Krople deszczu, które zostały zesłane przez niebo, nie przeszkadzały stojącemu na dworze Abrahamowi. Tak samo brak parasola oraz przemoczona kurtka nie sprawiały, że miał ochotę rzucić wszystko i pójść do domu. Aktualnie, panująca atmosfera była dla niego przyjemna. Wokół mężczyzny nie było nikogo, jedynie otaczały go marmurowe nagrobki i stojące na nich znicze. I to one były jedynymi rzeczami, które tej nocy świeciły dla niego. Gwiazdy schowały się za chmurami, pozostawiając niebo w jednym kolorze. Nawet sam księżyc miał problem z przedarciem się przez puszyste tafle.Abraham stał więc sam, chociaż gdyby była za nim ławka, zapewne by z niej skorzystał. Ale nie było nikogo, kto byłby w stanie wykupić ławkę przy grobie Fredericka Chiltona. Zmuszony był więc użyć swych nóg. Wiatr zawiał niemiło, strącając z głowy mężczyzny czapkę. Ale ta po chwili znalazła się z powrotem na miejscu, gdy jeden z ludzi z gangu Alvinorozi podniósł ją.
- Nie jest ci zimno, szefie? - zapytał lekkim, ochrypłym głosem.
- Nie, Sebastianie. Powinieneś mówić mi po imieniu, znam cię od naprawdę długiego czasu. - Abraham podrapał się po gładko ogolonej brodzie. - Zawiozłeś go na miejsce?
- Pan Myers został zawieziony na pociąg. Było... dość dziwnie.
- Dlaczego tak uważasz?
- Na początku, gdy ruszyliśmy, reagował w dziwny sposób. Mówił, że nie chce tam jechać, nie powinien... - na czole Sebastiana zaczęły pojawiać się drobne zmarszczki. - Dopiero jak już byliśmy na peronie, gdy miał wsiadać do pociągu, w ciągu jednej sekundy kompletnie zmienił zdanie. Zaczął dziękować mi za dowiezienie na miejsce i był strasznie miły.
- No cóż. Może przemyślał sobie wszystko?
- Nie sądzę. Przez chwilę widziałem, jak komuś się przygląda. - Sebastian przez chwilę był cicho, później kucnął przy grobie i wtopił wzrok w stojące obok kwiaty. - Dlaczego akurat do polski?
- Poinformowano mnie o tym, że wybierają się też tam inne osoby, ale o kim mowa, dowiesz się później.
- Jak wolisz, Abe. Ale mam do ciebie kolejne pytanie. - Sebastian nie podniósł się, jedynie swój wzrok przeniósł na stojącego obok Abrahama Morgana. - Powiedziałeś, że to Harry zabił Fredericka, podczas tego, gdy naprawdę został on zepchany przez Dylana... Wiedziałeś o tym, mam racje?
- Mówili mi, że to Harry zepchał Fredericka i to było powodem jego śmierci...
- Nie, Harry umarł po tym zdarzeniu. Kto ci podał te fałszywe informacje?
- Jack. To wszystko powiedział mi Jack Crawford nim umarł.
x
Ciemnego koloru loki opadały mu na czoło. Miał ich dość, chciał iść jak najprędzej do fryzjera i je ściąć, chociażby odrobinę. Przykleiły mu się lekko do spoconej skóry, powodując, że za długim rękawem otarł głowę i zatrzymał się chwilowo. W miejscu, w którym się znajdował, było strasznie duszno. Jednak duża liczba osób, która go otaczała, nie była jego największym problemem. Tak samo unoszący się w powietrzu smród dochodzący z silników pociągów również nie zachodził mu za bardzo w głowę. Po prostu się martwił. Przez chwilę czuł się samotny, nie wiedział, gdzie jest. Stracił czujność. A to wszystko dlatego, że chwilowo zgubił z oczu blondyna ciągnącego za sobą niedużą niebieską walizkę.
Postanowił więc poczekać. Oparł się o zimną ścianę, ponieważ ławki zostały zajęte. Hałas robił się coraz głośniejszy i Will nie był pewien, czy słyszał dobrze znany mu głos. Nawet nie był pewien, gdy chwilowo przed jego oczami ukazał się młody mężczyzna o kruczoczarnych lokach i niebieskich oczach. Dylan - pomyślał Will, ale później ta myśl, jak gdyby rozpuszczona w powietrzu, zniknęła. Dlaczego? Byli w Polsce. Skąd Dylan mógłby wiedzieć, że obaj tu przyjadą? Poza tym Graham wiedział, że za dużo czasu spędził myśląc o wszystkich wydarzeniach z tego miesiąca. Powinien się zrelaksować. Przestać się martwić tymi sprawami, ale jak to zrobić, gdy demon codziennie ci towarzyszy?
YOU ARE READING
[HANNIGRAM] ✘ Beautiful Crime ✘
Fanfiction- Jesteśmy jak dwie planety - Will przyglądał się rozjaśniającym niebo gwiazdom. - A wokół same gwiazdy - dr Lecter usiadł obok, spoglądając na jego twarz. - Czemu zamiast toczyć walkę.. nie pooglądamy ich wspólnie? Graham budzi się w szpitalu, j...