Głupie pytania

690 69 8
                                    

Po wyjściu od Saskii snułem się bez celu po mieście. Nie potrafiłem zebrać się w sobie, by pójść do Aliry, jednak doskonale wiedziałem, że muszę to zrobić. Zdawałem sobie również sprawę, że dziewczyna jest na mnie wściekła i naturalnie, miała do tego pełne prawo. Liczyłem jednak, że zechce ze mną pomówić. Zebrałem się więc w sobie i poszedłem do niej. Po drodze zastanawiałem się, co tak właściwie mogę jej powiedzieć, w jakie słowa mogę ubrać przeprosiny, jak właściwie mam się usprawiedliwić. Wlokłem się niemiłosiernie, byle tylko możliwie jak najbardziej odwlec konfrontację z dziewczyną.

Wiele bym teraz dał, za rozmowę z Ciaranem, jednakże nie miałem na co liczyć. Nie widziałem bruneta od naszej porannej kłótni i byłem niemal w stu procentach pewien, że ten ciągle jest na mnie zły. Ostatnio nasze relacja znacznie się pogorszyły, ale pomimo tego byłem pewien, że gdyby była taka potrzeba, skoczyłby za mną w ogień. Przeczuwałem, że jego w równym stopniu męczyły nasze kłótnie, jednak oboje byliśmy zbyt uparci, by to otwarcie przyznać. Zresztą miałem mu za złe, że ciągle jawnie okazywał swoja niechęć do Saski, pomimo tego, że nie miał ku temu żadnych podstaw.

Nim się zorientowałem, stałem przed drzwiami gospody. Przez krótką chwilę przeszło mi przez myśl, że mam jeszcze czas się wycofać, lecz natychmiast odrzuciłem podobne pomysły. Z lekkim wahaniem wkroczyłem do środka, nie zwracając uwagi na otoczenie. Pomimo tego, że dopiero zaczęło zmierzchać, karczma jak zwykle była niemal pełna. Mieszkańcy zdążyli się już na tyle przyzwyczaić do obecności scoia'tael w mieście, że nie zwracali na mnie większej uwagi. Z każdym kolejnym krokiem miałem coraz większe wątpliwości, których nie umiałem wyeliminować. W głowie miałem pustkę, której nie mogłem niczym zapełnić, to wszystko zdecydowanie nie było mi na rękę. Miałem dziwne przeczucie, że nasza rozmowa nie upłynie tak, jak bym sobie tego życzył.

Mniej więcej w połowie schodów usłyszałem donośne trzaśnięcie drzwiami. Zdziwiony zatrzymałem się w pół kroku i spojrzałem w kierunku piętra. Z góry jak burza wypadł Jaskier, który wręcz kipiał z gniewu. Widok barda o tyle  wprawił mnie w skołowanie, że ten praktycznie mnie nie zauważył. Zatrzymał się, dopiero gdy złapałem go za przedramię. Zdezorientowany Jaskier rzucił mi złowrogie spojrzenie, nim zdecydował się cokolwiek powiedzieć.

- Co ty tu robisz? - Zapytał gniewnym głosem, opierając się o ścianę.

- Idę do Aliry... - Zacząłem, jednak nim zdążyłem powiedzieć coś więcej, wszedł mi w zdanie.

- Pfff.... Życzę powodzenia. - Wymamrotał, kpiąco kręcąc głową.

- O co ci chodzi? - Spytałem, zastanawiając się, co bard może mieć na myśli.

- Cóż... Jak by to ująć, Lisiczka jest nie w formie... Zresztą... Co ja ci będę tłumaczył. Jak chcesz, to sam się przekonaj. - Rzucił, po czym niemalże zbiegł na dół.

Ta krótka wymiana zdań dała mi więcej pytań niż odpowiedzi, więc szybko pokonałem odległość dzielącą mnie od pokoju dziewczyny. Cicho zapukałem, jednak nie otrzymałem odpowiedzi. Gdyby nie rozmowa z trubadurem pomyślałbym, że dziewczyna śpi, jednak teraz zrodziło to moje obawy. Z lekkim wahaniem uchyliłem drzwi i ostrożnie wkroczyłem do środka. To, co zastałem w środku zdecydowanie przekraczało to, czego mogłem się spodziewać. W powietrzu unosił się przyjemny zapach fiołków, który mieszał się z mocnym zapachem wina. Wokoło, po całej podłodze walały się części garderoby elfki, począwszy od butów, kończąc na ciemnozielonej bieliźnie. Jednakże nie to przykuło moją uwagę. W centrum pokoju stała balia, w której w najlepsze wylegiwała się Alira. Ruda miała zamknięte oczy i głowę odchyloną do tyłu, lecz byłem pewien, że nie śpi, chociażby przez kielich w jej dłoni. Dziewczyna swobodnie wyciągnęła swoje długie nogi poza kadź, mocząc tym samym podłogę wokół niej. Omiotłem spojrzeniem jej łabędzią szyję, zgrabne ramiona oraz piersi, które w większości zakrywała piana. Skóra elfki była aksamitna, bez najdrobniejszej skazy. Przez kilka chwil stałem tam i gapiłem się jak głupi, za co zganiłem się w myślach. Przecież nie przyszedłem się gapić, tylko rozmawiać. Chociaż musiałem przyznać, że widok był niezwykle miły dla oka i trudno było odwrócić wzrok.

Wiedźmin: Lis Puszczy (KOREKTA)Where stories live. Discover now