Kuroshitsuji: Czarna Róża Dem...

By Namisiaa

94.6K 7.3K 2.2K

Historia opowiadająca losy Elizabeth Roseblack - szlachcianki, która w młodym wieku zostaje porwana przez taj... More

Tom I, Rozdział I
Tom I, Rozdział II
Tom I, Rozdział III
Tom I, Rozdział IV
Tom I, Rozdział V
Tom I, Rozdział VI
Tom I, Rozdział VII
Tom I, Rozdział VIII
Tom I, Rozdział IX
Tom I, Rozdział X
Tom I, Rozdział XI
Tom I, Rozdział XII
Tom I, Rozdział XIII
Tom I, Rozdział XIV
Tom I, Rozdział XV
Tom I, Rozdział XVI
Tom I, Rozdział XVII
Tom I, Rozdział XVIII
Tom I, Rozdział XIX
Tom I, Rozdział XX
Tom I, Rozdział XXI
Tom I, Rozdział XXII
Tom I, Rozdział XXIII
Tom I, Rozdział XXIV
Tom I, Rozdział XXV
Tom I, Rozdział XXVI
Tom I, Rozdział XXVII
Tom I, Rozdział XXVIII
Tom I, Rozdział XXIX
Tom I, Rozdział XXX
Tom I, Rozdział XXXI
Tom I, Rozdział XXXII
Tom II, Rozdział I
Tom II, Rozdział II
Tom II, Rozdział III
Tom II, Rozdział IV
Tom II, Rozdział V
Tom II, Rozdział VI
Tom II, Rozdział VII
Tom II, Rodział VIII
Nomimacja
Tom II, Rozdział IX
Tom II, Rozdział X
Tom II, Rozdział XI
Tom II, Rozdział XII
Tom II, Rozdział XIII
Tom II, Rozdział XIV
Tom II, Rozdział XV
Tom II, Rozdział XVI
Tom II, Rozdział XVII
Prawie rozdział xD
Tom II, Rozdział XVIII
Tom II, Rozdział XX
Tom II, Rozdział XXI
Tom 2, XXII
Tom II, XXIII
Tom II, XXIV
Tom II, XXV
Tom II, XXVI
Tom II, XXVII
Tom II, XXVIII
Tom II, XXIX
Tom II, XXX

Tom II, Rozdział XIX

810 83 39
By Namisiaa

Seth przysunął płomień zapałki do końcówki papierosa. Hrabianka wzięła głęboki oddech przez filtr, zamknęła oczy i skupiła się na trzymaniu powietrza wewnątrz. Po chwili niesamowicie zakręciło jej się w głowie. Wypuściła powietrze i chwyciła dłonią oparcie kanapy. Kiedy świat wokół niej przestał wirować, potęgując uczucie delikatnego upojenia alkoholowego, a szary kłąb rozpłynął się w powietrzu, popatrzyła na siedzącego obok niej rówieśnika z pytającą miną.

— I jak? — zapytała.

Nie wiedziała, co oznaczał ich brak odpowiedzi. Rozejrzała się, szukając w wyrazach twarzy kolegów odpowiedzi, ale przez łzy, którymi wypełniły się jej podrażnione od dymu oczy, ledwo dostrzegała ich rysy.

— No powiecie coś? — warknęła i intuicyjnie zaciągnęła się po raz kolejny.

— Wy-wygrałeś Seth... — przyznał Benny z nieukrywanym niedowierzaniem.

— Trzymaj, w nagrodę możesz napić się poza kolejką. — Czarnowłosy podał szlachciance butelkę, z której ta ochoczo upiła odrobinę rudego płynu.

— Myślałem, że to trudniejsze. I smaczniejsze — powiedziała, patrząc na żarzący się koniec tytoniowego skręta.

— Daj. — Ben wyciągnął rękę w jej stronę.

Rozchylił palce, robiąc miejsce na papierosa. Dziewczyna odchyliła się, straciła równowagę i nieomal upadając na podłogę, przekazała mu tlącą się cygaretkę.

Znów rozmawiali, śmiali się i wygłupiali. Zapominając o świecie, o problemach i o czasie. Nie miało znaczenia, że raptem kilka metrów niżej byli jedynie sierotami porzuconymi na pastwę losu. W tej chwili, w tym miejscu byli czwórką znajomych, oddających się dorosłym przyjemnościom, niczym nie różniąc się od zwykłych chłopców.

— Eddy, miałeś kiedyś dziewczynę? — zapytał Benny, przez chwilę powstrzymując się od czkawki, która zaczęła męczyć go kilka minut temu, dając reszcie powód do drwin.

W miarę jak ubywało alkoholu zarówno pytania jak i odpowiedzi stawały się coraz dziwniejsze, głębsze i idiotyczniejsze zarazem.

— Nie — odparła szlachcianka, śmiejąc się pod nosem. — Jestem dziewczyną, nie chcę mieć dziewczyny. Chcę faceta. Z prawdziwego zdarzenia. Silnego, męskiego, przy którym będę się czuć bezpiecznie. Kogoś jak Sebastian. I musi umieć robić salta —pomyślała otumaniona procentami. — A któryś z was?

— Nie. Jesteśmy tu długo. To znaczy ja i Benny. Seth przybył niedawno, ale wcześniej też nie miał łatwo — Ben popatrzył na nią poważnie.

— A chciałbyś mieć? Jak powinna wyglądać twoja wybranka? — ciągnęła zaintrygowana.

— Musi być szczupła i dobrze wychowana, ale nie może być taką pannicą jak te wszystkie ze szlachty. Musi być spoko babką. I brunetką o niebieskich oczach. Albo blondynką. Nie ważne — tłumaczył coraz bardziej ginąc pośród marzeń.

— Mi by wystarczyło, żeby była kobietą — jęknął przysypiający w fotelu Benny, przenosząc głowę z jednego oparcia na drugie.

Po chwili słyszeli już tylko głośne chrapanie. Jego imiennik także powoli zasypiał, kuląc się na kapanie. Wypili więcej niż pozostała dwójka i wyraźnie nie działało to na nich najlepiej.

— A ty? — zapytała Elizabeth, wbijając mętny wzrok w twarz ciemnowłosego kolegi.

Opuścił głowę i wyciągnął dwa papierosy z paczki. Przyjrzał się zawartości butelki — zostało około jednej trzeciej trunku.

— Powiem ci, jeśli ze mną zapalisz — odpowiedział cicho i podał jej cygaretkę, po czym przełknął kolejną porcję burbonu.

— Alkohol na ciebie nie działa, co? — zauważyła z przekąsem, odpalając zapałkę.

— Niespecjalnie. Lubię jego smak, ale nie upijam się... — wyjaśnił bez skrępowania.

Dokładnie przyjrzał się, czerwonej jak burak, twarzy kolegi i wcisnął w jego dłoń butelkę, szepcząc krótkie „pij". Nie stawiając oporów, Elizabeth chętnie uraczyła się kolejnym łykiem. Odstawiła butelkę na stół z głośnym hukiem, którego nieprzyjemne echo odbiło się kilka razy od ścian przestronnego poddasza.

— Też się nie upijałam, ale to jakiś tani alkohol, może to dlatego... — szepnęła, przytulając się do ramienia złotookiego.

Gdy po chwili dotarło do niej, co właśnie powiedziała, zadarła nerwowo głowę, napotykając rozbawione spojrzenie chłopaka.

— Tak myślałem! — zaśmiał się triumfalnie. — Za delikatna jesteś na faceta — dodał po chwili.

— Nie możesz nikomu powiedzieć... proszę — jęknęła płaczliwie.

Czarnowłosy stuknął ją w ramię, po czym objął dziewczynę i przyciągnął do siebie. Delikatnie wtuliła się w jego pierś, zastanawiając się, co właściwie się dzieje.

— Nie martw się, nie powiem. Pod warunkiem, że powiesz mi, o co z tym chodzi.

Przeniosła wzrok na śpiących towarzyszy i oswobodziła się z rąk chłopaka. Podrapała tył głowy, ziewnęła przeciągle i zaciągnęła się papierosowym dymem.

— Królowa prosiła, żebym rozwiązała dla niej sprawę morderstw — odparła zamyślona wydychając dym. — Jeśli mnie wydasz, zginą kolejni chłopcy. Nie chcę, żeby coś wam się stało. Polubiłam was... — dodała szeptem, unikając wzroku nastolatka.

— Chciałbym, żeby moja dziewczyna była inteligentna i odważna.

— Co? — zdziwiła się.

— Pytałaś, jaka powinna być — wytłumaczył.

— Racja.

Na chwilę zamilkli, delektując się smakiem dymu tytoniowego, wymieszanego z ostrym posmakiem alkoholu. Hrabianka czuła się pijana. Nie pamiętała, by kiedykolwiek była w takim stanie. Zdawało jej się, że to gorsze uczucie —w rzeczywistości, było całkiem przyjemne i wciąż sprawiało, że miała ochotę się śmiać. Rozpoczęła jakiś temat doprowadzając do serii głupich żartów. Dziwna wieź, która zdawała się łączyć ją z chłopakiem, stawała się wyraźniejsza z każdą chwilą, gdy doskonale odczytywał jej myśli i intencje. Wydawał się niezwykle dojrzały jak na swój wiek — jak ona, tylko było w nim więcej beztroskiego dziecka, jakby porzucenie przez rodzinę i samotność nie zniszczyła go tak, jak trauma zrujnowała jej niewinny umysł.

— Musimy ich obudzić i wracać, jest piętnaście po drugiej. — Seth powrócił na ziemie, trzeźwym okiem oceniając sytuację.

— Co?! — krzyknęła przerażona.

— Eddy, nie drzyj się tak. Właśnie. Jak masz naprawdę na imię?

— Elizabeth — odpowiedziała szeptem.

— Ładnie. — Uśmiechnął się, wprawiając ją w zakłopotanie.

Cieszyła się, że jej policzki są już czerwone, inaczej dostrzegłby jak nieubłagalnie ukazują jej emocje.

Musiała się spieszyć. Mimo swojego stanu, wciąż nie zapomniała o umówionym spotkaniu z demonem. Na strychu nie było niczego ciekawego, ale wciąż musiała się z nim zobaczyć. Poza tym, chciała się z nim zobaczyć. Czuła nieodpartą potrzebę ujrzenia go, usłyszenia jego głosu, poczucia jego zapachu. Winę za te dziwne myśli zrzucała na alkohol, nie zmieniało to jednak faktu, że była zobowiązana stawić się w umówionym miejscu.

Jakimś cudem, Seth wraz z Eddym dobudzili kolegów i zaciągnęli ich do pokoju. Dziewczyna zaoferowała, że zamknie drzwi, dając sobie w ten sposób czas na załatwienie sprawy z kamerdynerem. Lekkim slalomem popędziła pod drzwi piwnicy. Już tam był. Czekał na nią, opierając się o ścianę, ze spuszczoną głową, jakby nasłuchiwał jej kroków, by podnieść wzrok, kiedy tylko się zbliży.

Widząc go, szlachcianka poczuła lekki przypływ adrenaliny, który spotęgował uczucie alkoholowego otępienia. Rozpuściła włosy i nonszalancko odgarnęła opadający na twarz kosmyk. Oparła dłoń na biodrze i chwiejnym krokiem zbliżyła się do demona, ignorując malujące się na jego twarzy zdziwienie przeplatające się na zmianę z dezaprobatą, które i tak ledwo dostrzegała przez rozmazujący się przed oczami obraz. Będąc kilkanaście centymetrów od niego, potknęła się o własny but i wpadła w jego ramiona. Nieustający szum w jej głowie zdawał się układać w słowa, które namawiały do działania. Popatrzyła na niego maślanym wzrokiem i uśmiechnęła się uwodzicielsko, zbliżając twarz do jego ust. Czując jego gorący oddech drażniący rozpalone policzki, westchnęła cicho i oblizała dolną wargę. Lokaj patrzył na nią, zastanawiając się, co powinien zrobić. Nim zdążył zareagować, wpiła się w jego wargi, kradnąc słodki pocałunek.

Jego ciało zareagowało samo odwzajemniając śmiały dotyk jej cienkich warg. Wplótł dłoń w jej potargane włosy i przycisnął drobne ciało do swojej klatki piersiowej. Jęknęła wprost do jego ust, przygryzając zębami dolną wargę demona. Czuł, jak chude, chłodne dłonie wodzą po jego koszuli szukając drogi, by poczuć jego nagie ciało. Spragniony dotyku porzucił trzeźwe myśli. Obrócił ją, opierając plecami o ścianę i przywarł do niej, przenosząc pocałunki na policzki, kierując się w stronę szyi. Nastolatka oddychała płytko zadzierając głowę do góry. Szarpnęła części koszuli demona, odrywając guziki i zachłannie wbiła paznokcie w skórę na jego piersi. Poczuła jak jego ciało zadrżało spazmatycznie, kiedy przesunęła dłonie w dół, zadając mu przyjemny ból. Na chwilę przerwał pocałunki, oddychając ciężko, i zbliżył usta do płatka jej ucha.

— Elizabeth, przestań... — szepnął drżącym głosem.

Chwyciła dłońmi tył jego głowy i przyciągnęła ją do siebie, delikatnie wsuwając język między jego wargi. Czuł się bezsilny wobec targającej nim rządzy. Chociaż myśli rozpaczliwie próbowały przywrócić mu zdrowy rozsądek, kontynuował pieszczoty, ogłuszony przyspieszonym tętnem dziewczyny, które z każdym uderzeniem wywoływało na jego plecach przyjemny dreszcz. Ona jest pijana, nie wie, co robi! Zostaw ją!

Zamarł w bezruchu. Zdziwiona hrabianka otworzyła oczy i wbiła w niego zamglony, pytający wzrok. Lokaj oderwał się od niej, przygryzając wewnętrzną część policzka. Wziął kilka głębokich oddechów i powoli zaczął się uspokajać.

— Jesteś pijana — powiedział groźnie, przyglądając się pożądaniu, malującemu się na rozpalonej twarzy fioletowowłosej.

— No to co? Dlaczego przestałeś? — jęczała smutno. — Sebastian, proszę. Nie przestawaj. Nie podobam ci się? — ciągnęła, nie wzruszona jego obojętnością.

Spojrzała na strużkę krwi spływającą po jego torsie. Przywarła do niego i zaczęła ją zlizywać, czując ciepło jego ciała zdradzające, czego pragnie.

Stał bez ruchu, starając się nie oddać ponownie we władanie pożądania.

— Proszę. Wiem, że tego chcesz! Dlaczego taki jesteś? — pytała urażona, wodząc językiem po zasklepiających się już ranach.

Milczał wiedząc, że ton głosu zdradzi jeszcze więcej, niż zdążyła dowiedzieć się do tej pory. Idioto, myślałeś, że pamięta? Naprawdę jesteś aż tak głupi?

— Wolisz ją ode mnie? — prychnęła, zadzierając głowę do góry.

Dosyć! Chwycił ją za ramiona i stanowczo odsunął od siebie, po czym przyparł do ściany, nie pozwalając się ruszyć.

— Elizabeth, natychmiast przestań! — warknął podniesionym głosem.

Na jej policzkach pojawiły się łzy. Zaczęła się trząść i energicznie pociągać nosem. Wyglądała jak małe, zrozpaczone dziecko. Widok jej zapłakanej, rozpalonej twarzy szarpał lokaja za serce, jednak wciąż trzymał szczupłe ramiona, nie pozwalając, by znów jego pani zrobiła coś, czego będzie żałować.

— Dlaczego taki jesteś? Czemu mnie nie chcesz? — pytała przez łzy.

Demon milczał. Nie wiedział, co powinien zrobić. Opanowanie było jedynie iluzją, mglistą zasłoną, ledwie ukrywającą drzemiące w nim emocje.

— Odprowadzę cię do pokoju. Musisz się położyć — zagrzmiał, raniąc chłodem jej obolałą duszę, której skrawki zdawały się opuszczać ciało wraz z kolejnymi, błyszczącymi w wątłym świetle łzami, spływającymi po policzkach i szyi, ginących na granicy dekoltu pod cienką warstwą szarej koszuli.

Zacisnęła zęby i warknęła, energicznie machając głową na boki. Próbowała wyszarpnąć się z jego uścisku, uciec. Nie patrzeć dłużej na twarz tego, który odepchnął ją, kiedy pokazała mu, co tak naprawdę czuła, czego potrzebowała...

— Dlaczego mnie nie kochasz?! — krzyknęła rozpaczliwie, z całej siły odpychając się od ściany.

Pełen żalu głos otumanił go na chwilę, poluzował uścisk. Dziewczyna wpadła na niego, przewracając ich oboje na drewnianą podłogę.

Leżała wtulona w jego pierś, kurczowo ściskając w dłoniach delikatny materiał białej koszuli. Uniosła się i znów spojrzała w jego oczy, które rozpalone do czerwoności, hipnotycznie przyglądały się jej wargom.

— Dlaczego? — szepnęła dławiąco.

Objął ją i powoli usiadł, przytulając do siebie jak małe dziecko. Położył dłoń na głowie szlachcianki i przysunął do niej twarzy, by zaciągnąć się przyjemnym, kwiatowym zapachem jej włosów.

Poczuła się bezpiecznie. Wspomnienia sprzed kilku lat przedarły się przez linię czasu, zalewając jej serce przyjemnym ciepłem. Uspokajała się. Uspokajał ją, jak zawsze. Po chwili nawet nie pamiętała, co wprawiło ją w roztrzęsienie, które łagodził z każdym kolejnym ruchem dłoni, którą czule gładził fioletowe kosmyki.

— Zabierzmy cię do pokoju — szepnął.

Pomógł jej wstać, po czym podniósł się i wziął dziewczynę na ręce. Po chwili był pod drzwiami jej sypialni, otworzył je delikatnym pchnięciem i po cichu zaniósł hrabiankę do łóżka.

W pomieszczeniu wyczuł zapach alkoholu i papierosów. Sytuacja była bardziej niż oczywista. Jego nastoletnia pani po raz pierwszy w życiu brała udział w alkoholowej libacji. W duchu cieszył się, że to jego napotkała, kiedy procenty całkowicie przejęły kontrolę nad jej umysłem. Rozejrzał się. Chłopcy spali jak zabici, pochrapując pod nosami.

Dokładnie okrył dziewczynę pierzyną i uśmiechnął się czule, kiedy obróciła się na bok z otwartymi ustami, zaczynając ślinić poduszkę.

— Dobranoc, panienko. Porozmawiamy o tym jutro — powiedział pod nosem i opuścił pokój.

Poszedł sprawdzić strych. Oprócz kilku niedopałków papierosów nie było tam nic, co wzbudzałoby nawet najmniejsze zainteresowanie. Wulgarne plakaty oblepiające wszystkie powierzchnie wzbudzały w nim obrzydzenie. Całkowity brak szacunku do kobiet. Pomylił się. A właściwie, nie tyle się pomylił, co nie spodziewał się, że skrywany przez zarządcę sekret okaże się być czymś tak odrażająco zwyczajnym. Zrezygnowany usiadł na kanapie. Sięgnął po stojącą na blacie butelkę, przyjrzał się etykiecie i przechylił ją, by upić zalegającą na dnie resztę.

— Obrzydlistwo. Nic dziwnego, że tak na ciebie podziałało — skomentował, krzywiąc się z niesmakiem.

Odstawił butelkę i przeciągnął się leniwie, nie wiedząc, co powinien ze sobą zrobić. Nie tego się spodziewał. Sprawy powinny przyjąć zupełnie inny obrót. Elizabeth miała się z nim spotkać, ponarzekać, odkryć niezwykle ciekawą tajemnicę tego miejsca, a potem mieli szybko zakończyć sprawę. Spojrzał na zegarek. Dochodziła trzecia. Gdyby wszystko poszło po jego myśli, za godzinę byliby w drodze do londyńskiej posiadłości. Jeszcze przed świtem wróciliby do domu, zostawiając w przeszłości to pozbawione gustu i wykwalifikowanej służby, ponure miejsce przesiąknięte brudem ludzkiej zwyczajności.

Zamiast tego, siedział w cuchnącym tytoniowym dymem, wyzutym z resztek dobrego smaku pomieszczeniu, czując drapanie w gardle. Nie lubił papierosów, uważał je za nieeleganckie, a sama substancja, poza swoimi chorobotwórczymi właściwościami, niewiele miała wspólnego z przyjemnością, przynajmniej dla niego. Zdarzało mu się palić — na potrzeby przykrywki, w towarzystwie, by uniknąć nietaktownego zachowania — zasadniczo jednak stronił od tej niewyszukanej używki.

Denerwujący smród potęgował zbierającą się w nim irytację. Który to już raz zawiódł sam siebie, nie potrafiąc powstrzymać emocji? Nie chciał nawet liczyć. Zbyt wiele razy pozwolił sobie przegrywać. Świadomość przyczyny takiego stanu rzeczy napawała go pożerającym od wewnątrz przerażeniem. Wiedział, że żadna walka nic nie da. Choćby próbował i milion razy, nie mógł wygrać, mógł tylko próbować gasić płomień nim rozpali pożar pożądania, którego nie uda się już powstrzymać.

Dlaczego? Przecież powiedziała wyraźnie, czego chce? — kusił zmęczony umysł. — Bo jeśli pozna prawdę, ona zniszczy nas oboje? — odparł.

— Gdybym wiedział wcześniej, nigdy bym do tego nie dopuścił... — westchnął ciężko.

Zamknął oczy, przypominając sobie początki ich znajomości. Chwilę, kiedy powinien się zorientować. Chwile, których mógł sobie zaoszczędzić, które mogły się nigdy nie wydarzyć. Mógł być wolny, mógł nie ryzykować jej bezpieczeństwem. Gdyby tylko zrozumiał wcześniej, czym była naprawdę...

Kod ma mikołaja z czekolady: 5areqf

Continue Reading

You'll Also Like

7.3K 515 41
- Wiedziałaś? - zapytał marszcząc brwi. - Lloyd ja - zawachałam się. Nie miałam pojęcia co mu powiedzieć. Miałam przecież być z nim szczera. - No ta...
5K 659 69
Harry zostaje porwany i otruty przez Lorda Voldemorta. Jedynym.ratunkiem jest zdjecie zaklecia adopcyjnego. Ktore ujawnia, że jest synem Severusa Sna...
41.5K 2.2K 62
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...
46.8K 3.4K 146
Lavena i Lando od samego początku byli tylko przyjaciółmi. Ale i to się zawsze zmienia, prawda?