Nieznana #6

8.6K 869 69
                                    

Rozdział pisany na telefonie, możliwe literówki i błędy. :-P

Obie upadłyśmy na podłogę. Lucy nie mogła złapać oddechu. Ja za to leżałam rozglądając się dookoła. Jaskinia była całkiem przytulna.
Wapienne ściany okalały nas z trzech stron. Wejście było zakryte jakimiś krzakami. Długość jaskini to około siedem metrów. Jak to dobrze móc widzieć w ciemności. Kolejna bardzo przydatna cecha po nieludzkim słuchu.
Przynajmniej wiedziałam, że pieczara nie jest zamieszkana przez niedźwiedzia albo jakiegoś smoka. Eh te gady. Zjadają wszystko i wszystkich. Zazwyczaj spalając przy tym hektary lasów. Jak dotąd tylko raz widziałam smoka. Wielki, czerwony jak krew. Jemu udało się go pojmać, a teraz go wykorzystuje. Jego kolejna broń siejąca zniszczenie, z tego co wiem, najgroźniejsza.

Lucy przestała już dyszeć i uciekła odemnie pod przeciwległą ścianę.

-Proszę, nie zabijaj mnie, ja mam rodziców i młodszego brata na utrzymaniu. Błagam cię. Tylko ja ich utrzymuje. Beze mnie zginą. Błagam - zaczęła wyrzucać z siebie słowa z niesamowitą szybkością.

-Auć. No minęło trochę czasu, ale nie przesadzajmy - uśmiechnęłam się lekko.

-L...

-Nieznana- przerwałam jej.- Teraz tak mam na imię.

Nie pasuje już do mnie moje prawdziwe imię. Ono należało do siedmiolatki, która prowadziła szczęśliwe życie. Miała rodzinę, przyjaciół, dach nad głową. Tamtej pamiętnej nocy to dziecko zginęło, a narodziła się nieznana.

-Nieznana. To TY jesteś nieznaną? Tą nieznaną? Tą płatną zabójczynią, którą ścigają wszyscy w państwie!

-Wow widzę, że jestem naprawdę sławna, skoro na takim zadupiu jak Dark Fall o mnie słyszano.

-Zabiłaś setki, niewinnych ludzi.

-Fakt, trochę się ich uzbierało, ale oni nie byli tak do końca nie winni.

-Co masz na myśli? - Lucy zawsze była ciekawska. Widzę, że to się nie zmieniło.

-Uznajmy, że miałam swoje powody. Jak się czujesz?

-Już wszystko w porządku. Matko, nie wierzę, że żyjesz -powiedziała podchodząc do mnie i zamykając mnie w stalowym uścisku, płacząc przy tym jak bubr.

-Już wszystko w porządku Lucy. Już jest dobrze.

Dobre dwadzieścia minut zajęło jej uspokojenie się.

-Czemu cię złapali - zapytałam ją.

-Próbowałam okraść kupca, nie raz już to robiłam, ale tym razem zobaczył mnie ten strażnik. Wiesz tutaj ciężko się żyje ostatnimi czasy.

- Kim oni wogóle są? Ci strażnicy.

-To ludzie tutejszego barona. Pracują dla niego strażnicy, żołnierze, twój brat i jeszcze kilku parszywych ludzi. Jest tak jakby właścicielem tego miasta. Nikt mu się nie postawi. Każdy żyje pod jego dyktando. Jesteśmy jego niewolnikami, robi z nami co chce. Nakłada ogromne podatki, ustanawia prawo, rządzi się tu u nas jak król.

-Nie próbowaliście zwiać?

-Byli i tacy. Dzień po ucieczce znajdowano ich ciała w rowach. Stąd nie ma ucieczki.

On za to zapłaci. Nie daruje mu tego. Choćby to była ostatnia rzecz jaką uczynię w moim życiu.

-Co z resztą? Jak tam u Anny i Marii?-Zapytałam.

-Anna zmarła na Dżumę a Maria zginęła próbując uciec. Z naszej paczki zostałam tylko ja i teraz ty.

-A paczka Chrisa?- Lucy skrzywiła się słysząc imię mojego brata.

-Słuchaj, Christopher, on, już nie jest taki jak kiedyś. Zmienił się.

-Wiem, wiem Lucy. Dlatego tu zostanę, muszę mu pomóc. Reszta jego ludzi z paczki też jest na sługach u "pana"?

-Nie wszyscy, z tego co wiem to tylko Simon, Thomas i Chris mu usługują. Matt zdążył uciec przed tym całym cyrkiem. Nikt nie wie jak, ale jakoś mu się to udało.

-Carter?

- Żyje. On chyba jako jedyny się nie zmienił. Wciąż jest odludkiem, nikt z nim nie rozmawia. Prawie nigdy nie zagląda do miasta.Według mnie jest trochę przerażający. Zresztą nie tylko ja się go boję, chyba każdy mieszkaniec w Dark Fall nie chciał by mieć z nim doczynienia.

-A gdzie żyje On?

-Kto? Pan? Mieszka na twoich ziemiach. Po pożarze wybudował tam całkiem sporą warownię. Prawie jak zamek. Nie do zdobycia. Budynek okala fosa o szerokości dziesięciu metrów. Zaraz za fosą jest dwudziesto metrowy mur o grubości dwóch metrów. Nikt nie wie jak to wszystko wygląda od środka. Dostęp tam mają tylko jego ludzie, a z nimi się nie rozmawia. Cały ten zamek, łącznie z zabezpieczeniami zajmuje obszar prawie całej twojej rodzinnej ziemi.

Całkiem spora ta warownia. Ziemię mego ojca składały się z dwudziestu hektarów. Większość z nich to były głównie lasy, które zapewne spalił.

-Słuchaj, została bym tutaj z tobą i bym ci pomogła, ale muszę zająć się rodziną - przerwała ciszę Lucy.

- Już mi pomogłaś. Mam jeszcze jedno pytanie. Gdzie tutaj można kupić pożądną broń? Zakład Rafaela dalej funkcjonuje?

-Tak, a Rafael jako jeden z nielicznych otwarcie mówi o nienawiści do pana. Miał przez to kilka problemów ale tworzy najlepszą broń w stanie. Pan nie może go zabić, bo tym samym pozbawił by się dostępu do nowego orężu.

-Dziękuję - powiedziałam wyjmując z kieszeni sakwę z pieniędzmi i żucając ją przyjaciółce.

Lucy otworzyła zawiniątko, a jej oczy zrobiły się wielki jak spodki.

-Ja nie mogę tego przyjąć- stwierdziła wysuwając rękę z sakiewką w moim kierunku.

-Weź je. Tobie przydadzą się bardziej niż mi. Tylko mam jeszcze jedną prośbę. Nie mów nikomu kim jetsem albo gdzie się znajduję.

-Oczywiście. Czyli zostaniesz tutaj?

-Jeszcze nie wiem. Na pewno przez jakiś czas, później się okaże.

Lucy wstała i skierowała się do wyjścia. Wystawiła głowę za krzaki i rozglądnęła się dookoła po czym odwróciła się po raz ostatni dzisiaj w moim kierunku.

-Przyjdę tutaj jutro. O zmierzchu.

I już jej nie było. Na zewnątrz zrobiło się ciemno. Weszłam jak najdalej do jaskini, oparłam się o ścianę. Poczułam się senna. Zamknęłam oczy i już po chwili zasnęłam.

Od autorki

Jak się podoba rozdział? Tak wiem mało akcji ale postaram się zrekompensować to w następnym rozdziale. :-)

Za to Dowiedzieliśmy się paru ważnych informacji o Dark Fall.

Jak według was ma na imię nieznana?
Co się stało w noc, która zmieniła jej życie?
Kim jest nieznana?

A tak z innej beczki. "Nieznana" ma już około 200 wyświetleń (jeeej!). Dziękuję za wszelkie gwiazdki i komentarze. Dzięki nim chce mi się pisać. :-)

Nieznana On viuen les histories. Descobreix ara