18

120K 3.4K 1.6K
                                    

Kilka minut później dołączyłam do gości na dole. Chciałabym być w takich nastrojach, w jakich oni byli. Dlaczego nie mogłam czuć się tak dobrze? Był bankiet z okazji otwarcia mojego projektu, a ja czułam się jak ten jeden gość w kącie sali, ignorowana przez wszystkich!

- Clarisso, szukałem Cię! – za swoimi plecami usłyszałam głos ojca.

- Przepraszam, oprowadzałam Malika – odparłam, odwracając się do niego twarzą.

- Podoba mu się Twoje dzieło? – dopytywał z ojcowskim uśmiechem.

- Tak, bardzo – uśmiechnęłam się sztucznie. Chciałam jak najprędzej zniknąć z tego miejsca. – Pójdę się przewietrzyć, tato.

- Wszystko w porządku?

- Tak, po prostu tłoczno tutaj i jest mi duszno – powiedziałam, chcąc go jak najszybciej zbyć.

- Może mam kogoś zawołać? Lekarza albo…

- Ja się nią zajmę, Panie Watson – podniosłam wzrok, gdy zauważyłam nieskazitelną i zatroskaną twarz Zayn’a. – Przejdę się z nią do ogrodu, może poczuje się lepiej – spojrzał na mojego ojca, który nie był zbyt przekonany co do tego pomysłu, lecz w końcu z westchnięciem odsunął się. Zayn chwycił mnie w talii i powoli ( oczywiście pod czujny okiem innych gości, zwłaszcza kobiet ) opuściliśmy posesję. Powiew zimnego wiatru dobrze mi zrobił. W miarę szybko mój mózg otrzeźwiał. – Dobrze, że się czujesz? – Zayn popatrzył na mnie zmartwiony.

Nie, Clairy, on się o Ciebie nie troszczy. Chce się tylko pieprzyć. Właśnie : tylko.

- Tak, nie musiałeś od razu porywać mnie z przyjęcia – mruknęłam, dając mu się prowadzić prosto do ogrodu. Ogród nie był moim pomysłem, a Davida. Z początku mi się nie spodobał, bo Penthouse miał być pełen klasy, a ogród… po prostu mi do tego nie pasował. Potem lecz moje zdanie się zmieniło, gdy pełno egzotycznych kwiatów i drzew owocowych się w nim znalazły. Nazwałam to rajem bo… to był raj.

- Byłaś blada – rzekł zatrzymując nas. – Może przystaniesz na moją propozycję i zanocujesz u mnie?

- Zayn, to nie jest…

- Nalegam, nie zostawię Cię teraz samej – przerwał mi ostro. Spojrzałam na niego strapiona.

- Nie jestem dzieckiem! – warknęłam.

- Ale jesteś moja i się troszczę o swoją kobietę.

- Och czyżby? – prychnęłam. – Ile kobiet przede mną było Twoich?

- Clarissa, przestań się do cholery ze mną kłócić! – krzyknął.

- To dlaczego mnie nie słuchasz?! – również podniosłam głos.

- Bo chcę dla Ciebie jak najlepiej.

- Z pewnością – parsknęłam, wyrywając się spod jego uścisku i idąc przed siebie.

- Clairy, wracaj tu! – wrzasnął, a ja zignorowałam go. – Clairy!

- Daj mi spokój! – pokazałam mu środkowy palec.

- Liczę do trzech!

- To sobie licz! – zaśmiałam się drwiąco przyśpieszając, gdy tylko usłyszałam jego głośne kroki za sobą.

- Trzy! – nie zareagowałam. – Dwa!

- Jeden! – dodałam za niego, będąc już bardzo blisko schodów, prowadzących do ogrodu.

- Zero, skarbie – znienacka jego dłonie mocno chwyciły mnie w biodrach i przerzucił mnie przez ramię. Krzyknęłam zaskoczona, bujając się na jego ramieniu.

Little Daddy's GirlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz