Kuroshitsuji: Czarna Róża Dem...

Bởi Namisiaa

94.4K 7.3K 2.2K

Historia opowiadająca losy Elizabeth Roseblack - szlachcianki, która w młodym wieku zostaje porwana przez taj... Xem Thêm

Tom I, Rozdział I
Tom I, Rozdział II
Tom I, Rozdział III
Tom I, Rozdział IV
Tom I, Rozdział V
Tom I, Rozdział VII
Tom I, Rozdział VIII
Tom I, Rozdział IX
Tom I, Rozdział X
Tom I, Rozdział XI
Tom I, Rozdział XII
Tom I, Rozdział XIII
Tom I, Rozdział XIV
Tom I, Rozdział XV
Tom I, Rozdział XVI
Tom I, Rozdział XVII
Tom I, Rozdział XVIII
Tom I, Rozdział XIX
Tom I, Rozdział XX
Tom I, Rozdział XXI
Tom I, Rozdział XXII
Tom I, Rozdział XXIII
Tom I, Rozdział XXIV
Tom I, Rozdział XXV
Tom I, Rozdział XXVI
Tom I, Rozdział XXVII
Tom I, Rozdział XXVIII
Tom I, Rozdział XXIX
Tom I, Rozdział XXX
Tom I, Rozdział XXXI
Tom I, Rozdział XXXII
Tom II, Rozdział I
Tom II, Rozdział II
Tom II, Rozdział III
Tom II, Rozdział IV
Tom II, Rozdział V
Tom II, Rozdział VI
Tom II, Rozdział VII
Tom II, Rodział VIII
Nomimacja
Tom II, Rozdział IX
Tom II, Rozdział X
Tom II, Rozdział XI
Tom II, Rozdział XII
Tom II, Rozdział XIII
Tom II, Rozdział XIV
Tom II, Rozdział XV
Tom II, Rozdział XVI
Tom II, Rozdział XVII
Prawie rozdział xD
Tom II, Rozdział XVIII
Tom II, Rozdział XIX
Tom II, Rozdział XX
Tom II, Rozdział XXI
Tom 2, XXII
Tom II, XXIII
Tom II, XXIV
Tom II, XXV
Tom II, XXVI
Tom II, XXVII
Tom II, XXVIII
Tom II, XXIX
Tom II, XXX

Tom I, Rozdział VI

2.3K 185 38
Bởi Namisiaa

- Wystarczy. Słyszysz mnie? Już wystarczy... - powiedział stanowczo demon.

Trzymał szarpiącą się dziewczynę za przedramiona, przytwierdzając ją do ściany. Próbowała się wyrwać. Mimo tego, że nie miała szans, nie przestawała walczyć.

- Sebastian? - pomyślała, słysząc w oddali jego głos.

Nie wiedziała, co się dokładnie dzieje. Pośród mroku dostrzegła jego twarz.

- Elizabeth! - krzyknął.

- Sebastian!

Obraz stawał się coraz wyraźniejszy. Otaczająca ją ciemność zniknęła. Popatrzyła na niego niewyraźnie i zorientowała się, że ją trzyma.

- Próbowałeś mnie zabić! Puszczaj! - warknęła.

Posłusznie wykonał polecenie.

- Co to miało być?

- Czyżbyś się bała? - zapytał złośliwie.

Uśmiechnął się, pokazując ostre kły.

- Zgłupiałeś? - Skrzywiła się wymownie.

- Przed nami jeszcze sporo ćwiczeń, zdajesz sobie z tego sprawę?

Prychnęła, odwracając głowę.

- Próbowałeś mnie zabić! - oskarżyła go ponownie.

Popatrzył na nią z wrogim błyskiem w oczach. Przysunął twarz do jej ucha i wyszeptał:

- Wiesz przecież, że nigdy bym cię nie skrzywdził. Jestem twoim oddanym pionkiem, nie zrobię niczego, co mogłoby ci zaszkodzić.

- A to...

- W sytuacji zagrożenia życia - przerwał jej, zanim zdążyła dobrze zacząć. - Dopiero wtedy pokazujesz, na co naprawdę cię stać. Stajesz się zabójcą idealnym. Zimnym, bezwzględnym, doskonałym... - wyjaśnił bardzo powoli i odsunął się od niej.

Poczuła się zmieszana. To, co mówił... Była z siebie zadowolona, chociaż nie wiedziała, czy powinna.

- Zraniłam cię? - zapytała, widząc krew na jego koszuli.

- Nie bądź śmieszna, panienko - zaśmiał się pod nosem. - Następnym razem popracujemy nad zachowaniem świadomości podczas walki. Inaczej, zamiast ratować, zabijesz wszystkich wokół. - Rozejrzał się wokół.

Ona zrobiła to samo. Całe pomieszczenie było doszczętnie zniszczone.

- Wygląda tak, jakby Thomas i Jeanny próbowali zrobić remont... - zażartowała zażenowaniem. - Posprzątaj tutaj. I przebierz się. To... - Machnęła parę razy rękami, wskazując na plamy na jego koszuli. - Wygląda nieprzyzwoicie i za bardzo odkrywa twoją prawdziwa naturę.

- Yes, my lady - odpowiedział, klękając przed hrabianką. - Chciałbym przeprosić za swoja brutalność.

- W tym wypadku nie musisz, wiesz o tym. Przestań ze mnie kpić - odparła zdenerwowana, wzbudzając w nim śmiech.

Elizabeth opuściła pokój i poszła się przebrać, gdy usłyszała krzyk młodego służącego.

- Panieeeeeenkooooo! - krzyczał zdyszany brunet, szukając szlachcianki po całej posiadłości.

Gdy w końcu ją znalazł, zatrzymał się i powiedział, ciężko dysząc:

- Przyjechał pan Julian i panicz Timmy! - Otarł czoło. - Czekają na panienkę na dole.

Hrabianka popatrzyła na niego zaskoczona.

- No pięknie... Powiedz Sebastianowi, żeby się nimi zajął, za chwile przyjdę - rozkazała.

Nie była zbyt zadowolona z tych nowin, które przekazał jej Tai. Miała nadzieję odpocząć po ostatniej nocy i treningu. Los jednak miał inne plany. Zanim zdążyła dojść do swojej sypialni, dobiegł do niej mały chłopiec o złocistych włosach lekko przykrywających uszy, ubrany w niebieski mundurek.

- Lizzyyyyyyyyy! - krzyknął radośnie i rzucił się w ramiona czerwonowłosej.

Przytuliła go mocno i obdarzyła łagodnym uśmiechem.

- Cześć mały. Nie spodziewałam się ciebie!

- Um... Wiem. Tatuś powiedział, że musimy cię odwiedzić - wytłumaczył, patrząc na nią wielkimi, błękitnymi oczami, błyszczącymi ze szczęścia. - Bardzo się ucieszyłem. Tak dawno się nie widzieliśmy! Lizzy? Dlaczego masz na sobie takie dziwne ubrania. Są brudne! - Skrzywił się i podrapał po głowie.

- Hahaha! - zaśmiała się, widząc zakłopotaną minę chłopca. - Wszystko ci zaraz wyjaśnię. Biegnij teraz do taty, zaraz przyjdę. I poproś Sebastiana, żeby przyniósł ci lody - poleciła.

Mały pokiwał energicznie głową i zaczął biec.

- I nie wierz mu, jeśli powie, że żadnych nie mamy! - dopowiedziała, gdy znikał z jej pola widzenia.

Uśmiechnęła się pod nosem. Wiedziała, że to zdenerwuje lokaja. Nie miał zwyczaju kłamać i nie robił tego, ale mówiąc tak kuzynowi miała pewność, że będzie zawracał mu głowę, a to na pewno zirytuje złośliwego demona. Zadowolona z siebie weszła do sypialni i założyła jedną ze swoich ulubionych, niekrępujących ruchów, sukienek.

~*~

- Taatooo! - krzyczał blondyn, zbiegając po schodach. Dostojny mężczyzna w błękitnym garniturze właśnie witał się z lokajem.

- Timmy. Znalazłeś Lizzy? - zapytał.

- Tak! Powiedziała, że zaraz przyjdzie. Um... - Speszył się, zerkając na lokaja. - Dzień dobry panie Sebastianie - powiedział cicho, chwytając ojca za rękaw.

- Witaj, paniczu Thimoty. - Ukłonił się przed chłopcem, uśmiechając się, co zdecydowanie go ośmieliło. - Proszę za mną, przygotowałem herbatę. - Wskazał gościom kierunek.

- Lizzy mówiła, że macie lody! Przyniesiesz mi? - zapytał piskliwie chłopiec.

Sebastian skrzywił się i przeklął hrabiankę w duchu.

- Oczywiście, zaraz przyniosę. - Powrócił do uprzejmego uśmiechu i powoli się odwrócił.

- Mogę iść z tobą? Proszę! Mogę? Prooooszęęęę! - Chłopiec skakał wokół niego, jęcząc i piszcząc tak długo, aż ten nie uległ.

- Dobrze. Jednak najpierw zaprowadzimy twojego tatę do ogrodu, dobrze? -zaproponował chłopcu, mając nadzieję, że przez te parę chwil zdąży zapomnieć o lodach.

Malec pokiwał głową i pobiegł przodem.

Hrabianka czekała na wuja przed drzwiami. Gdy tylko się pojawił, podszedł do niej i mocno ją przytulił.

- Elizabeth! Wyglądasz cudownie! - Zachwycał się siostrzenicą.

Hrabia Julian był niezwykle serdecznym, kulturalnym i wysoko postawionym człowiekiem, jednak bardzo kochał dziewczynę i nigdy nie zwracał uwagi na niestosowność jej stroju, czy zachowania. Uważał, że młodzież ma swoje prawa, a łamanie schematów i ogólnie przyjętych zasad jest jednym z nich.

Dziewczyna odwzajemniła uścisk.

- Dzień dobry wujku. Usiądźmy.

Zasiedli przy białym stole, na ręcznie rzeźbionych krzesłach, po środku różanego ogródka. Sebastian nalał herbaty do filiżanek i stanął za hrabianką.

- Timmy, gdzie twoje lody? Sebastian jeszcze ci ich nie przyniósł? - zapytała chłopca, posyłając lokajowi złośliwy uśmiech.

- Powiedział, że będę mógł pójść razem z nim, kiedy już tu dojdziemy! - wyjaśnił podekscytowany pięciolatek.

- W takim razie... Sebastian, idźcie po lody! - rozkazała, zadowolona z siebie.

- Oczywiście. - Kiwnął głową służący, kładąc dłoń na piersi.

Drugą dłoń trzymał za plecami, zaciskając pięść. Chłopiec podbiegł do niego, chwycił za rękę i zaczął ciągnąć przed siebie. Cały czas coś mówił. Opowiadał mu o ulubionych lodach swoich kolegów, zachwycał się latającymi ptakami, kwiatami, a nawet kamienną ścieżką, którą szli. Mały gejzer pozytywnej energii. Timmy był słodkim dzieckiem, które nigdy nie mogło usiedzieć w miejscu, dlatego zajmowanie się nim było strasznie męczące. Osobiście, Sebastian nie przepadał za takimi małymi dziećmi, były dla niego jak zwierzęta o maleńkich móżdżkach. Jak wiewiórki - wiecznie wiercące się, piskliwe stworzenia, które ledwo potrafiły o siebie zadbać. To nie było towarzystwo dla niego. Nie dość, że rozmowa z nimi była pozbawiona głębi, to ich dusze były zbyt mało rozwinięte, by go zainteresować.

Podczas, gdy żywy maluch napastował przygotowującego lody Sebastiana, Elizabeth postanowiła poznać prawdziwy powód wizyty wuja. Rzadko się zdarzało, że wpadał bez zapowiedzi, na dodatek z synem. Dziewczyna cieszyła się w duchu, że nie wziął ze sobą żony. Margareth Roseblack była drugą żoną hrabiego, wzięli ślub cztery lata temu. Matka Timmiego zmarła podczas bardzo ciężkiego porodu, pozostawiając ich samych. Julian opowiadał ciągle, jak kobieta uratowała go, pojawiając się w ich życiu, wyciągnęła na prostą i nadała nowy sens jego życiu. Jednak reszta rodziny, a także całe szlacheckie towarzystwo, uważało ją za zarozumiałą, przeidealizowaną kobietę, która podstępem wspięła się po społecznej drabinie. Elizabeth również za nią nie przepadła. Za każdym razem, gdy tylko się pojawiała, krytykowała wszystko. Poczynając od jej wyglądu, kończąc na braku gustu u służby. Jakby gust służących miał jakiekolwiek znaczenie.

- Wujku, czy wszystko w porządku?

- Tak. Oczywiście, że tak! - odparł.

Dziewczyna od razu dostrzegła, że kłamał.

- W takim razie, co cię do nas sprowadza?

- Bo widzisz, Lizzy... Mam do ciebie prośbę. Razem z Margareth musimy odwiedzić pewną wioskę na północy kraju. Chciałbym zapytać, czy mogłabyś zaopiekować się Timmym przez parę dni? - zapytał z lekkim zażenowaniem.

Nie dało się nie wyczuć, że ukrywał przed dziewczyną coś więcej.

- Oczywiście - odpowiedziała uprzejmie, chociaż wiedziała, że przysporzy jej to sporo problemów. - Czy z ciocią wszystko w porządku?

- Tak. Po prostu musimy dopilnować pewnej sprawy. Finanse, nie chcę cię zanudzać. - Machnął ręką.

Hrabianka widziała, że nie uda jej się wyciągnąć żadnych, konkretnych informacji. Miała jednak inny plan, by dowiedzieć się, co tak nagle zmusiło Juliana do wyjazdu, dlatego zakończyła temat.

- Zostaniesz na obiad? Sebastian robi wspaniały gulasz, powinieneś spróbować.

- Dziękuję, ale muszę się zbierać - powiedział, spoglądając na złoty zegarek spoczywający na jego nadgarstku.

- Rozumiem. Zjedz chociaż lody - zaproponowała, widząc kamerdynera.

- Niech będzie! - Uśmiechnął się ochoczo.

Chłopiec podbiegł do niego, przytulił się i podekscytowany zaczął opowiadać, jak wspaniale wygląda kuchnia, jak lokaj nakłada lody i jak pozwolił mu oblizać łyżkę. Elizabeth machnęła ręką, przywołując do siebie służącego. Mężczyzna pochylił się, by jej wysłuchać.

- Kiedy pojedzie, udasz się za nim i dowiesz się, co tak naprawdę planuje - szepnęła.

- Rozumiem - przytaknął i odsunął się z powrotem.

~*~

- Bądź grzeczny synku, nie sprawiaj Lizzy kłopotów. - Ciemnowłosy mężczyzna w błękitnym garniturze mocno przytulił małego szlachcica.

- Dobrze tato. Przywieziesz mi prezent?

- Oczywiście - zapewnił go. - Elizabeth... Podszedł do czerwonowłosej i chwycił ją za dłoń. - Bardzo dziękuję.

- Nie ma za co, wujku. Udanej podróży. - Skinęła delikatnie głową.

Hrabia Julian wszedł do swojego powozu i stuknął laską w sufit. Konie parsknęły ochoczo i powoli ruszyły do przodu. Jasnowłosy chłopiec biegł przez chwilę za karetą, machając do siedzącego w środku ojca. Gdy zniknęła za zakrętem, Timmy przybiegł do dziewczyny i mocno się przytulił. Jego oczy zaszkliły się łzami. Zaczął cicho łkać od nosem, wtulając twarz w materiał sukni dziewczyny. Lizz kiwnęła głową, dając lokajowi znak, by ruszał. Odsunęła od siebie chłopca, uklękła przed nim i przetarła mokre od łez policzki jedwabną chusteczką.

- No już, nie płacz. Tatuś niedługo wróci. Mamy teraz dużo czasu na zabawę. Powiedz, co chciałbyś robić? Możesz wybrać, cokolwiek chcesz! - Uśmiechnęła się serdecznie.

Malec pociągnął nosem i przetarł go rękawem mundurka. Rozchmurzył się nieco iaczął zastanawiać się, w co chciałby zagrać.

- Możemy pograć w chowanego z Sebastianem? - zapytał po chwili.

Dziewczyna zdziwiła się, słysząc to pytanie. Kto by się spodziewał, że demon będzie ulubieńcem dzieci. Zaśmiała się złośliwie pod nosem. Chłopiec patrzył na nią wyczekująco, mając nadzieję, że się zgodzi.

- Sebastian musi teraz coś zrobić, ale obiecuję ci, że kiedy wróci, na pewno z nami zagra - wyjaśniła.

Przez chwilę Timmy wydawał się strasznie zawiedziony, jednak po paru sekundach ponownie się rozweselił, kiedy zza ściany od strony ogrodu wyszli Tai i Jeanny.

- Oni się z nami pobawią! - krzyknął, wskazując palcem na służących.

Zaciekawiona dwójka podeszła do nich. Chłopiec chwycił ich za ręce i zaczął ciągnąć do środka domu. Nie wiedząc, co robić, spojrzeli pytająco na swoją panią i widząc jej aprobatę, ochoczo podążyli za chłopcem.

Cała czwórka weszła do jadalni. Chłopiec podbiegł do krzesła stojącego przy wąskiej krawędzi stołu, wdrapał się na nie i zarządził:

- To jest baza. Lizzy będzie szukać, a my się schowamy. Gdy kogoś znajdzie, to biegniemy tutaj. Jeśli dobiegnie pierwsza to ten, kogo znalazła, odpada i pomaga jej szukać reszty, a jeśli on dobiegnie pierwszy to idzie się schować jeszcze raz.

- Dobra, biegnijcie. Jeśli spotkacie Thomasa, powiedzcie mu, żeby przygotował zostawiony przez Sebastiana obiad na szesnastą - poleciła dziewczyna i zaczęła machać rękami, by wygonić ich z pomieszczenia.

- Tak jest! - cała trójka krzyknęła posłusznie i wybiegła w poszukiwaniu kryjówki.

~*~

- Może tu? Albo tu?

- A tu?

- Nie, lepiej tu!

Syn hrabiego Juliana wraz z dwójką młodych służących biegali po całej posiadłości Roseblack, głośno krzycząc. Szukali idealnej kryjówki, robiąc przy tym niesamowity bałagan. Wchodzili do szaf, pod stoły, do koszy z praniem i skrzyń. Wdrapali się nawet na strych. Wszędzie skąd wybiegali, zostawiali po sobie istne pobojowisko. Poprzewracane dekoracje, pozrywane zasłony, ubrania porozrzucane po podłogach.

- Szukam! - Usłyszeli echo głosu hrabianki dochodzące z jadalni.

- O nie! - krzyknął chłopiec. - Jesteśmy na górze, musimy iść na dół! - Zaczął nerwowo podskakiwać w miejscu.

- Wiem, co zrobić! - Pokojówka szarpnęła chłopca za rękę i zaprowadziła go do niewielkich drzwiczek w ścianie.

- To winda na posiłki, zawiezie cię prosto do kuchni. My zbiegniemy inaczej - powiedziała poważnie.

- Dobrze! Widzimy się za chwile! - odpowiedział chłopiec, wdrapując się do wnętrza niewielkiego pomieszczenia.

Dziewczyna zamknęła drzwi i spuściła windę na dół. Razem z Taiem pobiegli korytarzem do schodów.

- Mam was! - Elizabeth usłyszała kroki i podążyła ich śladem na piętro. Rozejrzała się wokół, ale nikogo nie dostrzegła. - Znajdę was! - Ruszyła w lewo, w stronę biblioteki, prowadzona śladem pobojowiska.

- Sebastian się wścieknie za ten bałagan! - zaśmiała się w duchu.

Tego dnia miała tyle okazji, by go zdenerwować. Wprawiało ją to w wyjątkowo dobry nastrój. Przez ostatnie godziny niemal zupełnie zapomniała o tym, co wydarzyło się w nocy.

- Poszła już, złaź ze mnie - mamrotał brunet, trzymając pokojówkę na ramionach.

Zeskoczyła z niego, poprawiła sukienkę i pobiegła do schodów. Oboje stanęli przed nimi, poważnie popatrzyli sobie w oczy, kiwnęli głowami i wskoczyli na poręcze. Zjechali na dół, wpadając w gipsowe posążki aniołów. Figury przewróciły się i głośnym trzaskiem rozpadły się na kawałki.

- Ajajajajajaja, niedobrze! - Jeanny pokręciła głową, z przerażeniem patrząc na resztki ozdób. - Były tu od bardzo dawna.

- To nic, naprawimy je później, chodź! - Tai chwycił ją za rękę i pociągnął do kuchni.

- Tai! Jeanny! Pomocy, utknąłem! - Ze ściany dochodził piskliwy, chłopięcy głos.

Służący rzucili się do drzwiczek i zaczęli się z nimi szarpać, jednak te nie chciały się otworzyć.

- Co robicie? - zapytał wchodzący do środka Thomas, cały pokryty sadzą.

- Znowu podgrzewałeś jedzenie miotaczem ognia? - krzyknęła blondynka. - Pan Sebastian cię zabije!

- Sądząc po odgłosach i bałaganie, z wami zrobi to samo. Co się dzieje, gdzie panienka? - zapytał podejrzliwie.

- Pan Sebastian gdzieś wyszedł. Bawimy się w chowanego. Nie gadaj tyle. Pomóż nam otworzyć te drzwi. Panicz Timmy jest w środku! - krzyknął zniecierpliwiony Tai.

- Tak jest! Zostawcie to mi! - Mężczyzna chwycił stojącą w rogu pomieszczenia miotłę, podważył nią klamkę i mocno szarpnął, jednak nic się nie stało.

- Nie stójcie tak, ciągnijcie!

Wszyscy troje chwycili drewniany trzonek i energicznie pociągnęli go w swoją strnę. Zamek odpuści, a oni z głuchym hukiem upadli w worki mąki, które popękały pod ich ciężarem. Tumany białego proszku wypełniły pomieszczenie. Blondynek wygramolił się z windy, popatrzył na nich i zaczął się głośno śmiać. Chwycił się za brzuch, położył na ziemi i obracał z boku na bok.

- Wyglądacie jak duchy, ahahahahaha!

- A ty nie wyglądasz ani odrobinę lepiej! - krzyknął na niego Thomas.

Chłopiec przestał się śmiać... Wstał, wziął do ręki patelnie i obejrzał się w niej.

- Rzeczywiście! Jesteśmy duchami, buuu!

- Mam Was!!! - Młoda hrabianka wpadła do kuchni z głośnym krzykiem, i robiąc pistolety z dłoni, wycelowała w ich stronę.

Po chwili jednak opuściła ręce i zdziwiona zaczęła im się bacznie przyglądać.

- Czyżbyście byli duchami moich służących? - zapytała.

- Buuu, Lizzy, buuuuu! - Niebieskooki chłopiec podniósł ręce do góry i zaczął biegać wokół niej, obsypując sukienkę kuzynki mąką.

Trójka służących poszła w jego ślady..

- O nie, boje się! - krzyczała, udając, że się trzęsie. Nagle chłopiec wybiegł z kuchni.

- Dałaś się nabrać, zaklepiemy się! - zaśmiał się, uciekając.

- Niedoczekanie! - odparła i pędem ruszyła za nim.

Wzięła rozbieg i wskoczyła na jedną z kolumn stojących w holu. Z niej odbiła się na firanę, na której rozbujała się i wskoczyła na górę schodów, blokując chłopcu drogę.

- Wow... Lizzy, to było ekstra! - zachwycał się.

- Wiem! - Pokazała mu język i pobiegła dalej.

Wpadła do jadalni, i uderzając ręką w krzesło, oświadczyła z dumą:

- Zaklepani!

- Zaklepani? - Chłodny, jak zimowa zamieć, męski głos dotarł do nastolatki z drugiego końca stołu.

Reszta uczestników zabawy dobiegła do niej, szturchając się wzajemnie.

- Widzę, że nieźle się bawicie... - Ponownie usłyszała poważny głos przesiąknięty irytacją.

Cała czwórka zwróciła wzrok na skąpany w ciemności, przeciwległy kraniec podłużnego blatu. Dwa czerwone ogniki błysnęły złowrogo, majacząc w ciemności. Zadrżeli. Timmy przytulił się do hrabianki, kurczowo chwytając dłońmi dół jej sukienki.

- A czy któreś z was... Pomyślało, chociaż przez chwilę... - Ciemna postać powoli wypowiadała kolejne, mrożące krew w żyłach słowa.

Sebastian energicznie wyłonił się z ciemności, kończąc zdanie przeraźliwie się wydzierając.

- Jaki okropny bałagan zrobiliście?! Kto teraz to wszystko posprząta?!

Mączne duchy powoli zaczęły się cofać, jęcząc ze strachu.

- Tai! Natychmiast idź posprzątać w kuchni. Jeanny! Pozbieraj wszystko, co porozrzucaliście na piętrze. Panienko... - Popatrzył na hrabiankę wzrokiem mordercy. - Mógłbym cię prosić na chwilę?

- T...Tak - odpowiedziała niepewnie.

Odsunęła od siebie chłopca i ostrożnie zbliżyła się do przerażająco wyglądającego kamerdynera. Reszta służby skorzystała z okazji i uciekła z jego pola widzenia. Maluch schował się za krzesłem i przestraszony wyglądał co chwilę, by zobaczyć, co się stanie.

Gdy Elizabeth stanęła naprzeciwko demona, ten zmierzył ją wzrokiem i głęboko westchnął.

- Doprawdy, takie zachowanie nie przystoi komuś twojego pokroju - skarcił ją nieco spokojniejszy tonem, głośno wzdychając.

- Bawię się z kuzynem, nic ci do tego - prychnęła.

Skrzyżowała ręce na piersi i odwróciła się do niego bokiem.

- I zachowuj się inaczej, straszysz wszystkich! - upomniała go.

- Lizzy... Taka odważna - szepnął pod nosem pełen podziwu chłopiec.

Lokaj posłał mu zabójcze spojrzenie. Mały zadrżał i schował się z powrotem za krzesło.

- Dowiedziałeś się? - zapytała.

- Oczywiście.

- Więc?

- Nie tutaj - odpowiedział, ponownie spoglądając na chłopca.

Zrozumiała, o co mu chodzi. Podeszła do dziecka i kazała mu poszukać Jeanny, żeby pomogła mu się przebrać i zaprowadziła go do pokoju gier. Timmy machnął głową i szybko wybiegł.

- Idziemy, Sebastianie - rozkazała i ruszyła w kierunku swojej sypialni.

Demon położył dłoń na piersi, kiwnął głową i podążył za nią.

~*~

Siedziała na skraju łóżka, obserwując jak zręczne palce lokaja zapinają guziki białej koszuli, którą na sobie miała.

- Czyli mówisz, że to ma z tym związek? - zapytała, zastanawiając się nad tym, co przed chwilą usłyszała. - Jesteś pewien? - Upewniała się z nadzieją, że jednak zaprzeczy.

Dostrzegł błagalne spojrzenie nastolatki, jednak oboje wiedzieli, że kłamstwo nie zmieni rzeczywistości. Kiwnął głową, wstał i przyniósł czarne, materiałowe spodnie.

- Szkoda... - mruknęła pod nosem i wyciągnęła nogi w jego stronę.

Lokaj ubierał swoją panią w całkowitym milczeniu. Gdy skończył, dziewczyna wstała i popatrzyła na niego zamyślona.

- Nawet się z nami nie bawiłeś, a jesteś cały w mące - zauważyła, lekko się uśmiechając, jakby miała nadzieję, że chwilowe odgonienie złych wiadomości sprawi, że będą lżejsze do zniesienia.

Położyła dłoń na jego ramieniu i strzepnęła z niego biały proszek.

- To twoja zasługa, panienko.

- Duch, hm? - wyszeptała, patrząc na biały ślad na palcach.

- Słucham?

- Nieważne. Doprowadź się do porządku i podaj obiad - rozkazała.

Wyszła z sypialni i ruszyła do pokoju zabaw. Gdy otworzyła drzwi, zobaczyła małego, beztroskiego chłopca, bawiącego się figurkami wewnątrz drewnianej repliki posiadłości. Chłopiec trzymał dwie z nich i inscenizował pełną emocji konwersację na temat deseru. Patrząc na niego, poczuła smutek. Chłód przeszył jej duszę. Zadrżała i złapała się za łokcie.

- Nie powinno tak być... - pomyślała.

Blondyn odwrócił się do niej i szeroko uśmiechnął.

- Chodź do jadalni, obiad czeka. Jeśli zjesz wszystko z talerza, Sebastian przyniesie ci podwójny deser - poprosiła, widząc jego zainteresowanie.

- Naprawdę? - ucieszył się.

Zostawił zabawki i szybko podbiegł go kuzynki, wyciągając rękę. Spojrzała na nią, orientując się, że obraz przed jej oczami stawał się niewyraźny. Zakręciło jej się w głowie. Z trudem zachowując równowagę, oparła się o framugę.

- Wszystko w porządku? - Zmartwiony chłopiec chwycił nastolatkę za dłoń. - Pomogę ci zejść.

- Dziękuję. Jestem tylko trochę zmęczona, nie przejmuj się. - Uśmiechnęła się, przymykając oczy.

Idąc do jadalni poczuła znajome pieczenie w okolicy karku, jednak nie dała poznać po sobie bólu. Zaprowadziła chłopca do stołu, posadziła obok siebie i życzyła smacznego.

Przez cały posiłek była nieobecna. Myślami wracała do tego, co powiedział Sebastian. Spodziewała się wielu rzeczy, ale nie czegoś takiego. Wiedziała, co to oznacza, co musi zrobić, jednak nie chciała tego robić, nie mogła się z tym pogodzić, to było zbyt niesprawiedliwe.

- Ale to, co mnie spotkało, było? - Przeszyła ją nagła myśl. - W ludzkim świecie nie istnieje sprawiedliwość.

- Lizzy, widzisz?

- Co? - zapytała zdezorientowana, patrząc na zniecierpliwionego kuzyna.

- Zjadłem wszystkooo! - pochwalił się po raz kolejny, tym razem uśmiechając się z zadowoleniem, kiedy dostrzegł reakcję hrabianki..

Popatrzyła na talerz. Rzeczywiście był dokładnie wyczyszczony. W przeciwieństwie do tego jej, który wyglądał na nietknięty. Bo tak naprawdę nie zjadła praktycznie nic. Nie była w stanie przełknąć jedzenia, mimo tego, że było naprawdę dobre.

- Dobrze, że Sebastiana nie obchodzi, czy mi to smakuje. Gdyby miał takie uczucia, to chyba by się już przeze mnie zabił ­- pomyślała.

- Masz rację, brawo. Smakowało ci?

- Tak, było pyszne. A czemu ty swojego nie zjadłaś? Jeśli nie zjesz, nie dostaniesz deseru - zapytał, martwiąc się. - Chciałem zjeść go razem z tobą... - Posmutniał i spuścił wzrok.

Pełna niechęci, Elizabeth spojrzała na wypełniony jedzeniem talerz, po czym przeniosła wzrok z powrotem na blondyna i głęboko westchnęła.

- No dobrze - odpowiedziała, i mocno zaciskając widelec w dłoni, zaczęła wciskać w siebie kawałki mięsa.

Po krótkiej chwili na talerzu nie było śladu po posiłku, a hrabianka miała wrażenie, że zwymiotuje. Na szczęście, ponad połowa tego, co wydawało się, że wylądowało w ustach, tak naprawdę leżała teraz na serwetce rozłożonej na jej kolanach. Mimo tego, bacznie obserwujący ją lokaj był zdziwiony. Pierwszy raz widział, jak z takim zawzięciem zmusza się do jedzenia. Było to dosyć niecodzienne z jej strony, ale jak przystało na lokaja rodziny Roseblack, mężczyzna zachował kamienną twarz i nie ingerował bez wyraźnego polecenia.

- Sebastian, podejdź.

Brunet posłusznie zbliżył się do swojej pani i wyciągnął dłoń. Podała mu zawinięte jedzenie.

- Przynieś proszę deser.

Posłusznie zebrał naczynia i zniknął za drzwiami. Chłopiec wstał od stołu i zaczął biegać po pomieszczeniu, irytując tym przejedzoną dziewczynę. Oparła czoło o stół i zamknęła oczy.

- Wszystko dobrze? - zapytał Timmy, zatrzymując się tuż przy niej.

Nie odpowiedziała. Timmy szturchnął ją kilkakrotnie drobną rączką, ale to również nie przyniosło żadnego rezultatu. Gdy Sebastian wrócił do jadalni, niosąc deser, chłopiec od razu zaczął krzykliwym głosem opowiadać mu, co się stało. Lokaj podszedł do opartej o stół hrabianki i dokładnie obejrzał ją z każdej strony, po czym uśmiechnął się serdecznie.

- Doprawdy, zasypiać przy stole... Jaki dajesz przykład dziecku. - Złapał się za głowę. - Paniczu, proszę zjeść deser. - Uśmiechnął się do dziecka.

- Ale chciałem go zjeść z Lizzy! - Postawił się blondyn.

- Niestety panienka teraz odpoczywa -wyjaśnił spokojnie, wskazując chłopcu talerz.

- Nie będę jadł, dopóki Lizzy nie wstanie. - Skrzyżował ręce na piersi i poważnie popatrzył w czerwone oczy służącego.

- Doprawdy... - szepnął do siebie.

Stanął za dziewczyną, wziął głęboki oddech i krzyknął jej do ucha:

- Pali się!!!

- Co? Gdzie się pali? Sebastian! Do reszty ci odbiło, idioto? - wydarła się na niego, zorientowawszy się, gdzie jest i co się stało.

- Podałem deser - odpowiedział zirytowany, ignorując jej słowa.

Popatrzyła przed siebie na niewielki talerz ozdobiony czekoladowym sosem. W jego centrum znajdował się kawałek wiśniowego ciasta. Przewróciła oczami i przysunęła go w swoją stronę.

- Do obiadu nie było wina, a teraz do deseru brakuje herbaty? I ty nazywasz siebie lokajem? - zadrwiła z mężczyzny.

To był jedyny sposób, żeby rozładować złość, nie sprawiając przykrości kuzynowi.

- Ehm... - chrząknął.

Popatrzyła przez ramię. Na kuchennym wózku stała piękna, porcelanowa zastawa. Jak mogła spodziewać się, że zapomni? Przecież jemu zawsze wszystko wychodziło. Postawił przed nią filiżankę i nalał do niej gorącego naparu. Zirytowana nastolatka zacisnęła dłoń na kolanie i zrezygnowana, podziękowała mu.

- Łaaał! To jest naprawdę pyszne, Sebastianie! Dziękuję! - Chłopiec już od pierwszego kęsa zachwycał się przygotowanym przez demona ciastem. - Robisz takie dobre jedzenie. Nie rozumiem, dlaczego Lizzy jest taka chuda! Gdybym tutaj mieszkał, byłbym taaaaki gruby! - Gestykulował zamaszyście, trzymając w ustach srebrną łyżeczkę.

- Nie chcesz wiedzieć... - pomyślała ponuro hrabianka.

Włożyła do ust kawałek ciasta. Było naprawdę doskonałe.

- Może powinnam częściej kazać mu przygotowywać słodycze?

- Pobawimy się po obiedzie? - zapytał pełen energii chłopiec.

- Jeszcze dobrze nie zjadłeś, a już chcesz się bawić? - Dziewczyna popatrzyła na niego podejrzliwie.

Malec zawstydził się i wbił wzrok w talerzyk.

- To dlatego... Że tak rzadko cię widzę. Chcę się bawić jak najwięcej...

- Sądzę, że powinien panicz odpocząć po posiłku - wtrącił się lokaj.

- Sebastian ma rację. - Elizabeth przyznała mu rację.

Błękitne, dziecięce oczy zaszkliły się, a na drobnej twarzy szlachcica pojawił się smutek.

- Jak odpoczniesz dotrzymam obietnicy, którą złożyłam ci wcześniej - dodała po chwili Elizabeth, wiedząc, że w ten sposób poprawi kilkulatkowi humor.

- Naprawdę?! - Rozpromienił się nagle i popatrzył na Sebastiana.

Mężczyzna wzdrygnął się. Już sam wzrok blondyna niezbyt mu się spodobał. W połączeniu z obietnicą, którą złożyła mu jego pani, nie mogło to zwiastować niczego dobrego.

- Oczywiście. - Uśmiechnęła się do niego. - Jeanny!

Pokojówka jak burza wpadła do jadalni. Widać przez cały czas stała tuż pod drzwiami.

- Zabierz Timmiego do pokoju, musi trochę odpocząć.

- Tak jest!

- A ty sprzątnij to i przyjdź do mojego gabinetu - poleciła kamerdynerowi.

- Yes, my lady - szepnął lokaj, pochylając głowę przed oddalającymi się plecami nastolatki.



Đọc tiếp

Bạn Cũng Sẽ Thích

70.4K 3K 58
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...
55.7K 6.1K 52
"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zacis...
24.3K 1.6K 40
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
10.6K 605 34
Tony Monet, chłopak pełen życia, przyjaciół i szczęśliwych chwil. Chłopak, który od kilku tygodni zaczyna przygaszać a przy tym całe jego otoczenie...