Nić porozumienia

612 61 2
                                    

W milczeniu rozmyślałem nad tym, co przed chwilą powiedziała mi Alira. W najśmielszych snach nie przypuszczałem nawet, że dziewczyna może nosić w sobie tak wielki ciężar. Przez jej wyznanie, zacząłem lepiej rozumieć zachowania elfki w niektórych momentach. Było mi wstyd, że moja ignorancja doprowadziła ją do takiego stanu. Mogłem się jedynie domyślać, jakie koszmary ją nawiedzały. Przez cały czas nosiła w sobie smutek i poczucie winy, z którymi nie potrafiła sobie poradzić.

Spojrzałem w dół, na rozdygotane ciało dziewczyny. Pomimo że zdążyła się już nieco uspokoić, ciągle się trzęsła. Miałem przeczucie, że gdybym jej teraz nie trzymał, pewnie nie ustałaby na nogach. Zaczynałem dostrzegać w niej to, co Ciaran widział już od samego początku. Pomimo że Alira grała zimną i twardą, była o wiele delikatniejsza, niż mogło się wydawać na pierwszy rzut oka.

- Powiesz mi, dlaczego zarzucasz Filippie kłamstwo? - zapytałem ostrożnie, licząc, że nie wywoła to kolejnej kłótni między nami.

- A coś to zmieni? - odparła smutnym głosem. - Oboje wiemy, że nie, więc po co drążyć temat?

- Obiecuje, że to, co powiesz, nie wpłynie negatywnie na nasze relacje, chce po prostu wiedzieć, dlaczego zaryzykowałaś życie, by udowodnić mi swoją prawdomówność.

- Hmm... A jak bym ci powiedziała, że przez dłuższy czas przejmowałam nauki od druidów na Skellige, uwierzyłbyś? - spytała cicho, odsuwając się ode mnie.

- Tak. - powiedziałem bez krzty wahania, ciekawy tego, co miała mi do powiedzenia.

- Receptura na Thaumadora jest jedną z wielu jakie poznałam i szczerze mówiąc, na to nie ma jasno określonego antidotum. Analizując składniki, których zażądała Filippa, dochodzę do wniosku, że obecność róży pamięci jest co najmniej dziwna, jeśli nie podejrzana. Rozumiem, że mi nie ufasz, w końcu to ona jest tu czarodziejką i utrzymuje Saskie przy życiu. - wyjaśniła beznamiętnie, nie patrząc w moją stronę.

Po raz kolejny tego dnia mnie zaskoczyła. Jeśli to, co mówiła, było prawdą, Filippa kłamała w twarz całemu miastu, choć z drugiej strony jaki miałaby w tym cel. Zacząłem mieć wątpliwości co do całej tej sprawy. Wierzyłem w to, co powiedziała Alira, ale nie miałem powodu, ani mocnych dowodów, by zarzucić czarodziejce kłamstwo, nawet biorąc pod uwagę to, że sam nie do końca jej ufałem. W tym momencie sytuacja wydawała mi się patowa, wszystko było czarne albo białe i za nic w świecie nie wiedziałem jak to rozstrzygnąć.

Kolejną rzeczą, która zaczęła mnie nurtować była nagła zmiana tonu głosu Aliry, który momentalnie stał się chłodny, niemal oschły. Nie miałem bladego pojęcia, co mogłoby spowodować tak nagłą zmianę, może ciągle miała mi za złe to, jak się zachowałem? Wcale by mnie to nie zdziwiło.

Bez słowa patrzyłem na dziewczynę, która najprawdopodobniej się nad czymś zastawiała. Alira zamyślonym wzrokiem patrzyła w przestrzeń, nieopatrznie przygryzając przy tym dolną wargę. Oczy elfki ciągle były zaczerwienione od płaczu, a policzki wilgotne od łez. Czułem się źle z myślą, że w pewnym stopniu byłem odpowiedzialny za łzy, które wylała. Nie chciałem widzieć jej więcej w takim stanie, nie pasowało to do niej.

- Czego, oprócz krwi, brakuje do przygotowania antidotum? - spytała nagle, skupiając na mnie swoją uwagę.

- Hmm... Nie wiadomo jeszcze co może być źródłem magii, a czemu pytasz? - odparłem zdziwiony, posyłając jej podejrzliwe spojrzenie.

- Nie nic... Wracajmy już, muszę porozmawiać z Ciaranem. - powiedziała wymijająco, ruszając w stronę miasta.

- Zaczekaj, powiedz mi, o co chodzi. W co ty znowu chcesz się wpakować? - zapytałem, łapiąc ją delikatnie za nadgarstek.

- To nic takiego, naprawdę. - stwierdziła, posyłając mi uspokajające spojrzenie spod swoich ciemnych rzęs.

Zaniepokoiło mnie jej zachowanie, ale postanowiłem nie naciskać skoro chciała iść z tym do Ciarana. Wiedziałem, że on nie pozwoli, by wplątała się w coś, co mogłoby jej bezpośrednio zagrażać. Z lekkim oporem puściłem jej rękę, stawiając sobie za cel, by się nie mieszać, jeśli nie będzie to konieczne. Nie chciałem po raz kolejny zrazić dziewczyny do siebie.

Droga powrotna upłynęła nam w milczeniu, głównie przez wzgląd na to, że Alira pochłonięta była własnymi myślami. Szczerze cały czas miałem lekkie obawy co do jej planów, jednak postanowiłem jej zaufać. Miałem tylko nadzieję, że wie, co robi.

***

W głowie zrodził mi się pomysł, jak mogę przyspieszyć poszukiwania źródła magii. Wiedziałam, że wywołanie wizji nie jest może zbyt mądrym pomysłem, ale to jedyne co mogłam zrobić w tym momencie. Zresztą nie wiedziałam nawet, czy to wyjdzie, zważywszy, że nigdy wcześniej nie próbowałam z własnej woli wykorzystać swojego " daru ", szanse były raczej marne. Musiałam jednak chociaż spróbować, w końcu nic mnie to nie kosztowało.

Gdy wkroczyliśmy do miasta, z zamyślenia wyrwał mnie głos mojego towarzysza.

- Jeśli znajdziesz Ciarana, powiesz mu, że chciałbym z nim porozmawiać?

- Tak. - odparłam.

Mężczyzna skinął w podzięce głową, po czym ruszył w tylko sobie znanym kierunku. Nie tracąc czasu, sama uczyniłam to samo, zastanawiając się skąd zacząć poszukiwania Ciarana. Teoretycznie elf mógł być dosłownie wszędzie, a mi nie chciało się tracić czasu na szukanie go po całym mieście. Postanowiłam zacząć od karczmy, licząc na łut szczęścia. Los się do mnie uśmiechnął, bo dosłownie wpadłam na elfa, wchodząc do gospody. Czując jeszcze skutki swoich wczorajszych wyczynów, straciłam równowagę i najpewniej bym się zderzyła z drzwiami, gdyby Ciaran ich nie przytrzymał.

- Dzięki bogom, że nie musiałam cię długo szukać. - wymamrotałam, opierając się biodrem o ścianę.

- Jak zawsze w odpowiednim miejscu, o odpowiedniej porze. - odparł z uśmiechem. - Powiedz mi, jak się czujesz? - zapytał z wyczuwalną troską w głosie.

- Dobrze. - odparłam, lekko naciągając prawdę.

- Wczoraj miałem do ciebie przyjść, ale uznałem, że pewnie wolisz zostać sama. Jak minęła rozmowa z Iorwethem?

- Zaskakująco dobrze, przeprosił za swoje zachowanie.

- Chociaż tyle...

- Wiem, że to nie moja sprawa, ale o co wam poszło? - spytałam, mając cichą nadzieję, że ten udzieli mi odpowiedzi.

- Jeśli mam być szczery to o ciebie. - oznajmił krótko, momentalnie skupiając całkowicie moją uwagę.

- Słucham?! Jak to? Mówże! - powiedziałam, nie dowierzając własnym uszom.

- No w gruncie rzeczy zaczęło się od tego, że nie chciał się pofatygować po Filippe, gdy byłaś nieprzytomna, a potem wylały się wszystkie żale, jakie były między nami. - wyjaśnił spokojnym tonem.

- Uznajmy, że rozumiem... Chodźmy do środka, jest pewna rzecz, o której chciałabym z tobą porozmawiać. - oznajmiłam szybko, patrząc w ciemne oczy mężczyzny.

- A zdradzisz mi wcześniej, o co chodzi? - zapytał, lekko się przy tym uśmiechając.

- Bądź cierpliwy, wszystkiego dowiesz się na górze.

-------------

Witam, rozdział znowu krótszy przez wzgląd że wypadło mi kilka rzeczy. Z mojej strony mogę jedynie życzyć miłej lektury. Szczerze mówiąc liczę że dzięki temu wyzwaniu w końcu wyrobie sobie systematyczność. (1037 słów)

Wiedźmin: Lis Puszczy (KOREKTA)Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon