"Kocha się za nic. Nie istnieje żaden powód do miłości. "

688 69 31
                                    

Zdałem sobie sprawę, że z każdą chwilą zmniejszałem tempo chodu, podświadomie chcąc możliwie jak najbardziej opóźnić rozmowę z Alirą. Ogarnął mnie niepokój, którego źródła nie potrafiłem zlokalizować. Od razu pomyślałem sobie, że przecież to niedorzeczne. Jak mogłem unikać konfrontacji z kobietą. Ja, dowódca komanda i wcale nie najmłodszy elf powoli zaczynałem tracić rezon na samą myśl tego, co ma nadejść. To robiło się coraz bardziej kuriozalne. Nie mogłem tchórzyć przed zwykłą rozmową, nieważne jak delikatna miała być jej treść.

Z tą też myślą nieco przyspieszyłem, nieznacznie rozglądając się dookoła. Zmrok zdążył zapaść jakieś dwie, może trzy godziny temu. Nie było późno, ale istniała szansa, że rudowłosa mogła pójść spać i nie potrzebnie do niej szedłem. Zatrzymałem się w pół kroku, rozmyślając czy się nie wycofać, póki jeszcze nie dotarłem pod gospodę. Nie chciałem wyrywać jej ze snu, bo zdawałem sobie sprawę, że przyniesie to więcej problemów niż korzyści. Dziewczynę mogło to jedynie rozdrażnić, a mi zdecydowanie nie byłoby to na rękę. Po chwili namysłu uznałem jednak, że nie mogę czekać z tą rozmową do jutra, bo rozważania o tym, co się wydarzyło, nie dadzą mi spokoju. Przez cały czas moje myśli nieubłaganie krążyły wokół tego, co mi powiedziała. Zastanawiałem się, co właściwie jej wyznanie zmieniało w naszej i tak dopiero naprawionej relacji a przede wszystkim, co to znaczyło dla mnie. Oczywiście doskonale wiedziałem, że nie będzie tak, jak gdyby nic się nie wydarzyło, nie urodziłem się przecież wczoraj. Ba, byłem skłonny wierzyć, że będzie o wiele gorzej niż przedtem. Rudowłosa i tak trzymała mnie na dystans, a teraz, no cóż, nie byłbym specjalnie zdziwiony, gdyby kompletnie zaczęła mnie unikać.

Westchnąłem ciężko, gdy stanąłem przed gospodą. Miałem jeszcze chwilę, by zastanowić się po raz ostatni, czy na pewno chcę wejść na górę. Uznałem, że skoro przyszedłem aż tutaj, nie mogę się już wycofać. W sumie nawet nie chciałem tego zrobić, wolałem mieć to już za sobą. Pewnym krokiem wkroczyłem do środka gospody, zręcznie wymijając krasnoludów krążących między szynkwasem a swoimi stołami. Wcale mnie nie zdziwiło, że karczma niemal pękała w szwach. Biorąc pod uwagę wydarzenia dzisiejszego dnia, zgromadziło się o wiele więcej osób niż zazwyczaj. Sale wypełniał zgiełk rozmów, których głównym tematem wciąż pozostawała zdrada Stennisa. Ludność nie mogła pogodzić się ze zdradą ich księcia, ale brutalna prawda zaczęła do nich coraz bardziej docierać. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem. Lepiej późno niż wcale. Im szybciej przyzwyczają się do tej myśli, tym lepiej dla nich. Gdy byłem niemal przy samych schodach, do moich uszu dobiegł strzęp rozmowy, na tyle interesujący mnie temat, że przystanąłem w cieniu, by się przysłuchiwać.

- ... Słyszałeś, że podobno to ta rudowłosa elfka przyłożyła rękę do ujawnienia prawdy? - spytał nieznany mi krasnolud, zwracając się do swojego towarzysza, który z wielkim zainteresowaniem przysłuchiwał się swojemu rozmówcy.

- Na prawdę? Ale jak to? - spytał drugi z mężczyzn, wyraźnie zaciekawionym tonem.

- No ludzie gadają, że to ona wyciągnęła zeznanie od tego sługusa i tylko dzięki temu udało się dotrzeć do prawdy. - odparł kolejny głos, którego właściciel siedział poza zasięgiem mojego wzroku.

- No, to jej zwierzchnicy muszą być zadowoleni.

- Głupiś, przecież ona nie jest jedną ze scoia'tael, z tego, co mi wiadomo przybyła razem z wiedźminem.

- Aaa, w sumie to mało ważne skąd się tu wzięła, ważne jest to, że dzięki niej znamy prawdę, panowie proponuję w takim razie wypić jej zdrowie.

- Tak, no to zdrowie...

Poczekałem jeszcze kilka chwil, ale krasnoludy nie rozmawiały już o niczym interesującym. Nie tracąc więcej czasu, zacząłem wchodzić na górę, po drodze rozmyślając nad tym, co udało mi się usłyszeć. Fakt, dopiero teraz zacząłem myśleć o tym, jak istotna była rola Aliry w całej sprawie. Istotnie, gdyby nie ona dotarcie do tego człowieka mogło być bardzo utrudnione, o ile nie niemożliwe. Przez to wszystko nie miałem nawet czasu, by jej za to podziękować, w końcu nie musiała się wcale mieszać. Poczułem się głupio z tą myślą. Po raz kolejny ryzykowała, mieszając się w sprawy, z którymi nie powinna mieć nic wspólnego.

Wiedźmin: Lis Puszczy (KOREKTA)Where stories live. Discover now