25

6.6K 420 133
                                    

Maraton 9

Luka

Zajadałem kebaba wysłuchując śmiechów Tylera o wcześniejszym incydencie. To nie moja wina, że byłem zbyt skupiony na szukaniu jakichkolwiek informacji o doktorze Collinsie. I to nie było wcale takie łatwe, nadal wiem bardzo nie wiele. I nadal nie znam jego imienia. Albo jestem beznadziejnym stalkerem albo to o nim nie ma zbyt wielu informacji. Stawiam na to drugie bo żyjąc samemu nauczyłem się szukać ludzi w kilka minut na internecie. 

- Co robiłeś w komputerze, że nie miałeś czasu nawet zjeść śniadania?- spojrzałem się na niego, a potem ugryzłem bułkę. Nienawidzę go okłamywać, a tym bardziej wymyślać historyjek na poczekaniu. Dlatego ten jeden raz nie mam zamiaru go okłamywać. 

- Szukałem informacji o doktorze Collinsie.- powiedziałem jak gdyby nigdy nic i wziąłem kolejny soczysty kęs dania bogów. Tyler natomiast wypluł i zakrztusił się Colą, którą akurat miał w buzi.- Nie uduś się czasem z tych emocji.

-  Że co niby robiłeś, przepraszam bardzo?- spojrzał na mnie z niedowierzaniem, a ja tylko wzdrygnąłem ramionami, jak gdyby nigdy nic.- Wiedziałem, że jesteś genialny ale nie wiedziałem, że aż tak.

- No widzisz, jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.- Tyler wziął to za żart ale niestety było to całkiem poważne.

- Ty lepiej nie żartuj tylko opowiadaj czego się dowiedziałeś. Mamy coś na niego? Jesteś świetny w obczajaniu ludzi więc masz coś grubego, prawda?- chłopak się do mnie przybliżył, więc ja zrobiłem to samo. Jest taki podniecony, że nawet żal mi mówić mu prawdę.

- Nie mam praktycznie nic.- odsunąłem się od chłopaka i wróciłem na swoje po przednie miejsce.

- Jak to nie masz nic?! Przecież to niemożliwe!- cieszę się, że postanowiliśmy jeść w parku, teraz przynajmniej jego krzyki słyszały mniej osób.

- Nie mam nawet jego imienia. Jego nazwisko i informacja, że jest lekarzem była tylko na jakieś stronie szkoły ale wątpię, że to on.- wziąłem kolejny kęs i spojrzałem na brata. Wygląda na naprawdę zamyślonego. 

- Czy to możliwe, że on wcale nie jest lekarzem?- zastanowiłem się chwilę nad tym i w mojej głowie pojawiło się jedno zasadnicze pytanie.

- Jeśli nie ma o nim żadnej informacji w internecie, to gdzie rodzice go znaleźli?- spojrzeliśmy na siebie z Tylerem i szybko zerwaliśmy się do domu. Mam nadzieję, że to o czym pomyśleliśmy z Tylerem okaże się tylko naszymi przypuszczeniami, nie prawdą. Jak najszybciej dobiegliśmy do naszego domu ale przed nim stanęliśmy, bo na podjedzie stał samochód rodziców. Spojrzałem na Tylera, który pierwszy ruszył w stronę drzwi.

- Udawaj, że nic nie wiesz.- powiedział do mnie zanim wszedł do środka. Wziąłem głęboki oddech i zrobiłem to co on. Wszedłem do domu i ściągnąłem buty po czym udałem się z powrotem do mojego pokoju. Podskoczyłem kiedy zobaczyłem, że na moim łóżku siedzi Collins. Przełknąłem ślinę, czego on tu znowu szuka?

- Czy nie mówiłem ci już, że masz tu nie przychodzić? Czego chcesz?- mężczyzna spojrzał na mnie i się uśmiechną. Nienawidzę tego uśmiechu, jego samego też. 

- Przyszedłem porozmawiać. Mimo wszystko jesteśmy współlokatorami, powinniśmy mieć dobre relacje.- spojrzałem na niego z przymrużonymi oczami. Nie wierzę w ani jedno jego słowo.

- Wiesz, że współlokatorowie nie muszą wcale się widzieć? Także wyjdź stąd bo nie mam ochoty ani z tobą rozmawiać ani cię oglądać.- wskazałem ręką na drzwi i podszedłem do biurka udając, że czegoś szukam.

- Nie powinieneś być dla mnie taki nie miły. Ale zastanawia mnie tylko jedno. Skoro nie chcesz nic o mnie wiedzieć i mnie widzieć to dlaczego szukałeś o mnie informacji?- zmarszczyłem brwi. Collins stanął za mną przez co czułem jego oddech na szyi. Skąd on niby wie, że szukałem o nim informacji? Byłem wtedy w trybie incognito i dokładnie sprawdziłem czy na pewno nie ma po tym śladów. Chyba, że...

- Czy ty masz założony podgląd na mój komputer?- obróciłem się do niego przodem i spojrzałem w jego oczy. Po jego zadowolonej minie podejrzewam, że zrobił to.- Nie masz żadnego prawa robić czegoś takiego. 

- Owszem, mam. Nie masz osiemnastu lat, a twoi rodzice wyrazili na to zgodę.- przybliżył do mnie swoją twarz, a we mnie coraz bardziej narastał gniew. Oni naprawdę przekraczają wszelkie granice. 

- Słuchaj no zawszony kretynie. Mam gdzieś co mówią ci moi rodzice, jeśli nie tego nie cofniesz zadzwonię po odpowiednie straże. W kodeksie jest zasada o prawie do prywatności. A to co robicie łamie ją w każdym aspekcie.- teraz to ja się do niego przybliżyłem i zmrużyłem oczy. Zawsze robiłem to o co poprosili mnie rodzice, nigdy nie sprawiałem i nawet okłamywałem swojego starszego brata bo oni nie chcieli mieć syna Omegi. Ale tego tolerować nie będę.

***

Hejka!

Niestety jest to przed ostatni lub przed przedostatni rozdział z maratonu. Jutro wyjeżdżam na wycieczkę więc nie miałabym jak pisać rozdziałów.

Do następnej!

To on?Where stories live. Discover now