1

178K 5.5K 3.5K
                                    

- Nnie, chyba dam sobie sama radę – wydukałam z trudem i drżącym głosem, uważnie obserwując czarnowłosego. Cholera, czemu to zawsze ja musiałam trafiać na psycholi?!

- Jeśli już się zatrzymałem, to pomogę damie w opałach – odparł z nieziemskim uśmiechem. Wyminął mnie powoli i otworzył bez problemu maskę mojego ukochanego autka. – Ile ta kupa złomu ma lat?

- Odwal się od mojego auta! Ma swoje lata, ale to zabytek! – zaoponowałam piskliwym głosem.

- Więc, ten Twój zabytek właśnie zginął – uśmiechnął się sztucznie, dotykając jeszcze przez chwilę różnych przewodów. – Widzę to tak : albo wracasz do Bradford na piechotę ciągnąc tego złoma sama, a to jest z trzydzieści kilometrów lub podczepiasz się pod mój wóz i jedziesz ze mną.

Skąd on do cholery wiedział, że jadę do Bradford?! Kim on do cholery był?! Szpiegiem NCIS?!

- Chyba przeboleję te kilometry – prychnęłam, odwracając się i chcąc pomaszerować do auta po swoje rzeczy. Nie zamierzałam siedzieć w jednym pojeździe z tym pustym idiotą. Znałam go od kilku minut, a już widziałam, że kobieciarzem, chamem i Bóg wie, kim jeszcze!

Lecz jego ręka jak automat wystrzeliła ku mnie i chwyciła dłoń. Nim mrugnęłam okiem przylegałam do chłopaka klatką piersiową. Jego oczy wypalały moją twarz z tajemniczym błyskiem w oku.

- Nie skończyliśmy rozmawiać – warknął, muskając palcami dłoni mój policzek. Zadrżałam.

- Nie dotykaj mnie – szepnęłam. Jego dotyk może i był delikatny, bale bałam się go. Był pewny siebie i to mnie bardzo niepokoiło.

- Więc, zrób co Ci karzę to może nie zaliczę Cię w samochodzie – moje oczy na moment się rozszerzyły. – Idź do auta i czekaj na mnie – chłopak pchnął mnie w stronę auta. Otępiała ciągle oglądając się za siebie, wsiadłam do jego Bentleya. Wygląd wewnętrzny powalał jeszcze bardziej, niż z zewnątrz. Nie chciałam niczego dotykać, by czegoś przypadkiem nie zepsuć czy ubrudzić. Z pewnością dbał o te auto. Było dopieszczone w każdym calu, wyczyszczone, no i pachniało grubymi pieniędzmi. Obejrzałam się za siebie. Mulat przyczepiał liną mój samochodów do swojego w szybkim tempie, potem na chwilę zajrzał do środka, majstrując coś przy kierownicy. Nie minęła chwila, a pewnym krokiem szedł już w stronę pojazdu, w którym się znajdowałam. Szybko wróciłam do poprzedniej pozycji i wbiłam swój wzrok w beżową maskę rozdzielczą Bentey’a.

- Takie pudło, a ma autopilota, jestem pod wrażeniem – powiedział, gdy tylko siadł za kierownicą.

- Jeszcze raz wyzwiesz moje auto…

- To co? – przerwał mi, spoglądając ni to rozbawiony, ni to podenerwowany na moją twarz. Machinalnie odwróciłam wzrok, czując się niezręcznie. – Tak myślałem – parsknął śmiechem i chłopak ruszył powoli z pobocza.

- Skąd mnie znasz? – spytałam go szeptem, nawet nie zerkając na niego. Zbyt bardzo mnie krępował.

- W Bradford każdy się zna, maleńka – wiedziałam, że się w tej chwili uśmiechnął.

- Jakoś ja Cię nie znam – powiedziałam zgodnie z prawdą.

- I do tej chwili miałaś spokój.

- Sugerujesz coś przez to? – prychnęłam nie wytrzymując, i obróciłam głowę w jego stronę.

- Dowiesz się sama w najbliższym czasie – posłał mi szelmowski uśmiech, po którym dostałam lekkich dreszczy na ciele.

- I tak mnie już nic nie zdziwi – skłamałam, oczywiście myślami wracając do momentu, w którym widziałam swojego chłopaka w łóżku z moją matką. Od razu mój humor się popsuł i zaczęło się we mnie gotować.

Little Daddy's GirlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz