Part 3 - 8

69.8K 2.4K 1.1K
                                    

- Jackson McTyler? – powtórzyłam oniemiała, spoglądając zaskoczona to na Leo, to na Davida i o zgrozo : na Zayn'a. Mój narzeczony słysząc tą nowinę, stał się cały spięty, a jego wzrok pociemniał. Zawsze taki był, gdy robił się wkurzony.

Tym razem miał do tego konkretny powód.

- O zajebanym wilku mowa – powiedział David, krzyżując ręce na klatce piersiowej. David również zrobił się poważny, co innego było niezmiernie rzadkie. Bo David... to David. On zachowywał się tak, jakby połknął kilogram tęczy i wypalił masę marihuany.

- Nie uprzedził nas o swojej wizycie Leo, więc powiedz mu aby...

- Wpuść go, Leo – oświadczył zimnym tonem Zayn, na co spojrzała na niego zdziwiona.

- Co? – zapytałam piskliwym głosem. – Co ty zamierzasz zrobić, Zayn?

- Jeśli już przyleciał z Nowego Jorku, to trochę przemówię mu do rozumu, Clairy – odparł, nawet na mnie nie patrząc. – Niech wejdzie.

- Tak, sir – Leo się lekko ukłonił i szybkim krokiem znikł nam z oczu.

- Nie wiem czy to jest dobry pomysł – stwierdziłam cicho, siadając z powrotem na kanapie.

- Przecież go nie zabiję, Clarisso – wywrócił oczami Zayn podwijając rękawy swojej koszuli do łokci. – Mam jeszcze krzty rozumu.

- Po tym wszystkim będę potrzebowała mocnego drinka – westchnęłam długo, na co David się zaśmiał. Zerknęłam na niego. – Będziesz miał okazję zapytać czy lubi kutasy.

- Że co? – Zayn odwrócił głowę w naszą stronę ze znakiem zapytania na twarzy.

- Nie ważne – zaśmiałam się razem z Davidem i spojrzeliśmy w głąb korytarza, po którym dumnie stąpał Jackson McTyler.

Nie zmienił się zbytnio od czasu naszego pierwszego spotkania podczas przyjęcia po BAFTA. Jego blond włosy były w artystycznym nieładzie, zielone oczy świeciły czymś, czego nie mogłam zidentyfikować, a usta były wygięte w lekkim, szelmowskim uśmiechu. Ubrany był w normalne ciuchy : przylegające jeansy, luźna czarna koszulka, skórzane buty oraz płaszcz. McTyler był ucieleśnieniem kobiecych marzeń.

Lecz nie moim. Bo Jackson nie był Zayn'em.

- Widzę, że przyszedłem nie w porę – powiedział miękkim głosem, przyglądając się po kolei każdemu z nas. Oczywiście na samym końcu swoich oględzin wzrok zatrzymał na mnie. – Miło jest Cię widzieć Clarisso.

- Mi Ciebie również Jakcson – wstałam, aby się z nim przywitać. Podanie ręki w tym przypadku byłoby nie na miejscu, ale musiałam to zrobić, aby zachować między nami relacje projektantka – klient. Jednak Jackson chwycił moją rękę i uniósł do swoich ust, składając krótki pocałunek na szczycie dłoni. Niezręcznie się uśmiechnęłam i zabrałam od razu rękę.

- Widziałem was na przyjęciu po BAFTA, ale nie zdążyłem się przywitać – Jackson najpierw podał rękę z Davidem, który puścił mu również zalotnie oczko. Jackson speszony spuścił wzrok, a potem spojrzał na Zayn'a. – Malik – wystawił rękę w jego stronę. Zayn zmierzył go wzrokiem i z opóźnieniem ją uścisnął.

- McTyler, co Cię do nas sprowadza? – zapytał oschle Zayn, opierając się ciałem o zagłówek kanapy.

- Kilka spraw biznesowych i oczywiście projekt Clarissy – uśmiechnął się do mnie ponownie. Przygryzłam nerwowo wargę. – Mówiła mi, że nie może przylecieć do Nowego Jorku...

- Bo niedługo wychodzi za mąż, kolego – odezwał się David, a moje serce w tym samym momencie zamarło. Popatrzyłam na David'a, któremu uśmiech zszedł z twarzy.

Little Daddy's GirlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz