Ch. 12. Save yourself. Kill them all.

697 79 0
                                    


Frederick Chilton POV:


 Szedłem przed siebie po przemokniętym chodniku, nie zwracałem uwagi jak wdeptywałem w kałuże, które natychmiast moczyły mi buty. Na szczęście byłem coraz bliżej celu. Coraz bliżej więzienia, w którym siedział Abel. Już od dłuższego czasu zamierzałem go tam odwiedzić, ale się nie spieszyłem, dopiero incydent z Will'em sprawił, że ruszyłem niczym rakieta. Z ochroniarzami oraz jego terapeutami byłem umówiony dosyć dawno, także mogłem go odwiedzić w dowolnej chwili. 

Gdy znalazłem się w środku, od razu zdjąłem z siebie przemokniętą kurtkę, z której kapały przezroczyste krople deszczu. Powiesiłem ją na wieszaku, który znajdował się przy wejściu. Oprowadzający skinął głową na moją laskę, ale jej nie odstawiłem. Bywałem już tu kilka razy, byłem psychiatrą niektórych tutejszych więźniów, także nie potrzebowałem przewodnika. Poprosiłem Leonarda, żeby poprowadził mnie do celi, w której siedział uciekinier. Z tego co wiem miał dostać dożywocie, ale Will wywalczył mu 15 lat. Dlaczego Graham tak do niego mknął? Przecież Gideon wymordował dziesiątki ludzi.. A, no tak. Will'a zawsze ciągnęło do niebezpieczeństwa. Gdy przechodziliśmy przez korytarz z więźniami, słyszałem obelgi rzucane w moją stronę, błaganie o wypuszczenie, a nawet ktoś napluł na drogę. Leonardo powiedział, żebym nie zwracał na nich uwagi, ale i tak miałem ochotę im przygrzmocić. 

Gideon znajdował się w ostatniej celi, stał odwrócony tyłem do krat i miał ręce założone na piersi. Spoglądał w małe okno, które znajdowało się wysoko na ścianie. Stał tak i się nie ruszał, a dobrze wiedział, że stoimy za nim. Dopiero gdy Leonardo się oddalił, Gideon wolnym ruchem odwrócił się w moją stronę, a na ustach miał drobny uśmieszek. 

 - Ktoś bliski umarł, że przychodzisz? - zrobił krok w moją stronę się do krat.

 - Mi też miło Cię widzieć..- zrobiłem krok w przód - Wiem, że coś wiesz, Abel. 

- Wiem wiele rzeczy.. Tylko, że.. 

- ... Nie jesteś skory do rozmowy.. - oparłem swoją laskę o kraty zaciskając na nich palce - Trzeba cię zachęcić czy przestraszyć? 

- Zgadnij.. - położył dłonie na kratach obok, przy czym jego skóra muskała moją - Trochę tego i tamtego, a może.. - poczułem, jak Abel wolną ręka przejechał niegdyś opartą laską po mojej łydce - Uzyskasz odpowiedź.. 

- Naprawdę, Abel... - szepnąłem, przybliżając głowę w stronę krat - Twoja rodzina umiera i jestem pewien, że masz z tym do czynienia. Może nie znaleziono dowodów, ale założę się, że kogoś wynająłeś, żeby zajął się ni- 

- O, nie, nie, mój drogi. - przerwał mi przejeżdżając moją żelazną laską między moimi kolanami - Mylisz się.. - w jednym momencie cisnął ją w moje krocze, a ja zaciskałem zęby z bólu - Nawet przez sekundę nie waż się myśleć, że mogłem zagrozić mojej rodzinie, jasne? - uniósł ją jeszcze wyżej, dzięki czułem mocniejszy ból. Zacisnąłem zęby i przytaknąłem - Nie patrz na moją przeszłość. 

- Jakże bym mógł... - westchnąłem z ulgą gdy laska znalazła się na miejscu. 

- No więc, doktorku... Masz jakieś pytania? - uśmiechnął się szyderczo.

 Narracja trzecioosobowa: 


 Will, pomimo tego, że siedział tam już ponad 15 minut, wciąż był zdziwiony widząc siedzącego przed nim Hannibala. Wierzył, że żyje. Czuł to. Miał do niego wiele pytań, powinien któreś zadać, ale zamiast tego, po prostu przyglądał się swojemu towarzyszowi. Od czasu do czasu ich spojrzenia się krzyżowały, ale Will spuszczał wzrok, gdy tylko tamten na niego spojrzał. Unikał kontaktu wzrokowego. Nie wiedział co czuł. Siedzieli sami w pustym pomieszczeniu przykuci kajdanami do ścian spoglądając od czasu do czasu na siebie w milczeniu. Gdy Will go zobaczył, włoski na karku najeżyły się, a po jego ciele przeszła fala mieszanych uczuć. Nie był gotowy na to, żeby się z nim spotkać . Nie w takich warunkach. Nie przy kimś. Poprawił się, opierając głowę o podrapaną ścianę. Próbował skupić się i zacząć rozmyślać o tym jak uciec, jednak wzrok automatycznie przenosił się na Hannibala. Brak jakiejkolwiek wiedzy na jego temat rozpraszał Will'a. Nawet jeśli czuł chłód metalu na kostce, ponieważ udało mu się przemycić scyzoryk znaleziony przez ludzi Jack'a, wiedział, że nie mógłby teraz rzucić się w ucieczkę. Musiał się czegoś dowiedzieć, jego ciekawość go zżerała. 

[HANNIGRAM] ✘  Beautiful Crime ✘Where stories live. Discover now