Part 4 - 10

45.5K 1.7K 493
                                    

- Leo, jak nie mogłeś usłyszeć, jak ktoś się wybija szyby w salonie?! – krzyknął wściekły Zayn, waląc pięścią w ścianę, przy której stał. Podskoczyłam na fotelu, patrząc na wszystkie osoby zebrane w naszym domu. Oprócz Leo towarzyszyła nam również czwórka policjantów, którzy zabezpieczali wszystkie ślady, które mogły im pomóc w rozwiązaniu tej sprawy. Byłam wstrząśnięta tym, co się wokół mnie działo.

- Proszę Pana, nie wiem jak to się stało – powiedział zmieszany Leo, patrząc niepewnie na Zayn'a.

- Nie wiesz?! Robisz sobie pierdolone żarty?! – ponownie krzyknął, a po moim ciele przeszły dreszcze.

- Nie krzycz, Zayn – szepnęłam do niego słabym głosem, obserwując go. Zayn spojrzał na mnie wściekłym wzrokiem.

- Clairy, ktoś chciał Cię zabić, jak mam nie krzyczeć?!

- Ale nie zabił, uspokój się – warknęłam, również powoli tracąc cierpliwość.

Zły Zayn i zła Clairy równało się z autodestrukcją.

- Dokładnie Panie Malik, Pana narzeczona ma rację, złość w niczym nie pomoże – odezwał się jeden z policjantów.

- Bo najwyraźniej nikt w tym cholernym pomieszczeniu nie rozumie, że gdyby Clairy zeszła kilka chwil wcześniej na dół, zapewne już by nie żyła – fuknął. To była akurat prawda. Gdybym tylko wstała z dziesięć minut wcześniej...

- Rozumiemy to Panie Malik, rano zaczniemy dochodzenie, mamy zeznania Pana i Panny Watson, postaramy się jak najszybciej złapać sprawcę tego czynu – odparł policjant, spoglądając bacznie na Zayn'a. Zayn zamknął na chwilę oczy i wziął kilka głębokich wdechów. – I dodam, że również na miejscu by było, gdyby Państwo zmienili lokum na jakiś czas. Sprawca może przyjść tu ponownie, a nie chcemy by nikomu stała się krzywda.

- Sprawa jasna, Panie władzo – westchnął Zayn i ponownie na mnie spojrzał. – Jak się czujesz maleńka?

- Chyba dobrze – mruknęłam, otulając się kocem.

- Jakby coś nie grało, natychmiast mi mów – rzekł i wrócił wzrokiem do policjanta. – Chcą Panowie kawy?

- Chętnie – odparł mężczyzna.

- Leo, idź zrób Panom kawę – warknął do niego, a Leo posłusznie poszedł do kuchni. Było mi żal Leo. Poczuć na swojej skórze złość Zayn, to nie było nic przyjemnego. – Spakujemy rzeczy rano i pojedziemy do hotelu, nie będę się męczył po nocach – Zayn podszedł do fotela i kucnął między moimi nogami. – Wszystko będzie okay, Clairy, nie stanie Ci się żadna krzywda – obiecał biorąc moją dłoń i musnął ją swoimi ustami. Posłałam mu lekki, wymuszony uśmiech. – Nie pozwolę, aby Tobie i naszemu maleństwu stała się jakakolwiek krzywda.

- Wiem o tym – odparłam. – Dlaczego znowu coś się dzieje, Zayn? Czemu zawsze my?

- Nie wiem skarbie, dowiem się – powiedział.

- To jest chore – stwierdziłam ze ściśniętym gardłem.

- Spokojnie, mała – jego dłoń powędrowała do mojego policzka. – Nie możesz się denerwować, poradzimy sobie.

- Zayn...

- Wiem, też mam tego wszystkiego dosyć, ale zobaczysz, niedługo się to skończy i będziemy mieli w końcu spokój – odparł i się wyprostował. – Panowie będą tutaj do rana? – zapytał Zayn policjantów.

- Tak, za chwilę zjedzie się jeszcze jedna ekipa, najlepiej by było, gdyby Państwo byli na piętrze. Trochę nam to zajmie.

- Domyślam się – burknął Zayn. – Chodź, idziemy na górę – Zayn wziął mnie za rękę i poszliśmy na górę, gdzie w sypialni czekała na nas Scarleth, leżąca na środku łóżka.

Little Daddy's GirlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz