Nieznana

Par madzialenka01

496K 49.5K 4.5K

Nikt jej nie widział. Chociaż każdy ją zna. Nazywają ją Nieznana, a oto jej historia... ~~~ I - ,,Nieznana" I... Plus

Prolog
Nieznana #1
Nieznana #2
Nieznana #3
Nieznana #4
Nieznana #5
Nieznana #6
Nieznana #7
Nieznana #8
Nieznana #9
Nieznana #10
Nieznana #11
Nieznana #12
Nieznana #13
Nieznana #14
Nieznana #15
Nieznana #16
Nieznana #17
Wywiad
Nieznana #18
Nieznana #19
Nieznana #20
Nieznana #21
Nieznana #22
Dziennik #1
Nieznana #23
Dziennik #2
Nieznana #24
Nieznana #25
Nieznana #26
Nieznana #27
Nieznana #28
Nieznana #29
Nieznana #30
Niepokonana #1
Niepokonana #2
Niepokonana #3
Niepokonana #4
Niepokonana #5
Niepokonana #6
Niepokonana #7
Niepokonana #8
Niepokonana #9
Niepokonana #10
Niepokonana #11
Niepokonana #12
Niepokonana #13
Niepokonana #14
Niepokonana #15
Niepokonana #16
Niepokonana #17
Niepokonana #18
Niepokonana #19
Niepokonana #20
Niepokonana #21
Niepokonana #22
Niepokonana #23
Niepokonana #24
Niepokonana #25
Epilog
Nominacja
Nieustraszona Prolog
Nieustraszona #1
Nieustraszona #2
Nieustraszona #3
Nieustraszona #4
Nieustraszona #5
Nieustraszona #6
Nieustraszona #7
Nieustraszona #8
Nieustraszona #9
Nieustraszona #10
Nieustraszona #11
Nieustraszona #12
Nieustraszona #13
Nieustraszona #14
Nieustraszona #15
Epilog

Dziennik #3

6.2K 549 29
Par madzialenka01

26 lipca (dwa lata po tragedii) wiek 9 lat.

Minęły dwa lata, odkąd zamieszkałam u Alexandra. Po pierwszej mojej wizycie w tajemniczym pokoju z szafą, na drzwiach pojawiła się kłódka wielkości mojej piąstki. Strasznie chciałam wiedzieć, co tam było. Moja dziecięca ciekawość w końcu wygrała z posłuszeństwem.

Alexander wyszedł godzinę temu na zakupy do miasta, więc zakradłam się do jego pokoju.

Przeszukałam wszystkie szuflady, zarówno w biurku, jak i komodzie. Kiedy nie znalazłam nic, posprzątałam i szukałam dalej. Podeszłam do łóżka, przeszukałam szafkę nocną, zbudowaną z jasnego drewna. Tam również nic nie znalazłam.

Zaczęłam się zastanawiać, gdzie na jego miejscu mogłabym schować taki przedmiot. Dostałam olśnienia. Pod poduszką!

Podeszłam jeszcze bliżej łóżka i sięgnęłam rączką pod poduszkę. Wymacałam zimny, mały, twardy przedmiot. Bingo!

Trzymałam w dłoni kluczyk, w kilku miejscach odrobinę zardzewiały.

Wyszłam z sypialni i pognałam pod drzwi tajemniczego pokoju. Wsunęłam kluczyk do dziurki i przekręciłam. Pasował! Zdjęłam kłódkę i powoli nacisnęłam na klamkę. Pchnęłam ciężkie drzwi i weszłam do tego ciemnego, zakurzonego pomieszczenia. Nic się tutaj przez ten czas nie zmieniło.

Podeszłam do szafy i tym razem nikt mi nie przeszkodził. Położyłam moje malutkie rączki na zdobionych gałkach, przekręciłam je i otworzyłam szafę szybkim ruchem.

W środku, na ścianach wisiały miecze, noże, maczugi, łuki, kusze i inne rodzaje broni. Było ich mnóstwo. Na podłodze, po lewej stronie spoczywała drewniana skrzynka. Powoli podeszłam bliżej i otworzyłam jej wieko. Było w niej pełno szczelnie zakręconych i zakurzonych słoiczków, wypełnionych kolorowymi płynami. Jedne były pomarańczowe inne niebieskie, a jeszcze inne neonowo zielone, znalazło się też kilka czarnych i czerwonych. Na wszystkich rzeczach były wyrysowane jakieś niezrozumiałe znaki i symbole.
Dopiero po chwili ogarnął mnie lęk. Alexander miał pełno niebezpiecznych i podejrzanych narzędzi w swojej szafie.

Kim on jest? - powtarzałam sobie to pytanie w głowie.

Zaczęłam się obawiać tego mężczyzny. Wzięłam kilka głębszych wdechów. Wyciągnęłam rękę ku jednemu z przedmiotów, był to nóż o długiej klindze. Jego rękojeść była ozdobiona przeróżnymi wzorami i symbolami, a na jej środku były inicjały T.B. wyryte w drewnie ozdobnym charakterem pisma. Przyglądałam się pięknej broni, po chwili odłożyłam ją na miejsce.

Wtem poczułam rękę na ramieniu. Obróciłam się i ujrzałam rozwścieczonego Alexandra. Pomimo tego, że był bardzo zły na mnie, lęk przed nim wyparował. Czułam, że nie skrzywdziłby mnie.

-Co ty tutaj robisz?! Czy nie wyraziłem się dość jasno, żebyś tutaj nie wchodziła! - zaczął krzyczeć, a ja stałam niewzruszona, czekając aż jego wybuch gniewu minie, albo chociaż zmaleje.

Odezwałam się, dopiero kiedy się uspokoił.

-Kim jesteś? Umiesz się tym posługiwać? - zapytałam spokojnym tonem głosu.

-Co? - zapytał lekko zbity z tropu.

-Nie twój interes - odburknął.

-Umiesz? - ponowiłam pytanie, ale tym razem nie czekałam na odpowiedź. Od razu kontynuowałam. - Naucz mnie, chcę wiedzieć, jak się z tego korzysta, chcę umieć się bić - powiedziałam. Pomysł naszedł mnie nagle i był idealny.

- Taka mała dziewczynka nie powinna myśleć o takich rzeczach. Lepiej, wróć już do pokoju!

-Nie rozumiesz - powiedziałam spokojnie. - Ja muszę się tego nauczyć.

-Dlaczego? - zapytał.

- Kara, zemsta jak zwał tak zwał. Ktoś musi ponieść konsekwencje swoich czynów.

-Kto taki? - zapytał się już nie zdenerwowany, lecz zaciekawiony.

-Moi rodzice i brat, oni nie... - przerwałam na chwilę. Ten temat wciąż sprawiał mi ból.- Oni zostali zamordowani z zimną krwią. I osoba, która to zrobiła, musi za to zapłacić - powiedziałam i czekałam na reakcję Alexandra.

On patrzył mi się prosto w oczy, jak gdyby chciał wyczytać w nich moją przeszłość. Wzdrygnęłam się na ten niedorzeczny pomysł.

-Jutro pobudka o świcie - oznajmił i wyszedł, a ja odetchnęłam z ulgą. Poszłam do mojego pokoiku i rzuciłam się na łóżku.


Kim był tajemniczy TB?


Myśląc o nim, odpłynęłam w krainę snów.

Dzień, dzięki któremu zaczęłam treningi. Trenowałam ciężko przez najbliższe kilka lat, czy to lato, czy to zima. Nie ważne. Doskonaliłam szermierkę, jak i umiejętności strzeleckie. Niestety do tej pory nie udało mi się poznać tajemniczego TB.

31 lipca tego samego roku.

Już pięć dni trenowałam wraz z Aleksandrem. Dzisiaj, po treningu, udałam się z nim na zakupy do miasta. Nie byłam tam od dnia, w którym mnie zabrał z ciemnego zaułka.

Weszliśmy na rynek i skierowaliśmy się w kierunku targu. Chodziliśmy między kramami, kupując owoce, warzywa i różnego innego typu artykułu spożywcze. Już mnie strasznie nogi bolały, więc Aleksander kazał mi czekać na obrzeżach placu przy wysokim, drewnianym, słupie, na którego szczycie wisiała flaga naszego państwa. Usiadłam przy wskazanym miejscu. Nagle zza rogu wyszło kilku uzbrojonych mężczyzn, trzymali przy sobie dużą ilość kartek, młotek i gwoździe. Na przeciwległej stronie ulicy, zaczęli przybijać do drzwi tawerny jedną z kartek.

Kiedy już skończyli, poszli dalej. Bez namysłu wstałam i przeszłam przez ulice. Podeszłam do wejścia tawerny. Spojrzałam na kartę przybitą do drzwi jednym gwoździem.

Na papierze widniał napis:

Uwaga! Poszukiwana! Jeżeli ją widziałeś, zgłoś to władzą w swoim mieście. Nagroda za złapanie wynosi 100000$.

Na środku kartki widniała podobizna dziecka. Nic nadzwyczajnego. Dziewczynka w wieku na oko siedmiu lat. Miała ładnie uczesane włosy w koński ogon. Wszystko by było w porządku, gdyby ta podobizna nie przedstawiała mnie.

Wpatrywałam się w drzwi niezdolna do ruchu. Moje osłupienie zostało przerwane przez otwarcie się drzwi tawerny. Momentalnie odskoczyłam. Przede mną stanął mężczyzna, o bardzo szerokich barkach w chłopskim ubraniu.

-Cześć mała. Wszystko w porządku? - zapytał się mnie.

-Tak, tak - odpowiedziałam i obróciłam się na pięcie z zamiarem ucieczki. Niestety nie było mi to dane. Zderzyłam się z czymś twardym i upadłam na ziemię. Popatrzyłam do góry. Nade mną stał rycerz, który powiesił kartkę na drzwiach.

Zaczął mi się uporczywie przyglądać. Co chwila przenosił wzrok z pliku kartek na mnie.

-Ty... - powiedział w końcu.

Nie czekałam na rozwój sytuacji. Wstałam, wytrącając mu kartki z rąk i zaczęłam biec przed siebie, w kierunku stoisk.

-Stój! Zatrzymaj się! - słyszałam za sobą głos mężczyzny.

Nie zwracałam na niego uwagi, biegłam, co chwila kogoś szturchając. Obejrzałam się do tyłu. Wojownik był kilka metrów za mną.

Przez moją nieuwagę, ponownie odbiłam się od czegoś twardego i wylądowałam na ziemi. Niestety tym razem nawet nie zdążyłam spojrzeć na tę osobę, ponieważ poczułam wielkie łapy, chwytające moje ramiona od tyłu. Zaczęłam się szarpać, ale to nic nie dało. Mężczyzna podniósł mnie i już miał zakuwać w kajdany, kiedy odezwał się dobrze znajomy mi głos.

-Co pan robi? -dopiero teraz przypomniałam sobie o osobie, na którą wpadłam.

Jakie miałam szczęście! Tą osobą okazał się nie kto inny jak Alexander.

-Niech się pan nie wtrąca. Ta mała jest poszukiwana.

-Tak? A za co ? - zapytał się, krzyżując ręce na piersi.

-Za morderstwo.

-Nikogo nie zabiłam! - krzyknęłam i zaczęłam się jeszcze bardziej szarpać.

-Wrócisz teraz do Dark Fall i on zadecyduje co z tobą zrobić - powiedział mój przeciwnik.

Dostrzegłam kątem oka zdziwienie na twarzy Alexandra, kiedy usłyszał nazwę mojego rodzinnego miasta, w ułamku sekundy przybrał pokerowy wyraz twarzy.

Będę musiała się go o to zapytać. O ile przeżyje -pomyślałam.

-Lepiej, żeby pan puścił moją córkę - powiedział, a ja się nie odzywałam. Muszę mu przyznać, że jest dobrym kłamcą, nawet nie mrugnął, wypowiadając te słowa.

-To jest pana córka? Niech pan sobie żartów nie stroi, dostaliśmy dokładny opis, a on się zgadza z tą dziewczynką w stu procentach. Dla tego albo się pan odsunie, albo zamknę pana za utrudnianie, wykonywania obowiązków przez rycerzy.

-I tu popełniłeś błąd - powiedział do swojego rozmówcy.

W tym samym momencie w kierunku stojącego za mną mężczyzny poleciał prawy sierpowy w wykonaniu Alexandra. Sama za to zmiażdżyłam piętą stopę przeciwnika. Ten poluźnił uścisk, z którego się wyrwałam, ukrywając za Alexandrem.

Rycerz wyciągnął broń. A był nią wielki oburęczny miecz. Wzdrygnęłam się na ten widok.

Alexander, chwycił za nadgarstek tego mężczyzny, wykręcając go, aż coś chrupnęło. Jego przeciwnik upadł na kolana, wyjąc z bólu. Ten widząc, że zadał szkody przeciwnikowi, szarpnął za nadgarstek jeszcze raz i wypuścił go z rąk. Następnie kopnął rycerza w twarz kolanem.

Chwycił mnie za ramię i popchnął lekko, aby mnie pospieszyć.

Ruszyliśmy w kierunku domu. Miałam nałożony kaptur na głowę, aby nie było widać mojej twarzy. Droga minęła nam w ciszy.

Weszliśmy do środka chaty. Skierowaliśmy się do kuchni i wtedy Alexander przerwał ciszę pomiędzy nami.

-O co mu chodziło? - zapytał.

-No bo on... ten, co zabił moich rodziców... on poluje na mnie. Dzisiaj zobaczyłam listy gończe - powiedziałam. -Ja muszę wyjechać Alexandrze. Natychmiast.

Ten tylko głośno odetchnął. Zapadła chwila ciszy. Już miałam iść do pokoju i zacząć się pakować, kiedy Alexander ponownie się odezwał.

-Wyruszamy jutro o zmierzchu, masz być gotowa - stwierdził i opuścił pomieszczenie.

Wtedy Aleksander stał się dla mnie jak rodzina. W pewnym, niewielkim stopniu, zastępował mi wszystko, co utraciłam.

Wtedy rozpoczęła się moja ucieczka.

1 sierpnia osiem lat po tragedii.

-Aleksandrze! - zawołałam mężczyznę.

-Tak?! - usłyszałam głos dobiegający z kuchni.

-Ulotki się pojawiły i widziałam kilku Jego rycerzy.

-Uciekamy! - odkrzyknął tylko jedno słowo i znów musieliśmy uciekać.

Szliśmy pod osłoną nocy w kierunku bramy miasta. Kiedy pojawiliśmy się przy niej, wybiła północ. Właśnie mieliśmy przechodzić, kiedy niespodziewanie obok nas wyrosły trzy, ogromne, postacie.

-Dokumenty - powiedział jeden z nich.

-Co proszę? - zapytał się Alexander.

-Pokażcie swoje dokumenty, nie opuścicie miasta bez nich.

-Co to za nowe przepisy, pierwsze o czymś takim słyszę. Porozmawiam o tym z burmistrzem...

-To nie jest rozkaz burmistrza.

-Tak? To w takim razie kogo?

-Władcy Dark Fall.

O cholera - pomyślałam przerażona.

-Nie wiem, za kogo on się ma, ale nie podlegam mu, lecz królowi, więc niech się pan odsunie, bo chcemy iść, spieszy nam się - powiedział pewnym głosem Alexander.

-Najpierw dokumenty - upierał się przy swoim strażnik.

Alexander wiedział, tak samo, jak ja, że nic już nie poradzimy. Spojrzał na mnie i porozumiewawczo kiwnął głową.

No to zaczynamy-pomyślałam.

Rzuciłam się na postać stojącą z brzegu, za to mój towarzysz wyjął miecz i zanim jego przeciwnik się zorientował, wbił mu swoją broń w klatkę.

Ja za to, uderzyłam, strażnika w wątrobę, na co zgiął się w pół, kopnęłam go kolankiem w twarz, a ten upadł na ziemię. Kiedy próbował wstać, kopnęłam go podeszwą buta w głowę. Strażnik przez cios stracił przytomność.

Nim zdążyłam się obejrzeć, Alexander stał z przyłożonym mieczem do krtani.

-Teraz, dziewczynko pójdziesz ze mną, a twojemu przyjacielowi nic się nie stanie - powiedział trzeci ze strażników.

-Po co ci ja!? - krzyknęłam, próbując zdobyć więcej czasu.

-Pan cię potrzebuje, żywą lub martwą, chociaż wolałby zabić ciebie osobiście.

-Ja...jak to zabić? - zapytałam zdziwiona. - Przecież, on chciał mnie żywą do czegoś wykorzystać.

Strażnik w odpowiedzi sztucznie się roześmiał.

-On chce twojej śmierci, a więc chodź do mnie, ja postaram się załatwić to bezboleśnie.

Podczas tej rozmowy obmyśliłam plan, który zaczęłam wcielać w życie.

Popatrzyłam na Alexandra, który pokiwał twierdząco głową. Wiedział, co zamierzałam i znał konsekwencje, jeśli popełnię błąd. Kiedy otrzymałam pozwolenie, podbiegłam, jak najszybciej umiałam do ściany. Wskoczyłam na nią, odbijając się od niej do góry, zrobiłam salto w powietrzu, wyciągając mój miecz i lądując na dwóch nogach za strażnikiem. Zanim się zdążył obrócić, zadałam śmiertelny cios w serce.

Od autorki.

Mam pytanko. Drugą część chcielibyście mieć tutaj, czy jako osobną książkę?

Continuer la Lecture

Vous Aimerez Aussi

9.3K 541 39
Druga część opowiadania "Mechanical love". Zdaję się, że prawdziwej miłości nie można rozdzielić. Jednak co jeśli powraca przeszłoś? Co jeśli podejmi...
2.6K 510 33
Po śmierci ukochanej matki i siostry życie Nolana wywraca się do góry nogami. Niegdyś pogodny chłopak osiągający sportowe sukcesy zaczyna się gubić w...
119K 760 8
Po stuletniej wojnie między istotami magicznymi wreszcie nastał pokój. Aby go utrzymać, każda z ras co rok była zobowiązana wyprawić w swojej krainie...
18.7K 417 16
Draco i Hermiona,on czystokrwisty ,ona mugolka ,a jednak coś sprawiło , że los połączył ich w pary .Przekonajcie się jak podczas krwistej wojny do te...