Ostatnie pożegnanie

894 65 18
                                    

Nie wiem, ile dokładnie czasu minęło, zanim na wieżę dotarł Ciaran w towarzystwie czarodziejki. Czas przestał mieć znaczenie w chwili, gdy Alira zamknęła oczy. Niejednokrotnie widziałem czyjąś śmierć i nie robiło to na mnie większego wrażenia. Jednak teraz było zupełnie inaczej. Byłem przerażony i bezsilny zarazem. Nie mogłem nic zrobić, poza patrzeniem jak z dziewczyny uchodzi życie. Krew spływająca z jej ran zdążyła utworzyć na podłodze sporą kałużę, która przez cały czas się powiększała. Powinienem był spróbować, chociaż zatamować krwawienie, ale byłem jak sparaliżowany. Trzymałem jej drobne ciało w ramionach i modliłem się, żeby przeżyła.

- Cholera jasna! - krzyknął Ciaran, momentalnie do nas podbiegając. - Co się stało?

- To robota Saskii. - odparłem, wpatrując się w porcelanową twarz rudej.

- Ciaran, przesuń się i zrób mi miejsce. - powiedziała, Triss klękając naprzeciw mnie.

Kobieta wyciągnęła ręce przed siebie w taki sposób, że obie, mocno podrapane, dłonie znalazły się tuż nad torsem elfki. Triss lekko przymknęła oczy, a pod wpływem wypowiadanych pod nosem zaklęć spomiędzy jej palców zaczęło spływać zielonkawe światło które delikatnie otuliło poharatane ciało rudej.

- Co jej zrobiłaś? - spytał z obawą w głosie Ciaran.

- Zatamowałam krwawienie, jednak to jedynie chwilowe rozwiązanie. - wyjaśniła krótko czarodziejka, podnosząc się z klęczek. - Tu nie mam warunków, żeby dobrze się nią zająć. Musimy ją stąd zabrać. Iorweth, podnieś ją, ale bardzo delikatnie, żeby rany znowu się nie otworzyły. Teraz każda chwila jest na wagę złota. - dodała, sprężystym krokiem idąc w stronę wyjścia z wieży.

Zgodnie z poleceniem czarodziejki, ostrożnie wsunąłem dłoń pod kolana i kark dziewczyny, po czym powoli podniosłem ją do góry. Choć nie odniosłem dziś żadnej rany, byłem cały w krwi. W jej krwi. Tylko dzięki niej wciąż żyłem.

***
Już po wyjeździe z Flotsam czułem się paskudnie, jednak dopiero dotarcie do Loc Muine ostatecznie mnie dobiło. Tak wiele wydarzyło się w przeciągu kilku ostatnich tygodni. Wojna domowa, zabójstwo mojego króla, któremu zawdzięczałem wszystko, co miałem, pojawienie się tajemniczej rudej elfki, która namieszała w moim stosunkowo poukładanym życiu i wreszcie podział mojej ojczyzny, z którym nie mogłem się pogodzić. Odnalezienie i odbicie Anais z rąk Detmolda w tej chwili niewiele mogło zmienić, jednakże z czasem dziewczynka mogła stać się nadzieją na odrodzenie się Temerii, gdy nadejdzie właściwy dla tego czas. Wiedziałem, że dziecko będzie bezpieczne z Natalisem, zwłaszcza że ten został mianowany interrexem do czasu, aż dziedziczka Foltesta osiągnie właściwy do objęcia samodzielnych rządów wiek.

W chwili, gdy zauważyłem Alirę w tym amfiteatrze, poczułem się, jakbym dostał pięścią w brzuch. Opuszczałem Vergen z myślą, że nigdy więcej jej nie zobaczę jej pięknej twarzy, nie usłyszę zadziornego głosu i przede wszystkim, nie będzie mi dane jej dotknąć. Tymczasem ona miała inne plany. Dziewczyna, choć zapewne nie celowo, zakpiła ze mnie, pojawiając się na obradach w towarzystwie Iorwetha. Nie mogłem znieść widoku kobiety w jego towarzystwie, bo przed oczami raz za razem widziałem rudą zatracającą się w jego ramionach. To było wręcz nie do zniesienia. Przez całe życie miewałem wiele przelotnych romansów z różnymi kobietami, ale żadna z kobiet nie miała jej tajemniczych brązowych oczu, połyskujących kasztanowych włosów i tego zadziornego uśmiechu, który tak rzadko gościł na jej twarzy. Tylko ona wywoływała we mnie tyle sprzecznych uczuć.

W czasie gdy oni rozmawiali tak, jak gdyby nic między nimi nie zaszło, ja wręcz wychodziłem z siebie. Gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, to ja pierwszy odwróciłem wzrok. W Vergen dała mi jasno do zrozumienia, że to, co mogłoby być między nami, ja bezpowrotnie zaprzepaściłem w Flotsam. Każdego dnia wyrzucałem sobie swoją własną pychę, zazdrość i przede wszystkim żądzę zemsty, która mną owładnęła. Gdyby nie to, może teraz miałbym ją przy swoim boku, a co dzień rano nie budziłbym się z wyrzutami sumienia, tylko z nią. Starałem się o niej nie myśleć, chwytałem się wszelkich możliwych zajęć, byle tylko się czymś zająć. Jednak nawet to nie zawsze skutkowało. Dziewczyna potrafiła wkraść się do moich myśli w najmniej oczekiwanych momentach.

Wiedźmin: Lis Puszczy (KOREKTA)Where stories live. Discover now