56

980 101 14
                                    

Tyler

Siedzieliśmy na moim łóżku oparci o ścianę już chyba z pół godziny. Przez ten czas, kiedy weszliśmy do pokoju, żaden z nas się nie odezwał. Myślę nawet, że to dobrze, bo jednocześnie mam straszny bajzel w głowie a z drugiej strony całkowitą pustkę. Nie wiem, dlaczego wrócili tak szybko i dlaczego tak długo rozmawiają z Collinsem, ale jestem pewien, że nie przyniesie to żadnego dobrego efektu. Możliwe, że pytają go, co robiliśmy i czy mają się, czym martwić, a może rozmawiają, co dalej zrobić z Luką. Nie mam pojęcia. Wszystko zależy od tego, co powie im Collins. Mimo jego ostatniej poprawy, na początku był strasznym dupkiem. Możliwe, że jego poprawa była tylko udawana, aby zdobyć nasze zaufani. Nawet, jeśli tak mogłoby być raczej w to wątpię, mam nadzieję, że nie jest taki.

- Jak myślisz, będą chcieli mnie gdzieś odesłać?- Spojrzałem się z zaskoczeniem na Luke. Nie spodziewałem się, ze cokolwiek powie, ale o czymś takim nawet nie pomyślałem. Nie chce go okłamywać, ale wiem, że pewnie przeanalizował już tysiące scenariuszy w głowie i sam zdaje sobie sprawę jak wiele możliwości nas czeka. Nie ma sensu go w żaden sposób okłamywać i tak wszystko pewnie już wie.

-Teoretycznie jest to możliwe, szczególnie, że mieli taki zamiar, gdy sprowadzili do nas Collinsa. Nawet, jeśli potem pomysł ucichł dalej mogli o tym myśleć. Chciałbym mieć pewność, że właśnie nie dyskutują o tym w naszym salonie, ale niestety jej nie mam. Mogą rozmawiać dosłownie o wszystkim. O odesłaniu cię albo o tym, co się tutaj działo pod ich nie obecność, dosłownie o wszystkim. Sam chciałbym powiedzieć ci coś lepszego, ale kompletnie nie mam pojęcia, co się stanie. Sam nic już nie wiem, prócz tego, ze nie pozwolę cię oddać. A jeśli spróbują to pojadę z tobą albo jakoś to zatrzymam. Nie wiem jeszcze, jak ale na pewno ci pomogę. To ci mogę obiecać.

Po mojej wypowiedzi znowu zapadła głucha cisza. Było słychać tylko nasze ciężkie oddechy i tykanie zegara. W tle słyszeliśmy także szmery dochodzące z dołu, ale nie można było rozpoznać żadnych słów. W dalszym ciągu nie byliśmy w stanie dowiedzieć się, co się ma teraz wydarzyć.

Poczułem jak materac załamuje się koło mnie coraz bardziej i coraz bardziej. W pewnym momencie na moim ramieniu wylądowała głowa Luki. Lekko obróciłem się by zobaczyć jego wyraz twarzy, a następnie sam się o niego oparłem. Nie wyglądał na ani przestraszonego ani na zestresowanego, co mnie mocno zdziwiło. Byłem pewny, ze będzie się o to martwił i panikował, już się nawet na to szykowałem. On tymczasem jest całkiem spokojny jak gdyby nigdy nic się nie działo. Wydaje mi się, że ja martwię się o wiele bardziej niż on. Chociaż Luka może tak spokojnie tylko wyglądać, a w środku może dziać się wszystko. Jestem zdziwiony, bo przeważnie pokazywał, co czuje, a teraz wydaje się naprawdę obojętny.

- Ufam ci. Wiem, że nie ważne, co się dzieje tam na dole, mogę ci ufać i na tobie polegać. Dlatego jakoś bardzo się tego nie boję.- W momencie wypowiadanie tych słów chwycił mnie za rękę. Na ten ruch moje serce zaczęło bić o wiele za szybko, jakby miało zaraz wyskoczyć mi z piersi. Moje policzki zrobiły się czerwone, a oddech jeszcze cięższy. Nie spodziewałem się czegoś takiego z jego strony. To jest naprawdę miłe uczucie, gdy ktoś cię aż tak docenia. Szczególnie, gdy to padło właśnie z jego ust. Nie spodziewałem się być przez niego tak docenionym. To jest chyba pierwsza osoba, która tak we mnie wierzy, jest to naprawdę przyjemne uczucie. Odpowiedziałem mu tym samym i również ścisnąłem jego rękę, przybliżając się do niego tak, aby nie było między nami żadnej przerwy.

- Naprawdę cieszę się, że tak mi ufasz. Mam nadzieję, że razem sobie poradzimy z tym wszystkim.- Luka odwrócił głowę w moją stronę i oparł się brodą o moje ramię. Również na niego spojrzałem i przełknąłem głośno ślinę, gdy uświadomiłem sobie jak blisko znajdują się nasze usta. Wiem, że nie powinienem myśleć o czymś takim w takim momencie, ale nie mogę się powstrzymać. Sama świadomość, że istnieje między nami jakakolwiek szansa pocałunku jest niesamowita. Muszę się opanować i nie da znowu ponieść emocją jak ostatnio.

- Ja wierzę, że rasem jesteśmy w stanie poradzić sobie ze wszystkim.- Serce mi zmiękło, gdy zobaczyłem jak się do mnie uśmiechnął. To był najwspanialszy uśmiech, jaki kiedykolwiek było dane mi zobaczyć w moim życiu. Na domiar rzeczy chłopak zaczął patrzeć mi się głęboko w oczy, a potem przeniósł swój wzrok na moje usta, tak jak ja wcześniej przełykając ślinę. Cholera sama świadomość, że może myśleć o nie w taki sam sposób, jaki ja myślę o nic jest kurewsko podniecająca. Zaczęliśmy się do siebie powoli zbliżać, obydwoje zwilżając sobie wargi. Gdy zetknęliśmy się ze sobą nosami, znów spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy upewniając się, że tego chcemy lub szukając jakiegoś powody by przestać. Gdy tylko zobaczyłem, w jaki sposób Luka patrzy mi się w oczy od razu wiedziałem, że chce tego samego, co ja. W tym samym momencie ruszyliśmy w swoją stronę, już nie szukając żadnych wymówek i złączyliśmy swoje usta w pocałunku. 

***

Hejka!

Ogólnie miał być maraton, jeśli chcecie czekać kolejny rok no to będzie. Ale mam narazie 2 i pół rozdziału i to jest pierwszy. Drugi wstawię za jakiś czas i postaram się dokończyć trzeci. Niestety mam naprawdę napięty grafik i nawet nie mam jak usiąść i pisać. Więc te rozdziały muszą wam wystarczyć i mam nadzieję, że wam się podoba. Akcja zaczyna się rozkręcać.

Do następnej! 

To on?Where stories live. Discover now