Kuroshitsuji: Czarna Róża Dem...

By Namisiaa

94.4K 7.3K 2.2K

Historia opowiadająca losy Elizabeth Roseblack - szlachcianki, która w młodym wieku zostaje porwana przez taj... More

Tom I, Rozdział I
Tom I, Rozdział II
Tom I, Rozdział III
Tom I, Rozdział IV
Tom I, Rozdział V
Tom I, Rozdział VI
Tom I, Rozdział VII
Tom I, Rozdział IX
Tom I, Rozdział X
Tom I, Rozdział XI
Tom I, Rozdział XII
Tom I, Rozdział XIII
Tom I, Rozdział XIV
Tom I, Rozdział XV
Tom I, Rozdział XVI
Tom I, Rozdział XVII
Tom I, Rozdział XVIII
Tom I, Rozdział XIX
Tom I, Rozdział XX
Tom I, Rozdział XXI
Tom I, Rozdział XXII
Tom I, Rozdział XXIII
Tom I, Rozdział XXIV
Tom I, Rozdział XXV
Tom I, Rozdział XXVI
Tom I, Rozdział XXVII
Tom I, Rozdział XXVIII
Tom I, Rozdział XXIX
Tom I, Rozdział XXX
Tom I, Rozdział XXXI
Tom I, Rozdział XXXII
Tom II, Rozdział I
Tom II, Rozdział II
Tom II, Rozdział III
Tom II, Rozdział IV
Tom II, Rozdział V
Tom II, Rozdział VI
Tom II, Rozdział VII
Tom II, Rodział VIII
Nomimacja
Tom II, Rozdział IX
Tom II, Rozdział X
Tom II, Rozdział XI
Tom II, Rozdział XII
Tom II, Rozdział XIII
Tom II, Rozdział XIV
Tom II, Rozdział XV
Tom II, Rozdział XVI
Tom II, Rozdział XVII
Prawie rozdział xD
Tom II, Rozdział XVIII
Tom II, Rozdział XIX
Tom II, Rozdział XX
Tom II, Rozdział XXI
Tom 2, XXII
Tom II, XXIII
Tom II, XXIV
Tom II, XXV
Tom II, XXVI
Tom II, XXVII
Tom II, XXVIII
Tom II, XXIX
Tom II, XXX

Tom I, Rozdział VIII

2.2K 157 24
By Namisiaa

- Mmmm... Która godzina? - Zaspana czerwonowłosa dziewczyna obróciła się w łóżku. - I czemu tu tak zimno?

- Wpół do ósmej, tak jak panienka prosiła - odpowiedział uprzejmie służący. - Temperatura jest taka sama, jak zwykle.

- Nienawidzę tak wcześnie wstawać... - mruknęła, podnosząc się do siadu.

Przetarła zaspane oczy i popatrzyła na talerz, który demon podsunął jej pod nos. Leżały na nim dwa, pięknie udekorowane naleśniki na słodko.

- Proszę zjeść śniadanie, niedługo musimy wyruszać.

- Tak - mruknęła ospale.

Wzięła do ręki widelec i w ciszy zaczęła jeść. Kolejne kawałki delikatnego ciasta gładko przelatywały przez jej gardło. Śniadanie popijała aromatycznym Earl Greyem. Kiedy skończyła, lokaj pomógł jej założyć ubranie. Ciemna sukienka do kolan, grube podkolanówki, skórzane buty do połowy łydek. Na koniec rozczesał i związał jej włosy w koński ogon. Podeszła do lustra i popatrzyła na siebie. Sebastian jak zwykle się spisał, wyglądała doskonale. Odesłała go, by przygotował wszystko do wyjścia, a sama ubrała długi, czarny paszcz oraz rękawiczki do łokci i zeszła na dół.

- Jeanny. Kiedy Timmy się obudzi, podaj mu przygotowane przez Sebastiana śniadanie i zajmij się nim do naszego powrotu. Będziemy przed obiadem - poinstruowała pokojówkę i wraz z kamerdynerem wyszła z posiadłości.

Szli w stronę bramy wyjazdowej. Parę metrów za nią dziewczyna zatrzymała się i popatrzyła wymownie na kroczącego u jej boku mężczyznę.

- W tym tempie dotrzemy tam za miesiąc - burknęła, sugerując mu, co ma zrobić.

- Rozumiem - odpowiedział, kładąc dłoń na piersi.

Poprawił czarny prochowiec i wziął hrabiankę na ręce. Odbił się od ziemi i z niesamowitą prędkością zaczął przedzierać się przez las, co chwila skacząc po gałęziach. W ten sposób byli w stanie dotrzeć do wyznaczonego miejsca w ciągu półtorej godziny. Podróż powozem trwałaby co najmniej trzy razy dłużej. Nastolatka nie mogła pozwolić sobie na to, by zostawić kuzyna bez kompetentnej opieki na tak długi czas.

Zimny wiatr zacinał prosto w jej twarz, tworząc wypieki na delikatnej, bladej skórze. Ostry wiatr podrażniał jej oczy, sprawiając trudności w obserwowaniu otoczenia, dlatego zamknęła je, całkowicie ufając niosącemu ją mężczyźnie i zaplotła ręce na jego karku. Lubiła to niesamowite tempo, z jakim się poruszał. Żałowała, że sama nie jest w stanie biec tak szybko. Jak niesamowicie ułatwiłoby jej to życie! Nienawidziła tego, jak bardzo zależna była od Sebastiana. Gdyby posiadała jego siłę, nigdy nie musiałaby zawierać kontraktu. Nigdy nie doszłoby do tego, co się stało. Ale jej nie miała. Była tylko słabym człowiekiem, którego istnienie było równie nietrwałe, jak płomień świecy na wietrze.

~*~

Sebastian wykręcił mężczyźnie ręce, zmuszając go, by klęknął na kamiennej posadzce. Przeraźliwy krzyk bólu wywołał sadystyczny uśmiech na jego twarzy. Błyszczce czerwienią oczy, ukazujące jego prawdziwą naturę i ostre kły drapieżnika, przerażały człowieka jeszcze bardziej.

- Zrób to, panienko - powiedział stanowczo, patrząc na hrabiankę.

W delikatnej, chudej dłoni, odzianej w ciemną rękawiczkę, trzymała rewolwer wycelowany w głowę mężczyzny. Wyzutym z emocji wzrokiem patrzyła na błagającą o litość ofiarę.

- Nie rób tego! Proszę, przestań! - krzyczał mężczyzna, próbując się wyszarpnąć.

Po jego twarzy spływały łzy przerażenia. Jego strach wzbudzał w Elizabeth odrazę. Położyła palec na spuście, jednak wciąż zwlekała z oddaniem strzału.

- Panienko? - ponaglał ją demon.

- Nie, błagam! Nie musisz tego robić! - Jej oczy rozszerzyły się.

Wystrzeliła, celując w jego czoło. Huk wystrzału rozniósł się echem po wnętrzu ciemnego lochu.

- Mylisz się. Muszę... - odpowiedziała cicho, patrząc na trzymane przez służącego, świeże zwłoki. - Wracamy - zarządziła sucho i pewnym krokiem ruszyła w stronę schodów.

Sebastian puścił ręce mężczyzny. Ciało z plaskiem upadło w kałużę własnej krwi, na zimną podłogę. Demon otrzepał rękawy prochowca i dogonił dziewczynę.

- Czyżbyś się zawahała? - zapytał z drwiną w głosie, pokonując kolejne schody.

- Kpisz ze mnie? Chciałam, by błagał o życie, poczuł przeszywający duszę strach. Zasługiwał na to, by zdechnąć, zaznając tego na sam koniec żałosnego życia - odparła szorstko.

Jej głos przesączony był nienawiścią i satysfakcją.

- Głos prawdziwej zemsty. Oto moja panienka -pomyślał demon, uśmiechając się pod nosem.

~*~

- Witaj z powrotem, panienko! - krzyknęła chórem służba stojąca przed wejściem do posiadłości rodziny Roseblack.

- Witajcie - odparła, uśmiechając się.

- Lizzy wróciła?! - Usłyszała głośny, chłopięcy krzyk dochodzący z holu, któremu towarzyszył rytmiczny stukot obcasów.

Kilkuletni blondyn wybiegł przez drzwi i z impetem rzucił się na ukochaną kuzynkę. Zachwiała się, prawie się przewracając, jednak złapała go i mocno przytuliła.

- Smakowało ci śniadanie?

- Tak! Zjadłem wszystko

- To wspaniale!

- Lizzy... Gdzie byłaś? - Wielkie, niebieskie oczy wyczekująco wpatrywały się w jej bladą twarz.

Poczuła lekkie ukłucie w klatce piersiowej. Przygryzła język i odczekała chwilę, nim udzieliła dziecko odpowiedzi.

- Musiałam załatwić parę spraw w mieście. Ale już jestem.

- Pogramy w coś? - dopraszał się.

Nie potrafiła mu odmówić po tym, co powiedział dzień wcześniej. Naprawdę bardzo rzadko się widywali, a ciężko było nie zauważyć, jakim przywiązaniem beztroski blondyn darzył swoją ukochaną kuzynkę. Zasługiwał na to, by poświęciła mu czas.

- Pójdę się przebrać i zagramy, dobrze? Poczekaj na mnie w pokoju gier. - Poczochrała jego gęste włosy. - Sebastian, przygotuj herbatę.

- Tak jest. - Mężczyzna położył dłoń na piersi i delikatnie skinął głową.

Chciał iść do kuchni, jednak, gdy tylko dziewczyna odwróciła się do nich tyłem, malec złapał go za rękaw prochowca i zatrzymał. Zaskoczony demon, odwrócił się, spojrzał w błękitne oczy dziecka i pochylił się.

- Se... Sebastianie. Lizzy ma jutro urodziny, prawda? - powiedział szeptem malec.

- Tak.

- Nie mam dla niej żadnego prezentu... Tato zostawił paczkę, ale... Ale ja chciałem dać jej coś sam. - Posmutniał i spuścił głowę.

Lokaj ze zdziwieniem popatrzył na trzymającą go za rękaw, drżącą dłoń dziecka.

- Mogę ci jakoś pomóc, paniczu? - zapytał uprzejmie.

Chłopiec spojrzał na niego z błyskiem w oku i pełen nadziei zapytał:

- Urządzimy jej przyjęcie? Tato mówił, że Lizzy lubi przyjęcia urodzinowe. Upieczmy dla niej tort i się przebierzmy i zaśpiewamy „sto lat" i Lizzy na pewno się ucieszy! Proszę, proszę, proszę!

Demon westchnął głęboko, dotykając palcami podstawy nosa. Wiedział, że „upieczmy" i „urządźmy" oznacza, że wszystko będzie musiał zrobić sam. Nie bardzo mógł się jednak nie zgodzić. Młody panicz był gościem posiadłości, dlatego musiał być traktowany z należytym szacunkiem. Jeśli miał chęć, by zorganizować urodzinowe przyjęcie, na dodatek dla właścicielki rezydencji, jedyną odpowiedzią godną lokaja było „tak".

- Oczywiście. Gdy tylko przyniosę herbatę, zajmę się przygotowaniami - odpowiedział z należytym, wypracowanym przez lata, szacunkiem, kłaniając się dziecku.

Sprawił mu tym ogromną radość. Timmy uścisnął demona w pasie i szepcząc słowa podziękowania, pobiegł do środka w kierunku pokoju gier.

~*~

Kiedy czerwonowłosa weszła do pomieszczenia, ubrana w jedną ze swoich zwiewnych sukienek, jej młody kuzyn klęczał na krześle przed szachownicą i bawił się figurami w wojnę. Ten słodki widok wprawił ją w dobry nastrój. Usiadła naprzeciwko niego.

- Chciałbyś nauczyć się grać w szachy?

- Tak.

- No dobrze. - Ułożyła przed chłopcem figury. - Są dwa kolory, każdy gracz porusza swoimi pionkami po sześćdziesięcioczteropolowej szachownicy. Celem gry jest zablokowanie króla przeciwnika.

- I to jest „szach-mat"? - zapytał.

- Tak.

- Hehe, tatuś mi powiedział! - Wyszczerzył się dumnie.

- To jest król, to królowa, goniec, skoczek, wieża, a to pionek - wyjaśniła mu, kolejno pokazując każdą z drewnianych firugek. - Naucz się ich nazw, wtedy przejdziemy dalej.

- Tak jest!

~*~

Sebastian do samego rana siedział w kuchni, przygotowując wszystko do urodzinowej imprezy-niespodzianki. Od momentu, gdy wieczorem zamknął za sobą drzwi do pokoju hrabianki, ani razu nie wyłonił się z kuchni. Może nie miała to być wielka uroczystość na kilkadziesiąt osób, ale wciąż musiała być wystawna, elegancka, idealnie wpasowana w gust, zarówno jego pani, jak i jej kuzyna. Resztę służby wtajemniczył w wydarzenie dopiero rano, zmniejszając do minimum ryzyko, że coś zepsują, albo zepsują niespodziankę. Obecnie kluczową sprawą było wyciągnięcie Elizabeth z posiadłości na dwie godziny, by mógł spokojnie przygotować jadalnię. To zadanie należało do Timmiego. Po śniadaniu miał namówić dziewczynę na małe zakupy.

Lokaj popatrzył na wskazówki kieszonkowego zegarka. Wskazywały już prawie dziesiątą godzinę, dlatego zaczął przygotowywać herbatę. Nagle usłyszał, dobiegający z pokoju czerwonowłosej, rozpaczliwy krzyk. Zalał herbatę i, z niewiarygodną prędkością, pobiegł na miejsce. Kiedy wszedł do sypialni, zobaczył swoją panią wołającą jego imię spod kołdry.

- Co się stało, panienko? - zapytał, czujnie rozglądając się po eleganckim pomieszczeniu.

- Na firance jest szerszeń! - krzyknęła płaczliwie.

Słysząc słowa nastolatki nie był w stanie powstrzymać się od śmiechu.

- Przestań się szczerzyć! Pozbądź się tego potwora! - Spod pościeli wydobywał się przerażony, cienki głos, jednocześnie przepełniony wstydem.

- Tak jest - odpowiedział rozbawiony demon i spokojnie podszedł do rzeczonego „potwora".

Chwycił go w dłoń, otworzył okno i strzepnął owada z ręki.

- Natychmiast je zamknij! - rozkazała, wychylając się niepewnie.

Gdy usłyszała szczęk okiennego zamka, odkryła się i wzdychając z ulgą, przetarła twarz. Przez palce dostrzegła jego wyśmiewające spojrzenie. Poczerwieniała ze złości, rzuciła w jego twarz poduszką.

- Przestań się śmiać, idioto! Wiesz, że mam uczulenie. Ten mały potwór mógłby mnie zabić!

- Rozumiem. - Odchrząknął i zasłonił twarz.

Poczochrana szlachcianka wstała z łóżka i zaczęła nerwowo krążyć po pokoju, szukając wzrokiem kolejnego insekta.

- Cholerne potwory. Niech tylko spróbuje tu wrócić - wyklinała pod nosem.

- Proszę nie nazywać go potworem. To obraźliwe... - poprosił, udając poważnego.

Podbiegła do niego i wbiła spojrzenie w jego twarz, niemal dotykając jego nosa swoim. Jej rozszerzone źrenice delikatnie drżały.

- Zamknij się. Przynieś śniadanie. I nie waż się więcej śmiać - powiedziała powoli, głosem przepełnionym rządzą mordu.

Mężczyzna odsunął się od niej, położył dłoń na piersi i z delikatnym uśmiechem, skinął głową. Odwrócił się i podszedł do drzwi, jednak, gdy tylko je otworzył, nastolatka zatrzymała go.

- Albo wiesz co... Pomóż mi się ubrać, śniadanie zjem na dole, a ty upewnisz się, że więcej ich tu nie ma. Potem sprawdzisz, czy nigdzie w okolicy nie ma ich gniazda, a jeśli jakiegoś znajdziesz, masz go zabić, a nie wypuszczać, skretyniały demonie! - Wzięła głęboki oddech i usiadła na skraju łóżka.

Na jej twarzy malowała się złość i wstyd. Sebastian posłusznie wyciągnął ubrania z szafy i zaczął odziewać w nie drobne, dziewczęce ciało.

- Kto by się spodziewał po tak młodej damie mającej na swoim koncie okiełznanie demona i rozwiązanie mnóstwa spraw w imieniu Królowej, że zareaguje taką paniką na drobnego owada - skomentował złośliwie.

- Mówiłam, że jestem uczulona... - Energicznie odwróciła głowę i nadąsała się jak dziecko.

- Już dobrze, proszę wybaczyć. Moje zachowanie było nie na miejscu.

Parsknęła z oburzeniem. Gdy skończył ją ubierać, szybko wstała z łóżka i wyszła z pokoju, wiążąc po drodze poplątane włosy. Sebastian spojrzał na lśniący fioletem kawałek ich kontraktu i po raz kolejny się zaśmiał. Tym razem na tyle cicho, by nie usłyszała. W końcu dziś były jej urodziny - jako kamerdyner rodu Roseblack powinien tego dnia ograniczyć złośliwości.

~*~

- Lizzyyyyyyyyy!

- Dzień dobry Timmy.

- Pojedziemy na zakupy? Prooooszę!

- Na zakupy? - zdziwiła się hrabianka. - A co ty chciałbyś kupić?

- Proszę! - jęczał bez ustanku.

Powtarzał tak długo i uparcie, aż w końcu uległa.

- No dobrze. Sebastian, przygotuj powóz, jedziemy na zakupy - rozkazała, zrezygnowana.

- Nie! - zaoponował chłopiec i zasłonił usta dłońmi.

Elizabeth popatrzyła na niego zdziwiona.

- Chciałem, żeby Tai z nami pojechał, tylko my we trójkę. Nie chcę jechać z Sebastianem... - wyjaśnił zdezorientowanej siostrze.

Zdziwienie na jej twarzy ustąpiło miejsca podejrzliwości. Lokaj wzruszył ramionami, nie przejmując się słowami chłopca nawet w najmniejszym stopniu.

- No dobra... Tai, jedziemy do miasta. A ty... - Zerknęła na kamerdynera. - Nieważne - odpuściła, nim zwerbalizowała własne myśli.

Radosny brunet podprowadził wóz przed posiadłość. Kilkulatek popatrzył wymownie na lokaja i wbiegł do środka. Gdy tylko kareta zniknęła z oczu demona, zza ściany przybiegła reszta służby. Zaaferowana blondynka potknęła się i upadła pod jego nogami.

- Pa-panie Sebastianie! Jak udekorujemy jadalnie? Będą balony, wstęgi, wielki napis „Wszystkiego najlepszego"? - dopytywała spod jego nóg.

'- Ten dziecia... Nie, panicz. Zostawił nam bardzo dokładne instrukcje. Będziecie musieli się odświętnie ubrać. A także zatańczyć. Znacie chociaż podstawy walca? - zapytał sceptycznie.

- Ależ oczywiście! - wtrącił Thomas. - W mojej poprzedniej pracy bardzo często go tańczyłem na różnych balach!

- Ten idiota. Aż boję się pomyśleć... - westchnął lokaj.

- Bardzo dobrze - uśmiechnął się. Pomógł podnieść się pokojówce i kontynuował. - W takim razie Thomas, nauczysz Jeanny podstawowych kroków. Ja w tym czasie zajmę się dekorowaniem jadalni.

- Tak jest!

- Damy z siebie wszystko! - krzyknęła przejęta blondynka.

~*~

- Naprawdę musisz wchodzić do każdego sklepu? - Zmęczona widokiem tysiąca pluszowych zabawek, młoda szlachcianka powłóczyła nogami za energicznym chłopcem, który w ogóle nie zwracał uwagi na jej zadowolenie.

Biegał od wystawy, do wystawy. Od jednego sklepu, do drugiego. O tym, jak bardzo udane były to łowy, świadczyła cała wieża pudeł, które taszczył za nimi młody służący.

- To już ostatni, ponad trzy godziny już tu krążymy. Masz już dosyć cukierków i zabawek - powiedziała, gdy niebieskooki otwierał drzwi kolejnego sklepu ze słodyczami.

Spodziewała się kategorycznej odmowy, jednak chłopiec wydał się bardziej spłoszony. Pokiwał twierdząco głową i zniknął wewnątrz pachnącego truskawkami sklepiku. Zanim nastolatka zdecydowała się wkroczyć za nim, ten wybiegł z powrotem z kolejnymi dwoma pudłami.

- Możemy wracać! - krzyknął uśmiechnięty.

~*~

- Nareszcie w domu! - jęknęła wykończona hrabianka, rozciągając się w holu. - Sebastian, obiad gotowy?

- Tak - odpowiedział uprzejmie.

- To świetnie. Od tego łażenia zrobiłam się głodna, uwierzyłbyś byś? - dodała i ruszyła w stronę jadalni.

Demon stanął jej na drodze, blokując drzwi.

- Co jest? - zdziwiła się, sceptycznie spoglądając na wiązanie jego krawata.

- Mamy mały problem z jadalnią. Byłoby lepiej, gdyby zjadła panienka, razem z kuzynem, w ogrodzie - wytłumaczył.

Elizabeth podniosła wzrok i spojrzała niepewnie w oczy służącego. Od kiedy mam unikać widoku „problemów"?

- Jaki znowu problem? - Próbowała przepchnąć się do drzwi.

- Powiedzmy, że... Bzykający - odparł ściszonym głosem, tłumiąc rozbawienie, gdy na dźwięk jego słów dziewczyna zastygła w bezruchu, zupełnie tracąc chęć, by wejść do środka.

- Ee... W takim razie... Masz rację! Dziś jest taka piękna pogoda, idealna na posiłek w plenerze! - zaśmiała się, nerwowo drapiąc tył głowy.

Lokaj bez słowa zaprowadził ich na miejsce i zaserwował pieczone mięso w owocowym sosie

Po posiłku hrabianka poszła do biblioteki, podczas gdy chłopczyk udał się na poobiednią drzemkę. Nie zauważyła nawet, kiedy zasnęła w fotelu pod oknem. W tym czasie jej kuzyn, zamiast spać, wraz ze służącymi przesiadywał w jadalni, czyniąc ostatnie przygotowania do urodzinowej niespodzianki.

- Więc Tai zatańczy z Jeanny, a Thomas weźmie mnie na ręce, dobrze? - zapytał podekscytowany.

- Oczywiście! - odparł mężczyzna.

- A panienka? - wtrąciła Jeanny, licząc na palcach uczestników zabawy.

- No z Sebastianem... To jasne!

Cała trójka popatrzyła na niego tak, jakby urwał się z choinki.

- Nie sądzę, żeby... Sebastian i... i panienka... - zaczęła się jąkać blondynka.

- Pokojówka próbuje powiedzieć, że Lady Elizabeth nie przepada za tańcami i jej umiejętności na tej płaszczyźnie pozostawiają - odchrząknął teatralnie - wiele do życzenia - wytłumaczył Sebastian.

- Ale to jej urodziny, musi zatańczyć! Jeśli ją poprosisz, to na pewno się zgodzi! - Timmy podbiegł do lokaja i szarpnął go za rękaw.

Spojrzał w twarz demona wielkimi, błękitnymi oczami, w których zaczęły pojawiać się łzy - nieznoszące sprzeciwu spojrzenie dziecka.

- Panie Sebastianie! Proszę nie dać się prosić!

- Tak, zgódź się! - Wszyscy poddali się chłopięcemu urokowi.

Stojąc na przegranej pozycji, lokaj nie miał innego wyjścia, zatem potwierdzająco skinął głową, przeklinając w duchu tę małą, jasnowłosą istotkę.

- A muzyka? - Tai, który dotąd nie udzielał się w konwersacji, zasiał wśród zgromadzonych ziarno niepewności.

- O wszystko zadbałem - uspokoił go lokaj.

- Sebastian, jesteś wspaniały!

~*~

- Panienko? Panienko, proszę się obudzić. - Aksamitny, przyjemny głos rozległ się w ciemności.

Dziewczyna mruknęła cicho i zdała sobie sprawę, że ma zamknięte oczy. Otworzyła je i zobaczyła znajomą, uśmiechniętą, niezwykle piękną twarz.

- Sebastian? Która godzina? - zapytała, ziewając.

- Dochodzi szósta. Proszę wstać. - Wyciągnął do niej rękę.

Chwyciła jego dłoń i pozwoliła, by pomógł jej się podnieść. Była jeszcze wpół śnie, gdy stojąc zachwiała się i prawie upadła. Silne męskie ramię obroniło jej wątłe ciało przed upadkiem. Zaczęła się rozbudzać. Popatrzyła na bruneta i odepchnęła jego rękę.

- Co ty wyprawiasz? - oburzyła się, zdając sobie sprawę z jego krępującego dotyku.

- Przysłał mnie panicz Timmy. Prosił, bym przygotował dla panienki suknię i eskortował panienkę do jadalni - wytłumaczył, udając, że nie miał pojęcia, o co tak naprawdę pytała.

- Ja-jadalni? - Zadrżała.

- Tak. Proszę się nie martwić. Zająłem się bzyczącym problemem. - Wymsknął mu się cichy chichot.

- Pff. O co chodzi małemu? - zmieniła temat, czując, że jej twarz przybiera czerwoną barwę.

- Proszę o wybaczenie, ale panicz zabronił mi wyjawiać szczegóły.

- Nieważne.

Hrabianka rozebrała się i czekała na skraju łóżka, aż lokaj przyniesie jej suknię. Gdy zobaczyła niesiony przez niego materiał, skrzywiła się. Gdy jednak rozłożył ubranie i jej oczom ukazała się piękna, fioletowo-czarna suknia z ciemną kokardą na plecach wyraz jej twarzy zmienił się na dużo bardziej pozytywny. Kamerdyner pomógł nastolatce założyć na siebie kreację. Suknia sięgała jej do kolan, delikatnie rozszerzając się w pasie - typowy krój dla młodych dziewczyn. Podkreślał jej kształty, nie krępował ruchów i był naprawdę elegancki. Była zachwycona. Stanęła przed lustrem i przyglądała się własnemu odbiciu z nieukrywanym zadowoleniem. Timmy kupił tę suknię? Dawno już nie czuła się tak komfortowo w czymś, w czym wyglądała równie dobrze. Demon podszedł do niej od tyłu i wpiął w jej włosy czarną różę. Mruknęła radośnie i spojrzała pytająco w oczy jego odbicia.

- Wyglądasz naprawdę olśniewająco - pochwalił jej strój, przymykając oczy.

Poczuła przyjemne ciepło rozchodzące się po ciele. Nie wiedziała, dlaczego tak bardzo ucieszyła się z jego aprobaty. Zazwyczaj nie zależało jej na tym, by zwracać na siebie uwagę mężczyzn. Może to fakt, że teraz naprawdę poczuła się piękna i wiedziała, że jego słowa były całkowicie szczerze, wpłynął na nią w ten sposób? Sebastian nigdy nie kłamie.

- Panienka pozwoli. - Nadstawił ramię.

Chwyciła go chętnie, czując przyjemność, płynącą z tego, jak zawsze uważała, przesadnego gestu. Jakby kobieta była tak słaba, że nie da rady iść sama. Teraz jednak nie czuła się, jak dyskryminowana „słaba płeć", a jak doceniana i szanowana „płeć piękna".

Eskortowana w towarzystwie przystojnego lokaja, w przepięknie prezentującej się, wygodnej sukni, czuła się jak księżniczka. Jakby wokół niej błyszczała brokatowa poświata. Wydało jej się to zbyt dziecinne i głupie, ale pozwoliła sobie na odrobinę zachwytu nad własną osobą.

Drzwi do jadalni otworzyły się tuż przed nią. Wewnątrz panowała całkowita ciemność. Sebastian delikatnie pociągnął ją do środka. Gdy tylko weszła, pomieszczenie rozbłysło blaskiem tysięcy świec. Cztery uśmiechnięte twarze w tęczowych, papierowych czapeczkach krzyknęły „Wszystkiego najlepszego" i rzuciły w nią kolorowym konfetti wymieszanym z kwiatowymi płatkami. Stanęła jak wryta, całkowicie zszokowana sytuacją. Nie wiedziała, co się dzieje. Zupełnie nie spodziewała się czegoś takiego. Niepewnie zerknęła na podtrzymującego ją mężczyznę.

- Panicz Timmy zorganizował dla panienki przyjęcie-niespodziankę z okazji urodzin - wyjaśnił.

- Uro... dzin? - powtórzyła cicho.


Continue Reading

You'll Also Like

6K 323 26
Lucyfer wielki król piekła, Alastor overlord który budzi a bardziej budził postrach oboje cierpią do siebie nienawiścią ale serce nie sługa. [shipy...
5K 578 32
"Nie jestem już dzieckiem do cholery zrozum to wreszcie jestem prawie pełnoletni i mam prawo umawiać się z kim chce, to jest moje życie więc się odpi...
34.5K 2.5K 118
Lavena i Lando od samego początku byli tylko przyjaciółmi. Ale i to się zawsze zmienia, prawda?
131K 9.7K 57
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...