Nieznana #29

5.5K 660 29
                                    

Dobiegłam w końcu na koniec schodów. Korytarz był strasznie wąski. Stanęłam przed drzwiami, które były równie mroczne, co korytarz. Otworzyłam je i wbiegłam do środka.

Byłam w ciemnym pomieszczeniu, zbudowanym z kamienia, oświetlonym jedynie przez kilka pochodni, które nie dawały zbyt dużo światła. Naprzeciwko mnie wisiały, kilka centymetrów nad ziemią, powieszone za ręce dwie osoby. Łańcuch na ich nadgarstkach był zaciśnięty bardzo mocno i przybity do ściany.

Tymi osobami były Carter i mój brat. Oboje byli goli od pasa w górę. Ciało Christophera zdobiły blizny oraz kilka świeżych ran, które zaczęły się zasklepiać, co znaczyło, że rany zostały wykonane ponad dziesięć godzin temu.
Za to Carter... jego całe ciało to była jedna wielka rana. Wszędzie były ślady przypaleń, cięć nożem albo batem. Z większości z nich sączyła się krew. Oboje byli nieprzytomni. Na ten widok zebrały mi się łzy w oczach.

Spojrzałam w prawo, tam, w ten sam sposób wisiały Lucy i Mel, lecz one były w całkiem dobrym stanie, tylko kilka siniaków. Wszyscy mieli spuszczone głowy i byli zakneblowani. Pomiędzy dziewczynami, na posadzce siedziała postać, również ze spuszczoną głową. Z jej piersi, w miejscu gdzie normalnie znajduje się serce, była wielka dziura, przez którą widać było ścianę, o którą była oparta.

Nagle zrobiło mi się nie dobrze. Po raz pierwszy, na widok martwej osoby, miałam ochotę zwrócić posiłek. Łzy zaczęły mi się cisnąć do oczu, ale odogoniłam je, szybko mrugając. Osobą z dziurą zamiast serca był Mike.

Kiedy się otrząsnęłam, podbiegłam do Chrisa. Wydobyłam miecz i już miałam uderzyć nim w łańcuch, kiedy usłyszałam za sobą odchrząknięcie.

Spojrzałam w tamtą stronę, gotowa na konfrontacje z wujem. Z cienia wyszła osoba, ale nie był to Nathaniel.

-Matt... - powiedziałam cicho rozkojarzona. - Matt! Pomóż mi ich uwolnić, zanim on wróci - krzyknęłam po chwili i obróciłam się, aby wykonać wcześniej przerwaną czynność.

Lecz ponownie przerwało mi chrząknięcie.

-Ekhm... - obróciłam się mimowolnie. - Laro, Laro, Laro.

-Matt?

-Tyle czasu cię ścigałem... a wystarczyło uwięzić kilku głupich ludzi, abyś sama do mnie przyszła.

-O czym ty mówisz? Lepiej mi pomóż, zanim Nathaniel wróci.

-On nie przyjdzie.

-Co?

-On nie przyjdzie, ponieważ nie żyje. Zmarł kilka lat temu.

-Ale jak to?

-Zastanów się... Z nikim nie rozmawiał, nikt go nie widział, nawet z twoim cholernym bratem, który był jego oczkiem w głowie! A jak myślisz? Dla czego? -zapadła cisza. - To ja cię ściągałem przez ten cały czas! -dodał po chwili.

-Po co? Po co ci ja?!

-Muszę dokończyć to, co mój ojciec zaczął.

-Kto zaczął? O czym ty mówisz!?

-Oh, Laro, a ty wciąż nic nie wiesz... twój wuj był moim ojcem. Matka była człowiekiem, zmarła przy porodzie.

-Ale... jak to...

-Witaj kuzyneczko.

Wszystko zaczęło się układać w mojej głowie w całość. Niemożliwa ucieczka Matta z Dark Fall. Nagła zmiana techniki w ściganiu mnie. Podobieństwo Matta do mojego wuja.

Ręce zacisnęłam w pięści. Nienawidzę go, chyba jeszcze bardziej niż wuja. Co się stało z wiecznie roześmianym Mattem?

-Czego ode mnie chcesz? - warknęłam. Kątem oka zauważyłam, że mój brat się ocknął i zaczął wpatrywać w nas.

-Po prostu musisz zginąć. Wtedy przepowiednia na pewno się nie spełni. Smoki przestaną być związane z dragonami.

-Dlaczego tego chcesz? - zapytałam, próbując opanować gniew.

-Skoro ja nie mogę być związany ze smokiem, ponieważ jestem w połowie człowiekiem, to nikt nie może być! - krzyknął. -Georg!

Po chwili, z korytarza znajdującego się tuż obok wejścia na schody, z których przyszłam, wyszedł mężczyzna. Był on wielki jak dąb. W jego ręce spoczywał bicz. Zacisnęłam rękę na rękojeści miecza, co nie uszło uwadze Matta.

-Spokojnie, tobą się zajmę osobiście - powiedział. -Georg, Carter jest cały twój.

A moje serce zamarło. Georg podszedł do Blacka. Matt za to zbliżył się do mnie. Zauważyłam połyskujący w jego ręku miecz. Zamachnął się nim z góry na mnie. Zablokowałam uderzenie, ale przeciwnik był szybszy. Kopnął mnie w brzuch tak, że wylądowałam na ziemi. Zauważyłam ostrze lecące na mnie, więc przeturlikałam się w lewo, unikając w ten sposób bliskiego spotkania ze stalą. Podniosłam się i odskoczyłam od zbliżającego się w moim kierunku ostrza. Miecz przeciął cięciwę łuku, który upadł nieprzydatny już do niczego na ziemię.

Wtedy usłyszałam strzał bicza i cichy jęk nieprzytomnego wciąż Blacka. Popatrzyłam w tamtą stronę, a Matt to wykorzystał. Wtrącił miecz z mojej dłoni, a ten poszybował aż pod nogi Lucy. Następnie uderzył mnie rękojeścią w policzek, a ja upadłam i poturlikałam się aż pod ścianę, na której wisiał mój brat i Carter.

Usłyszałam kolejny strzał bicza i kolejny jęk, i tak kilka razy. Działałam instynktownie. Stanęłam pomiędzy Georgem a Blackiem. Przodem do przyjaciela. Znów strzał bicza i poczułam rozrywający ból na plecach. Poleciałam na wiszącego Cartera. Zawisłam na jego szyi. Przez ból nie byłam w stanie ustać.

George nie zaprzestał działania. Raz po raz czułam smaganie bata po skórze. Słyszałam stłumiony krzyk Christophera. Ale nie upadłam na ziemię. Próbowałam choć trochę ulżyć cierpienia Carterowi. Zaczęłam mieć mroczki przed oczami. Słyszałam tylko śmiech Matta, który nasilał się z każdym uderzeniem. Już dłużej nie byłam w stanie wytrzymać. Zawiodłam wszystkich, nie podołałam zadaniu. Byłam za słaba.

Wtem naszła mnie ostatnia trzeźwa myśl.

Moje ręce, one go uleczą.

Zdjęłam, resztką siły, jaka mi pozostała, jedną rękę z szyi Blacka i przejechałam po jego największych ranach. Zaczęły się zasklepiać i w końcu znikły. Potem już na oślep dotykałam ran Cartera, już po chwili jego twarz nabrała barw, a oczy się otworzyły. Spojrzał na mnie, a jego wzrok najpierw wyrażał zaskoczenie, a później drastycznie się zmienił, mienił się w nim gniew, wściekłość nieokiełznana, ale również troska, ból i bezsilność. Już dłużej nie miałam siły się utrzymać. Puściłam się Blacka i upadłam z jękiem na kamienną podłogę.

Patrzyłam nieobecnym wzrokiem na wszystko.

Na Cartera szarpiącego się w uwięzi, na Georga szykującego się do zadania ciosu, na wrzeszczącego Christophera, płaczącą Lucy i Mel.

Dźwięk stał się przytłumiony, aby później kompletnie zaniknąć. Zobaczyłam cień nade mną. Popatrzyłam się do góry. Zauważyłam tryumfującą twarz Matta. Uniósł miecz czubkiem do dołu i powiedział coś, ale nie rozumiałam słów. Podejrzewałam, że to musiało być coś strasznego, ponieważ Carter wraz z Chrisem zaczęli szarpać się jeszcze bardziej niż wcześniej. Ponownie uniosłam wzrok do góry. To był mój koniec. Nieznana miała umrzeć w piwnicy zamordowana z ręki obłąkanego kolegi.

Nieznana Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz