45

2.7K 220 32
                                    

Tyler

Nasz wspaniały doktor Collins patrzył się na mnie z nienawiścią. Czyli jednak ma jakąś wielką tajemnicę. Mówiłem, że kiedyś dostanie to, na co zasłużył, teraz czas wprowadzić mój plan w życie. Do tego miała być to szczera rozmowa i będzie najszczerszą rozmową w jego życiu. Jeśli mamy wszystko sobie wyjaśnić i zaufać musimy wiedzieć wszystko. Nie ma zaufania z kłamstwami. A nie zostawię mojego brata w rękach kogoś, komu nie ufam. Mam gdzieś, że jest niezależny i ma swój własny rozum. Nadal jest moim młodszym bratem i go kocham, nie pozwolę żeby ktoś go krzywdził.

- Widzę, że się denerwujesz, a to oznacza, że coś ukrywasz. Więc teraz posłuchaj. Nie ważne, jaką masz tajemnice, i co ukrywasz. Musimy współpracować i sobie zaufać, bo chodzi nam o dobro Luki. A żeby współpracować i sobie ufać musimy wiedzieć wszystko. Więc wydaje mi się, że oby dwoje wystarczająco mieliście tajemnic, teraz czas zacząć mówić prawdę.- Collins wyglądał jakby trochę się rozluźnił, ale nadal zachował czujność. Widać, że jest prawdziwą Alfą. Luka natomiast cały czas siedział cicho i przetwarzał to, co mówimy. Podejrzewam, że większości nawet nie rozumie, bo nie zorientował się jak ja, że z „niby" doktorem Collinsem jest coś jeszcze bardziej nie tak. Żaden doktor nie zachowywałby się jak on.

- Dobrze, masz racje, powinniśmy być szczerzy wobec siebie. Ja także mam dość ukrywania prawdy, staje się to dość męczące. Szczególnie, że muszę ją ukrywać przed takimi upierdliwcami, jakimi jesteście.- Tu się spojrzał na nas z miną „dokładnie wiecie, o czym mówię".- Masz racje Tyler, nie jestem lekarzem i nigdy nim nie byłem. Podejrzewam, że w przyszłości też nim raczej nie zostanę.

- Skoro nie jesteś lekarzem to niby, kim jesteś?- Tym razem odezwał się Luka, który wyglądał na mocno poddenerwowanego, ale jednocześnie zmieszanego i zszokowanego.

- Wasi rodzice, można powiedzieć, że mnie zatrudnili abym wychował cię na dobrą omegę. Zapłatą za to miałeś być ty. Jeśli nie zrozumieliście to wytłumaczę wam to prościej. Miałeś zostać moją Omegą, tak żeby twoi rodzice nie musieli się z tobą trudzić ani z konsekwencjami ukrywania cię. Byłeś dla nich problemem. Nie kochają cię tak mocno, żeby zmierzyć się z karą, gdyby wyszło na jaw, że jesteś Omegą. Przykro mi.

Nie mogę uwierzyć w słowa Collinsa. Konsekwencje są ogromne, ale rodzice kochają swoje dzieci i zrobią dla nich wszystko. Szczególnie, że Luka jest wspaniałą osobą, jak mogliby chcieć się go pozbyć?

- Weź nie pierdol! Mamy ci uwierzyć w takie gówno?!- Z nerwów podniosłem głos i wstałem. Nie mogę pozwolić żeby Collins opowiadał takie bzdury przy moim bracie. Wiedziałem, że ma nie poklei w głowie, ale nie zdawałem sobie sprawy, że jest z nim aż tak źle. Collins także wstał i do mnie podszedł. Jego mina była grobowa, wyglądał śmiertelnie poważnie.

- Chcieliście prawdy, więc ją wam dałem. To, że nie chcesz w to wierzyć, nie oznacza, że to nie jest prawda. Takie są realia. Właśnie, dlatego udawałem lekarza. Możecie myśleć, że nie mam serca i jak można tak robić, ale dla każdego tak będzie lepiej. Wszyscy będą bezpieczni. Pewnie o tym nie wiecie, bo skąd, ale rząd cały czas poprawia, jakość szukania Omeg. A to oznacza, że odkąd wprowadzili jakąś nową technikę, znajdują coraz więcej ukrywających się Omeg. A to oznacza, że żadne z was nie jest bezpieczne. Z tego właśnie powodu wasi rodzice mnie wzięli. Wiem, że to dla was okropne, ale nie jesteście w stanie nic zrobić.

Cała złość ze mnie uszła w jednym monecie i została tylko pustka. Opadłem bezładnie z powrotem na fotel i nie wiedziałem, co zrobić. To, co powiedział Collins nie miało żadnego sensu. Nie mogę zrozumieć jak naszym rodzicom mogłoby coś takiego w ogóle przejść przez głowę, a żeby wcielili to w życie? To jest dosłownie niemożliwe. To jest ich syn, nie mogliby tego zrobić. I co to znaczy, że rząd poprawia sposoby poszukiwana Omeg? Nigdzie o tym nie słyszałem, co to ma znaczyć?

- Moi rodzice... mnie nie chcą? Jestem... dla nich problemem?- Spojrzałem na Luke, który wpatrywał się tępo w podłogę. Przez to, co powiedział Collins, w ogóle nie pomyślałem o bracie. Cholera, w pierwszej kolejności powinienem o nim pomyśleć.

- Luka nawet tak nie myśl. Nie jesteś żadnym problemem, nigdy nie byłeś i nigdy nie będziesz.- Uklęknąłem przed nim i objąłem jego twarz rękoma. Gdy rodzice wrócą to ich zabije. Jak można tak potraktować swoje własne dziecko? Luka nie jest jakimś przedmiotem, który można oddać jak się nim znudzi.

- Więc dlaczego chcieli mnie oddać? Jeśli nie jestem problemem, to podaj mi inny powód. Dlaczego mnie tak potraktowali? Dlaczego-o..- Luka zaczął szybciej oddychać, a łzy same leciały mu z oczu. Nagle zsunął się z siedzenia i osunął się na podłogę.

- Luka? Luka, co się dzieje?! Otwórz oczy!

***

Hejka!

Niespodzianka?

To on?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz