W sumie tak, ale nie do końca...

694 69 15
                                    

Patrzyłam zdziwiona na nieznajomego, zastanawiając się, o co może mu właściwie chodzić. Nie przypomniałam sobie, abym spotkała go wcześniej, no i raczej nie był też nikim specjalnym. A przynajmniej miałam takie wrażenie.

-Ah tak? Jaką? - spytałam podejrzliwie, w obronnym geście krzyżując ręce na piersiach.

-Nie tutaj, porozmawiajmy w jakimś ustronnym miejscu. - odparł tajemniczo, cierpliwie czekając na moją odpowiedź.

-Po pierwsze, jeśli chcesz ze mną rozmawiać, zdejmij kaptur, lubię widzieć twarz swojego rozmówcy, a po drugie nigdzie z tobą nie pójdę, jeśli masz do mnie interes to mów szybko, o co chodzi, nie mam nastroju na podchody. - rzuciłam, czując już lekkie znużenie tą rozmową.

-Jak sobie życzysz, aczkolwiek to dość nierozsądne posunięcie. -mruknął bardzo niechętnie, po czym szybkim ruchem ściągnął kaptur.

Wreszcie mogłam spojrzeć na obliczę mężczyzny. Nie pomyliłam się w swoich wcześniejszych domysłach, nieznajomy mógł mieć na oko ze trzydzieści, może czterdzieści lat. Twarz mojego rozmówcy znaczyły lekkie zmarszczki, a na ciemnych włosach dostrzec już można było pierwsze oznaki siwizny. Jednak to oczy najbardziej przykuły moją uwagę. Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że facet lubił się wspomagać nie tylko fisstechem. Od razu stało się dla mnie jasne, czego może chcieć ode mnie.

-Tak więc przejdźmy do rzeczy. Widzę, że możemy się dogadać. Za niewielką opłatą mogę załatwić ci najczystszy fisstech jaki do tej pory widziałaś... - zaczął nad wyraz przymilnym tonem, jednak niemal natychmiast mu przerwałam.

-Nn-ie nie, nie ma mowy... - wymamrotałam szybko, choć wszystko we mnie niemal krzyczało bym przystała na jego propozycje.

-Nie oszukujmy się, widzę, że tego potrzebujesz. - kontynuował tonem sugerującym, że moje słowa niezbyt go przekonały.

-N-nie, nie potrzebuję. - odparłam, starając się, by głos nie zdradził, na jak cienkiej granicy jestem.

-Skoro tak twierdzisz... Ale gdybyś zmieniła zdanie, wystarczy, że przyjdziesz na targowisko. - rzucił, naciągając kaptur na głowę.- I mam wrażenie, że spotkamy się znowu dość szybko. - dodał z lekkim sarkastycznym uśmiechem.

Nim zdążyłam zaprotestować, mężczyzna zniknął w pobliskim przejściu pomiędzy domami. Lekko kręcąc głową, ruszyłam do karczmy. W głębi siebie bałam się, że mężczyzna może mieć rację, że nie uda mi się zachować silnej woli.

***

Ociężałym ruchem przetarłem oczy, zastanawiając się, ile właściwie czasu upłynęło, od kiedy spałem dłużej niż kilka godzin. Doszedłem do wniosku, że było to prawdopodobnie jeszcze we Flotsam, jednak nic nie mogłem na to w tej chwili poradzić, zbyt wiele spraw wymagało mojej uwagi. Jedyne, na co mogłem sobie na razie pozwolić to krótka drzemka, wystarczająco długa bym nie zasypiał na siedząco i jednocześnie zbyt krótka, by w pełni zregenerować siły.

Od kilku minut leżałem, bezczynnie gapiąc się w sufit. Pomimo że bardzo chciałem, nie mogłem zasnąć. Dręczyły mnie wyrzuty sumienia, czułem, że to przeze mnie Alira sięgnęła po prochy. Pomimo tego, że nie powiedziała tego wprost, miałem wrażenie, że się do tego po części przyczyniłem.

Zirytowany przekręciłem się na bok, starając się oczyścić głowę ze wszystkich zbędnych myśli. W końcu zaczęła ogarniać mnie senność i szczerze liczyłem, że uda mi się trochę odpocząć. W chwili, gdy zacząłem odpływać, rozległo się jakże drażniące pukanie do drzwi. W pierwszej chwili przez myśl przeszło mi, żeby zignorować natrętna, ale doskonale zdawałem sobie sprawę, że to nie przejdzie. Nie dla mnie były tego typu luksusy, byłem odpowiedzialny w końcu nie tylko za siebie. Bardzo niechętnie podniosłem się do pozycji siedzącej i z miną cierpiętnika spojrzałem w kierunku wejścia.

-Wejść. - powiedziałem krótko, zaspanym głosem.

Po moich słowach niemal natychmiast z niepewną miną do pokoju wkroczył Zaoran. Blondyn krótko kiwnął głową na powitanie i bez owijania w bawełnę przeszedł do rzeczy.

-Wybacz, nie chciałem przeszkadzać... - zaczął, ale niemal natychmiast uciąłem jego przeprosiny ruchem ręki.

-W czym rzecz? - spytałem, posyłając mu spojrzenie spod wpółprzymkniętych powiek.

-Kazałeś meldować, gdyby Alira znowu coś kombinowała...

-Owszem i co w związku z tym? - spytałem lekko zaniepokojonym głosem.

- Widziano ją, gdy rozmawiała z dh'oine... - zaczął, ale widząc moje uniesione brwi, momentalnie doprecyzował, o kogo chodzi. - Z tym od fisstechu i innych szemranych interesów. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ale po tym, co się stało, uznałem, że może cię to zaciekawić.

- Hmm... Tak dzięki. - mruknąłem obojętnie, nie pokazując tego, że tak naprawdę to obeszło mnie w dużo większym stopniu, aniżeli powinno. - Był z nią Ciaran? - spytałem, po cichu licząc, że nie zostawił jej samej.

- Nie, była sama.

- Rozumiem.

Zaoran nic więcej nie mówiąc, opuścił pomieszczenie, pozostawiając mnie samego z moimi myślami. Wbrew pozorom wiadomość, którą przyniósł przed chwilą blondyn, momentalnie wyrwała mnie z macek senności. Niemal natychmiast zerwałem się na równe nogi i w locie złapałem koszule wiszącą na oparciu łóżka. Nie kłopocząc się z uprzednim założeniem jej, wyszedłem na korytarz. W pierwszej kolejności skierowałem swe kroki w pierwsze miejsce, jakie tylko przyszło mi na myśl, to jest do pokoju Aliry. Oczywiście liczyłem się, z tym że mogę jej tam nie zastać, ale w końcu od czegoś trzeba zacząć, prawda?

Niemrawym ruchem zacząłem wciągać przez głowę odzienie, niezbyt przejmując się tym, że wystaje w paru miejscach zza pasa. Teraz musiałem się upewnić, że dziewczynie nie strzeliło nic do głowy. Nie mógłbym znieść myśli, że w chwili, gdy mogłem coś zrobić, stałem bezczynnie. Modliłem się w duchu, żebym tylko zdążył, nim elfka zrobi coś, czego pożałuje. Jednak o wiele lepiej by było, gdyby moje domysły okazały się błędne.

Z budynku wypadłem jak burza, nie zwracając uwagi na zdziwione spojrzenia członków komanda. W tej chwili liczyło się dla mnie to by upewnić się, że z dziewczyną wszystko w porządku. W pewien sposób zacząłem czuć się za nią odpowiedzialny, szczególnie po tym ostatnim incydencie.

Z marsową miną przemierzałem ulice Vergen, przez cały czas próbując odgonić zmęczenie, co niestety wychodziło mi z marnym skutkiem. Uświadomiłem sobie, że jeśli nie usnę na stojąco w przeciągu najbliższej godziny, to będzie istny cud. Wstrzymując niezliczoną ilość ziewnięć, pokonałem resztkę dystansu dzielącego mnie od gospody. Z pewną dozą niepewności wszedłem do środka, od razu kierując swe kroki do pokoju dziewczyny. Miałem ogromną nadzieję, że ją tam zastanę, że nic nie zdążyła jeszcze zrobić.

Pełen obaw stanąłem przed wejściem do sypialni, uprzednio nasłuchując czy elfka jest w środku. Przez kilka pierwszych chwil ze środka nie wydobył się najmniejszy dźwięk, jednak w pewnym momencie usłyszałem ciche stukniecie, którego następstwem było siarczyste przekleństwo. Bez zwłoki delikatnie zapukałem, a na odpowiedź nie musiałem długo czekać. Z wnętrza pokoju dobiegł mnie nieco przytłumiony głos rudowłosej.

Wiedźmin: Lis Puszczy (KOREKTA)Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin