Kuroshitsuji: Czarna Róża Dem...

By Namisiaa

94.4K 7.3K 2.2K

Historia opowiadająca losy Elizabeth Roseblack - szlachcianki, która w młodym wieku zostaje porwana przez taj... More

Tom I, Rozdział I
Tom I, Rozdział II
Tom I, Rozdział III
Tom I, Rozdział IV
Tom I, Rozdział V
Tom I, Rozdział VI
Tom I, Rozdział VII
Tom I, Rozdział VIII
Tom I, Rozdział X
Tom I, Rozdział XI
Tom I, Rozdział XII
Tom I, Rozdział XIII
Tom I, Rozdział XIV
Tom I, Rozdział XV
Tom I, Rozdział XVI
Tom I, Rozdział XVII
Tom I, Rozdział XVIII
Tom I, Rozdział XIX
Tom I, Rozdział XX
Tom I, Rozdział XXI
Tom I, Rozdział XXII
Tom I, Rozdział XXIII
Tom I, Rozdział XXIV
Tom I, Rozdział XXV
Tom I, Rozdział XXVI
Tom I, Rozdział XXVII
Tom I, Rozdział XXVIII
Tom I, Rozdział XXIX
Tom I, Rozdział XXX
Tom I, Rozdział XXXI
Tom I, Rozdział XXXII
Tom II, Rozdział I
Tom II, Rozdział II
Tom II, Rozdział III
Tom II, Rozdział IV
Tom II, Rozdział V
Tom II, Rozdział VI
Tom II, Rozdział VII
Tom II, Rodział VIII
Nomimacja
Tom II, Rozdział IX
Tom II, Rozdział X
Tom II, Rozdział XI
Tom II, Rozdział XII
Tom II, Rozdział XIII
Tom II, Rozdział XIV
Tom II, Rozdział XV
Tom II, Rozdział XVI
Tom II, Rozdział XVII
Prawie rozdział xD
Tom II, Rozdział XVIII
Tom II, Rozdział XIX
Tom II, Rozdział XX
Tom II, Rozdział XXI
Tom 2, XXII
Tom II, XXIII
Tom II, XXIV
Tom II, XXV
Tom II, XXVI
Tom II, XXVII
Tom II, XXVIII
Tom II, XXIX
Tom II, XXX

Tom I, Rozdział IX

1.9K 172 15
By Namisiaa

No dobrze, zacznę może od przeproszenia Was za tak długą nieobecność. Kończyłam studia, a jak się okazuje, to pochłania dużo czasu, nerwów i innych takich, przez co byłam zbyt zmęczona, zdenerwowana i ogólnie wkurzona, by zajmować się moim Wattpadem. Ale teraz wracam. Mam nadzieję, że wciąż są tutaj jacyś czytelnicy :P

Kolejny rozdział Róży specjalnie dla Was.Czekam na opinie. Te pochlebne i te niepochlebne, z naciskiem na te drugie - chcę się rozwijać :)

=================


Jej myśli zalały wspomnienia dawnych lat. Wielkie imprezy pełne słodyczy, znajomych dorosłych i rówieśników, masy pluszowych zabawek i słodki zapach czekoladowo-wiśniowego ciasta. Każdego roku jej rodzice wyprawiali huczne przyjęcie, by uczcić „najwspanialszy dzień ich życia". Dzień, w którym przyszła na świat. Zawsze niecierpliwie czekała i odliczała do swojego święta, wykreślając kolejne dni z kalendarza.

- Zapomniałam o urodzinach... - Poczuła, że słabnie. - Jak mogłam o nich zapomnieć? - powtarzała w myśli.

Sebastian przytrzymał ją, by nikt nie zauważył jej nagłego zachwiania.

- Tak bardzo się zmieniłam? Czy naprawdę aż tak się zatraciłam?

- Panienko, proszę usiąść. - Z oddali dotarł do niej przyjazny głos.

Lokaj zaprowadził ją do specjalnie przygotowanego fotela ozdobionego balonami, zwieńczonego papierową koroną, który stał dumnie naprzeciwko prowizorycznej sceny. Służący wraz z chłopcem pobiegli za kulisy, by przygotować się do występu.

- Sebastian...

- Słucham panienko? - zapytał cicho demon, pochylając się nad otępiałą nastolatką.

- Co to jest? - jęknęła słabo, kiwnięciem głowy wskazując udekorowany masą kolorowego papieru podest.

- Panicz bardzo chciał zrobić ci niespodziankę. Od wczorajszego popołudnia pomagałem mu w przygotowaniach Proszę się zrelaksować i cieszyć prezentem - powiedział uprzejmie, karcąc jej brak manier ojcowskim spojrzeniem.

- Cieszyć? - szepnęła.

Kolejna myśl uderzyła w nią z ogromną siłą, zadając fizyczny ból w klatce piersiowej. Miał rację. Powinna być wdzięczna, powinna się cieszyć i bawić. Docenić trud domowników włożony w przygotowania niespodzianki. Chłopiec pracował z całych sił, by sprawić jej przyjemność. Kochał ją. Nie mogła go zawieść. Nie mogła zadręczać się takimi myślami. Zorganizował to wszystko, by uczcić dzień jej urodzn, dlatego musi bawić się najlepiej jak to tylko możliwe!

Uśmiechnęła się i usiadła wygodnie, zatapiając się w przyjemnym materiale urodzinowego tronu. Obdarzyła stojącego u jej boku demona entuzjastycznym uśmiechem i poczęła skandować imię kuzyna, by wraz z resztą służby zaczęli przedstawienie. Na jej znak, pomieszczenie wypełniły przyjemne dźwięki radosnej muzyki. Kurtyna rozsunęła się, a stojący na niej aktorzy, zaczęli odgrywać jakąś komiczną scenkę. Ich nieporadność, połączona z samą abstrakcyjną historią, sprawiła, że ciałem dziewczyny zawładnęło przyjemne, rozgrzewające uczucie. Zaczęła się śmiać, szczerze i oczyszczająco. Po raz pierwszy od dłuższego czasu przez moment zapomniała o wszelkich problemach, pozwalając sobie w pełni korzystać z chwili błogiej sielanki. Również stojący za fotelem demon uśmiechnął się pod nosem, doznając niezwykle przyjemnego uczucia, gdy do jego uszu docierał śmiech Elizabeth.

Amatorski teatrzyk pokłonił się nisko. Niebieskooki chłopiec zeskoczył ze sceny, podbiegło do kuzynki i mocno ją przytulił.

-Wszystkiego najlepszego Lizzy! Podobał ci się występ?

- Oczywiście! Był przecudowny, bardzo dziękuję. - Pogłaskała go po głowie i popatrzyła na stojących na scenie służących. - Wam wszystkim. Naprawdę doceniam to, co dla mnie robicie. Nie tylko dziś, zawsze.

Słysząc szczere wyznanie z ust uśmiechniętej lady Roseblack trójka służących dała upust swoim emocjom, pozwalając, by ich policzki przyozdobiły łzy szczęścia. Radość ich pani była ich radością, a w tej chwili czuli się naprawdę niesamowicie szczęśliwy. Euforyczny nastrój udzielił się wszystkim domownikom, wprowadzając odrobinę dawnego ciepła i miłości w opustoszałe mury ogromnej posiadłości.

- Panienko. To takie wzruszające! - zawył Thomas, obejmując przez ramię łkającą pokojówkę.

- Ciebie też to dotyczy - dodała po chwili Lizz, odwracając twarz od sceny, by zerknąć na stojącego obok, najwierniejszego z pracowników.

- Lizzy, Lizzy! Mam dla ciebie kolejną niespodziankę! - Timmy pociągnął siostrę za rękaw, zmuszając ją, by wstała z siedziska.

Na drugim końcu zastawionego pysznościami i kieliszkami z szampanem stołu, dumnie pracowała chromowana maszyna do lodów.

- To ten bzyczący problem? - zaśmiała się pod nosem, spoglądając na rozbawionego kamerdynera.

- Jakie chcesz? Czekoladowe, czy śmietankowe? - zapytał chłopiec, wskakując na stołek, by dosięgnąć do dźwigni uwalniającej mrożone słodycze z wnętrza maszyny.

- Śmietankowe.

- Dobrze! - odparł entuzjastycznie i przygryzając w skupieniu język, zabrał się do przygotowywania porcji lodów według wskazówek Sebastiana. - Proszę! - Po chwili podał dziewczynie krzywy rożek, wypełniony nieumiejętne aż po same brzegi lodowymi słodkościami.

- Dziękuję ci - powiedziała ciepło, ostrożnie odbierając swój deser.

Odwróciła się i spojrzała w stronę trójki aktorów, którzy wciąż stojąc na scenie, próbowali powstrzymać swoje zbyt emocjonalne reakcje.

-Macie ochotę na lody? - krzyknęła.

Służący wbili w nią zdziwione spojrzenia i na szybko analizując słowa swojej pani, w mgnieniu oka wbiegli za kulisy, by się przebrać. Po chwili stali już przy maszynie, tworząc niewielki krąg wokół czerwonowłosej, wszyscy, wraz z młodym szlachcicem, zajadając się pysznymi lodami.

~*~

- Lizzy, zamknij oczy! - ponaglał niecierpliwie Timmy.

- Już, już. Już zamykam.

- Sebastian, wnieś go! - krzyknął chłopiec podniosłym tonem.

Ogromny, wielopoziomowy tort ozdobiony wiśniami olśnił wszystkich, gdy tylko mężczyzna wprowadził go na posrebrzanym wózku do wnętrza jadalni. Patrzyli na niego z zapartym tchem. Demon jak zwykle wykonał swoją pracę ponad przeciętnie dobrze. Jak przystało na kamerdynera rodu Roselack.

- Możesz otworzyć! - polecił młody szlachcic.

- To... - zająknęła się z niedowierzania. - Taki sam tort dostałam 5 lat temu... - mówiła, z trudem powstrzymując emocje.

Czuła, że za chwilę przegra wewnętrzną walkę z własnymi uczuciami i pozwoli, by wzruszenie wzięło górę. Przygryzła dolną wargę, w desperackim akcie próbując powstrzymać się od płaczu.

- Skąd wiedzieliście?

-Tata mówił, że lubisz taki smak. A Sebastian powiedział, że zrobi taki tort, ze aż się popłaczesz z wrażenia! I miał rację - ucieszył się chłopiec.

Zaskoczona hrabianka dotknęła dłonią jeden z rozgrzanych z wrażenia policzków. Miał rację, spływała po nim łza. Nie była jednak tą, której powinna się wstydzić. To odrobina jej przeżywającej radość duszy, która zmaterializowała się w postaci krystalicznie czystej, niewinnej kropli szczęścia. Otarła ją dyskretnie i mocno przytuliła ukochanego kuzyna. Trójka służących, nie mogąc powstrzymać uczuć, także uścisnęła swoją panią, wzajemnie przekrzykując się w wyrażaniu swego szczęścia.

- No dobrze, dla każdego po kawałku! Zjedzenie jest obowiązkowe, nie ma wyjątków! - zarządziła Elizabeth, wyswobodziwszy się z uścisku, który mimo całej radości, jakie nią targało, nie stracił na sile niosąc dyskomfort.

Podeszła do dzieła sztuki cukierniczej, chwyciła nóż i zaczęła kroić czekoladowo-wiśniowe cudo na kawałki. Jego wspaniały aromat przypomniał jej przyjemne uczucia z dzieciństwa. Radość, miłość, bezpieczeństwo. Z każdą chwila czuła coraz większe szczęście. Dobrze zrobiła, odrzucając ciemne myśli. Nie potrzebowała ich, by być sobą i nie stracić tego, kim jest. To wciąż była część niej, nieważne jak bardzo ktoś by się starał, nigdy nie pozbawi jej prawdziwej natury. Już nikt nie jest do tego zdolny.

~*~

- Lizzy... Mamy jeszcze jedną niespodziankę!

- Jeszcze jedną? - zdziwiła się.

Przez ostatnie dwie godziny doskonale bawili się jedząc ciasto i inne pyszności przygotowane przez Sebastiana, popijając doskonałym szampanem. Nawet sam kucharz został zmuszony do zjedzenia kawałka swojego popisowego dzieła. Chociaż Elizabeth wiedziała, że ciasto nie będzie mu smakować, nie mogła tego odpuścić. Taka była tradycja, każdy gość musi zjeść urodzinowe ciasto, to przynosi szczęście, a on, jak bardzo nie starałby się stać z boku całego przedsięwzięcia, był jego częścią.

- Tak! Nie wiedziałem, co ci kupić, dlatego wymyśliłem to wszystko!

- Proszę poczekać! - przerwała mu Jeanny. - Chcemy najpierw dać panience prezenty!

- Prezenty? - powtórzyła zaskoczona hrabianka.

Po całym trudzie jaki włożyli w zorganizowanie tylu niespodzianek, nawet nie przeszło jej przez myśl, że mogliby mieć dla niej prezenty. I tak czuła się jak w pięknym śnie. Ich bliskość i ta niezwykła, przypominająca dawne, szczęśliwe dni, atmosfera była najcudowniejszym prezentem, jaki mogliby jej sprezentować. Nie potrzebowała niczego więcej.

- Oczywiście! Razem z chłopakami długo myśleliśmy i mamy dla panienki to - odpowiedziała i wcisnęła w dłonie dziewczyny sporych rozmiarów paczkę.

- Proszę otworzyć! - wtrącił podekscytowany Tai.

- No dobrze - odparła lekko zawstydzona szlachcianka.

Postawiła pudełko na stole i zdarła ozdobny papier. W środku znajdowało się zdjęcie zrobione kilka miesięcy wcześniej, przez jednego z jej znajomych - zapalonego fotografa. Czerwonowłosa wraz z trójką pracowników stała pod kwitnącą jabłonią, uśmiechając się szczerze. Pamiętała, że za plecami fotografa Sebastian gonił po ogrodzie kilka kurczaków, które Thomas wypuścił przypadkiem, kiedy przygotowywał bulion. Widok dostojnego kamerdynera uganiającego się za pierzastym stworzeniem, nie mogącego użyć swoich umiejętności, będąc na widoku wszystkich domowników, dodatkowo bawiła młodą Roseblack.

- Piękne zdjęcie - skomentowała z zachwytem.

- Dalej, dalej! - poganiał Thomas.

Kolejną rzeczą, którą wyciągnęła z pudła był pamiątkowy kij dbaseballowy, którego używał Thomas, grając kiedyś w jakiejś lidze, o której nie słyszał nikt poza nim samym.

- Jesteś pewny? - zapytała, spoglądając na niego, zaciskając w dłoni trzonek drewnianego skarbu kucharza.

- Oczywiście! - rzekł bez cienia wątpliwości. - Ale popatrz dalej.

- Dobrze - kiwnęła głową, ponownie sięgając do wnętrza pakunku.

Na dnie pudełka leżała harmonijka Taia. Jedyny przedmiot, z którym chłopak zjawił się u progu jej domostwa kilka lat temu, nim wraz z Sebastianem przygarnęli go do pracy, zabierając z ulicy. Tuż obok instrumentu dziewczyna ujrzała niewielkie lusterko w srebrnej oprawie - pamiątka po zmarłej babci Jeanny.

- Naprawdę bardzo wam dziękuję, jesteście wspaniali! - krzyknęła Lizz i dając ponieść się emocjom, na chwile objęła pracowników w przyjacielskim uścisku.

Sebastian patrzył na tę scenę z niesmakiem. Na usta cisnął mu się złośliwy komentarz dotyczący niestosowności zachowania jego pani, jednak przez wzgląd na szczególny dzień, jakim były jej urodziny, tym razem zatrzymał go dla siebie. Westchnął jedynie głęboko i odwrócił wzrok.

- Dobrze, to teraz niespodzianka! - krzyknął podekscytowany Timmy.

Popatrzył na lokaja, a ten na jego znak klasną dwa razy w dłonie. Na balkonach górnego piętra kolejno zaczęli pojawiać się muzycy. Po chwili wokół jadalni stała cała orkiestra. Na jej czele, w centralnej loży, stał dyrygent. Skłonił się przed honorowym gościem, po czym uniósł dłonie w górę i energicznie machnął batutą. Przepiękna melodia walca wypełniła wnętrze przyozdobionej kolorowymi dekoracjami jadalni. Wszyscy, zgodnie ze wcześniejszymi ustaleniami, dobrali się w pary i zaczęli tańczyć. Hrabianka patrzyła na muzyków z zadartą głową, kiedy tuż koło niej pojawił się ciemnowłosy mężczyzna. Z kieszeni fraka wyciągnął okulary i z gracją założył je na nos, zagarniając za ucho opadające na twarz kosmyki włosów. Skłonił się nisko i wyciągnął dłoń w stronę patrzącej na niego w osłupieniu nastolatki.

- Czy mogę dostąpić zaszczytu zatańczenia z panienką? - zapytał, spoglądając w jej oczy z uprzejmym uśmiechem okraszonym nutą złośliwości, którego nie potrafił sobie odmówić.

Hrabianka popatrzyła na niego niepewnie. Po chwili podała mu dłoń, tłumacząc sobie, że nie może sprawić przykrości chłopcu, który tak dokładnie wszystko zaplanował. Musi zatańczyć, chociaż jeden raz. Demon objął ją w pasie i delikatnie zaczął prowadzić po parkiecie w rytm muzyki. Zorientowała się, że wcale nie musiała skupiać się na krokach, przychodziło jej to z taką łatwością, jakby robiła to od lat. Może, dlatego że ostatnio częściej ćwiczyła, a może, dlatego że chciała wypaść jak najlepiej, by nie przynieść sobie wstydu w oczach orkiestry, służących, a przede wszystkim, w oczach swojego nauczyciela tańca. Przepiękna muzyka zdawała się sama kołysać ją po parkiecie. W przeciwieństwie do tego, jak to bywało zazwyczaj, sprawiało jej to niebywałą przyjemność. Czuła gorące wypieki podekscytowania na twarzy. Spojrzała w oczy swojego partnera. Ich łagodny blask, serdeczny uśmiech na jego twarzy. Gdybym go nie znała, w życiu nie posądziłabym go o bycie demonem. Jest zbyt piękny, zbyt idealny.

Milczeli. Nie czuła potrzeby, by rozmawiać. Bliskość, zarówno jego, jak ludzi, którym na niej zależało, była wszystkim, czego mogła chcieć tego dnia. Każda zła myśl zaprzątająca jej głowę znikała. Jakby zaczarowana muzyka roztaczała swój urok, dając ukojenie. Utwór dobiegł końca, a Elizabeth poczuła delikatne ukłucie w klatce piersiowej. Wcale nie chciała, by się skończył. Miała ochotę tańczyć z lokajem całą noc, zatrzymać czas tego wieczoru i żyć nim do końca swoich dni.

- Gdybym mogła żyć tą chwilą na wieczność... - szeptał euforycznie głosik w jej głowie.

Niestety, tak samo jak ucichła muzyka, tak ich wspólny czas dobiegł końca. Zdawała sobie sprawę z tego, że jemu, jako kamerdynerowi, w ogóle nie wypadało tańczyć ze swoją panią. Co innego, gdyby był guwernerem, ale nie był nim. Wiedziała, że zrobił to dlatego, że taka była wola jej kuzyna, a on przez jej rozkaz zobligowany był spełniać jego zachcianki. I chociaż ostatnie parę minut było dla niej niezapomnianym przeżyciem, nie czuła żalu, ani smutku. Doceniała to, co otrzymała. Pierwszy taniec, który dał jej przyjemność. Taniec, którego na pewno nigdy go nie zapomni.

- Dziękuję - szepnęła łagodnie, gdy Sebastian puścił jej dłoń i nieznacznie się cofnął.

Położył dłoń na piersi i skinął głową.

- Lizz! - Rozpromieniona pokojówka podbiegła do swojej pani i odciągnęła ją od Sebastiana. - Wydawało mi się, czy podobał ci się taniec? - zapytała podejrzliwie.

- Zabij mnie, ale tak właśnie było. Sama nie wiem, czemu - powiedziała półszeptem, nie dowierzając własnym słowom.

- To pewnie zasługa pana Sebastiana... - odparła pokojówka, trącając hrabiankę łokciem.

Czerwonowłosa popatrzyła na służącą ze szczerym zdumieniem.

- Mówisz poważnie?

- Oczywiście, że tak! W końcu pan Sebastian jest taki przystojny, taki męski i tak doskonale się rusza. - Zaczęła zatracać się w marzeniach.

Elizabeth dotknęła palcami podbródka i pochyliła głowę.

- W sumie, jakby się tak zastanowić... Naprawdę jest przystojny, ale nie sądzę, że to jego zasługa. Już z nim tańczyłam i to był prawdziwy horror. Wydaje mi się, że to przez całą tę atmosferę... - wyjaśniła nad wyraz poważnie.

Wyraźnie zasmucona tym, co usłyszała, pokojówka mruknęła coś pod nosem i powoli odeszła, nie ukrywając zrezygnowania. Lizz uśmiechnęła się rozbawiona reakcją Jeanny. Wiedziała, że dziewczyna od samego początku wyobrażała sobie, że między nią i kamerdynerem istnieje jakieś uczucie. Nie zgadzała się z tym, przynajmniej nie w tym rozumieniu uczucia, jakie miała na myśli blondynka.

- Sebastian, gdzie jest Timmy? - zapytała hrabianka, nigdzie nie widząc kuzyna.

Muzycy zaczęli grać kolejny utwór, ale jej nie w głowie były dalsze tańce. Tak naprawdę, chęć na kolejne pląsy przeszła jej wraz z odejściem pokojówki. Mimo całej cudowności tej niespodziankowej imprezy była zmęczona, a za tańcami nie przepadała i głupstwem byłoby wystawiać się na kolejna próbę, która mogłaby zabić przyjemne wspomnienia, które dopiero udało jej się stworzyć. „Udany taniec, z którego czerpała radość" zdecydowanie lepiej nadawał się na dobre zakończenie zaskakującego dnia, niż katorga, jaką przeżywała zazwyczaj.

Demon podszedł do niej. Z jego twarzy zniknęły delikatne okulary, również fryzura demona wróciła do swego zwyczajowego stanu, co było, więcej, niż jasnym przekazem, że nie zamierzał brać udziału w dalszej części balu. Widząc go, Lizz poczuła lekkie rozgoryczenie, jednak zdusiła w sobie dziwaczną emocję, winą za nią obarczając zmęczenie.

- Panicz Timmy ominął dziś poobiednią drzemkę, żeby dopilnować przygotowań urodzinowej niespodzianki. Musiał być strasznie zmęczony, skoro zasnął w fotelu przy tak głośnej muzyce - szepnął jej na ucho i wskazał dłonią, skulonego w obszernym siedzisku, blondyna.

- Dobrze. Zaniosę go do pokoju - poinformowała i ruszyła w stronę śpiącego Timmiego.

Pochyliła się nad dzieckiem i rozczuliła, widząc, jak uśmiecha się przez sen. Wzięła go na ręce i zaniosła na górę, do jego pokoju.

Nie spieszyła się z powrotem. Przez kilkadziesiąt minut siedziała przy jego łóżku i obserwowała jak śpi. Była mu naprawdę wdzięczna za to, co zrobił. Za to, że przypomniał jej o urodzinach, o tym, kim była. Nie. O tym, kim jest i będzie na zawsze.

W końcu musiała wrócić do jadalni. Mimo tego, że wszyscy jej goście byli służącymi, nie wypadało wychodzić ze swojego własnego balu. Pocałowała kuzyna w czoło i spokojnym krokiem, nie spiesząc się, wróciła do sali.

Obserwowanie radosnych pracowników bawiących się, tańczących i popijających szampana, na którego pewnie nigdy nie będzie ich stać, świętujących dzień jej urodzin, było przyjemne. Sama wolała słuchać przepięknej muzyki i wypić kilka kieliszków. W końcu tego dnia kończyła piętnaście lat. Mogła pozwolić sobie na lekkie szaleństwo.

Po północy orkiestra przestała grać. W posiadłości zapanowała cisza. Elizabeth odesłała trójkę młodych, pijanych służących do swoich pokojów, a lokajowi poleciła sprzątnąć naczynia i resztki jedzenia. Pozostałą część pracy zleciła mu na następny dzień. Chciała, by mógł odpocząć. Doskonale zdawała sobie sprawę, że przez ostatnie półtorej doby nie miał ani chwili wytchnienia, wciąż zajmowany drobnymi pracami związanymi z uroczystością na jej cześć. Za tak cudownie przygotowaną imprezę należała się nagroda. Nawet, jeśli była tak niewielka.

Stanęła przy oknie i przez chwilę spoglądała na swoje odbicie w szybie. Wciąż wyglądała uroczo i dalej dawało jej to satysfakcję. Cień świecy, odbijający się po jej prawej stronię, zniknął nagle zasłonięty przez odzianego w czerń mężczyznę.

- Dalej wyglądasz pięknie.

Drgnęła zdziwiona. Pojawił się tak znienacka. Rozkojarzona nie zdołała wyczuć jego obecności.

- Ale czegoś ci brakuje - dodał tajemniczo ciepłym głosem i niepostrzeżenie zdjął rękawiczki.

Odgarnął włosy z jej karku i opuszkami palców delikatnie musnął znak kontraktu.

- Co robisz? - szepnęła, delikatnie się wzdrygając.

Jego dotyk, choć nie palił tak jak inne, sprawił, że przeszył ją delikatny dreszcz. Nie rozumiała, co robił, wiedziała jedynie, że może mu zaufać.

Demon milczał, wciąż znamienia. Lizz patrzyła na niego przez odbicie w szybie, dokładnie śledząc każdy ruch. Nagle jego oczy zabłysły płomienną czerwienią, dosłownie na ułamek sekundy. Ciało nastolatki ponownie przeszył dreszcz. Nie wiedziała już, co powinna myśleć. Czuła napiętą atmosferę. Coś, czego nie potrafiła nazwać, nieznany rodzaj niepokoju. Wtem, jedna z dłoni Michaelisa zniknęła, wychodząc poza ramy odbicia.

- Seba...

- Od razu lepiej - przerwał jej.

Poczuła chłód wokół karku i na klatce piersiowej. Malutkie, zimne igiełki przeszywające skórę. W odbiciu zobaczyła delikatny, srebrny łańcuszek. Na jego końcu zwisał przepiękny fioletowy kamień zamknięty w delikatnej, metalowej ramce. Zaskoczona, otworzyła szerzej oczy, by dokładnie przyjrzeć się medalionowi. Po chwili, ponownie przeniosła wzrok na demona. Onieśmielający, tajemniczy uśmiech na jego twarzy ciekawił ją i hipnotyzował jednocześnie.

- Jest piękny... - wydukała.

- Ametyst. Lubisz ten kolor, prawda panienko? - zapytał zalotnie, na co hrabianka jedynie skinęła twierdząco głową. - Posiada niezwykłe właściwości.

Delikatnie wsuną rękę pod jej ramie i przesuwając ją w górę, opuszkami palców chwycił błyszczący kamień, spoglądając głęboko w oczy milczącej ze zdumienia nastolatki.

- Wzmacnia odporność organizmu, leczy rany, łagodzi niepokój... - wyliczał cicho - ... oczyszcza krew. - Ostatnie słowa wypowiedział niemal drżącym z podniecenia głosem.

- Jest naprawdę cudowny - przyznała, wmawiając sobie, że nie widziała jego dziwnego zachowania.

- Czyli podoba ci się?

- Tak

- Doskonale, powinnaś zawsze mieć go przy sobie, idealnie do ciebie pasuje - szepnął uwodzicielsko i wypuścił kamień, który delikatnie opadł na jej pierś.

Zabierając rękę, przypadkiem musnął obojczyk solenizantki, wywołując w niej drżenie. Wciąż patrzyła w jego odbicie, nie mogąc oderwać wzroku. Zachowywał się tak absurdalnie, że zaczęła się zastanawiać, czy to nie sen.

- Może po prostu chce mi dopiec po tamtej rozmowie? - Przypomniała sobie konwersację, którą przeprowadzili niedawno na dachu.

- Jego piękno jest oszałamiające. Skąd go wziąłeś, z piekła? - zapytała podejrzliwie, powoli wychodząc z szoku.

- Wszystkiego najlepszego - szepnął tylko, uśmiechając pod nosem i nim się spostrzegła, zniknął.

Gdyby nie czuła i nie widziała prezentu błyszczącego w blasku świec wszystkimi odcieniami fioletu, pomyślałaby, że alkohol za bardzo uderzył jej do głowy. Miała jednak pewność, że to, co zdarzyło się przed chwilą, było prawdą. Wzruszyła ramionami, próbując przekonać się, że nie ma nad czym się zastanawiać i poszła do swojego pokoju. W środku czekała na nią szklanka ciepłego mleka. Przebrała się w koszulę nocną, wypiła zawartość naczynia i położyła się spać. Nie minął nawet kwadrans, kiedy zanurzyła się w krainie snów. To był niezwykle męczący dzień, naprawdę musiała odpocząć.



Continue Reading

You'll Also Like

70.9K 2.2K 132
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
40.6K 2.4K 41
- Dobrze, że to trwało tylko tydzień. Przynajmniej nie zdążyłaś się nawet zakochać. A to co stało się w Las Vegas, zostaje Las Vegas.
8.4K 224 27
E-Eliza S-santia Bb-boberka G-gracjan M-gawronek(Marcel) Z-zabor B-borys
24.4K 1.9K 20
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...