*5 godzin później*

Przebudziłam się gwałtownie zła sama na siebie. Miałam tylko przymknąć oko na maksymalnie godzinę, a po spojrzeniu na zegar okazało się, że moja drzemka się o wiele przedłużyła. Po chwili zauważyłam małą karteczkę zostawioną na szafce koło mnie. Sięgnęłam po nią i zaczęłam czytać.

"Jeśli będziesz czegoś potrzebowała to wyjdź na zewnątrz. Jestem w parku!"

                                                                                                     Kaguya

Wiedząc, że i tak nie jestem w stanie czuwać nad chłopakiem 24/7 postanowiłam wyjść i zaczerpnąć świeżego powietrza.

-Zaraz wrócę- szepnęłam całując Satoshiego w czoło.

Po wyjściu od razu usłyszałam głos dziewczyny wołający moje imię. Siedziała na ławce kiwając w moją stronę. Po podejściu bliżej zauważyłam kilka Pokemonów walczących ze sobą. Był to Litwick, Gengar i Gourgeist.

-To twoje?- zadałam pytanie siadając koło niej.

-Hm? A tak...Miały ochotę potrenować więc dałam im wolną rękę.

-Zgrana drużyna- skomentowałam.

-Jak z nim?- dziewczyna wyszła poza temat.

-Dalej nieprzytomny. Wyszłam w sumie tylko na chwilę. Chce z nim być jak najwięcej się da.

-Rozumiem. Wiesz czas już na mnie...

-Hm?- zdziwiłam się.

-Również miałam zamiar zostać tutaj z wami na dłużej ale obowiązki mnie wzywają- odparła chowając swoje stworki do Pokeballi.

Stanęła na przeciwko mnie.

-Muszę już iść więc opiekuj się moim senpaiem jak najlepiej możesz. Daj mi znać kiedy się wybudzi. A no i przypomnij mu co mi obiecał! Jak na następny raz się spotkamy czeka go walka ze mną. I nie mam zamiaru jej przegrać- puściła oczko.

-Jasne przekażę- odpowiedziałam stając na przeciwko dziewczyny- dziękuję za wszystko- przytuliłam ją na pożegnanie.

Nie wiedząc czemu bardzo ją ucieszył mój gest. Z szczerym uśmiechem ruszyła dalej w swoją podróż. Ja natomiast postanowiłam wrócić do mojego świata, który teraz składał się z krzesła, łóżka i jedzenia z automatu szpitalnego. Po wejściu do pokoju Satoshiego zauważyłam Pikachu śpiącego w nogach chłopaka. Pogłaskałam go delikatnie po głowie. Następnie usiadłam w to samo miejsce co poprzednio i ponownie odpłynęłam do krainy snów.

*3 dni później*

Moje ostatnie dni wyglądały prawie identycznie. Robiłam te same czynności o tych samych porach, mając identyczne myśli w głowie. Wracałam z łazienki gdy zauważyłam niemałe poruszenie wśród pielęgniarek. Rozmawiały o czymś nerwowo. Kilka z nich zaczęło szybkim tempem iść w stronę korytarza prowadzącego do pokoi pacjentów. Moment... jest tam też Satoshi...ale chyba raczej nie...a może? Również przyspieszyłam kroku ruszając za nimi. Serce mi stanęło, gdy zobaczyłam jak wchodzą do pokoju mojego chłopaka. Sama szybko do niego wbiegłam.

Amour in Hoenn💙🎀Where stories live. Discover now