Nieznana #8

8.6K 789 29
                                    

Odchodząc od targu czułam na sobie wzrok zakapturzonego. Sklep Rafaela mieścił się w centrum. Weszłam na rynek o szesnastej trzydzieści. Przecinając go po skosie doszłam do celu. Na drzwiach wisiała kartka.

"Czynne codziennie od 8:00 do 16:00"

Ja i moje szczęście. Przystawiłam ucho do drzwi próbując usłyszeć jakikolwiek szmer lub odgłos. W tym samym momencie drzwi się Otworzyły a w nich stanął ciemno włosy mężczyzna, sporo po pięćdziesiątce. Miał czarne wąsy, lekko podkręcone na końcach, a na nosie okulary. Nie był on wysoki, ale też nie był niski. Miał około metr siedemdziesiąt siedem wzrostu. Ubrany był schludnie.

-Czego chcesz. Tu nic nie wyżebrzesz.

No dobra, moje ubrania są trochę zniszczone i przetarte, ale żeby od razu żebrak?

-Witaj Rafaelu- powiedziałam.

Jego oczy zrobiły się wielkie jak spodki.

- Moje dziecko. Co ty tu robisz. Wchodź szybko zanim ktoś cię tutaj zobaczy.

Mówiąc to przesunął się trochę robiąc mi przejście.

To miejsce się nie zmieniło. Często przychodziłam tu z bratem pooglądać rycerzy kupujących broń. Kiedyś Rafael wyrzeźbił dla mnie i mojego brata proce z drewna, a raz nawet drewniane miecze.

Wracając do pomieszczenia. Pokój był wykonany z drewna. Przy każdej ze ścian stały po dwie szafy lub komody w których mieściły się zbroje, miecze i łuki. Po prawej stronie znajdowała się lada. Za nią, na ścianie pokrytej czerwonym jedwabiem, wisiały miecze. Jeden szczególnie zwrócił moją uwagę. Była to czarna katana. Piękny model. W tym pomieszczeniu było tylko jedno okno, z widokiem na rynek główny.

-Co cię do mnie sprowadza-powiedział gospodarz zasłaniając okno zasłonami, również jedwabnymi.

-Potrzebuję miecza, łuku i jakiegoś lepszego ubrania mógłbyś coś dla mnie znaleźć. Oczywiście zapłacę.

-Mam kilka rzeczy. Specjalnie dla ciebie. Wiedziałem, że kiedyś tu do mnie zawitasz. Zaraz ci je przyniosę, ale najpierw powiedz mi, czemu wróciłaś? Myślałem, że po tym wszystkim co cię tu spotkało, będziesz omijać to miasto szerokim łukiem.

-Powiedzmy, że mam tutaj sprawę do załatwienia. Przyszedł czas, żeby wyrównać stare rachunki.

-Wiesz, że jesteś naszą ostatnią nadzieją? Jeśli ty z Nim nie wygrasz, nikt nie da rady. Nikt się nie odważy. Na szczęście nie będziesz w tym sama. - powiedział Rafael z ledwo wyczuwalnym smutkiem.

-Nie rozumiem, jak to nie będę sama?

-Dowiesz się już nie długo. Wracając do broni. Poczekaj tu na mnie chwilkę.

Właściciel stanął za ladą i kucnął. Pogrzebał przy podstawie lady, a następnie wyjął prostokątne, zakurzone, skórzane pudło. Podeszłam aby się mu przyjrzeć. Na wierzchu była srebrna tabliczka, a na niej wygrawerowane słowa po łacinie: "virtutem dividit in duas"

Nie wiem skąd wiedziałam co jest tutaj napisane, ale po prostu wiedziałam. Virtutem dividit in duas.

-Potęga dzielona na dwoje- wyszeptałam.

Podeszłam jak zaklęta do pudełka. Odwróciłam zamknięciem, pięknie ozdobionym, w moją stronę. Otworzyłam zapięcie i uniosłam wieko.
Moim oczom ukazał się miecz o białej rękojeści, na której były wypisane słowa, takie same, jak na pudle. Wyciągnęłam dłoń po oręż. Nigdy nie czułam czegoś takiego. Jak gdyby moja dusza związała się z tym mieczem. Narzędzie samo w sobie było perfekcyjne. Idealnie wyważone i naostrzone. Po prostu ideał. Do tego czarna pochwa. Popatrzyłam na Rafaela. Ten miał wlepiony we mnie wzrok, a na jego ustach błądził uśmiech.

-Ile za ten miecz? - Zapytałam. Byłam pewna, że go wezmę, nie ważne ile by kosztował.

-Przysługa- odpowiedział.

-Co mam zrobić?

-Widzę, że wiesz czego chcesz - ponownie na jego usta zawędrował uśmiech.-Musisz dostarczyć komuś to pudło - mówiąc to wskazał na obudowę, w której wcześniej leżał mój miecz.

-Komu?

-Wiesz, jak jest się sprzedawcą, to słyszy się dużo rzeczy. Podobno dzisiaj jakiś chłopak nieźle poturbował siódemkę strażników.

-Ten mężczyzna w kapturze?

-Widzę, że go znasz.

-Poniekąd. Akurat byłam na miejscu kiedy miało miejsce to zdarzenie.

-Jemu masz dostarczyć to pudło. Teraz, zajmijmy się twoim ubraniem. Przepraszam Cię bardzo kochana, ale wyglądasz jak bezdomna.

Mówiąc to podszedł do szafy najbliżej drzwi i wyjął czarny strój. Składał się on z przylegających do skóry getrów, czarnej, również przylegającej do ciała bluzki z długim rękawem, czarnych rękawiczek i czarnego kaptura. Do tego, czarna chusta w delikatne, białe wzory. Ponadto dał mi nowy kołczan ze strzałami oraz biały łuk. Łuk był pięknie wykonany, ale nie aż tak idealny jak miecz. Pokryty był roślino-podobnymi wzorami.

-Rafael'u to jest... niesamowite - powiedziałam po chwili ciszy.

-Byłem pewien, że ci się to spodoba.

-Ile to wszystko kosztuje?

-Powiedzmy, że to prezent urodzinowy. Za te trzynaście urodzin, które miałaś kiedy cię tu nie było.

-Dziękuję - uśmiechnęłam się. - Chyba już na mnie pora. Do widzenia -pożegnałam się z przyjacielem. Zabrałam pudełko, nie zauważalnie wyjmując sakwę z pieniędzmi i zostawiając ją pod ladą, następnie wyszłam z budynku.

Udałam się w stronę mojej jaskini. Gdy tam dotarłam, słońce chyliło się ku zachodowi. Przecisnęłam się między krzakami zakrywającymi wejście i znalazłam się w środku. Położyłam rzeczy na ziemi, a sama za to usiadłam pod ścianą i zasnęłam.

Od autorki.

Jak obiecałam dodaję rozdział. Tylko 790 słów. :(

W mediach są zdjęcia nowej broni Nieznanej (mniej więcej), a ubranie wygląda jak na okładce (mniej więcej). :P

Nieznana Where stories live. Discover now