Proszę... Zostań...

897 70 36
                                    

Po mojej nieudolnej próbie wyznania Saski swoich uczuć czułem się parszywie. Przez całą drogę powrotną do miasta zastanawiałem się, dlaczego tak właściwie nie potrafiłem wydusić z siebie słowa. Dlaczego tak właściwie w ostatniej chwili stchórzyłem i nie powiedziałem jej tego, co od tak dawna leżało mi na sercu. Poczucie zagubienia mieszało się z rosnącą irytacją i rozgoryczeniem.

Szedłem jakieś pół kroku za blondynką, kompletnie oddając się swoim przemyśleniom, w których o dziwo znowu gościła Alira. Wbrew wszystkim zarzutom, które ta miała wobec mnie, szczerze martwiłem się o zmiany, które w niej zachodziły. Patrząc wstecz, począwszy od naszego pierwszego spotkania we Flotsam, kończąc na naszej rozmowie, która zgodnie z jej planami mogła się okazać ostatnią, dziewczyna stawała się coraz bardziej zdystansowana, chłodna i przede wszystkim oschła.

Ostatnimi czasy dość często wracałem myślami do tego, co działo się w Flotsam, w różanym ogrodzie, gdzie po raz pierwszy rozmawiałem sam na sam z rudowłosą. Tamtego dnia byłem dosyć przybity świadomością, wtedy jeszcze rzekomej, śmierci Ciarana, a do ogrodów poszedłem, by pobyć w samotności i się wyciszyć, stan ten jednak nie trwał zbyt długo. Po kilku minutach od mojego przybycia usłyszałem kroki od strony lasu, a po chwili zobaczyłem rude włosy oraz oblicze ich właścicielki. Nie chciałem, by ta od razu dostrzegła moja obecność, więc nawet nie ruszałem się zza różanego krzewu, który w znacznym stopniu skrywał moją osobę, przynajmniej tak myślałem w tamtej chwili. Kobieta niemal natychmiast wyczuła moją obecność i gdy tylko mnie dostrzegła, cisnęła we mnie jednym ze swoich sztyletów. Oczywiście nie miała szans, by mnie trafić, a ostrze jedynie wbiło się w ziemię koło mnie. Dalszy rozwój wydarzeń był dość łatwy do przewidzenia. Przez swoją porywczość odsłoniła się, całkowicie oddając się w moje ręce. W tamtej chwili przez moją głowę przebiegało wiele myśli, ale wśród nich zdecydowanie dominowała jedna. Poprzez dziewczynę mogłem wreszcie dorwać Roche'a, zadać mu cios, który by go zabolał. Jednak gdy trzymałem już zimną stal na jej delikatnym gardle, gdy czułem, jak drży w moich ramionach, zmiękłem i zrozumiałem, że nie mogę jej zabić tylko przez wzgląd na tego śmiecia. Nikt nie zasłużył, by z jego powodu pozbawić go życia. Puściłem ją wtedy wolno, przez cały czas zastanawiając się, czy aby na pewno dobrze robię, w pamięci mając obraz dziewczyny obściskującej się z Roche'm na plaży. Miałem ich wtedy jak na widelcu, Roche był bez obstawy. Wystarczyłby jeden strzał, by pozbawić go życia, ale i tu, uratował go fakt, że była z nim Alira. Istniała spora szansa, że strzała, którą bym posłał, przeszyła by i ją. Owszem, mogłem zaryzykować i pozbyć się problemu, ale wtedy byłbym niewiele lepszy od Roche'a, który niewinne istnienia miał za nic. Z biegiem czasu, coraz bardziej zacząłem cenić dziewczynę, a co za tym idzie, fakt, że oszczędziłem jej wtedy życie, przestał mnie dręczyć.

- Od starcia z Henseltem dzieli nas jedynie kwestia godzin, czas, który nam pozostał, musimy jak najlepiej wykorzystać. Nie możemy pozwolić, by położył łapy na Aedirn. - powiedziała Saskia, wchodząc główną bramą do miasta.

- Masz słuszność. - powiedziałem krótko, wyrwany z rozmyślań przez dźwięk jej głosu.

- Coś się stało? Wydajesz się nieobecny. - stwierdziła, zerkając na mnie przez ramię.

- Co...? Nie nie, wydaje ci się. - mruknąłem, wzruszając ramionami. - Po prostu się zamyśliłem.

- Rozumiem. Mam nadzieję, że nie oderwie cię to od spraw bieżących.

- Nie musisz się o to martwić. To nic takiego. Przygotowania do bitwy są dla mnie sprawą priorytetową. - odparłem machinalnie, zrównując swoje tempo chodu do kroku Saski.

- Cieszą mnie twoje słowa. Wiele znaczy dla mnie obecność twoja i komanda. Gdyby nie ty i twoje wsparcie nie wiem, jakbyśmy sobie poradzili.

- Dałabyś rade, jesteś silna, nie z takimi problemami sobie radziłaś. - powiedziałem miękkim tonem, kątem oka spoglądając na oblicze kobiety. - A ja zawsze przyjdę ci z pomocą, gdy tylko będziesz jej potrzebowała.

Wiedźmin: Lis Puszczy (KOREKTA)Where stories live. Discover now