Nieznana

Galing kay madzialenka01

496K 49.5K 4.5K

Nikt jej nie widział. Chociaż każdy ją zna. Nazywają ją Nieznana, a oto jej historia... ~~~ I - ,,Nieznana" I... Higit pa

Prolog
Nieznana #1
Nieznana #2
Nieznana #3
Nieznana #4
Nieznana #5
Nieznana #6
Nieznana #7
Nieznana #8
Nieznana #9
Nieznana #10
Nieznana #11
Nieznana #12
Nieznana #13
Nieznana #14
Nieznana #15
Nieznana #16
Nieznana #17
Wywiad
Nieznana #18
Nieznana #19
Nieznana #20
Nieznana #21
Nieznana #22
Dziennik #1
Nieznana #23
Dziennik #2
Nieznana #24
Nieznana #25
Dziennik #3
Nieznana #26
Nieznana #27
Nieznana #28
Nieznana #29
Nieznana #30
Niepokonana #1
Niepokonana #2
Niepokonana #3
Niepokonana #4
Niepokonana #5
Niepokonana #6
Niepokonana #7
Niepokonana #8
Niepokonana #9
Niepokonana #10
Niepokonana #11
Niepokonana #12
Niepokonana #13
Niepokonana #14
Niepokonana #15
Niepokonana #16
Niepokonana #17
Niepokonana #19
Niepokonana #20
Niepokonana #21
Niepokonana #22
Niepokonana #23
Niepokonana #24
Niepokonana #25
Epilog
Nominacja
Nieustraszona Prolog
Nieustraszona #1
Nieustraszona #2
Nieustraszona #3
Nieustraszona #4
Nieustraszona #5
Nieustraszona #6
Nieustraszona #7
Nieustraszona #8
Nieustraszona #9
Nieustraszona #10
Nieustraszona #11
Nieustraszona #12
Nieustraszona #13
Nieustraszona #14
Nieustraszona #15
Epilog

Niepokonana #18

5.2K 533 56
Galing kay madzialenka01

Rozglądnąłem się po placu, szukając najbardziej odpowiednich ludzi.

Od ostatniej mojej wizyty tutaj, nic za bardzo się nie zmieniło. Wciąż wokoło poustawiane były kramy, wysuszona fontanna nadal stała w centralnym miejscu placu. Wokół niej znajdowały się szubienice. Tym razem jednak, nie były puste. Na siedmiu z dziesięciu wisiały martwe ciała. Pięciu mężczyzn i dwie kobiety.

Wmieszałem się w tłum, próbując wyłapać słowa świadczące o nienawiści lub pogardzie kierowanej do zwolenników. Nic takiego nie doszło moich uszu.

Najwyraźniej trzeba będzie sprowokować kogoś - pomyślałem.

Wtem ktoś na mnie wpadł. Chłopak burknął ciche przepraszam i już miał iść dalej, kiedy chwyciłem go za nadgarstek, ściskając dość mocno.

-Nikt ci nie powiedział, że nie wolno kraść?! - warknąłem wściekle.

Nastolatek popatrzył na mnie z przerażeniem, wypuszczając złoty zegarek kieszonkowy ze swojej reki. Urządzenie jeszcze kilka chwil wcześniej spoczywało bezpiecznie w mojej kieszeni. Chłopiec zaczął szarpać się, na marne. Schyliłem się po moją własność, wciąż nie poluźniając uścisku. Spojrzałem na złotą powierzchnię, sprawdzając, czy nie pojawiła się na niej rysa, nic takiego nie przykuło mojej uwagi, więc wrzuciłem zegarek do kieszeni.

-Jak się nazywasz?

-Jeremy, panie. Błagam, n... niech mnie pan nie wydaje zwolennikom. Błagam pana.

Westchnąłem głośno, lustrując wzrokiem chłopca. Miał nie więcej jak siedemnaście lat. Jego blond włosy były w nieładzie, a skóra była lekko opalona. Twarz oraz ręce miał ubrudzone pyłem i najprawdopodobniej sadzą. Ubrany w wielokrotnie cerowane łachmany, w kilku miejscach przetarte.

-Żebym więcej cię nie widział kradnącego od kogokolwiek cokolwiek - pogroziłem mu, puszczając rękę.

-Dziękuję, nie zobaczy pan - powiedział i zaczął się oddalać.

-Hej, Jeremy! - krzyknąłem za nim.

Chłopak odwrócił się, ale nie stanął. Wyjąłem mały woreczek z pieniędzmi, a następnie rzuciłem do tego dzieciaka. Ten, złapał go w locie i szybko otworzył. Nie zdążyłem zobaczyć jego miny, ponieważ już kierowałem się ku jednemu ze straganów, który obrałem na cel.

Był to niewielki kram z różnymi przedmiotami, zaczynając od garnków, przez lustra kończąc na biżuterii. Sprzedawał to wszystko ciemnoskory mężczyzna, o krótko ściętych włosach.

-Dzień dobry - przywitałem się.

-Witam pana! - powiedział uradowany, zapewne nie miał zbyt dużo klientów. - W czym mogę służyć. Chciałby pan garnek? A może pozytywkę? Na pewno coś dla pana znajdę - w jego głosie dało się słyszeć jakiś wyraźny akcent.

Nagle cos żółtego mignęło mi na zapleczu, oddzielonym od wystawy kocem. Po chwili zauważyłem za jego plecami zarys smoka.

- Chciałbym lusterko.

-A tak, tak, mam przepiękne lustra i lusterka. Jak ma być duże?

-Małe - uciąłem, aby szybko zmienić temat na bardziej mnie interesujący. - słyszał pan o akcji, która miała miejsce na balu?

-Nie można o tym głośno rozmawiać. Zwariował pan? Połowa ludzi z szubienic za to zawisła.

-Nikt przecież pana nie zdradzi, co o tym pan myśli? Hm? - zapytałem szeptem.

-Chyba tak jak większość obywateli, cieszę się, że ktoś się w końcu im postawił, lecz boje się konsekwencji.

-Czyli?

-Podwojone patrole, więcej wyroków i tak dalej.

- Nic mu więcej nie mów, on może być szpiegiem idioto! - warknął smok zza zaplecza.

-To pański smok? - zapytałem, wskazując miejsce za kocem.

-Jak... co... tak. Każdemu został przydzielony, a ja nie miałem gdzie go zostawić.

-Wyjdź - zwróciłem się do smoka.

-Co proszę? - zapytał zdezorientowany sprzedawca.

-Wyjdź - ponowiłem rozkaz.

Już po chwili ujrzałem złotego smoka w pełnej okazałości. Był piękny, ale nie robił na mnie takiego wrażenia, jak Aaron i Thea, kiedy ich po raz pierwszy spotkałem.

Smok popatrzył na mnie podejrzliwie, po czum spojrzał na swojego właściciela.

-Wypędź go. Coś mi w nim nie pasuje.

-Lepiej, żeby... - nie udało mu się dokończyć, ponieważ przerwałem jego wypowiedź.

Nie miałem już żadnych wątpliwości do tego, że ci dwaj byli związani ze sobą, więzią jeźdźca i smoka. Jeśli miało się przydzielonego smoka, nie można było z nim rozmawiać.

-Nie, nigdzie nie idę - warknąłem. - Jak masz na imię?

-Jasna cholera. Panie - ukłoniło się zwierzę. - Przepraszam za moje niegodne zachowanie.

-Mam jedno pytanie do was dwóch. Jesteście za czy przeciw zwolennikom?

Moi rozmówcy popatrzyli się po sobie lekko zdziwieni moim pytaniem.

-Przeciw - odpowiedzieli równocześnie.

-Zwijajcie kram. Mamy robotę.

Już po chwili złoty smok wraz ze swoim właścicielem odlecieli na polanę, gdzie aktualnie znajdował się Aaron. Sam za to również udałem się w tamtym kierunku spacerem. Musiałem przemyśleć to wszystko, a żeby to zrobić, potrzebowałem czasu, którego nie otrzymałbym podczas lotu.

Zastanawiałem się ile osób będzie potrzebnych do wykonania misji. W sumie było nas siedmiu. Na pewno potrzeba będzie osób do odwrócenia uwagi. Do ściągnięcia wszystkich rycerzy w jeden punkt. Do tego kilka osób na dotarcie do Matiasa. Na pewno po drodze do naszego głównego celu spotkamy jego rycerzy. Jeszcze oczywiście dochodzi straż przyboczna, którą też trzeba będzie pokonać.
Chociaż, zawsze też można zwerbować smoki bez jeźdźców, uwolnić je i namówić do walki. To by mogło być dobrym rozwiązaniem, bo na pewno sami nie damy rady zdobyć zamku.

Nim się obejrzałam, wylądowałem na polanie, na której czekała na mnie reszta nowo zebranej drużyny. Kiedy tylko wszedłem w ich pole widzenia, wszyscy ucichli i popatrzyli na mnie. Wtem ze swojego ukrycia wyszedł Aaron.

Dragoni popatrzyli przerażeni na ogromne, czarne stworzenie o ciemnoszarych oczach. Smoki za to pokłoniły się mu aż do ziemi.

-Czczy to jest czarny smmok? - zapytał drżącym głosem Garry.

Aaron tylko prychnął w odpowiedzi, a z jego nozdrzy wyleciały smugi dymu. Kilka osób aż podskoczyło przestraszonych albo cofnęło się kilka kroków do tylu.

Westchnąłem głośno I ściągnąłem kaptur, ukazując im swoją twarz.

-Pewnie większość z was nie wie, po co was tutaj przyprowadziłem - zrobiłem krótką przerwę, żeby spojrzeć na każdego z osobna. - Nazywam, się Carter Black.

Kiedy to powiedziałem, wokół rozległy się szepty niedowierzania. Poczekałem chwilę, aż one ucichną i dopiero wtedy kontynuowałem przerwaną wypowiedź.

-Wróciłem z ziemi, żeby uwolnić nasze państwo od tyranii, lecz nie zdołam tego zrobić sam. Potrzebuje zaufanych ludzi, którzy pomogą mi odbić zamek i razem ze mną wymierzą sprawiedliwość. Każdy z was wie, że w naszym kraju nie jest dobrze. Godzina policyjna, bezkarne morderstwa za powiedzenie swojej opinii, zabieranie smoków. Czy takie państwo tworzyli nasi przodkowie!? Czy o takie państwo walczyli!? Odpowiedź brzmi nie i ja mam zamiar walczyć o kraj taki, o jaki walczyła przez lata moja rodzina. O takie państwo, za jakie zginęła moja matka, król Maxymilian oraz królowa Rosalie, ale sam nic nie zdziałam- uciąłem na chwilę, dodając w myślach do tej listy Lare. - Potrzebuje waszej pomocy. Nie mam zamiaru was do niczego zmuszać. To jest wasz wybór, jeśli jednak się przyłączycie, musicie wiedzieć, że ta misja jest niebezpieczna. Jest szansa, że nie wrócicie do domów. Pytanie, czy warto? Czy warto walczyć o nasz kraj? Czy warto zapewnić pokój, nie tylko dla nas, ale także dla naszych dzieci i wnuków?

Przez chwile panowała głucha cisza, nikt nie wystąpił. Nikt się nie odezwał. Nikt się nie przyłączył.

-Aa chrzanić, wchodzę w to! - niespodziewanie, zadeklarował się Harry.

-Ja też - powiedział Garry.

-I ja - postanowił Barry.

-No dobra, ja też - stwierdził zrezygnowany kupiec.

Odetchnąłem z ulgą, nawet nie zwróciłem uwagi, że wstrzymywałem oddech.

-Świetnie, kto jest związany ze smokiem, wystąp.

Przed szereg wyszedł tylko kupiec wraz z Barrym.

-Yhym, wy dwaj polecicie do smoczej jamy. Reszta ma pojawić się tutaj ze swoimi smokami jutro, o szóstej nad ranem. Może... - nie dokończyłem, ponieważ z mojej prawej strony zaszeleściły liście.

Odwróciłem się w tamtym kierunku i podszedłem do chaszczy. Jeszcze tego brakowało, żeby jakiś zwolennik podsłuchał nasze plany. Zanurzyłem się w krzakach. Liście zasłaniały mi widok. Gdy tylko ujrzałem zarysy postaci, chwyciłem ją i wyrzuciłem na polane, a następnie sam wyszedłem. Osobą podsłuchującą był Jeremy.

-Co ty tu robisz!? - zapytałem wkurzony.

-Jaa Emm... - jąkał się chłopak, rozglądając dookoła, szukając pomocy wśród pozostałych, jakby potrafiliby mu w jakikolwiek sposób pomoc. - Ja Szedłem za panem... żeby... no bo... ten... no... ja... ja chciałem się przyłączyć.

-Nie przyjmujemy dzieci. Spadaj stąd. Już, do domu. Rodzice cię pewnie szukają.

-Nie żyją. Proszę, mogę się przydać. Nie mam dokąd iść, proszę - błagał mnie chłopiec.

Odetchnąłem głęboko, przecierając otwartą dłonią twarz.

I co ja miałem niby zrobić?

-Dobra, jedziesz ze mną. Masz nie przeszkadzać i się mnie słuchać zrozumiano?

Jeremy żwawo pokiwał głową.

-Pytam, czy zrozumiano?

-Tak, będę się pana słuchał.

-Każdy mój rozkaz masz wykonać bez gadania.

-Tak jest.

-No to chodź, lecimy. Każdy wie, czym ma się zająć. Do roboty-powiedziałem i wsiadłem na Aarona. - wskakuj młody.

Już po chwili wzlecieliśmy w powietrze.

Teraz tylko trzeba było wyjaśnić sprawę reszcie.

Ipagpatuloy ang Pagbabasa

Magugustuhan mo rin

1.9K 151 21
Historia pięciorga polskich nastolatków zamieszkałych w małej zapomnianej wiosce. Po morderstwie jednej z koleżanek postanawiają rozwiązać zagadkę kr...
13.5K 1.5K 75
Dieta nie musi być katorgą. Czy kawa faktycznie wypłukuje magnez? Co bardziej tłuczy, węglowodany czy tłuszcze? Czy powinniśmy bać się glutenu? Na c...
373K 13.8K 40
Lily Potter, siostra Chłopca-Który-Przeżył, dostała imię po matce. Po pobycie w Durmstrangu wraca na 4 rok nauki do Hogwartu. Brat wspiera ją i chron...
612 20 2
Czy obsesja może zamienić się w prawdziwą miłość? Toni Butler opuściła Austin w stanie Teksas, żeby zamieszkać na drugim końcu Stanów, na Alasce. Uci...