Przełomowe wnioski

795 63 30
                                    

- Wiesz co Jaskier? Zastanawiam się, dokąd zmierza to wszystko, świat się zmienia, a my pozostajemy tacy sami. - powiedziałam, gapiąc się na ścianę. - No, może z czasem jedynie nasze problemy stają się nieco gorsze.

- Śmiem się z tobą teraz nie zgodzić. Ty na przykład z wiekiem stajesz się coraz bardziej cyniczna. - orzekł bard, posyłając mi przelotne spojrzenie.

- Staram się, jak mogę. - odparłam, uśmiechając się lekko.

- Widzę, że humor jak zwykle dopisuje. - stwierdził nieco weselszym tonem Jaskier.

- Oczywiście... Z bólem serca cię teraz opuszczę, bo muszę coś załatwić. - rzuciłam, wstając z łóżka.

- W co ty się znowu chcesz wpakować? - spytał lekko podejrzliwym głosem.

- Ja? W nic, o co musiałbyś się martwić, zresztą mnie znasz, umiem o siebie zadbać. - powiedziałam dobitnie.

- Ehh... Dlaczego ja ci nie wierzę? - spytał z powątpiewaniem.

- No nie wiem, nie wiem, kwestia przyzwyczajenia? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. - A teraz tak jak już mówiłam, znikam. - dodałam, podchodząc do drzwi.

- Do zobaczenia.

Jedną ręką pchnęłam delikatnie drzwi, po czym wyszłam na zacieniony korytarz. Kilka świec których zadaniem było rozjaśnić ciemność, zaczęło dogasać, tym samym dając o wiele mniej światła. Z poczuciem lekkości wkroczyłam w półmrok, który otulił mnie jak koc, pozwalający uspokoić chaotyczne myśli.

Zaczęłam się zastanawiać co Iorweth tak właściwie ze mną robił. Przez ostatnich kilka tygodni zaczęłam się zachowywać jak nie ja, działałam impulsywnie, nie myśląc o konsekwencjach wynikających z moich czynów. Biorąc pod uwagę to, jak mnie traktował, nie powinno mi przejść nawet przez myśl przechodzenie przez tą cholerną mgłę, ani tym bardziej dobrowolne wywoływanie wizji. Miałam ogromną ochotę odciąć się od tego i dać sobie z tym spokój, jednak doskonale wiedziałam, że nie jest to tak łatwe, jak by mogło się wydawać.

Westchnęłam mocno zirytowana, całą sytuacją. Drażniło mnie, że jedna, stosunkowo zwyczajna osoba potrafiła aż tak wpłynąć na moje dotychczasowe poczynania. Od zawsze wiedziałam, że miłość jest głupotą i jedynie co niesie ze sobą, to rozczarowanie. Pod wpływem uczuć czułam się niczym dziecko we mgle, zagubiona, niepewna oraz całkowicie nie na miejscu. Przeczucie mówiło mi, że prędzej czy później ściągnę na siebie problemy, z których nie wywinę się tak łatwo.

Przez myśl przeszło mi, że może warto podejść do tego wszystkiego na nowo. Na chłodno przeanalizować całą sytuację. Zaczęłam dostrzegać, że podchodzę do wszystkiego zbyt emocjonalnie, niepotrzebnie brałam do siebie niektóre rzeczy.

" Dosyć, żaden mężczyzna nie sprawi, że zgłupieję! "

Z tą myślą, niemalże w podskokach zbiegłam na dół. Gdy wreszcie poukładałam sobie wszystko, poczułam, że z serca spadł mi jakiś ciężar, który swoimi niewidzialnymi łańcuchami pomału mnie dusił i ściągał na dół.

Zastanawiało mnie czy Ciaran ciągle jest u Iorwetha, czy może zdążył już wyjść i nie będę musiała zbyt długo czekać na powrót czarnowłosego. Czysto teoretycznie, wcale nie musiałam na niego czekać i mogłam po prostu iść wypytać starostę o potrzebne informacje. W sumie było to dość oczywiste rozwiązanie. Nie zamierzałam bezczynnie czekać, aż mężczyzna wróci, nie mogłam zostać na dłużej sama, musiałam coś robić. Jechałam na krytycznych resztkach fistechu i już zaczynałam odczuwać pierwsze oznaki jego braku. Wiedziałam, że notoryczne pociąganie nosem i niebotyczny ból głowy to dopiero początek. Zdawałam sobie sprawę, że z czasem będzie jedynie gorzej. Kwestią czasu było dojście dodatkowych objawów. Drżenie rąk i drażliwość mogłam jakoś opanować, jednak chęć sięgnięcia po kolejną dawkę narkotyku była dla mnie przeszkodą niemal nie do przejścia biorąc pod uwagę moje wcześniejsze wieloletnie uzależnienie. Nie miałam złudzeń, że jeśli teraz wpadłabym w narkotykowy ciąg, to już bym z niego nie wyszła, a na to pozwolić sobie nie mogłam. Wystarczyło, że ostatnio prawie pięć lat przeleciało mi w mgnieniu oka. Dni zlewały się ze sobą, każdy wyglądał podobnie. Taki sam schemat. Rano działka, potem niemalże nałogowe granie w pokera potem znowu narkotyki i tak w kółko. Przełomem dopiero było ponowne pojawienie się Jaskra na mojej drodze. Gdyby nie on, nie wiem, jak bym skończyła.

" Matko jedyna ależ tu duszno... Cudem będzie jeśli mnie nie cofnie"

Wiedźmin: Lis Puszczy (KOREKTA)Where stories live. Discover now