Nieznana

By madzialenka01

496K 49.5K 4.5K

Nikt jej nie widział. Chociaż każdy ją zna. Nazywają ją Nieznana, a oto jej historia... ~~~ I - ,,Nieznana" I... More

Prolog
Nieznana #1
Nieznana #2
Nieznana #3
Nieznana #4
Nieznana #5
Nieznana #6
Nieznana #7
Nieznana #8
Nieznana #9
Nieznana #10
Nieznana #11
Nieznana #12
Nieznana #13
Nieznana #14
Nieznana #15
Nieznana #16
Nieznana #17
Wywiad
Nieznana #18
Nieznana #19
Nieznana #20
Nieznana #21
Nieznana #22
Dziennik #1
Nieznana #23
Dziennik #2
Nieznana #24
Dziennik #3
Nieznana #26
Nieznana #27
Nieznana #28
Nieznana #29
Nieznana #30
Niepokonana #1
Niepokonana #2
Niepokonana #3
Niepokonana #4
Niepokonana #5
Niepokonana #6
Niepokonana #7
Niepokonana #8
Niepokonana #9
Niepokonana #10
Niepokonana #11
Niepokonana #12
Niepokonana #13
Niepokonana #14
Niepokonana #15
Niepokonana #16
Niepokonana #17
Niepokonana #18
Niepokonana #19
Niepokonana #20
Niepokonana #21
Niepokonana #22
Niepokonana #23
Niepokonana #24
Niepokonana #25
Epilog
Nominacja
Nieustraszona Prolog
Nieustraszona #1
Nieustraszona #2
Nieustraszona #3
Nieustraszona #4
Nieustraszona #5
Nieustraszona #6
Nieustraszona #7
Nieustraszona #8
Nieustraszona #9
Nieustraszona #10
Nieustraszona #11
Nieustraszona #12
Nieustraszona #13
Nieustraszona #14
Nieustraszona #15
Epilog

Nieznana #25

6.8K 658 69
By madzialenka01

Dzień mijał bardzo spokojnie. Prawie cały wolny czas spędzałam na rozmowie z bratem oraz Mel i Mikiem. Lucy wyjechała tuż po śniadaniu. Jak się okazało, Mel z Mikiem wracają dopiero za tydzień. Po południu wszyscy wybraliśmy się nad jezioro, to samo do którego wrzucił mnie Black, a później odkryłam jego tożsamość. Pogoda była naprawdę ładna, chociaż to już koniec września. Rozłożyliśmy koce na kawałku nie porośniętej drzewami ziemi.

-Carter, idziesz popływać?- zapytała się go Mel. Była z niej naprawdę fajna dziewczyna, ale mnie denerwowała, sama nie wiem dlaczego.

-Chętnie - odpowiedział Black. Ściągnął koszulkę i wszedł na lekko podgniłe deski mola. Zaczął biec ludzkim tempem i wskoczył do wody, powodując sporą falę. Mel za to usiadła na krańcu mola zanurzając najpierw stopy, a później powoli weszła do wody.

-A wy co?! Nie idziecie?! - krzyknął Carter.

-Idziesz? - zapytał Mike. Nie dał mi czasu na odpowiedź, ponieważ ponownie się odezwał. - Wiesz, że ja wciąż nie wiem jak masz na imię?

Kompletnie o tym zapomniałam, przecież mu nie powiedziałam nic na ten temat... Ups? Chrzanić to i tak wcześniej czy później by się do wiedział.

-Lara -powiedziałam.

-Lara, ładne imie. A więc... miło mi cię poznać Laro - uśmiechnął się.

Również się zaśmiałam, ale po raz kolejny udawałam. Już nic nie rozumiem. Black, idiota jakich mało, potrafi mnie wkurzyć i rozśmieszyć, a tak zabawna i pozytywna osoba jak Mike tego nie potrafi.

-To jak? Idziesz do wody - zapytał ponownie.

-Może później.

-Jak chcesz - powiedział i już go nie było. Poszedł w ślady Cartera, Mel i Chrisa. Mój brat musiał wskoczyć, kiedy byłam pochłonięta rozmową.

Położyłam się na kocu i zamknęłam oczy. Dotąd nigdy nie było czasu na relaks, żyłam od zlecenia do zlecenia. Brak przerw, brak wakacji, tylko praca, tylko misje.

Promienie słońca padały na moją skórę, przez co było mi ciepło. Wokół słyszałam plusk wody, rozmowy i krzyki reszty grupy, śpiew ptaków. Kiedy wyostrzyłam słuch, słyszałam delikatny powiew wiatru, oddech znajomych. Słyszałam wiewiórkę skaczącą z drzewa na drzewo, trzepot skrzydeł ważek latających nad tafla wody. Kiedy wytężyłam słuch najmocniej byłam w stanie usłyszeć ryby pływające w jeziorku, których spokój został zakłucony przez grupę dragonów i ludzi. Bawiłam się w wyciszanie dźwięków. Jedne maksymalnie wyostrzałam za to kolejne całkowicie wyciszałam. Wyciszyłam zupełnie oddech, ruch i dźwięki ludzi, wiewiórkę i kilka innych zwierząt oraz ryby, przyciszyłam plusk wody i odgłos wazki wzmocniłam śpiew ptaków i leciuteńki wiaterek. W efekcie tego uzyskałam melodię idealną. Przy której się zrelaksowałam. W pewnym momencie udało mi się zasnąć.

Wtem poczułam lodowate przedmioty na mojej talii. Gwałtownie otworzyłam oczy i się ruszyłam. Było już za późno. Ktoś mnie przerzucił przez swoje zimne i mokre ramie przytrzymując mnie równie mokrymi i zimnymi jak lód dłońmi.

-Puszczaj mnie do jasnej cholery!! - wrzasnęłam wściekła. W odpowiedzi usłyszałam szczery śmiech, a ramiona napastnika lekko zdarzały. Wystarczyło tyle, abym dowiedziała się kim on jest. Oczywiście, to był nie kto inny jak Carter Black.

-Carter ja nie żartuję! Puści mnie natychmiast!

Na moje słowa się zatrzymał.

-Puścić cię? - zapytał.

-Tak!

I puścił... Do wody! Moje rozgrzane od słońca ciało zetknęło się z lodowatą wodą jeziora. Nie życzę nikomu takiego uczucia. Nikomu.

Wpadłam pod wodę, aby po chwili się wynurzyć i zaczerpnąć głęboki wdech. Cala drżałam z zimna. Wokół słyszałam śmiechy wszystkich obecnych, a najgłośniej Blacka.

-J..ja ccię zzzabijje - powiedziałam drżącym głosem.

Użyłam mojego szybkiego biegu w wodzie, aby znaleźć się na powierzchni. Kiedy moja noga stanęła na suchym ladzie przyspieszyłam, znalazłam się tuż za Blackiem. Już wyciągałam rękę, aby wepchnąć go do wody, kiedy ten obrócił się, chwytając mnie za nadgarstek. Pociągnął mnie przyklejając do swojej klatki piersiowej i owinął reke o moją szyję, tak, że jego przedramie było tuz pod brodą. Lekko przyciskając pod odpowiednim kontem do mojej szyi lekko mnie poddusił. Obrócił nas przodem do jeziora. Moje ręce podniosły się chwytając się jego reki. Carter zbliżył się do mojego ucha i wyszeptał łaskocząc oddechem moją skórę. Staliśmy przodem do jeziora, na krawędzi mola.

-Ze mną nie wygrasz.

-To się jeszcze okaże - odpowiedziałam również szeptem.

Oderwałam prawą rękę od przedramienia Blacka. Zamachnęłam się nią do przodu, a następnie gwałtownie cofnęłam celując w wątrobę. Trafiłam idealnie. Jego uścisk nieco się rozluźnił. Chwyciła ponownie za jego rękę i przerzuciłam go przez bark. Nie zdążył nawet krzyknąć, kiedy wpadł do wody.

Zaczęłam się śmiać, aż łzy mi z oczu poleciały. Carter oczywiście wyłonił się po chwili. Na początku miał naburmuszona minę, ale po chwili śmiał się ze mną. Kiedy odrobinę się uspokoiłam Wskoczyłam do wody. Moje ciało nie przeżyło takiego szoku, jak za pierwszym razem.

Wszyscy mieli wlepione uśmiechy na twarzy oprócz Mel. Która po chwili znalazła się koło Blacka.

-Jezus, Maria! Carter nic ci nie jest!? Co ty sobie myślałaś! - zaczęła na mnie krzyczeć.

Cofam to, co wcześniej powiedziała. Jednak jej nie lubię.

-Nie śmiejcie się tak wszyscy! To było niebezpieczne! Czy ty do cholery oszalałaś! - Boże, czy ona w końcu się zamknie?!

Wszyscy wyszliśmy już na suchy ląd.

-Hej, Mel wszystko gra - próbował uspokoić Black wciąż czerwoną ze złości Mel.

-Nie! Nie wszystko gra! Mogło ci się coś stać! Ty głupia dziewucho! - wrzasnęła i nie wytrzymała. Rzuiła się na mnie wymachując pieścami.

Zrobiłam unik, a ona potknęła się o wystający korzeń lądując twarzą w błocie.

-Ty!! - wrzasnęła podnosząc się. Tym razem podeszła do mnie trochę wolniej i próbowała uderzyć mnie prawym prostym w twarz. Złapałam jej pięść wyginając jej rękę do tyłu. Ta syknęła z bólu wiec ją wypuściłam. Odwróciłam się i bez słowa zaczęłam odchodzić. Wtedy usłyszałam dźwięk stali. Skąd ona ma broń?!

Obróciłam się błyskawiczne przodem odbijając jej rękę, która znajdywała się kilka centymetrów od mojej głowy. Niestety blok wykonałam zbyt lekko, nie chcąc jej zrobić krzywdy i miecz drasnął moje ramię.

Wtedy reszta wybudziła się z transu spowodowanego zaskoczeniem i obezwładniła Mel.

-Lepiej późno niż wcale - powiedziałam lekko zirytowana.

-Mel co ci odbiło ?! -krzyknął Mike.

-Nie widzicie?! Ona się pojawiła i rozbija naszą grupę! Wszystko się kręci wokół niej! Mam tego dość! - zaczęła krzyczeć.

-Lara ja... ja naprawdę przepraszam. Nie wiem co jej odbiło - tłumaczył Mike swoją siostrę.

-Wszystko gra. Ja... ja już chyba pójdę powiedziałam i poszłam do domu. Kiedy znalazłam się poza polem ich widzenia zaczęłam biec. Byłam zdenerwowana. Dobrze wiedziałam, że Mel miała racje. Ja nie chciałam niszczyć ich przyjaźni. Zapewne budowali ją latami, a teraz. Przychodzę ja i... i no właśnie. I co?

Weszłam do mojego pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Nie minęło kilka minut, kiedy się otworzyły.

-Hej wszystko gra? - Powiedział Carter.

-Tak, znaczy nie... nie wiem.

-To, co mówiła to nie prawda wiesz o tym prawda?

-Yhym.

- Ona się tak normalnie nie zachowuje - powiedział siadając obok mnie na łóżku.

-Tak? Czyli to znowu moja wina. Świetnie.

-Nie o to mi chodziło.

-Tak wiem, ale nie umiesz pocieszać ludzi.

-Jestem lepszy w tym niż ty.

-A skąd to niby wiesz? - zapytałam, a moje ustabwygięły się w uśmiech.- Wiesz, o co jej chodziło, że tak nagle wybuchła? - zapytałam, poważniejąc.

-Nie. Może się tak wkurzyła, bo z nią zerwałem.

-Zerwałeś z nią?- zapytałam niedowierzając. -Kiedy?

-Tak, co cię tak dziwi? Rano, tuż po wyjściu Lucy.

-Czemu? Byliście ładną parą - kłamstwo. Ledwo te słowa przeszły mi przez gardło. Tylko nie wiem czemu.

-Tak uważasz?

-Yhym. - kłamstwo.

-Nie pasowaliśmy do siebie. Znudziła mi się.

-Yhym. Reszta już wróciła? - zadałam pierwsze lepsze pytanie, aby zmienić temat.

-Wracają, nie wszyscy biegają tak szybko, jak ja.

-Pff ciebie to by nawet żółw prześcignął - znowu sklamalam, ale chciałam mu jakoś utrzeć nosa.

Przekomarzam się z mim jak dziecko. Ale to mi poprawia humor. Przy nim staje się jakoś dziwnie dziecinna.

-Chciałabyś - zaśmiał się. - pokaz to przecięcie. Trzeb je opatrzyć - kompletnie o tym zapomniałam.

Zdjęłam bluzę Cartera, którą miałam na sobie, ponieważ ja nie posiadam dużo ubrań. A szczególnie luźnych.

Moim oczom ukazało się dziesięcio centymetrowe rozcięcie. Głębokie na pół centymetra.

-Nie wygląda zbyt ciekawie - powiedział i dotknął kciukiem mojej rany.

Lekko syknęłam z bólu., lecz po chwili nie czułam już nic. Spojrzałam na swoje ramię. Było zakrwawione, ale rany nie było.

-Co do...?

-Jak do...?

Powiedzieliśmy w tym samym momencie.

Popatrzyliśmy się na siebie i od razu wiedziałam co robić. Wyjęłam nóż buta i przejechałam nim po wewnętrznej stronie dłoni. Krew trysła od razu. Carter przyłożył palce do mojej rany i nagle rozcięcie zaczęło się zrastać, aż w końcu pozostała gładka skóra.

-Teraz ty - powiedziałam podając mu mój nóż, uprzednio wycierając go w ręcznik który miałam pod ręką.

-Czemu ja?!

-Sprawdzimy, czy sam siebie umiesz leczyć.

Black niechętnie wziął ode mnie nóż i przejechał tak jak ja wcześniej ostrzem po wewnętrznej stronie dłoni. Poczekał chwilę i przyłożył dłoń do rany, ale nic się nie stało. Krew wciąż się lała. Popatrzył na mnie wzruszając ramionami.

-Chyba sam się nie uleczę.

Nie wiem czemu, ale nagle naszedł mnie idiotyczny pomysł, a może nie idiotyczny?

Wzięłam rękę Blacka i przejechałam palcem po jego ranie zasklepiła się tak jak wcześniej moja.

-Dobra. To jest nienormalne.

-No co ty nie powiesz - odburknęłam.

-Potrafimy leczyć dragonów, ale nie siebie samych.

- Nie wydaje mi się - powiedziałam.

-To jak to wyjaśnisz.

-"Osobno śmiertelni. Razem niezwyciężeni. " - zacytowałam fragment przepowiedni.

-Czyli myślisz, że możemy się leczyć tylko nawzajem?

-Tak. Tak mi się wydaje. Twoja mama ci tego nie wytłumaczyła?

-Nie zdążyła. Zrozumiała i wytłumaczyła tylko kilka linijek.

-Oh, przepraszam.

-Nic się nie stało - uśmiechnął się smutno.

-Słuchaj, myślę, że nie powinniśmy nikomu o tym wspominać. Ktoś może to wykorzystać w jakiś sposób.

-Zgadzam się.

Od autorki.

Piszcie w komentarzach, którą postać bardziej lubicie. Zrobimy "wojnę bohaterów" ^^

Carter vs Mike
Mike vs Chris
Lucy vs Mel
Lara vs Carter
Chris vs Lucy
Chris vs Carter
Mike vs Mel

Continue Reading

You'll Also Like

36.3K 2K 168
Tłumacze to manhwe na discordzie jeśli ktoś chciałby przeczytać zapraszam Demoniczny kultywator, Xie Tian, uważa się za jedynego słusznego kandydata...
297 55 10
Tom II Odkąd Donovan wyjechał, w Diliq życie toczy się bez większych zmian, aż do marca przyszłego roku, gdy pojawia się tajemnicza choroba i w dawn...
458 145 13
Noella pracuje w wydawnictwie specjalizującym się w powieściach dla kobiet. Jej ulubionym czasem w roku jest Boże Narodzenie. Jednak tym razem nie mo...
86.4K 4.6K 28
Ona- zwykła stewardessa, która kocha to co robi i stara robić się to jak najlepiej On- biznesmen, właściciel firmy w której Ona pracuje, przystojny...