Nieznana #11

7.2K 764 25
                                    

Będąc już w środku udałam się za zakapturzonym do jego sypialni. Podszedł jak zaczarowany do futerału. Mogłabym się założyć, że gdy sama otwierałam futerał wyglądałam identycznie. Jak gdyby jakaś niewidzialna siła pchała mnie do przedmiotu, który znajdował się w środku. Gospodarz tego domu, jednym ruchem ręki otworzył zabezpieczenia. Sięgnął do środka i wyjął czarny jak noc miecz. Podeszłam do mężczyzny przyglądając się obudowie. Dałabym sobie głowę uciąć, że wcześniej był w nim tylko i wyłącznie mój miecz, a Rafael nie wkładał do pudła nowego orężu. Spojrzałam na jego miecz był identyczny jak mój, tylko że czarny jak noc. Po raz kolejny moje ciało przejęło nade mną kontrolę. Mimowolnie wyjęłam z pochwy mój miecz i przyłożyłam go do jego czarnej kopii.

Biało czarne światło rozświetliło pokój. Ten widok był niesamowity. Oba światła przez kilka pierwszych, minut zacięcie walczyły o dominację, lecz każda ze stron zajmowała tylko połowę pomieszczenia. W końcu promienie się poddały i wymieszały swoje barwy tworząc biało czarną mozaikę na ścianach, a następnie zgasły. Zostawiając mnie w osłupieniu. Zakapturzony zareagował podobnie. Dziesięć minut trwaliśmy w spokoju. Ten pokaz był jedną z piękniejszych rzeczy jakie do tej pory widziałam w moim życiu. Nieznajomy, jako pierwszy, postanowił przerwać ciszę.

-Muszę się napić - powiedział. - Chcesz coś Laro?

-Nie. mów. do. mnie. Lara.-Akcentowałam ze złością każdy wypowiedziany wyraz.

-To jak mam cię nazywać?-Zapytał wychodząc z pomieszczenia i idąc do drugiego pokoju.

-Nie obchodzi mnie to. Możesz mówić Nieznana. Tak jak wszyscy.

Znaleźliśmy się w salonie. Był on ładnie urządzony. Skromnie, ale z klasą. Na środku stała kanapa a obok fotel, były one ustawione naokoło stolika. Na przeciwko kanapy był kominek, a obok niego barek z którego zakapturzony wyjął trunek.

-Nie mogę do ciebie mówić nieznana skoro cię znam. Laro.

-Słuchaj mnie uważnie. Jeśli chcesz mieć wszystkie zęby radzę ci się powstrzymać od głupich docinek.

-Oh Laro, przypominam ci, że to ja wygrałem chwilę temu - powiedział nalewając sobie whisky do szklanki.-To chcesz też się napić?

-Nie pije.

-Jak wolisz - powiedział siadając na kanapie.

-Co to były za światła? Wiesz coś o nich?

-Nic takiego. Starym dziadom zachciało się majstrować czarami przy mieczach. Jak by nie mieli wtedy ważniejszych spraw na głowie, pff.

-Wiesz co, Czas na mnie - powiedziałam. Wolałam nie drążyć tematu. Szczególnie jak nieznajomy nie chciał mi dzielić logicznych odpowiedzi.

Jezu jak ja bym chciała usiąść na tej kanapie i w końcu spać wygodnie, a nie na brudnej, twardej ziemi.

-Nie porozmawiasz ze starym znajomym? Szczególnie, że nie widziałaś go trzynaście lat.

-Ja cię nie znam. I nie mam zamiaru poznać. Wyszłam do przedsionku, nałożyłam kaptur, kiedy miałam zamiar wyjść, ktoś chwycił mnie za rękę.

-Gdzie mieszkasz?

-Chyba śnisz, że ci powiem. Aż taka głupia nie jestem.

-Zostajesz w mieście?-zmienił temat.- Po mimo tego rządzącego się gbura.

-Nie jestem strachliwa.

Zakapturzony roześmiał się szczerze.

-I z czego rżysz?

-Z niczego. Jak chcesz możesz przenocować dzisiaj u mnie. Mam jedno dodatkowe łóżko. Nikt tu nigdy nie chodzi, a szczególnie ludzie z gwardii, boją się aż tak daleko zapuszczać w las. Czasami tylko odwiedza mnie stary znajomy. A, lepiej żebyś nie szła nigdzie w taką pogodę.

Kusząca oferta. Ciepłe łóżko, normalne jedzenie, łazienka, wanna... Sama siebie przekonałam. Choć każdy po kilku tygodniach spania na zimnej, twardej ziemi lub w siodle zgodził by się na taką ofertę. Jestem tego pewna. Pomimo tego, że gdyby trzeba było na pewno wytrzymała bym w takich warunkach, a nawet gorszych sporo czasu, nawet ja nie odmawiam darmowych wygód. W końcu jestem też kobietą.

-Niech będzie. Zgadzam się. Ale pokaż mi twarz.

-Jeszcze nie.

-Skąd mam wiedzieć, że mnie nie zamordujesz we śnie?

-Haha masz moje słowo.

-Nie ufam ci.

-Wiem.

-Moje obawy są uzasadnione? - zapytałam ni to jego ni siebie.

Zakapturzony puścił moją uwagę mimo uszu. Zaprowadził mnie do przedpokoju, gdzie zdjęłam moje buty.

Od autorki

Taki se ten rozdział mi wyszedł. Następny jest już lepszy :D

Nieznana Where stories live. Discover now