pod warunkiem, że nie będziesz się ze mnie więcej śmieć.

- Stoi.

***

Hejka!

Napisałam ten rozdział dzięki jednej dziewczynie, która wsparła mnie na snapie. Bardzo ci za to dziękuję! Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał. Tak w ogóle jestem ciekawa, jak wyobrażacie sobie bohaterów?

Do następnej!

To on?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz