Niepokonana #24

5.7K 578 86
                                    

Wzięłam łapczywy wdech. Spojrzałam w dół. Z mojej piersi, nie wystawała już klinga miecza. Odetchnęłam z ulgą. Wstałam, otrzepując i tak zniszczone już ubranie z kurzu. Rozglądnęłam się dookoła. Znajdowałam się w jakimś przerażającym miejscu. Niebo było koloru ciemnofioletowego, a ziemia zgniło zielona. Stałam przed ogromnymi drzwiami zamkowymi. Wyrzeźbionym w ciemnym drewnie. Zamczysko wykonane było z czarnej cegły, tak samo, jak chodnik, na którym stałam. W oknach były kraty i nie było na zewnątrz ani jednej pochodni. Obejrzałam się do tylu. Za mną była przepaść, co nie dawało mi wyboru. Musiałam wejść do środka.

Skierowałam się ku wejściu, żeby po chwili znajdować się w równie przerażającym i surowym wnętrzu. Przeszłam dość krótkim korytarzem i stanęłam naprzeciwko kolejnych drzwi. Odrobinę mniejszych niż poprzednie. Otworzyłam je zamaszystym ruchem, wchodząc do środka. Moim oczom ukazało się dość duże pomieszczenie. Wszystko było wykonane z tego samego rodzaju cegły.

Dokładnie naprzeciwko mnie siedziała na tronie jakaś postać. Mężczyzna albo kobieta. Osoba, ubrana była w czarny, potargany strój. Na głowie miał kaptur, przez który w miejscu gdzie powinna się znajdować głowa, widniała nieprzenikniona ciemność. W dłoni tej postaci spoczywała kosa.

Po prawej stronie od osoby stał anioł. Mężczyzna o dłuższych, blond włosach, mniej więcej sięgających ramion, lekkim zaroście. Miał dobrze zbudowane ciało, a szaty, w które był ubrany miały najbardziej jasny kolor, jaki kiedykolwiek widziałam. Za jego plecami mogłam zauważyć równie białe, ogromne skrzydła.

Natomiast po lewej stronie od mrocznej osoby. Stało niekształtne coś. Czarno-czerwona breja kształtem odrobinę przypominająca człowieka, chociaż żeby to zauważyć, trzeba było się dobrze przyglądnąć. Do tego z jego ust, paszczy, ciężko stwierdzić co to było, wystawały długie, ostre zęby.


-Larysa Cavendish - przerwała moją analizę ciemna postać, która okazała się mężczyzną.

-Tak, to ja - odpowiedziałam niepewnie.

-Tyle to ja też wiem - mruknął.

-Czego ode mnie chcecie?

-Laryso Cavendish. Nie będę owijał w bawełnę, nie żyjesz.

Ja? Co? Jak? - zalała mój umysł fala pytań, czułam, jak krew odpluwa mi z twarzy.

-Ekhm - odchrząknęła postać z kosą. - Jestem mrocznym kosiarzem, śmiercią, jak zwał, tak zwał. Przyszedłem po twoją duszę.

-Moją co?

-Twoją duszę- westchnął z rezygnacją.

-Ja się nigdzie jeszcze nie wybieram.

-Uwierz, dziewczynko, to nie jest moja wymarzona pratyca, więc mogłabyś mi jej jeszcze bardziej nie utrudniać tylko postępować zgodnie z tą idiotyczną procedurą? - zapytał retorycznie.

-Ja... - nie wiedziałam przez chwile co powiedzieć.

-No. I tego się trzymajmy. Wracając do sprawy. Przyszedłem po twoją duszę i za chwilę powinienem dostać list od Boga na temat tego, czy idziesz z tym głupkiem - powiedział, wskazując na anioła. - Czy z tym idiotą - wskazał na demona jak sie domyśliłam.

Anioł wywrócił oczami na obelgę wymierzoną w jego stronę, a demon oblizał długim, jaszczurzym językiem swoje spiczaste kły.

-Tylko ja jeszcze się nigdzie z nikim nie wybieram. Mam dużo spraw na głowie, tam w świetle żywych więc... Ja się będę stąd zbierała.

-Kochanie, nie ty tu decydujesz.

Przełknęłam zdenerwowana ślinę.

No to jestem w kropce - pomyślałam.

Nieznana Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz