Nieustraszona #6

3.4K 385 30
                                    

Zimno. To jedyne co czułam. Wszechogarniający chłód.

Ciemność była jedyną rzeczą, którą byłam w stanie ujrzeć.

Miałam wrażenie, jakby ktoś wsadził mnie do lodowatej wody, albo zamroził w kostce lodu. Cała moja skóra nieprzyjemnie mnie szczypała.

Po chwili to uczucie zależało, a ja poczułam, że odpływam. Po chwili ponownie zasnęłam.

Carter POV

-Aaron, Daleko jeszcze!? - krzyknąłem do mojego smoka otulony ciepłym, grubym, płaszczem. Wokół był chaos. Burza opanowała niebo, a sztorm ocean. Wzburzone fale, sięgające nawet kilkunastu metrów wzwyż, wyglądały, jakby próbowały wciągnąć nas w odmęty wody.

-Jeszcze trochę! Już prawie jesteśmy! - odpowiedział Aaron, odrobinę przyśpieszając.

Skrzydła smoka pokrył delikatnie szron, ale smocza skóra była przystosowana do każdych warunków i Aaron nie zwracał uwagi na tę niedogodność.

Lecieliśmy od dobrych kilku godzin, a celu naszej podróży, czyli krain północy, nie było widać, tak samo, jak nie było widać Thei oraz Lary.

-Masz od nich jakieś wieści? - zapytałem, przekrzykując wiatr, który bardzo skutecznie starał się zagłuszyć moje słowa.

-Nie! - również wrzasnął Aaron. - Już od trzech godzin się nie odzywają!

Nie wiem jak długo jeszcze Lecieliśmy. Straciłem poczucie czasu. Otuliłem się płaszczem oraz kocem, który akurat miałem pod ręką. Kierowanie zostawiłem Aaronowi.

Po dosyć dłuższym czasie, zobaczyłem zarys lądu. Burza i sztorm straciły na sile.

-To tu!? - zapytałem pełen nadziei. Po drodze mijaliśmy wiele wysepek, które nie były niczym innym jak kawałkami lodu.

-Tak - odparł uradowany Aaron i przyspieszył lot.

Po niespełna pół godzinie lecieliśmy już nad lądem, poszukując Thei.

Kraina północy miała swój charakterystyczny, chłodny wygląd. Ziemia pokryta była dosyć grubą warstwą śniegu, a jedyną roślinnością były drzewa o ciemnozielonych igłach. Gdzieniegdzie można było dostrzec jakieś krzaki pozbawione liści. Nie śpiewały tu ptaki, nie było słychać życia. Lecieliśmy tuż nad granicą kontynentu przy akompaniamencie szumu wiatru, kiedy ujrzeliśmy dym. Podlecieliśmy w okolice tamtego miejsca, aby resztę trasy pokonać pieszo. Gdyby ogień nie rozpaliła Lara czy też Thea, wpakowalibyśmy się w nieźle kłopoty, jeśli jakikolwiek wiking zauważyłby czarnego smoka.

Razem z Aaronem zaczęliśmy się powoli i bezszelestnie zbliżać do ogniska. Ukrywaliśmy się za drzewami, starając się jak najlepiej wtopić w tło. Chociaż trudno było nie zauważyć czarnego jak noc smoka pośród białego śniegu.

W końcu jednak dotarliśmy. Przy ognisku, tuż obok linii drzew, które rozpoczynały las, spała biała smoczyca. Nigdzie nie było widać Lary. Bez zastanowienia wybiegłem z ukrycia, nie zatrzymałem się, dopóki nie dobiegłem do ognia. Aaron był szybszy, nim się obejrzałem, on już był obok Thei i wzbudzał ją ze snu.

-Thea, gdzie Lara - zapytałem przerażony.

Smoczyca w odpowiedzi uniosła skrzydło, a moim oczom ukazała się zwinięta w pozycji embrionalnej sylwetka Lary. Jej włosy, jak i ubranie oraz skórę pokrywał szron.

Kucnąłem obok niej i wyciągnąłem w jej kierunku drżącą dłoń. Jak w transie przyłożyłem ją do jej policzka. Był on przerażająco zimny. Z przerażająco szybko bijącym sercem, sprawdziłem jej puls. Kiedy go wyczuciem odetchnąłem z ulgą.

-Thea jak się czujesz? - zapytałem.

-Ze mną wszystko dobrze.

-W takim razie leć, znalejdź jakąś jaskinię, jesteś biała, nie będziesz się wyróżniać pośród śniegu - rozkazałem, a smok bez mrugnięcia okiem poleciał.

Sam natomiast podbiegłem do Aarona i wyjąłem wszystkie ubrania, jakie wziąłem ze sobą. Ubrałem Larę w trzy grube kurtki i nakryłem ją czteroma kocami. Następnie usiadłem na ziemi i przytuliłem dziewczynę do siebie.

-Jak przeżyjesz, to cię zabije, za to, ile strachu mi napędziłaś - wyszeptałem jej do ucha, bliżej ją do siebie przytulając.

Po godzinie wróciła do nas Thea.

-Znalazłam dosyć dobra jaskinie na zachodzie. W pobliżu nie ma żywej duszy, dla tego powinno być tam bezpiecznie - powiedziała, jak tylko wylądowała.

-Lecimy - odparłem.

Posadziłem bezwładne ciało Lary na Aaronie, a sam za to usiadłem tuż za nią, obejmując ją dosyć mocno w pasie, żeby nie spadła.

Aaron tak delikatnie, jak tylko był w stanie, wzbił się w powietrze. Lecieliśmy, prowadzeni przez Thee. Po pewnym czasie wylądowaliśmy na polanie, w której centrum znajdował się pagórek otoczony zamarzniętym strumykiem. Wylądowaliśmy tuż obok niego i dopiero wtedy dostrzegłem otwór w ziemi. Spokojnie przez niego mógł przejść zarówno człowiek, jak i smok. Zeskoczyłem z grzbietu smoka, a następnie delikatnie ściągnąłem Larę, którą wziąłem na ręce. Przedzierając się przez śnieg, skierowałem się do wejścia. Zaraz za mną szły smoki. Przekroczyłem próg jaskini, w której o dziwo było sucho. Aaron z Theą położyli się przy ścianach bocznych, przodem ku wyjściu, patrolując w ten sposób teren. Położyłem Larę na środku jaskini okrywając ją wszystkim, co miałem przy sobie. Była ona dosyć mocno przemarznięta. Zaczęła się trząść z zimna. W końcu się ruszyła. Odetchnąłem z ulgą, widząc to.

-Carter? - Wyszeptała słabo, nie otwierając oczu.

-Tak?

-Zimno mi - odpowiedziała drżącym głosem.

-Zaraz się ogrzejesz - powiedziałem, uśmiechając się z ulgą pod nosem, chociaż ona i tak nie mogła tego zobaczyć.

-Przepraszam - wyszeptała, opatulając się jeszcze bardziej kocem.

-Za co? - Zapytałem, gładząc ją opiekuńczy po głowie.

-Za to, że wyjechałam nic ci nie mówiąc - powiedziała, a ostatnie słowa były ledwo słyszalne.

Zasnęła, wciąż trzęsąc się z zimna. Zdjąłem swój płaszcz i nim ja przykryłem, licząc, że to jej chociaż odrobinę pomoże.

-Pilnujcie jej - powiedziałem do smoków. - Idę po drewno na opał.

-Zamarzniesz Carter - upomniał mnie Aaron.

-Dam sobie radę. Najważniejsze, że jej będzie ciepło - stwierdziłem, wstając z klęczek.

Szybkim krokiem wyszedłem z jaskini. Musiałem jak najszybciej znaleźć w miarę suche drewdno.

Nieznana Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt