Nieznana

Galing kay madzialenka01

496K 49.5K 4.5K

Nikt jej nie widział. Chociaż każdy ją zna. Nazywają ją Nieznana, a oto jej historia... ~~~ I - ,,Nieznana" I... Higit pa

Prolog
Nieznana #1
Nieznana #2
Nieznana #3
Nieznana #4
Nieznana #5
Nieznana #6
Nieznana #7
Nieznana #8
Nieznana #9
Nieznana #10
Nieznana #11
Nieznana #13
Nieznana #14
Nieznana #15
Nieznana #16
Nieznana #17
Wywiad
Nieznana #18
Nieznana #19
Nieznana #20
Nieznana #21
Nieznana #22
Dziennik #1
Nieznana #23
Dziennik #2
Nieznana #24
Nieznana #25
Dziennik #3
Nieznana #26
Nieznana #27
Nieznana #28
Nieznana #29
Nieznana #30
Niepokonana #1
Niepokonana #2
Niepokonana #3
Niepokonana #4
Niepokonana #5
Niepokonana #6
Niepokonana #7
Niepokonana #8
Niepokonana #9
Niepokonana #10
Niepokonana #11
Niepokonana #12
Niepokonana #13
Niepokonana #14
Niepokonana #15
Niepokonana #16
Niepokonana #17
Niepokonana #18
Niepokonana #19
Niepokonana #20
Niepokonana #21
Niepokonana #22
Niepokonana #23
Niepokonana #24
Niepokonana #25
Epilog
Nominacja
Nieustraszona Prolog
Nieustraszona #1
Nieustraszona #2
Nieustraszona #3
Nieustraszona #4
Nieustraszona #5
Nieustraszona #6
Nieustraszona #7
Nieustraszona #8
Nieustraszona #9
Nieustraszona #10
Nieustraszona #11
Nieustraszona #12
Nieustraszona #13
Nieustraszona #14
Nieustraszona #15
Epilog

Nieznana #12

7.9K 805 56
Galing kay madzialenka01

Zdjęłam z głowy kaptur oraz buty z nóg. Poszłam za zakapturzonym, który prowadził mnie do mojego nowego pokoju.

Pomieszczenie było ładnie urządzone. Pojedyncze łóżko z beżową narzutą stało w centralnej części pokoju. Na prawo od łóżka stała komoda, obok której było lustro. Na lewo od łóżka było okno pokrywające całą ścianę. Widok na las był przepiękny.

-To będzie twój pokój.

-Ładnie tu - pokiwałam głową.-Dla czego nie chcesz pokazać mi twarzy? Skoro i tak się znaliśmy, kiedy jeszcze byłam Larą.

-Teraz wychodzę. Widzimy się rano. Lepiej się przebież, bo dostaniesz zapalenia płuc. Możesz wziąć jakieś ubrania z mojego pokoju - Powiedział ignorując moje pytanie.

-W porządku. Do jutra.

-Do jutra.

I wyszedł. Usiadłam na miękkim łóżku. Jak ja się za tym stęskniłam. Zdjęłam miecz i położyłam go pod łóżkiem. Następnie poszłam rozeznać się w ułożeniu pomieszczeń oraz zastanowić się, dla czego przegrałam bójkę z nieznajomym. Rzadko przegrywam, a raczej w ogóle, gdybym kiedykolwiek przegrała, chociaż raz, to już bym była martwa.

Dom nie był dużych rozmiarów. Dwie sypialnie, salon, łazienka i kuchnia. Wszystkie wnętrza były urządzone skromnie.
Poszłam do pokoju właściciela. Było tu trochę zimno z powodu rozbitego okna. Wcześniej nie miałam okazji przyjrzeć się wystrojowi pomieszczenia. Ściany koloru ciemno-granatowego. W samym środku pokoju znajdowało się dwuosobowe łóżko. Po obu jego stronach stały stoliki nocne z ciemnego drewna, takiego samego jak rama łóżka. Na ścianie, która była na prawo od drzwi wisiało lustro, a pod nim stała komoda. Po przeciwległej stronie pokoju stała półka z książkami i szafa.

Podeszłam do szafy i ją otworzyłam. Wzięłam pierwszy, lepszy podkoszulek i jakieś luźniejsze spodnie. Następnie udałam się do łazienki. Nalałam wody do wanny i się rozebrałam. Weszłam do ciepłej wody i wykąpałam się dokładnie.

Wyszłam z wanny i zakryłam się ręcznikiem. Stanęłam na przeciwko lustra.
Spojrzałam na swoją twarz. Brązowe włosy, owalna twarz, jasno niebieskie oczy, gładka, lekko opalona cera i pełne usta. Zawsze byłam raczej atrakcyjną kobietą. Jedynym elementem oszpecającym moją twarz była trzy centymetrowa blizna na skroni. Nawet nie pamiętam kiedy powstała.

Na szyi miałam powieszony wisiorek. Na srebrnym łańcuszku spoczywała zawieszka w kształcie białego smoka. Naszyjnik mojej mamy.

Przebrałam się w ubranie zakapturzonego i poszłam do pokoju, który został mi przydzielony na tę noc. Wsunęłam się pod kołdrę. Jakie to było wygodne! Przez te kilka dni spania na gołej ziemi, jedna noc w łóżku była warta miliony. Otuliłam się szczelniej i zasnęłam myśląc o nieznajomym.

Obudziłam się o dwunastej. Te wygody mnie rozpuszczają. Przebrałam się w moje ubrania, które zdążyły wyschnąć przez noc. Wyszłam z pokoju i udałam się w kierunku kuchni. Zakapturzony siedział, popijając kawę. Pewnym krokiem skierowałam się do szafek wiszących w pomieszczeniu. Otworzyłam pierwszą z brzegu i wyjęłam z niej talerz. Następnie wzięłam kawałek chleba i ser żółty.

Przysiadłam się do stolika, przy którym siedział nieznajomy i zaczęłam jeść śniadanie. Jadłam kanapkę i próbowałam dojrzeć twarz zakapturzonego. Siedzieliśmy jakiś czas w ciszy. Po pewnym czasie zaczęło mnie to nużyć. Pora wrócić do jaskini. Za bardzo się tutaj zasiedziałam.

-Czas na mnie. Dzięki za nocleg- powiedziałam wstając z krzesła.

-Powiesz, gdzie mieszkasz?- Zapytał się zakapturzony.

-Odpowiedź moja się nie zmieniła. Aż tak głupia nie jestem żeby zdradzać taką informację komukolwiek.

-Ja nie jestem zwykłym "kimś".

-W takim razie mi się pokarz? Po co ciągniesz tą całą przebierankę? A z resztą nieważne. Wychodzę. Lepiej nie wchodź mi już więcej w drogę.

-Czy to była groźba?

-Jak najbardziej.

-Nie boisz się mi grozić?

-Nie jestem strachliwa.

On w odpowiedzi szczerze się roześmiał. Nie miałam pojęcia co go tak rozśmieszyło, ale nie miałam najmniejszej ochoty dowiadywać się tego. Weszłam do pokoju, w którym przespałam noc i spod łóżka wyjęłam mój miecz. Obróciłam się do drzwi i skierowałam się do wyjścia. Otwierałam właśnie drzwi wejściowe, kiedy zakapturzony stanął w przejściu blokując mi drogę.

-Wracasz do tej jaskini?

On wie gdzie mieszkam?! Dupek mnie śledził! Jak on to zrobił, za każdym razem, kiedy wracałam do pieczary zachowywałam wszelką ostrożność. Zacierałam ślady, kilka razy zmieniałam kierunek, nigdy nie szłam do jaskini tą samą drogą. Jak on do cholery mnie znalazł?

-Nie. Twój. Interes. - wysyczałam, podkreślając każde słowo.

Przecisnęłam się obok niego wychodząc tym samym na zewnątrz. Wzięłam kilka wdechów leśnego powietrza żeby się uspokoić. Następnie powolnym krokiem ruszyłam w stronę miejsca mojego aktualnego pobytu. Przez tego aroganta będę musiała się przenieść.

Oddaliłam się na kilka kroków od chatki kiedy usłyszałam trzaskanie drzwi. Chwilę później po mojej prawej stronie pojawił się Zakapturzony.

-Daj mi spokój- powiedziałam gwałtownie odwracając się w jego stronę.

-Nie- odpowiedział zatrzymując się, tak jak wcześniej ja.

-To nie była prośba - powiedziałam lekko zdenerwowana. Chociaż lekko to kiepskie określenie. Raczej miałam ochotę wyciągnąć mój miecz i nim go wypatroszyć.

Uśmiechnęłam się na tą myśl. Następnie szybkim ruchem wyjęłam krótki nóż zza paska i rzuciłam nim w głowę mężczyzny. Ten zrobił unik, a broń wpadła do dziupli w drzewie za nim.

-Spudłowałaś - zaśmiał się na cały głos.

-Czy aby na pewno - rzuciłam odwracając się na pięcie i odchodząc.

Trzy...

Dwa...

Jeden...

-Cholera!!- Wydarł się nieznajomy i zaczął uciekać. Minął mnie w zawrotnym tempie nawet nie zwracając na mnie uwagi. Miał co innego teraz na głowie. Do słownie. Na jego kapturze siedział ogromny Hertyd.

Hertydy są to groźne, ptaki żyjące w dziuplach drzew. Samce są rzadko spotykane, ale groźniejsze niż samice ale i tak nie są bardzo niebezpieczne. Zwierzęta te mają głowę i skrzydła ptaka oraz cztery łapy zakończone pazurami. Do tego lwi ogon oraz koński tłów, a do tego zakrzywiony dziób. Całe ciało pokryte jest szaro-niebieskimi piórami. Są wielości mniej więcej prosiaka. Zakapturzony miał pecha, ponieważ idąc tędy po raz pierwszy, zauważyłam to zwierzę wlatujące do swojego domu, a Hertyd zamieszkujący tą dziuplę to samiec.

Zaczęłam ponownie kierować się do pieczary. Spojrzałam na zakapturzonego, który biegał z rękami u góry próbując zrzucić zwierzę z głowy. Z jego ust leciał potok przekleństw. Na mojej twarzy zaczynał pojawiać się... uśmiech? Nie był to uśmiech wymuszany czy szyderczy. To był prawdziwy uśmiech. Spuściłam głowę i szybko potrząsnęłam głową, a moja twarz wróciła do naturalnego wyrazu.

Spojrzałam ponownie na nieznajomego, który jakimś cudem odczepił zwierzę od siebie. Hertyd chyba dał sobie spokój, ponieważ zaczął odlatywać w kierunku swojego drzewa. Ponownie spojrzałam na mężczyznę i nie mogłam się powstrzymać. Wybuchłam śmiechem. Co się ze mną dzieje? To definitywnie nie jest normalne. Od siódmego roku życia tłumiłam w sobie uczucia, odcięłam się od nich, po prostu je wyłączyłam, a on potrafi mnie w drugi dzień znajomości zdenerwować, tak, że miałam ochotę go powiesić, a kilka chwil później zwijałam się ze śmiechu.

Powodem mojej radości był kaptur nieznanego, który został osrany przez Hertyda, do tego w kilku miejscach był podrapany przez szpony zwierzęcia.

-Tak cię to bawi?

Po chwili zapanowałam nad moim wybuchem i wyminęłam go bez słowa.

-O, nie. Tak się nie będziemy bawić.

Nim się obejrzałam, zakapturzony z nad ludzką szybkością przewiesił mnie przez bark jedną ręka przytrzymując kostki, tak abym nie mogła go kopnąć. Drugą dłoń położył na zgięciu moich kolan. Następnie ruszył zadowolony z siebie w odwrotnym kierunku niż moja jaskinia.

-Masz mnie puścić albo stanie ci się krzywda- ostrzegłam go.

-Nie tak ostro młoda. Zresztą i tak nic mi nie zrobisz.

Gdybym chciała, już leżał by martwy, ale ja nie morduje kogo popadnie, chociaż wiele osób tak uważa. Przez całe moje życie nie zamordowałam ani jednej niewinnej osoby. Wiem bo sprawdzałam to wszystko dogłębnie. Zlecenia, które wykonywałam były przetrząsane od podstaw. Zazwyczaj, zleceniodawcy kazali mi mordować zabójców. Pamiętam ostatnią sprawę, barona Holenstera. Stracił w zamachu swoją ośmioletnią córkę, a ludzie, których zamordowałam byli organizatorami owego zamachu. Uciekali prawu ale kara ich nie ominęła.
Zasada numer cztery, zawsze sprawdzaj wszystko trzykrotnie.

Nie minęło pięć minut kiedy usłyszałam spokojny szum wody. Spróbowałam spojrzeć w kierunku w którym szliśmy, lecz nie udało mi się to. Spojrzałam w dół na ścieżkę, która nagle zmieniła się na drogę z lekko zniszczonych, drewnianych desek.

Chwila, chwila. Woda, zgniłe deski...
O cholera!!

-Nie odważysz się - powiedziałam spokojnie, chociaż tak na prawdę gotowałam się ze złości.

-Jesteś pewna? - Powiedział śmiejąc się.
Zaczęłam się szarpać, ale nic to nie dało. Poczułam że jego ręce wylądowały na mojej tali i się zacisnęły.

Szlag- zdążyłam tylko pomyśleć.
Później poczułam zimną wodę obmywającą moje nogi. Jednym ruchem udało mi się chwycić za rękę zakapturzonego, a ten poleciał za mną do lodowatej wody jeziora.

Od autorki.

Jeśli ktoś oglądał Harrego Pottera to Hertyd jest miniaturową wersją Hardodzioba, z kilkoma różnicami :P

Czyżby nieznana była jednak dobra?
Jak teraz uważacie jest bezdusznym morderca czy jednak nie?

Nowa zasada! ;)

Zasada numer cztery, zawsze sprawdzaj wszystko trzykrotnie.

Dziękuję za wszystkie głosy i komentarze. Wszystkie komentarze czytam, chociaż nie na wszystkie odpowiadam.

Cieszę się baaardzo że wam się książka podoba. I uwaga "Nieznana" ma już *werble* 1K wyświetleń. WOOOOOW!!!

Ipagpatuloy ang Pagbabasa

Magugustuhan mo rin

458 145 13
Noella pracuje w wydawnictwie specjalizującym się w powieściach dla kobiet. Jej ulubionym czasem w roku jest Boże Narodzenie. Jednak tym razem nie mo...
42.5K 1.6K 29
Kiedy Harry pokonuje Voldemorta świat czarodziejski musi odbudować wszystko co zostało zniszczone, a ludzie zaczynają się godzić z nową codziennością...
297 55 10
Tom II Odkąd Donovan wyjechał, w Diliq życie toczy się bez większych zmian, aż do marca przyszłego roku, gdy pojawia się tajemnicza choroba i w dawn...
11.9K 1.1K 16
[Nie musisz znać poprzednich tomów, by czytać Winnego!] Josephine stoi na życiowym zakręcie i próbuje od nowa poukładać swoją codzienność. Uparcie ud...