Nieznana

By madzialenka01

496K 49.5K 4.5K

Nikt jej nie widział. Chociaż każdy ją zna. Nazywają ją Nieznana, a oto jej historia... ~~~ I - ,,Nieznana" I... More

Prolog
Nieznana #1
Nieznana #2
Nieznana #3
Nieznana #4
Nieznana #5
Nieznana #6
Nieznana #7
Nieznana #8
Nieznana #9
Nieznana #10
Nieznana #11
Nieznana #12
Nieznana #13
Nieznana #14
Nieznana #15
Nieznana #16
Nieznana #17
Wywiad
Nieznana #18
Nieznana #19
Nieznana #20
Nieznana #21
Nieznana #22
Dziennik #1
Nieznana #23
Dziennik #2
Nieznana #24
Nieznana #25
Dziennik #3
Nieznana #26
Nieznana #27
Nieznana #28
Nieznana #29
Nieznana #30
Niepokonana #2
Niepokonana #3
Niepokonana #4
Niepokonana #5
Niepokonana #6
Niepokonana #7
Niepokonana #8
Niepokonana #9
Niepokonana #10
Niepokonana #11
Niepokonana #12
Niepokonana #13
Niepokonana #14
Niepokonana #15
Niepokonana #16
Niepokonana #17
Niepokonana #18
Niepokonana #19
Niepokonana #20
Niepokonana #21
Niepokonana #22
Niepokonana #23
Niepokonana #24
Niepokonana #25
Epilog
Nominacja
Nieustraszona Prolog
Nieustraszona #1
Nieustraszona #2
Nieustraszona #3
Nieustraszona #4
Nieustraszona #5
Nieustraszona #6
Nieustraszona #7
Nieustraszona #8
Nieustraszona #9
Nieustraszona #10
Nieustraszona #11
Nieustraszona #12
Nieustraszona #13
Nieustraszona #14
Nieustraszona #15
Epilog

Niepokonana #1

7K 640 77
By madzialenka01

Kiedy przechodziłam przez portal, czułam się, jakbym leciała. Ani moje nogi, ani ręce nie miały styczności z niczym materialnym, lecz po chwili to błogie uczuciem się skończyło, a ja wyleciałam na drugą stronę, turlając się z jakiegoś zbocza. Kilka razy wpadłam na jakiś większy kamień, a z moich ust wydobywały się wtedy jęki.

Kiedy się w końcu zatrzymałam, przez chwile leżałam z zamkniętymi oczami bez ruchu. Ciało w kilku miejscach mnie bolało, nie tyle, po spotkaniu z kamieniami, co po niedawno stoczonej walce.

Po chwili otworzyłam oczy, ujrzałam błękitne niebo, które nie zasłaniała ani jedna chmura. Powoli usiadłam i rozglądnęłam się dookoła. Wylądowałam na łące, a dokładniej na środku polnej drogi.

Ragnagar nie różniło się bardzo od planety, na której żyłam dotychczas. Nie było tu fioletowego nieba, niebieskiej trawy i Bóg wie, jakich jeszcze niestworzonych rzeczy. Wręcz przeciwnie, wszystko było łudząco podobne do ziemi.

Wstałam powoli i otrzepałam się z kurzu i pyłu. Teraz, mogłam iść w prawo, lub w lewo. Zawsze jakoś wolałam lewą stronę.

Już po chwili szłam w nieznanym kierunku, licząc na odnalezienie jakiegoś miasta. Popatrzyłam ponownie w górę, na słońce. Tutaj była około dwunasta.

Podążałam do przodu, a upał nie ułatwiał mi tego zadania.

Szlam przez kilka godzin, niebo zaczęło ciemnieć, sygnalizując nadejście nocy. Aktualnie minęłam już rozlegle łąki, a znalazłam się w lesie.

Może gdybym poszła w prawo już bym była w jakimś mieście? Teraz już było na to za późno, nie było sensu zawracać.

Znalazłam się na małej, leśnej polanie. Musiałam odpocząć. Nie wiedziałam jak długa droga jeszcze mnie czekała. Usiadłam pod drzewem, o ciemnej, chropowatej korze, rozłożystej koronie. Liście kształtem przypominały ziemskie koniczyny, ale były o wiele, wiele większe.

Oparłam się o pień i popatrzyłam w nocne nieb, nie było zachmurzone, co dało niezwykły widok na miliony, nie, miliardy jasno świecących gwiazd. Niebo w Dark Fall składało się może z jednej setnej ilości gwiazd, co tutaj. Ten widok zapierał dech w piersiach.

Zamknęłam oczy i już po chwili zasnęłam.

Obudziły mnie promienie słońca. Powoli otworzyłam oczy. Rozglądnęłam się dookoła, przez chwilę nie wiedząc, gdzie się znajduję, lecz już po chwili wspomnienia wróciły. Wstałam z niezbyt dużym entuzjazmem i wystawiłam ręce do góry przeciągając się. Wróciłam na ścieżkę i ponownie poszłam przed siebie. Po chwili las zaczął się przerzedzać, aż w końcu wyszłam z tego gąszczu, trafiając na pola uprawne. Zauważyłam po prawej stronie, powoli płynący strumyczek. Dopiero teraz dało o sobie znać pragnienie. W mgnieniu oka, znalazłam się koło potoku. Klękłam przy brzegu i nabrałam wody w złożone dłonie. Następnie, chciwie pochłonęłam dawkę wody. Czynność powtórzyłam kilka razy.

Kiedy już zaspokoiłam pragnienie, ponownie zanurzyłam dłonie, nabierając wody, lecz tym razem przemyłam nią twarz.

Poranną toaletę miałam za sobą, luksusów nie ma, ale narzekać nie mam zamiaru, mogło być gorzej. Wzięłam kilka głębokich wdechów i spojrzałam w swoje odbicie, malujące się na wodzie.

Widziałam dziewczynę, o zmęczonych, blado-niebieskich oczach. Kilka pasm, brązowych włosów zmoczyło się, przyklejając do jej owalnej twarzy. Wszystko było ledwo widoczne, przez cień, jaki rzucał kaptur.

Ponownie westchnęłam, wtem usłyszałam za swoimi plecami rżenie konia i odgłos kół. Położyłam dłoń asekuracyjnie na rękojeści miecza. Zastygłam, nasłuchując. Pojazd był coraz bliżej, nadjeżdżał od strony lasu. Po chwili znalazł się w miejscu, w którym stałam, kiedy zauważyłam rzeczkę. Usłyszałam oddech, sześć osób i dwa konie. Spokojnie bym sobie dała z nimi rady.

-Prrrr... - parsknął jakiś szorstki głos. Wciąż trwałam w bezruchu, czekając, aż akcja się rozwinie.

-Wszystko w porządku pani?! - krzyknął jeden z nich.

Wtedy wstałam i obróciłam się przodem do przybyłych. Było to trzech chłopów, dość barczystych oraz trzy postacie przykryte kapturami. Jeden z chłopów siedział z przodu, trzymając lejce. Pozostała piątka siedziała z tylu na pace wozu, pośród siana. Woźnica miał około czterdziestu lat, za to pośród siana siedzieli chłopcy, mniej więcej w moim wieku, czyli mieli około dwudziestu lat, oraz trzech zakapturzonych, śpiących mężczyzn.

Zdjęłam rękę z rękojeści miecza i przysłoniłam go peleryną, aby nie uciekli. Powolnym ruchem zdjęłam kaptur z głowy i ułożyłam go na plecach.

-Tak, wszystko w porządku. Jedziecie może państwo do miasta? - zapytałam, najuprzejmiej jak potrafiłam. - Nie jestem stąd i chyba się zgubiłam-dodałam szybko.

-Masz szczęście, właśnie jedziemy na obrzeża stolicy. Wsiadaj. - powiedział najstarszy. - Barry, Garry pomóżcie pani -zakomenderował po chwili.

Podeszłam na tyły wozu i chwyciłam dłonie, które podali mi mężczyźni. Już po chwili siedziałam pośród siana, obok pięciu nieznajomych, z czego trójka spala.

-A więc, skąd przybywasz, pani? - zapytał jeden z nich.

-Garry! Gdzie twoje maniery?! - krzyknął drugi. - Przepraszam panią za jego zachowanie. Ja jestem Barry, a to jest Garry.

-Ja jestem Harry! - krzyknął nasz kierowca.

Uśmiechnęłam się mimowolnie.

-A oni? - zapytałam, wskazując na jedną z osób śpiących, skądś kojarzyłam jego budowę ciała.

-Przejezdni, któryś z nich szuka swojej kobiety, pewnie mu sprzed ołtarza uciekła- zaśmiał się Garry. -Jak oni mówili, że się nazywają?

-Nicolas, Alexander i Michael, czy jakoś tak - powiedział Harry. - Biedacy byli tak wymęczeni, że padli jeszcze wczoraj i do tej pory się nie obudzili. Sen to oni mają twardy.

-A jak się pani nazywa? - Zagadnął Barry.

-Jestem Lara.

Na ziemi byłam Nieznaną, ale Carter wydobył w jakiś sposób moją dawną mnie. Mam dość ukrywania się. Zaczynam wszystko od nowa.

-Piękne imię - pokiwał głową Barry. - Wracając do pytania brata, skąd przybywasz?

-Z daleka - odpowiedziałam wymijająco.

-I nie boisz się tak samej podróżować? -zapytał Garry.

-Daję sobie radę.

Popatrzyłam na ścianę lasu, która z każdą sekundą się oddalała. Jak na taki środek transportu, poruszaliśmy się w nawet żwawym tempie. Na pewno szybciej, niż gdybym miała iść ludzkim tempem.

-Jak jest w stolicy - zadałam nurtujące mnie pytanie, wciąż nie odrywając wzroku od gąszczu drzew.

-Nigdy tam nie byłaś? - zapytał szczerze zdziwiony Garry.

-Nie miałam okazji.

-Cóż, nasza stolica niegdyś była najpiękniejszym z miast na naszej planecie.

-Była?

-Tak, dopóki rządzili prawdziwi królowie, a nie ci zdrajcy - powiedział lekko zdenerwowany Barry.

-Teraz miasto powoli popada w ruinę-dopowiedział Garry.

-Nie jesteście po stronie zwolenników wolnego świata - stwierdziłam.

-Broń cię panie Boże - powiedział Garry.

-Odebrali nam nasze smoki, przydzielając czyjeś. Chcieli w ten sposób przerwać nasza więź. Nam, staremu pokoleniu, nie byli w stanie odebrać tej więzi, wiec cierpimy. Za to nowe pokolenie, nigdy tego nie zaznało, cierpią przez to jeszcze bardziej, chociaż nawet o tym nie wiedzą - powiedział Harry.

-A ty? Gdzie jest przydzielony tobie smok? - zapytał Garry.

-Zginął - powiedziałam bez namysłu.

-Cholipka, przykro mi mała - powiedział Harry.

Przemilczałam to.

- Jaki był twój smok, Harry, ten prawdziwy twój? - zapytałam po chwili.

-Ahh... Nicolas... Szczwana bestia. Był na piątym miejscu w hierarchii, brązowy, jeśli o to pytasz.

-Ja mam przydzielonego żółtego - powiedział Garry.

-A ja pomarańczowego - dopowiedział Barry.

-Ostatnia ranga-mruknęłam pod nosem.

Myślałam, że bracia nie usłyszeli tego, lecz się myliłam. Zapomniałam, że to też są dragoni i mają czuły słuch tak jak ja.

-Tak, takim chłopom z roli nie dadzą wysokiej rangi smoka.

-Ale, jak oni zdobywają smoki na transport - zapytałam, nim zdążyłam się ugryźć a język.

-Skąd ty jesteś dziewczyno, że nie wiesz tak podstawowych rzeczy? - zapytał z niedowierzaniem Garry, po czym oberwał w tył głowy od Barrego.

-Wyrażaj się młody - warknął Barry.

-Tylko o kilka sekund - odburknął wkurzony Garry.

-Jesteście bliźniakami?- zapytałam, nie dowierzając.

Nie byli aż tak do siebie podobni. Jeden miał kasztanowe włosy, a drugi blond. Jeden miał ostre rysy twarzy, a drugi wręcz przeciwnie. Miał urodę wręcz dziewczęcą, co nie pasowało do budowy jego ciała. Chociaż to tez miało w sonie jakiś urok. Obaj byli świetnie zbudowani, ale różnili się od Cartera...

Jeszcze tego mi brakowało, żebym sobie go przypominała - zgasiłam się w myślach. -Muszę o nim zapomnieć. Chcę zacząć nowe życie.

-Tak, dwujajowymi - odpowiedzieli równocześnie.

-Z tego, co mówicie, w stolicy jest nie za ciekawie.

-Tak, tak - pokiwał głową Garry.

-Ale będzie lepiej- powiedział Harry.

-Skąd ta pewność? - zapytałam.

-Z legend. Już niebawem, wróci do nas potomek z rodu Cavendish i uwolni nas od tych zakłamanych...

-Wyrażaj się przy damie! - krzyknął Garry do Harrego.

-Ale skąd ta pewność? A jeśli zawiedzie?

-Na pewno nie, w końcu pochodzi z rodu Cavendish. Oni nie zawodzą.

Poczułam ciężar na sercu. To tak duża odpowiedzialność, nie jestem w stanie spełnić tej przepowiedni, to zbyt dużo.

-Dajcie już dziewczynie spokój, wygląda na zmeczoną - krzyknął Harry.

Uśmiechnęłam się pod nosem. Nawet nie wiedział jak.

-Możesz iść spać, do stolicy jeszcze pół dnia drogi - powiedział Garry.

Ja tylko pokiwałam głową i naciągnęłam na głowę kaptur. Położyłam się, zatapiając w sianie.

Continue Reading

You'll Also Like

18.1K 3.6K 77
Gdy świat jest wielką areną, gdzie nieustannie walczy się o przetrwanie. Opowieść o pierwszej miłości, o odwadze, by zawalczyć o lepsze życie, o trud...
373K 13.9K 40
Lily Potter, siostra Chłopca-Który-Przeżył, dostała imię po matce. Po pobycie w Durmstrangu wraca na 4 rok nauki do Hogwartu. Brat wspiera ją i chron...
5.5K 134 4
Edmund poznaje Veronicę w której zakochuje się od pierwszego wejrzenia Veronica mieszkała z rodzeństwem pevensie bo zginęli jej bliscy na wojnie.Co z...
458 145 13
Noella pracuje w wydawnictwie specjalizującym się w powieściach dla kobiet. Jej ulubionym czasem w roku jest Boże Narodzenie. Jednak tym razem nie mo...