Początek końca

623 65 12
                                    

W tej chwili miałem ochotę rozszarpać Stennia na oczach wszystkich, ale doskonale zdawałem sobie sprawę, że musiałem trzymać swoje zachcianki na wodzy. Nie chciałem, żeby to wiedźmin załatwia to, czego zobowiązałem się dopilnować, ale wiedziałem, że jego pomoc w tym momencie jest nieoceniona. Obecność białowłosego w znaczący sposób wpływała na zachowanie chłopstwa, które na szczęście udawało nam się jeszcze utrzymać w ryzach.

- Zgoda, tylko załatw to sprawnie. - mruknąłem, myślami będąc zgoła gdzie indziej.

Geralt w odpowiedzi tylko lekko skinął głową i nie wdając się w dalsze dyskusje, ruszył do książęcych pokoi. Wiedźmin sprężystym krokiem podszedł do straży przybocznej księcia i zaczął rozmawiać z jednym z gwardzistów. Wiedziałem, do czego jest zdolny, więc nie musiałem martwić się o to, czy aby na pewno sobie poradzi. W tej chwili miałem dodatkowe zmartwienie, któremu musiałem stawić czoła. W uszach wciąż rozbrzmiewały słowa Aliry. Spodziewałem się usłyszeć dosłownie wszystko, ale nie to, że dziewczyna mnie kocha. Nie dopuszczałem do siebie tej informacji, bo była zbyt nierealna, by brać ją na poważnie. Nie... Zdecydowanie powiedziała to, żeby mnie zdenerwować lub choćby wyprowadzić z równowagi. Z drugiej strony nie brzmiała, jak by żartowała, jednak wiedziałem, że po niej mogłem spodziewać się wszystkiego.

Z lekkim wahaniem zerknąłem w kierunku gdzie jeszcze kilka chwil temu stała rudowłosa. Zdezorientowany rozejrzałem się po pomieszczeniu, w poszukiwaniu elfki, ale ta jakby zapadła się pod ziemię. Nigdzie nawet nie było śladu dziewczyny, co zdecydowanie obudziło moją podejrzliwość. Z obawą spojrzałem na Ciarana, który jak gdyby nigdy nic przypatrywał mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

- Coś mnie ominęło? - spytał nieco zmartwionym tonem ani na moment nie spuszczając ze mnie wzroku. - Wyglądasz jak byś co najmniej zjawię zobaczył. Chociaż nie, wróć, upiór nie zrobiłby na tobie większego wrażenia.

- Wiedziałeś... Wiedziałeś od samego początku. - wymamrotałem z wyrzutem, stając naprzeciw przyjaciela.

- Wiem dużo rzeczy, sprecyzuj o którą konkretnie ci chodzi. - powiedział zaciekawionym tonem.

- O Alire, ja z nią rozmawiałem... My... Znaczy ona... - zacząłem nieporadnie wyjaśniać, plącząc się w tym, co mówię.

Nagle na twarzy Ciarana pojawił się cień zrozumienia, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że zataił przede mną tę informację celowo.

- O... Czyli jednak ci powiedziała... - stwierdził zaskoczonym głosem, przyjmując o wiele bardziej rozluźnioną postawę niż przed chwilą.

- Bardziej poprawne będzie stwierdzenie hmm, wykrzyczała. - wymamrotałem markotnym tonem. - Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?! - spytałem, starając się nie podnosić głosu.

- Bo zobowiązałem się do milczenia, a słowo raz dane to rzecz święta. Ty powinieneś wiedzieć o tym najlepiej. - odparł bez najmniejszych widocznych wyrzutów sumienia.

- Od kiedy wiesz?

- A czy to ważne? - odpowiedział pytaniem na pytanie.

- Dla mnie tak.

- Nie powinienem o tym mówić, w końcu obiecałem... - rzucił, usilnie próbując się wykręcić od odpowiedzi.

- Zdaje mi się, że obietnica obowiązywała cię do chwili, póki sam się nie dowiem, czy może się mylę? - stwierdziłem, zdając sobie sprawę, że tego argumentu nie zdoła tak zręcznie odbić.

- Ehh, właściwie domyślałem się od samego początku, a ona tylko potwierdziła moje domysły. - odparł bardzo niechętnie.

- I przez tyle czasu nie raczyłeś mi powiedzieć? Rozumiem, że dałeś słowo, ale mogłeś dać mi znać w jakikolwiek inny sposób! Ale nie, uznałeś, że dobrze pominąć taki mało istotny szczegół. Gdyby nie to, że niechcący wyprowadziłem ją z równowagi, pewnie do tej pory bym nic nie wiedział!

- Czemu się tak gorączkujesz? Czy to, że już wiesz, zmienia cokolwiek? Bo mi wydaje się, że nie. Zresztą dałem ci dość jasno do zrozumienia, że nawet gdybym chciał, to i tak bym nie miał u niej najmniejszych szans. - odparł chłodnym tonem, sprowadzając mnie z powrotem na ziemię. - Jak myślisz, dlaczego nie powiedziała ci tego od razu, nawet pomimo moich nalegań? Dlaczego starała się ciebie unikać, jak tylko się dało?

- Nie chcesz mi chyba powiedzieć... - zacząłem niepewnie, ale Ciaran przerwał mi wpół zdania.

- Tak, wie od dawna. Nie jest głupia, połączyła sobie fakty.

- Z twoją małą pomocą. - stwierdziłem gorzkim tonem.

- Ja jej tylko sprecyzowałem to, czego sama zaczęła się domyślać. Gdy otruto Saskię trudno było nie zauważyć zmian w twoim zachowaniu, więc jakby to ująć, sam się zdradziłeś z tą informacją. - skwitował dobitnie, nieco sarkastycznie się przy tym uśmiechając.

- Cudownie...

- Nie rób takiej miny, to nie dotknęło cię na żadnej płaszczyźnie. Możesz być pewny, że tę wiedzę zachowała dla siebie, więc twój cenny sekret nie ujrzy światła dziennego, póki sam nie zdecydujesz inaczej.

- Chociaż tyle dobrego. Powiedz... Co powinienem teraz zrobić? - spytałem, oczekując, że przyjaciel podszepnie mi jakąś dobrą radę.

- Szczerze to nie wiem, nie chce się zbytnio mieszać, bo cenie sobie relację z waszą dwójką. W tej sytuacji jedyne co mogę ci powiedzieć to to, że powinieneś z nią porozmawiać. - odparł po chwili namysłu. - Zdaję sobie sprawę, że to nie będzie łatwa rozmowa, zarówno dla niej, jak i dla ciebie. A im prędzej to zrobisz, tym prędzej będziesz miał czystą i klarowną sytuację. Dobrze to zrobi wam obojgu.

Wiedźmin: Lis Puszczy (KOREKTA)Where stories live. Discover now