Gdy opuściliśmy lotnisko od razu ruszyliśmy z walizkami do auta. Oparłam się o oparcie fotela. Spojrzałam na moją bransoletkę. Charmsów było na niej coraz więcej. Konkretnie o jeden. Kwiat to była mama. Była pomocna i zawsze troszczyła się o mnie i o Scott'a. Była jednak delikatna jak kwiat. Włączyłam radio.
- Jest korek. Będziemy z godzinnym opóźnieniem.
Powiedział Isaac. Oparłam głowę o fotel i westchnęłam ciężko. Isaac położył dłoń na moim udzie. Spojrzałam na niego.
- Martwię się.
Powiedziałam.
- Ja też. To też moja rodzina. Wszystko będzie dobrze.
Powiedział i chwycił moją dłoń i pocałował jej wierzch.
- Pójdź spać. Jak będziemy niedaleko Beacon Hills to cię obudzę.
Powiedział. Pokiwałam głową i ułożyłam się wygodnie. Nie miałam żadnego snu. Spało mi się przyjemnie do pewnego momentu. Poczułam ucisk na nadgarstku gdzie miałam bransoletkę. Otworzyłam oczy i spojrzałam na nią. Po chwili poczułam niesamowity ból w miejscu gdzie był charms Lydii i mamy. Krzyknęłam z bólu. Isaac szybko zjechał na pobocze.
- Co się dzieje?
Zapytał łapiąc moją twarz w dłonie.
- Coś się stało Lydii i mamie.
Powiedziałam. Czułam jak łzy spływają po moich policzkach. Próbowałam się uspokoić przez pewną chwilę
- Leila. Jesteśmy kilkanaście kilometrów od Beacon Hills. Gdzie oni są?
Zapytał. Przełknęłam ślinę. Chwyciłam za charms lustra i kwiatu.
- Obydwie są w karetkach.
Powiedziałam.
- Czyli wiozą je do szpitala. Sprawdź Scott'a, na pewno jest gdzieś z nimi.
Powiedział. Zamknęłam oczy i chwyciłam charms z łapą wilka.
- Jedzie za karetkami na motorze. Z Malią.
Powiedziałam.
- Dobrze. Teraz weź głęboki wdech. Jedziemy prosto do nich do szpitala.
Powiedział Isaac Pokiwałam głową. Isaac pocałował mnie krótko w usta i ponownie odpalił silnik. Ruszył. Siedziałam skupiona na drodze. Oddychałam powoli. Po mniej niż pół godziny Isaac zaparkował pod szpitalem. Obydwoje wysiedliśmy i szybkim krokiem ruszyliśmy do środka. Isaac odszukał zapach Scott'a i poprowadził nas do niego.
- Leila.
Powiedział Scott i wstał do mnie. Przytulił mnie a ja ze łzami w oczach objęłam go najmocniej jak potrafiłam.
- Co ci się stało z twarzą?
Zapytał.
- Paryskie porachunki. Co się stało?
Ostatnie pytanie wyszlochałam.
- Przeżyje.
Powiedział Scott głaszcząc mnie po głowie.
Odsunęłam się od niego. Malia uściskała mnie.
- Gdzie Lydia. Czułam że też coś jest nie tak.
Powiedziałam.
- Postrzelili ich. Waszą mamę, ojca, Lydię i Mason'a.
Powiedziała Malia.
- Kto?
Zapytał Isaac.
- Usiądźcie. Opowiemy wam wszystko.
Powiedział mój brat. Tak też się stało. Opowiedzieli nam o łowcach, istocie wywołującej strach i o tym co udało im się osiągnąć do tej pory. Czyli prawie nic.
- A co ze Stiles'em?
Zapytałam.
- Jest na studiach.
Odparła Malia.
- Nie ma pojęcia co się tu dzieje?
Zapytał Isaac.
- Wolimy aby spełniał marzenia a nie uganiał się za problemami Beacon Hills.
Powiedział Scott. Pokiwałam głową. Lekarz który operował mamę wyszedł z sali. Wszyscy wstaliśmy.
- Co z nią?
Zapytałam.
- Kim jesteście?
Zapytał lekarz.
- My jej dziećmi a to nasi partnerzy.
Powiedział Scott. Lekarz spojrzał na nas i pokiwał głową.
- Zaraz będziemy ją przewozić do innej sali. Wy będziecie mogli wejść. Reszta zostaje.
Powiedział. Pokiwaliśmy głowami. Mamę przewieźli do innej sali. Ruszyliśmy tuż za nimi. Kazali nam odczekać pół godziny zanim do niej wejdziemy. Usiedliśmy na krzesłach przed jej salą. Isaac złapał mnie za rękę i pocałował w skroń. Siedzieliśmy w ciszy.
- Chyba możemy już wejść.
Powiedział po dłuższej chwili Scott. Spojrzałam na Isaac'a. On posłał mi blady uśmiech. Razem z bratem weszliśmy do pokoju gdzie była mama. On wszedł pierwszy.
- Hej młody.
Powiedziała. Gdy weszłam do sali mama uśmiechnęła się najszerzej jak jej na to zdrowie pozwalało.
- Cześć kochanie.
Powiedziała.
- Cześć mamuś.
Powiedziałam ze łzami w oczach.
- Za minutę zaśnie. Niech odpoczywa.
Powiedziała pielęgniarka i wyszła zamykając drzwi. Podeszłam do łóżka mamy i położyłam delikatnie dłoń na jej dłoni.
- Scott musze ci coś powiedzieć. Wam coś powiedzieć.
Zaczęła.
- Później mamo. Odpoczywaj.
Powiedział Scott.
- To nie ty to zrobiłeś.
Powiedziała patrząc na Scott'a.
- Ale to przeze mnie.
Odparł mój brat.
- Walczcie. Nie uciekajcie.
Powiedziała i zamknęłam oczy. Zasnęła. Spojrzałam na brata. Pocałowałam ją w czoło i wyszliśmy.
- I jak?
Zapytała Malia.
- Mamy walczyć.
Powiedział Scott.
- Gdzie tata?
Zapytałam.
- Już do niego idziemy.
Powiedział. Spojrzałam na Isaac'a. On uśmiechnął się i usiadł razem z Malią.
- Będziemy czekać.
Powiedział mój chłopak. Pokiwałam głową i posłałam mu uśmiech. Złapałam Scott'a za rękę. On poprowadził nas do innego korytarza. Otworzył drzwi i...
- Gdzie on jest?
Zapytałam. Oddech mi przyspieszył.