Duch (Zakończone)

By fulwia

31.7K 4.3K 1.6K

Rok 1942. Paulina Krauss, wskutek dramatycznych wydarzeń, zmuszona jest opuścić rodzinny Kraków i zamieszkać... More

Prolog
Część 1. Czerwiec 1942. Wicia
Część 2. Czerwiec 1942. Paulina
Część 3. Czerwiec 1942. Wicia
Część 4. Czerwiec 1942. Paulina
Część 5. Czerwiec 1942. Wicia
Część 6. Czerwiec 1942. Paulina
Część 7. Czerwiec 1942. Wicia
Część 8. Czerwiec 1942. Paulina
Część 9. Czerwiec 1942. Wicia
Część 10. Czerwiec 1942. Paulina
Część 11. Lipiec 1942. Wicia
Część 12. Sierpień 1942. Paulina
Część 13. Sierpień 1942. Wicia
Część 14. Sierpień 1942. Paulina
Część 15. Sierpień 1942. Wicia.
Część 16. Sierpień 1942. Paulina
Część 17. Wrzesień 1942. Wicia
Część 19. Wrzesień 1942. Wicia
Część 20. Wrzesień 1942. Paulina
Część 21. Wrzesień 1942. Wicia
Część 22. Październik 1942. Paulina
Część 23. Październik 1942. Wicia.
Część 24. Październik 1942. Paulina
Część 25. Październik 1942. Wicia
Część 26. Listopad 1942. Paulina
Część 27. Listopad 1942. Wicia
Część 28. Listopad 1942. Paulina
Część 29. Listopad 1942. Wicia
Część 30. Listopad 1942. Paulina
Część 31. Grudzień 1942. Wicia
Część 32. Grudzień 1942. Paulina
Część 33. Grudzień 1942. Wicia.
Część 34. Grudzień 1942. Paulina.
Część 35. Grudzień 1942. Wicia
Część 36. Grudzień 1942. Paulina.
Część 37. Grudzień 1942. Wicia
Część 38. Grudzień 1942. Paulina
Część 39. Styczeń 1943. Wicia
Część 40. Styczeń 1943. Paulina
Część 41. Styczeń/luty 1943. Wicia
Część 42. Luty 1943. Paulina
Część 43. Luty 1943. Wicia
Część 44. Luty 1943. Paulina
Część 45. Luty 1943. Wicia
Część 46. Luty 1943. Paulina
Część 47. Luty 1943. Wicia
Część 48. Luty 1943. Paulina
Część 49. Marzec 1943. Wicia
Część 50. Marzec 1943. Paulina
Część 51. Kwiecień 1943. Wicia
Część 52. Kwiecień 1943. Paulina
Część 53. Kwiecień 1943. Wicia
Część 54. Kwiecień 1943. Paulina
Część 55. Maj 1943. Wicia
Część 56. Maj 1943. Paulina
Część 57. Czerwiec 1943. Wicia
Część 58. Czerwiec 1943. Paulina
Część 59. Czerwiec - lipiec 1943. Wicia
Część 60. Czerwiec - lipiec 1943. Paulina
Część 61. Lipiec 1943. Wicia
Część 62. Lipiec 1943. Paulina
Część 63. Sierpień 1943. Wicia.
Część 64. Sierpień 1943. Paulina
Część 65. Sierpień - wrzesień 1943. Wicia.
Część 66. Wrzesień 1943. Paulina
Część 67. Wrzesień - październik 1943. Wicia.
Część 68. Wrzesień - październik 1943. Paulina
Część 69. Listopad 1943. Wicia
Część 70. Listopad 1943. Paulina
Część 71. Listopad - grudzień 1943. Wicia
Część 72. Grudzień 1943. Paulina
Część 73. Grudzień 1943. Wicia
Część 74. Grudzień 1943. Paulina
Część 75. Grudzień 1943. Wicia
Część 76. Grudzień 1943. Paulina
Część 77. Styczeń 1944. Wicia
Część 78. Styczeń 1944. Paulina
Część 79. Styczeń - luty 1944. Wicia
Część 80. Styczeń - luty 1944. Paulina
Część 81. Marzec 1944. Wicia
Część 82. Marzec 1944. Paulina.
Część 83. Marzec 1944. Wicia
Część 84. Marzec 1944. Paulina
Część 85. Marzec - kwiecień 1944. Wicia.
Część 86. Marzec - kwiecień 1944. Paulina.
Część 87. Kwiecień 1944. Wicia
Część 88. Kwiecień 1944. Paulina
Część 89. Kwiecień - maj 1944. Wicia
Część 90. Kwiecień - maj 1944. Paulina
Część 91. Maj 1944. Wicia
Część 92. Maj 1944. Paulina
Część 93. Maj 1944. Wicia
Część 94. Maj 1944. Paulina
Część 95. Maj 1944. Wicia
Część 96. Maj 1944. Paulina
Część 97. Maj - czerwiec 1944. Wicia
Część 98. Maj - czerwiec 1944. Paulina
Część 99. Czerwiec 1944. Wicia
Część 100. Czerwiec 1944. Paulina.
Część 101. Czerwiec 1944. Wicia
Część 102. Czerwiec 1944. Paulina
Część 103. Czerwiec 1944. Wicia
Część 104. Czerwiec 1944. Paulina
Część 105. Czerwiec 1944. Wicia.
Część 106. Czerwiec 1944. Paulina
Część 107. Czerwiec - lipiec 1944. Wicia
Część 108. Czerwiec - lipiec 1944. Paulina
Część 109. Lipiec 1944. Wicia.
Część 110. Od lipca 1944 do lat powojennych. Paulina
Epilog. Wicia.

Część 18. Wrzesień 1942. Paulina.

341 43 5
By fulwia

Miałam niejasne wrażenie, że tego chłopaka widzę nie po raz pierwszy. Nie dlatego, że go rozpoznałam, ale dlatego, że miał ten dziwny wyraz determinacji zmieszanej ze strachem, wymalowany na twarzy. Widywałam młodych ludzi o takich twarzach w Krakowie. Jurek przedstawiał mi ich jako swoich kolegów.

- Mamo, to jest Tomek Warys - powiedziała Nina. - Z majątku Lubczyce.

Siedzieli na ławeczce w ogrodzie. Chłopak był starszy od Niny rok, może dwa.

- Dzień dobry pani - odezwał się, pozornie grzecznie, a jednak była w jego głosie jakaś wyzywająca nuta.

Właścicielami Lubczyc była polska rodzina. Tyle wiedziałam. Przed wojną Jan utrzymywał stosunki towarzyskie z większością swoich sąsiadów. Ale odkąd został volksdeutschem, zaniechał tego. Obywatelom niemieckim nie wolno było utrzymywać prywatnych kontaktów z Polakami.

Chłopak nie mógł być synem właściciela, bo nazwisko nosił inne. Może krewnym lub synem któregoś z pracowników. Sądząc z jego butnej miny, zakładałam raczej tę pierwszą ewentualność. Rodzice nierzadko odsyłali swoje dzieci do rodziny na wieś, gdzie było spokojniej, bezpieczniej i łatwiej o wyżywienie.

Był z pewnością Polakiem i sam ten fakt czynił z niego niewłaściwe towarzystwo dla Niny.

Odpowiedziałam skinieniem głowy i ruszyłam w kierunku warzywniaka. Szeptali dalej, pochyleni w swoją stronę.

Poczułam się kompletnie bezradna.


Od lat sypiałam źle. Kiedy wreszcie udawało mi się zasnąć, mój mózg karmił mnie idyllicznymi obrazami sprzed wojny, jakby chcąc dać mi wytchnienie od nieprzemijającego strachu. Budziłam się i brutalnie zderzałam z rzeczywistością, wpadając w stan jeszcze większego lęku i przygnębienia.

Zamykałam oczy w nadziei, że znów nadejdzie taki sen, błogi i kojący, ale na próżno.

Śniłam na jawie obrazy wszystkich potworności, które dane mi było zobaczyć w ciągu tych lat spędzonych w okupowanym Krakowie i od których odwracałam wzrok. Widziałam krew, słyszałam krzyk, płacz i strzały, widziałam wypełnione ludźmi ciężarówki. Widmami ludzi.


Miałam dwadzieścia dwa lata, kiedy powiedziałam rodzicom, że zamierzam wyjść za mąż za mojego profesora. Ich reakcje były takie, jakich mogłam się spodziewać - ojciec był wściekły, a matka autentycznie przerażona.

- Ależ, kochanie - przemawiała matka. - Wiemy, że nie jesteś taka jak inne dziewczęta w twoim wieku, nie lubisz chłopców, zabaw i ładnych sukienek. Wolisz książki i uczone dysputy, marzysz o tym, aby pracować na uniwersytecie. Ale żeby aż tak! To nie wypada! Ile on właściwie ma lat?

- Nie wiem dokładnie, nie pytałam - skłamałam

- A jak się nazywa? - podjął ojciec rzeczowo.

- Adam Kwiatkowski.

- Co? Ten parszywy komunista?! - zagrzmiał ojciec.



To było piękne, słoneczne, późnojesienne popołudnie. Schodziliśmy z Adamem szerokimi schodami w budynku Collegium Novum. Wciąż ciepłe, jesienne słońce wdzierało się przez okna i tworzyło magiczną grę świateł na neogotyckich sklepieniach.

- Ale mniemam, że sympozjum się udało? - zapytałam.

- Jutro ostatni dzień. Wpadnij, poznasz profesora Martineaux, niesamowity umysł - podsunął Adam.

- Jutro nie mogę - powiedziałam. - Wybieram się do lekarza.

- Jesteś chora? - zapytał z niepokojem.

- Nie, w zasadzie nie. Podejrzewam, że jestem w ciąży.

Adam zatrzymał się i wbił we mnie zdumione spojrzenie:

- Znowu?

- Nie byłam dobrych parę lat - uśmiechnęłam się kokieteryjnie.

- No, wiesz... W moim wieku, to prawie nieprzyzwoite - szepnął.

Dałam mu żartobliwego kuksańca w bok.

- Ale to dobrze, to bardzo dobrze - uśmiechnął się z czułością. - Jak mawia profesor Zigenbaum, dzieci to zawsze powód do radości.

Odpowiedziałam mu uśmiechem i ruszyliśmy w dół.

A potem wszystko stało się nieprawdopodobnie szybko.

Dwaj młodzi ludzie, ubrani jak inni, nie zapamiętałam ich twarzy, ani żadnych szczególnych cech, niespodziewanie chwycili Adama za ramiona i powlekli w kierunku ozdobionej ornamentami balustrady.

- Zostawcie mnie, co wy robicie - protestował zaskoczony Adam.

- Precz z czerwonymi! Precz z komunistami!

Popchnęli go i Adam, niczym szmaciana lalka, spadł w dół.

- Nie! - krzyknęłam.

Zbiegłam schodami w dół, minęłam grupki ludzi, ktoś próbował mnie zatrzymać. Przecisnęłam się przez zbierających się tłum gapiów.

Adam leżał na posadzce, twarzą w dół, pod nim rosła kałuża krwi.

Usłyszałam własny, histeryczny krzyk. Ktoś mnie przytrzymał i nie pozwolił podejść bliżej.

Nad Adamem nachylało się kilka osób. Rozpoznałam Gustawa Kraussa. Młody mężczyzna wyprostował się, był śmiertelnie blady, zrobi krok w moją stronę:

- Profesor nie żyje, pani Paulino. Tak mi przykro.


Pomyślałam, że muszę Jana uprzedzić. Nie chciałam niedomówień i krzywdzących zarzutów. Moje postanowienie tak czy inaczej pozostałoby niewzruszone, a jednak czułam, że ta rozmowa nie będzie łatwa. Zirytuje mnie, wywoła niepokój i rozdrażnienie. Nie dlatego, że usłyszę od Jana słowa, które paść z jego ust nie powinny, lecz dlatego, że Jan nie mógł uchronić nas przed tym, czego obawiałam się najbardziej. Przed tym, kim byłyśmy.

Był wieczór. Usiadłam i przytuliłam do siebie Wicię, która była już senna i zaczynała słaniać sie na nogach. Przynajmniej ominie mnie lektura bajki - pomyślałam z ulgą. Kiedyś spędzanie czasu na zabawach z dziećmi sprawiało mi radość. Odkąd wybuchła wojna, nie umiałam myśleć o tym inaczej, jak o stracie czasu.

- Zamierzam zwrócić się do sturmbannfuhrera Geista z prośbą, by spróbował dowiedzieć się czegoś o Gustawie. Jutro wybieram się z Wicią do Lublina - wyrecytowałam pośpiesznie.

Jan zamarł. Wpatrywał się we mnie przez chwilę z taką determinacją, że niemal pożałowałam swoich słów.

- Nie - powiedział stanowczo. - To zbyt ryzykowne. Nawet pułkownika nie śmiałbym prosić o coś podobnego.

- Pułkownik nie robi do ciebie maślanych oczu - palnęłam wprost.

- Paulino! - przerażony Jan oparł się o biurko i uniósł się na łokciach - Chyba nie zamierzasz tego wykorzystywać!

- A czemuż by nie? Oczywiście, bez przekraczania granic dobrego smaku. Jeżeli sturmbannfuhrer chce być uprzejmy - dam mu sposobność.

- To oficer SS, wierny pretorianin fuhrera! Jeżeli wydaje ci się uprzejmy, to tylko pozory, pod którymi kryje się bezwzględny fanatyk i gorliwy wyznawca nazistowskiej ideologii.

- Rozmawiałeś z nim - przypomniałam. - I nadal odnosisz wrażenie, że to fanatyczny wyznawca fuhrera? Wojna odebrała mu bardzo wiele, nawet jeśli kiedyś wierzył w ideologię, nie sądzę, by nadal...

- Nie daj się zwieść pozorom, Paulino - przerwał mi dość niegrzecznie. - Wśród nich nie ma wątpiących, tacy już dawno stracili życie lub siedzą w więzieniach.

Wytrzymałam jego ciskające gromy spojrzenie. Pogłaskałam po włosach Wicię, która zasnęła i nawet pokrzykiwania Jana nie były w stanie wyrwać jej z błogiego snu.

- Wiesz, kto jest najgorszy, Janku? - odezwałam sie po chwili. - Nie fanatycy. Nie idealiści. Najgorszym rodzajem ludzi są ci, którymi nie kierują żadne ideały, niechętni i scepyczni wobec wszystkiego. Ludzie obojętni, dla których nie ma żadnych świętości, nie ma rzeczy wartych wysiłku czy poświęcenia. Którzy odwracają wzrok, przychodzą na drugą stronę ulicy, nie widzą i nie słyszą. To oni dają milczącą zgodę na cały ten obłęd, zbrodnie i cierpienie.

Jan głośno wciagnął powietrze:

- Tacy jak ja? - powiedział na wdechu

Nie umiałam znaleźć stosownej odpowiedzi.

- Myślisz, że podpisałem volkslistę dla własnej wygody? - uniósł się. - Ratowałem skórę i dom! Sądzisz, że z kalekim Polakiem ktokolwiek by się cackał?

- Gdybyś mógł chodzić, nie podpisałbyś? - podjęłam z powątpieniem.

- Oczywiście, że nie! Walczyłbym w trzydziestym dziewiątym. Może bym zginął, może teraz siedziałbym w jakimś oflagu, jak Gustaw... Walczyłbym za Polskę, gdybym mógł! Ale to... - wskazał na okryte kocem nogi. - To czyni ze mnie tchórza i konformistę. Właśnie to!

- Czujesz się Polakiem? - podjęłam ostrożnie.

- Czuję się zdrajcą. Zdradziłem ojczyznę mojej matki, którą kochałem i szanowałem. Ale moje rozterki nie mają znaczenia. Jesteście moją rodziną. Jedyną, jaką mam. Teraz moją podstawową powinnością i obowiązkiem jest was chronić. - zakończył z patosem.

- Potrafimy zadbać o siebie same - zapewniłam dość oschle.

Jan znów odetchnął głęboko.

- Gustaw mnie o to prosił - mruknął.

- Gustaw... prosił cię? - zdębiałam.

- Tak. Napisał do mnie list latem trzydziestego dziewiątego. To dopiero niedorzeczność, prawda, Paulino? Poprosił kalekę o opiekę nad jego rodziną na wypadek gdyby... - zaciął się, jak zwykle, gdy wspominał o zniknięciu Gustawa.

- Właśnie dlatego chcę znać prawdę... - zaczęłam mówić.

Powstrzymał mnie gestem dłoni.

- Musimy wierzyć, że Gustaw żyje i wróci do nas - odpowiedziałam twardo.- I musimy ocalić Niewiadów. To nasz dom. Chciałbym, żebyś i ty myślała w ten sposób.

- Myślę, oczywiście - zapewniłam.

- Czasami trudno okreslić, kiedy pewna... współpraca z okupantem jest równocześnie działalnością dla szerszego dobra. Gdyby nie moja przyjaźń z pułkownikiem, mogliby zakwaterować tutaj kompanię Wehrmachtu. Zorganizować stutzpunkt, jak w kilku innych dworach. Zarekwirować majątek lub przydzielić mi Treuhandera.

- Myślisz, że pułkownikowi to zawdzięczasz? - zapytałam z powątpieniem.

- A komu? Jestem kaleką. Mieliby podstawy uważać, że nie będę w stanie zajmować się sprawami majątku

- Absurd, robiłeś to przez wiele lat, kiedy Gustaw...

- Dobrze bawił się w Krakowie... tak... - zawahał się. - Ojciec przez długie lata nie chciał przyjąć do wiadomości faktu, że Gustawa gospodarowanie majątkiem nie interesowało, wciąż łudził się, że Gustaw wróci, zechce, poczuje rodzinną powinność.

- Ale Gustaw nic nie poczuł - spuentowałam bezwzględnie.

- Może znałaś go lepiej niż ja.

- Może wcale go nie znałam - podsunęłam.

- Nie rozmawiamy o nim, jak o zmarłym! - zreflektował sie Jan.

- Janku, sturmbannfuhrer to jest jakaś możliwość - podsunęłam. - W naszej sytuacji.

- W naszej sytuacji? - zapytał niepewnie.

- W naszej, mojej i dziewczynek - poprawiłam.

Spojrzał na mnie niepewnie. Potem przeniósł wzrok wymownie na zegar, jakby w późnej porze dopatrując się powodów moich dziwacznych i bezsensownych słów.

Pozostawiłam śpiącą Wicię na sofie i przesiadłam się na krzeslo, naprzeciw biurka. Zapowiadała się dłuższa rozmowa:

- Sturmbannfuhrer wie o nas coś, czym mógłby nam zaszkodzić. A jednak tego nie zrobił - mówię wprost.

- O czym ty mówisz, na litość boską! - wybuchnął Jan.

Przez chwilę pożałowałam moich słów, mojej spontanicznej szczerości. Postanowiłam zmierzać do sedna okrężną drogą.

- Co Gustaw pisał ci o moim pierwszym mężu? - zapytałam.

- Że był uniwersyteckim profesorem, jego wykładowcą, podziwiał go i szanował. Pozostali przyjaciółmi po ukończeniu studiów przez Gustawa, często bywał u was w domu. A potem zdarzył się tragiczny wypadek - Jan zawiesił głos.

- Adam zmarł w grudniu dwudziestego trzeciego - powiedziałam. - Zostałam sama z niespełna trzyletnią Heleną, byłam w ciąży z bliźniakami. Gustaw nadal do nas zaglądał, troszczył się, pomagał w różnych drobnych sprawach. To nie była miłość, która spada jak grom z jasnego nieba, Janku. Pokochałam go, bo był dobrym człowiekiem.

- Ale przyszła wojna i zabrała także Gustawa - dodał Jan ze smutkiem.

- Odbiegamy od tematu - stwierdziłam rzeczowo. - Jednak nie wiesz. Mój pierwszy mąż był wybitnym fizykiem. Ale również komunistą. Został zamordowany

Jan zamiera z dziwnym wyrazem twarzy.

Zaczęłam opowiadać:

- Tamta jesień była w Krakowie bardzo niespokojna, nasilały się zamieszki wywołane dramatycznym kryzysem gospodarczym. Ceny rosły w zastraszającym tempie, na rynku brakowało artykułów pierwszej potrzeby, żywności, opału. Jak podczas wojny. Apogeum nastąpiło szóstego listopada, na ulicach miasta rozegrała się regularna bitwa pomiędzy strajkującymi robotnikami, a wojskiem, które otworzyło do nich ogień. Ku ogólnej konsternacji, robotnicy uzyskali przewagę. Ostatecznie udało się osiągnąć rozejm i zapobiec dalszemu rozlewowi krwi. Oficjalnie zdymisjonowano wojewodę krakowskiego i niekompetentnego dowódcę wojska. Nieoficjalnie zaczęto polowanie na komunistycznych przywódców. Zaczęłam bać się o Adama. Dostawał listy z pogróżkami, ktoś włamał się do jego gabinetu na uniwersytecie i go zdemolował. Adam był idealistą, ostatnim człowiekiem, który nawoływałby do zbrojnych działań, zawsze walczył słowem i wierzył w możliwość porozumienia. A jednak był im solą w oku. Na początku grudnia odbyło się sympozjum z udziałem gości z Francji i Niemiec. Uspokoiłam się, sądząc, że w takich warunkach nic złego stać się nie może. Myliłam się. Zabili go na moich oczach. Na oczach wielu ludzi.

Jan wciąż patrzy na mnie w skupieniu, milczący.

- Choć byli świadkowie, sprawa została zatuszowana, a sprawców nigdy nie ujęto. Władze uniwersyteckie nie chciały skandalu. Ja wkrótce otrzymałam ultimatum - jeżeli chciałam nadal pracować na uniwersytecie, musiałam milczeć.

- Paulino - odezwał się Jan głębokim, nosowym głosem.

- To było tak dawno temu, tak wiele się zmieniło. Wyszłam za mąż za Gustawa, zapewniłam moim dzieciom spokojny, dostatni dom. Byliśmy szczęśliwi. Duch Adama przestał unosić się nad nami wszystkimi. A potem wybuchła wojna, Gustaw zapadł się pod ziemię. Straciłam pracę, mieszkanie, gdyby nie pomoc ojca - nie wiem, jak byśmy sobie poradzili. Przekonywał, namawiał i w końcu się ugięłam. Złożyłam wniosek o wpisanie na volkslistę. Dzięki jego wstawiennictwu, wniosek rozpatrzono błyskawicznie i bez wnikania w szczegóły dotyczące Adama, Gustawa. Bywały dni, kiedy tego żałowałam. Kiedy myślałam o wielu innych kobietach takich jak ja, które zostały bez mężów, ojców, braci, same z gromadką dzieci i musiały jakoś sobie radzić. Walczyły każdego dnia. Taka cicha, niebohaterska, nieefektowna walka o byt. Poeci nie piszą o niej wierszy. Ja nie walczyłam, nie musiałam, nie chciałam. Nawet o Jurka nie walczyłam. Ani o Adasia. Nie opowiadaj mi, Janku, o swoim tchórzostwie, bo ja nie jestem lepsza.

- O czym ty mówisz? Oczywiście, że...- zawahał się. - Sądzisz, że Jurek podzielał poglądy swojego zmarłego ojca i że ci ludzie, do których się przyłączył, to byli komunistyczni konspiratorzy?

Oczywiście, Jan bał się przede wszystkim "czerwonych".

- Tak, ale to być może nie ma znaczenia. Nie o tym chciałam ci powiedzieć. Ale późno już. Bardzo - odwróciłam się i zerknęłam na śpiącą Wicię. - Czas spać.

Wyciągnął rękę przez biurko i chwycił mnie za ramię.

- Paulino - odezwał się stanowczo. - Powiedz mi. Chcę wiedzieć.

Opadłam z powrotem na krzesło. Spojrzałam mu w oczy hardo, niemal wyzywająco.

- Adaś nie jest synem Ewy - mruknęłam.

- A czyim?

- Nie wiem. Być może Jurka, choć często w to wątpię. Był taki młody. I ona była młodziutka, kiedy nam ją przyprowadził, wymizerniała i ledwie żywa. Ostatkiem sił wydała to dziecko na świat, ale dziecko jakiś cudem trzymało się życia bardzo mocno. Nie chciałam go, ale Ewa i owszem. A kiedy Ewa się uprze... klękajcie narody.

Jan zamrugał oczami. O tej porze sam był z pewnością bardzo zmęczony i być może nie dowierzał własnym uszom.

- Ewa nie jest matką Adasia? - zapytał niezbyt przytomnie.

- Mówię przecież... Przyjęłyśmy to dziecko.

Zamrugał znowu

- Ale wszystko to jest potwierdzone urzędowo? Twój ojciec pomógł. Macie jego metrykę, prawda?

- Mój ojciec już wtedy nie żył - przypomniałam. - Miał pomóc mój znajomy, załatwić fałszywe dokumenty, ale został aresztowany.

- Chcesz powiedzieć, że... - Jan zbladł.

- Właśnie to chcę powiedzieć.

- Dobry boże... - powiedział Jan. - I Geist o tym wie?

- Tak. W pociągu była kontrola i on poręczył za nas. Bóg mi świadkiem, nie wiem, czemu to zrobił.

Patrzyliśmy na siebie przez dłuższą chwilę w milczeniu. W tym spojrzeniu było wszystko, czego mogłam się spodziewać - współczucie, zażenowanie, zdumienie i strach.

- To wszystko zmienia? - zapytałam wreszcie..

- To niczego nie zmienia - zapewnił Jan z siłą. - Jesteście teraz pod moją opieką, ty i dziewczynki. Nic złego was tu nie spotka. A kiedy to wszystko się skończy, odszukamy Gustawa i twojego syna.

Było w jego głosie, spojrzeniu, coś, co sprawiło, że uwierzyłam w prawdziwość jego intencji. Uwierzyłam w miraż. Pomimo ewidentnie komformistycznej postawy, którą prezentował odkąd przyjechałyśmy do Niewiadowa, była w nim swoista, szlachetna niezłomność, która mi zaimponowała.

Zaniosłam śpiącą Wicię na rękach do jej pokoju.

Potem udałam się do swojej sypialni, położyłam się na łóżku i długo wpatrywałam się w ciemność. 

Continue Reading

You'll Also Like

234K 15.3K 65
Salomea jest stażystką w Hogwarcie. Poznaje Severusa, gdy ten powraca poturbowany z podwieczorku u Czarnego Pana. Coś między nimi iskrzy i buduje się...
1.4K 95 8
[Sailor Moon Post Stars] Czy pojawienie się Chibiusy w życiu Usagi Tsukino mogło przynieść niespodziewane konsekwencje? Czy to możliwe, że jej podró...
Kołomyja By suspendu

Historical Fiction

5.7K 258 26
Ubylinka to wieś położona w zachodniej części Wołynia. Zamieszkiwana zarówno przez Polaków, jak i Ukraińców, staje się tyglem nienawidzących się ugru...
520K 14.5K 116
Występujące postacie: Loki Lufeyson Thor Odinson Tony Stark / Iron Man Steve Rogers / Kapitan Ameryka Bruce Banner / Hulk Pietro Maximoff...