Ch. 3. Let's go back to work.

1.5K 133 43
                                    


     Wstałem dość wcześnie, jednak jak najszybciej starałem się wziąć prysznic i ubrać. Musiałem wykombinować jakiś prezent, ale pomyślałem, że zajadę do sklepu po drodze do domu Alany. Powinienem zwracać na nią większą uwagę pomimo złamanego serca i faktu, że wybrała jakąś kobietę zamiast mnie. Wszedłem do kuchni przygotowując sobie śniadanie i kawę. Usłyszałem głośne pukanie do drzwi. Wstałem i ruszyłem w ich kierunku, a gdy je otworzyłem nie mogłem uwierzyć własnym oczom. 

 - Pomyślałem, że cię odwiedzę. - odezwał się jak gdyby nigdy nic - ciężko było przejść przez te tłumy na dworze ale jakoś dałem rade.Nic nie odpowiedziałem. 

Stałem w drzwiach i zastanawiałem się, co on tutaj robi. Nie dogadywaliśmy się ostatnio. 

 - Mogę wejść? - zapytał wychylając się nieco w przód.

 - Ta, jasne - odpowiedziałem w końcu.

 Otworzyłem szerzej drzwi i wpuściłem go do środka. 

 - Co cię tu sprowadza, Fredericku? - zapytałem idąc do kuchni, a ten szedł powoli za mną - ostatnio jak się widzieliśmy.. 

- Nie było to najlepsze spotkanie, wiem, ale... - oparł się o blat, przy którym właśnie stałem i robiłem jedzenie - ale postanowiłem to zmienić. 

 Bez słów spojrzałem na niego, żeby sprawdzić czy mówi prawdę, czy coś ukrywa. Ale z tego co zauważyłem to serio nie miał żadnych planów. Może po prostu miał zbyt dużo wolnego czasu i chciał go spędzić ze mną.. Wydawało się to nieco dziwne. Odkąd wróciłem wszyscy byli nadzwyczaj mili. Ale mi się przecież nic nie stało... 

 - Will, przestań tak się patrzeć, przerażasz mnie. 

- Ty mnie też - uśmiechnąłem się blado i wróciłem do poprzedniej czynności - Wybacz, ale to jest aż dziwne, że mnie znikąd odwiedzasz.. 

- Wiem, ale pomyślałem, że możemy pojechać do jakieś restauracji, bo to co masz w lodówce nie na daje sie do jedzenia.

 - Ej, to mój żołądek. - odpowiedziałem odkładając nóż i spojrzałem na niego - Ale mógłbyś postawić mi śniadanie.

 Odwzajemnił mi uśmiech i kazał iść za sobą. Oczywiście pojechaliśmy jego samochodem.

 40 minut później. 

 - Na serio najbliższa restauracja znajduje się 40 minut od mojego domu? - zapytałem wysiadając z samochodu. 

- Lubisz być w samotności - zażartował i zamknął drzwi od auta. 

 Weszliśmy do środka, zajęliśmy jakiś stolik i zamówiliśmy jedzenie. Chilton zdecydowanie chciał siedzieć w ciszy, ale ja wolałem ją przerwać.

 - Fred - nachyliłem się i spojrzałem na niego - co cię serio do mnie sprowadza? 

- Już mówiłem - zaczął odpowiadać po dłuższej chwili - Wydajesz sie być spoko, a wcześniej źle skończyliśmy. 

 Uśmiechnąłem się i zacząłem jeść. Doktor Bloom by się nie wkurzyła chyba gdybym kogoś ze sobą zabrał.. Chciałem zapytać się go czy nie pojedzie ze mną, ale nie wiedziałem jak zacząć.

 - Wybieram sie dzisiaj do Alany.. - znalazłem w końcu jakiś sposób. 

- Słyszałem, że coś sie tam dzieje.

 - No tak, coś odprawia. Ona mnie irytuje.

 Fredrick spojrzał na mnie, ale nic nie mówił. Uniosłem jedną brew, ale on dalej na mnie patrzył jakbym mówił w innym języku. 

[HANNIGRAM] ✘  Beautiful Crime ✘Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz