Kuroshitsuji: Czarna Róża Dem...

Por Namisiaa

94.4K 7.3K 2.2K

Historia opowiadająca losy Elizabeth Roseblack - szlachcianki, która w młodym wieku zostaje porwana przez taj... Más

Tom I, Rozdział I
Tom I, Rozdział II
Tom I, Rozdział III
Tom I, Rozdział IV
Tom I, Rozdział V
Tom I, Rozdział VI
Tom I, Rozdział VII
Tom I, Rozdział VIII
Tom I, Rozdział IX
Tom I, Rozdział X
Tom I, Rozdział XI
Tom I, Rozdział XII
Tom I, Rozdział XIII
Tom I, Rozdział XIV
Tom I, Rozdział XV
Tom I, Rozdział XVI
Tom I, Rozdział XVII
Tom I, Rozdział XVIII
Tom I, Rozdział XIX
Tom I, Rozdział XX
Tom I, Rozdział XXI
Tom I, Rozdział XXII
Tom I, Rozdział XXIII
Tom I, Rozdział XXIV
Tom I, Rozdział XXV
Tom I, Rozdział XXVI
Tom I, Rozdział XXVII
Tom I, Rozdział XXVIII
Tom I, Rozdział XXIX
Tom I, Rozdział XXX
Tom I, Rozdział XXXI
Tom I, Rozdział XXXII
Tom II, Rozdział I
Tom II, Rozdział II
Tom II, Rozdział III
Tom II, Rozdział IV
Tom II, Rozdział V
Tom II, Rozdział VI
Tom II, Rozdział VII
Tom II, Rodział VIII
Nomimacja
Tom II, Rozdział IX
Tom II, Rozdział X
Tom II, Rozdział XI
Tom II, Rozdział XIII
Tom II, Rozdział XIV
Tom II, Rozdział XV
Tom II, Rozdział XVI
Tom II, Rozdział XVII
Prawie rozdział xD
Tom II, Rozdział XVIII
Tom II, Rozdział XIX
Tom II, Rozdział XX
Tom II, Rozdział XXI
Tom 2, XXII
Tom II, XXIII
Tom II, XXIV
Tom II, XXV
Tom II, XXVI
Tom II, XXVII
Tom II, XXVIII
Tom II, XXIX
Tom II, XXX

Tom II, Rozdział XII

962 99 39
Por Namisiaa

Dalej słabo wyświetlacie, ale dłużej czekać nie będę. Będziecie mieć więcej do nadrabiania, Wy, którzy zapomnieliście o poprzednim rozdziale :*. Wybaczcie, ale chcę jechać z historią dalej, nie mogę się doczekać Waszej opinii na temat mojej ulubionej części tego tomu, no xD.

===========================

— Właśnie skończyłem przygotowywać jutrzejszą listę obowiązków — wyjaśnił, gdy wkroczyła do wnętrza pomieszczenia.

Nastolatka dostrzegła jego smukłe, odziane w rękawiczki dłonie, które szybkimi ruchami strąciły kilka kartek, notes, oraz pióro do wnętrza szuflady. Zdjął okulary i przeczesał dłonią włosy, które powróciły do swojego zwyczajowego ułożenia.

Miał na sobie koszulę i kamizelkę, frak wisiał na oparciu krzesła.

Popatrzył badawczo na fioletowowłosą.

— Powiesz mi, co się stało?

— Nic. Po prostu nie mogłam zasnąć — odpowiedziała niechętnie.

Podeszła do łóżka i usiadła na jego skraju, opierając ręce na drewnianej oprawie. Po chwili wsparła na dłoni głowę i bez słowa wpatrywała się w stojącego przed nią kamerdynera.

— Nie musisz stać tak sztywno, wiesz? — zwróciła mu uwagę. — Usiądź sobie, albo coś. To krępujące.

— Nie przystoi, żeby kamerdyner taki jak ja, pozwalał sobie na spoczynek w obecności swojej pani — odparł, a na jego twarzy pojawił się cień złośliwego uśmiechu.

Hrabianka przewróciła oczami.

— Nie ważne, chyba będę wracać — jęknęła i podniosła głowę.

Spodziewała się tamtego niesamowicie przyjemnego uczucia, jednak nie pojawiło się. Poza tym samym dystansem, który był obecny między nimi zawsze, nie było zupełnie nic. Straciła nawet ochotę, by zapytać o zadanie.

— Nie zapytasz o hrabinę Rennell? — zagadnął nagle, jakby chciał ją zatrzymać.

Zastanawiał się, czemu już drugi raz w przeciągu tych kilku dni nastolatka zjawia się w jego sypialni. Czyżby czegoś się domyślała? Czyżby chciała go w ten sposób torturować? Wcale tak nie myślał, chociaż tak byłoby zdecydowanie łatwiej. Wiedzieć, że jedyne, czego chce Elizabeth, to zadanie mu bólu i patrzenie jak z nim walczy. Tym czasem ona wydawała się zupełnie nie zdawać sobie z niczego sprawy. Tak samo, jak niedawno. Po co było to wszystko, skoro powrócili do tego samego stanu? Gdy tak niewiele dzieliło go od tej drobnej istoty, która tak niesamowicie działała na wszystkie jego zmysły. Powinien usiąść i wykonać jej prośbę, wcale nie chciał jej drażnić. Nie mogła zasnąć, szukała w nim wsparcia, które powinien... nie. Które chciał jej okazać, ale z jakiegoś powodu nie potrafił ruszyć się z miejsca. Spoczęcie na krześle wydawało się tak niestosownie chłodne, nawet jak na kogoś takiego jak on. Z drugiej strony bał się, że jeśli usiądzie tuż obok niej, jego dzika rządza weźmie górę nad racjonalnym umysłem i nie będzie mógł się opanować.

— Chciałam, ale widzę, że nie masz ochoty rozmawiać, więc sobie pójdę — szepnęła zasmucona i podniosła się z miejsca.

To był impuls. Przez ułamek sekundy uczucia wzięły górę. Demon chwycił ją za rękę i przyciągnął do siebie, mocno przytulając. Kiedy zorientował się, co zrobił, zamarł. Nie wiedział, jak jej to wytłumaczy, przecież nie mógł powiedzieć prawdy. Dla ich wspólnego dobra, dla jej bezpieczeństwa.

Szlachcianka milczała, jakby jego zachowanie nie wywarło na niej żadnego wrażenia. Chociaż reakcja lokaja zdawała się zdecydowanie zbyt impulsywna, jej ciało przeszyło przyjemne ciepło. Znów poczuła bliskość, lecz w zupełnie inny sposób. Nie chciała się przyznać nawet przed samą sobą, ale jego silne ramiona otulające jej drobne ciało, dawały poczucie bezpieczeństwa i ukojenia.

— Czyli wszystko poszło jak powinno. Dalej czuję te paskudne goździki — powiedziała z obrzydzeniem, odsuwając się od niego.

Zdawało się, że obojgu ulżyło. Lizz nie była już pewna, czy powinna wyjść. Czekała na reakcję bruneta, na jakiś znak, który powiedziałby jej, co ma robić.

— Przy okazji, delikatnie zasugerowałem hrabinie, by była dla panienki milsza — rzekł tajemniczo.

— Nawet nie chcę wiedzieć, jak to zrobiłeś — zaśmiała się, machając dłonią przed swoją twarzą.

— To zrozumiałe. Jeśli chcesz, możesz tu zostać, chociaż uważam, że powinnaś wrócić do swojej sypialni i spróbować zasnąć, panienko.

Dostała swój upragniony znak. Zalała ją fala szczęścia. Tego pierwotnego, dziecięcego. Uśmiechnęła się szeroko i z powrotem usiada na jego łóżku, po czym położyła się na boku i podkuliła nogi.

— To były dziwne święta, wiesz? Takie spokojne, nic się nie wydarzyło. Spodziewałam się jakiegoś kataklizmu, tak jak zwykle. Dziękuję, że tak sumiennie się wszystkim zająłeś — zaczęła mówić wszystko, co przychodziło jej do głowy.

On patrzył na nią z łagodnym uśmiechem. Zdążył się już opanować i uciszyć wymykające się spod kontroli uczucia. Pozostawił tylko jedno, którego nie potrafił nazwać. Radość, która budziła się w nim jedynie dlatego, że była obok. Nie musiał jej dotknąć, pocałować, wyznać całej prawdy. Zwyczajnie słuchał jej głosu, wpatrywał się w chudą twarz i blade usta, które nieustannie się poruszały i czuł przyjemne ciepło w klatce piersiowej. Podszedł do łóżka, okrył szlachciankę kołdrą i usiadł tuż obok niej.

Popatrzyła na niego rozpromieniona i kontynuowała.

— Chciałabym móc już oddać ci swoją duszę. Wiem, że jestem strasznie denerwująca i pewnie masz już tego dość. To się niedługo wydarzy, muszę w to wierzyć. Zasłużyłeś na nagrodę — dokończyła cicho.

Jej powieki zaczynały powoli opadać. Kamerdyner widział, że jego pani za chwilę zaśnie. Schlebiało mu, że w jego obecności jej bezsenność znikała bez śladu.

— Nie musisz się spieszyć — odparł łagodnie.

— Czemu? Czy... nie jesteś... głodny? — zapytała prawie całkowicie pogrążona we śnie.

— Twoje towarzystwo sprawia, że jestem w stanie czekać jeszcze wiele lat, Elizabeth — szepnął, ale dziewczyna już go nie słyszała.

— Może to i lepiej. Może nie powinna o tym wiedzieć... — pomyślał, patrząc na jej rozluźnioną twarz.

Niesamowicie bawiło go, jak bardzo szybko hrabianka jest w stanie odpłynąć, kiedy uspokoi swoje myśli i pozwoli dojść do głosu zmęczonemu organizmowi. Czasami wydawało mu się, że chłód nie był jedynym fizycznym uczuciem, z którego odczuwaniem miała problemy.

Sebastian wziął ją na ręce, i tak samo, jak zrobił to kilka dni temu, zaniósł ją po cicho do jej sypialni, uważając, by nikt ich nie zobaczył.

Kiedy ułożył nastolatkę w łóżku, ta przebudziła się i popatrzyła na niego mętnym wzrokiem.

— Sebastian — zaczęła, delektując się każdą sylabą jego imienia. — To prawda, że demony ukrywają przed wszystkimi, że mają uczucia? — zapytała, po czym przymknęła oczy i momentalnie zasnęła.

— Skąd... — zamilkł nim zdążył dobrze rozpocząć. — Skądkolwiek to wiesz, nie powinnaś była o to pytać. — Zamknął oczy i pochylił się nad nią ze złowieszczym uśmiechem.

Ściągnął z dłoni rękawiczkę, obnażając znamię kontraktu i delikatnie przejechał ostrym, czarnym paznokciem po gładkim policzku ciemnowłosej.

Powinienem cię teraz zabić, Elizabeth. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak wielkie masz szczęście — wyszeptał napawającym grozą tonem.

Zabić ją, jednym ruchem rozerwać wątłe, ludzkie ciało i na zawsze się uwolnić. To właśnie powinien zrobić, tak mu wpajano. Jednak nikt nie założył, że na drodze do wolności stanie mu jego własny kontrakt. Owszem, mógł go złamać, ale wtedy straciłby duszę, której nie wyobrażał sobie porzucić. A może zwyczajnie zabrnął już za daleko? Od jakiegoś czasu podejrzewał, że to może być prawda, i chociaż wciąż łudził się, że tak nie jest, ciężko było podważyć twarde argumenty, którego podsuwał mu racjonalny umysł. Jeśli stracił szansę, to mógł być to największy błąd w całym jego, sięgającym tysięcy lat, życiu. I chociaż sama myśl wzbudzała w nim niepewność, jakaś jego cząstka rozniecała maleńki płomyk szczęścia, którego nie chciał ugasić.

Otworzył oczy, jarzące się krwistą czerwienią tęczówki zostawiały bladoczerwoną poświatę w miejscu, na które spoglądał, na tętnicy szyjnej nastolatki. Krok od wolności. Odsunął się od śpiącego dziewczęcia i ponownie założył rękawiczkę.

— Dobranoc, moja Pani — szepnął pochylając głowę, po czym po cichu opuścił jej sypialnię.

~*~

Biegła boso korytarzem, ubrana jedynie w wielką, męską koszulę. Wypadła przez drzwi i zatrzymała się z krzykiem.

— Tomoko! Zdążyłam! — wydyszała ciężko.

— Lizzy, wracaj do środka, co ty robisz? Przeziębisz się! — zganiła ją przyjaciółka.

Chwyciła fioletowowłosą na ramię i zaciągnęła do wnętrza budynku.

— Wybacz, zaspałam! — przepraszała.

— Nie szkodzi, zdążyłaś — uspokoiła ją Japonka i mocno przytuliła. — Przyjadę do ciebie po nowym roku — dodała po chwili.

— Oczywiście! Tym razem przygotuję dla nas naprawdę wspaniałą grę! — odparła entuzjastycznie hrabianka.

— Będę czekać. Do zobaczenia, Lizzy. Wracaj na górę, zanim Sebastian cię zobaczy! — Księżniczka odsunęła się od przyjaciółki i pokłoniła się lekko, po czym wskazała dłonią schody.

Niebieskooka kiwnęła głową i posłusznie pobiegła na górę, posyłając przyjaciółce pożegnalny uśmiech.

Tomoko zaśmiała się pod nosem i opuściła dom. Odjeżdżając w karecie, spojrzała tęsknię w okno sypialni przyjaciółki i starła zbierająca się w kąciku oka łzę. Żałowała, że nie mogła zostać dłużej. Bez względu na to, ile się widziały, zawsze czuła niedosyt. Marzyła o tym, by kiedyś mogły zamieszkać w jednym miejscu i widywać się codziennie bez wiszącego nad mini widma rozstania. Pewnego dnia.

Hrabianka pognała na górę i wskoczyła do łóżka przekonana, że lokaj nie zorientował się, co zrobiła. Pukanie do drzwi, które rozległo się chwilę później wcale na to nie wskazywało. Kamerdyner wszedł do środka, prowadząc przez sobą srebrny wózek, zaprezentował dziewczynie posiłek i podał filiżankę, jakby nigdy nic, usypiając jej czujność.

— Wyglądasz na zdyszaną, czyżbyś gdzieś się spieszyła? — zapytał w końcu, gdy kończyła dopijać herbatę.

— Wydaje ci się — skłamała.

— Doprawdy, czasami nie potrafi panienka kłamać — zaśmiał się złośliwie. — Jeśli nie będziesz dbać o swoje zdrowie, o co prosiłem cię już nie raz, nie będziesz w stanie wykonać zadania — dodał.

— Zadania? — zainteresowała się.

— Przyszło dziś rano. — Podał jej białą kopertę, opatrzoną królewską pieczęcią.

Bez chwili zwłoki fioletowowłosa rozerwała ją i wyciągnęła z wnętrza kartkę. Ze skupieniem na twarzy przeczytała jej zawartość, po czym uśmiechnęła się do stojącego naprzeciwko niej lokaja.

Znał ten uśmiech. Zadziorny, zdeterminowany i pełen podekscytowania. Nie raz upominał ją, by panowała nad swoją mimiką w takich sytuacjach. Listy od Jej Wysokości z reguły traktowały o okropnych, krwawych zbrodniach — uśmiech nie był najodpowiedniejszą reakcją na makabryczne wiadomości. Jednak jego pani uwielbiała zagadki. Poszlaki, które wraz z nim z łatwością łączyła w całość na złość komendantowi Yardu. Trudo jej było powstrzymać się od zadowolenia na samą myśl o złości policjanta.

— Jeśli mógłbym zasugerować...

— Tak, wiem, nie powinnam się cieszyć. Jej Wysokość dawno nic mi nie zlecała, odpuściłbyś tym razem — skrzywiła się.

— Najmocniej przepraszam. Czy zechciałaby mnie panienka wtajemniczyć?

— Tajemnicze zabójstwa, nieznany sprawdza, Yard nie daje rady, potrzebna pomoc, jedziemy do miasta — wyrzuciła z siebie udając, że czyta telegraf, po czym uśmiechnęła się złośliwie i zamknęła oczy.

Demon westchnął tylko, nie dając się sprowokować.

— Dokąd w takim razie się udamy?

— Na początek na miejsce zbrodni — odparła tonem nauczyciela, tłumaczącego niepojętnemu uczniowi coś elementarnego. Ping.

— A miejsce zbrodni znajduje się...? — wypytywał, niechętnie odbijając piłeczkę. Pong.

— Sierociniec dla chłopców na Hatten Garden — odparła beznamiętnie. — Ofiarami padło, jak dotąd, trzech podopiecznych. Założycielem przytułku jest Theodore Sergeant, znany w środowisku filnatrop, bliski przyjaciel Jej Wysokości, dlatego pragnie, by załatwić to możliwie najdelikatniej — dodała.

— To tłumaczy niemoc Yardu — zachichotał lokaj, zasłaniając dłonią usta.

— Uważasz, że w tej sprawie jest coś zabawnego? — zapytała, udając oburzoną. Ping.

Tym razem demon zignorował ją.

— Proszę zjeść śniadanie, przygotuję panience strój — powiedział po krótkiej chwili i otworzył skrzydło szafy.

Kiedy podszedł do łóżka, zobaczył, że przygotowane przez niego danie wciąż leżało na talerzu, nietknięte. Zerknął uważnie na szlachciankę, szukając oznak choroby. Może i jej brak apetytu nie był niczym nowym, jednak dni, kiedy nawet nie próbowała stwarzać pozorów, że stara się wcisnąć w siebie cokolwiek jadalnego, było niewiele. Z reguły działo się tak, gdy doskwierało jej złe samopoczucie, albo się czymś martwiła. Skoro więc jego wyostrzone zmysły niczego nie odnalazły, postanowił dowiedzieć się, co ją męczyło.

— Nie tknęłaś śniadania — zaczął spokojnie, z nutą niezadowolenia.

— Nie jestem głodna — burknęła.

— Czy coś cię niepokoi, panienko?

Podniosła głowę i popatrzyła na niego wykrzywiając usta.

— Uważasz, że... — przerwała nagle, orientując się, że nie ma żadnej, ciętej riposty, którą mogłaby mu dogryźć. Westchnęła. — Przeczytałam wczoraj coś dziwnego.

— Mówiłem, że zbyt częste czytanie Poego ci nie służy — ciągnął dalej, chociaż był świadomy tego, że mroczne poematy nie były powodem jej rozterek.

Liczył jednak, że nietrafnym spostrzeżeniem zachęci ją, by powiedziała coś więcej.

— Nie czytałam go. To była ta książka, o której ci kiedyś wspominałam. Pojawiły się w niej nowe słowa... — Nie była pewna, czy dobrze robi mówiąc mu o tym.

Sam autor przedziwnego dzieła ostrzegał ją przed przyznaniem się do tej wiedzy, ale czy mogła mu ufać? Czy osoba, która stworzyła tę książkę miała jakiekolwiek pojęcie o prawdzie, czy to była jedynie literacka fikcja? Biorąc pod uwagę marny język i skąpe opisy, wydawało jej się, że twórcą była osoba, która chciała przekazać swoją wiedzę ku przestrodze innym. Nie był to tekst przemyślany, poprawiany i kunsztownie dopracowywany, by trafić na sklepowe półki, jako bestseler.

— Panienko... To naprawdę bardzo mało prawdopodobne, by słowa same pojawiały się na kartach księgi — pouczył ją Sebastian.

— Myślisz, że tego nie wiem? — warknęła.

Denerwował ją, próbując degradować ją do rangi naiwnego, wierzącego w bajka dziecko. Zdecydowała, że nie będzie się z nim dzielić tym, czego się dowiedziała. Skoro nie traktował jej poważnie, dlaczego miałaby mówić mu o czymkolwiek?

— Zabierz to jedzenie i pomóż mi się ubrać, chcę jak najszybciej wyruszyć do miasta.

— Co z paniczem Thimothym i hrabiną?

— Przeproś ich ode mnie i pomóż zapakować bagaże do ich wozu, kiedy będziesz przygotowywać wszystko do odjazdu. W końcu i tak mieli dzisiaj wracać — poleciła.

Demon posłusznie skinął głową i pomógł dziewczynie założyć ubranie, po czym pokłonił się i wyszedł.

Ciemnogranatowa suknia z grubego materiału nie należała do ulubionych w prywatnym rankingu Elizabeth, krępowała ruchy. Ponadto, sam materiał był odrobinę nieprzyjemny, ale nie narzekała. Sebastian wiedział najlepiej, w co powinna się ubrać, żeby nie złapać przeziębienia lub czegokolwiek innego, co było w modne tej zimy. O tej porze roku prawie za każdym razem własnoręcznie przygotowywał jej strój. Tylko, dlatego żeby oszczędzić im obojgu kłopotów — gdyby to zależało od niej, pewnie wybrałaby którąś ze zwiewnych, gładkich sukienek na ramiączka, a już najchętniej, gdyby nie panujące zwyczaje i obowiązek godnego prezentowana się wśród ludzi, ubrałaby zwykłe spodnie, koszulę i jakąś powyciąganą marynarkę, której nie pozwalała mu wyrzucić, chociaż już dawno straciła swoje właściwe zastosowanie. Jak miała ogrzać ją garderoba, która była podziurawiona jak sito? — argumentował. Jednak jej zdaniem wcale nie musiała. Najważniejsza była wygoda, szczególnie, kiedy nie musiała się nikomu pokazywać, a przyjemny materiał poszarpanego okrycia zawsze dobrze jej się kojarzył.

Seguir leyendo

También te gustarán

71K 2.2K 132
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
63.3K 1.3K 60
jest to opowieść o tym jak Hailie trafia do braci jak ma 3 latka.Vincent opiekuje się nią jak córką,nawet kazał Willowi zająć się pracą.jeśli chcesz...
24.1K 1.5K 39
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
70.1K 3K 58
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...