Ch. 8. I've brought you something.

832 73 9
                                    


  Frederick Chilton POV

 - Powiedz mi czy postać z Twojej wyobraźni wciąż Cię nawiedza? - zapytałem zapisując notatki w zeszycie - Czy coś ci mówi? 

- Tak, stoi w oddali. Pokazuje się na ułamek sekundy, a później znika w oddali zostawiając w mojej głowie szmer i pytania. 

- Mhm - odłożyłem notatnik na stolik, który znajdował się obok i prostując się w fotelu założyłem nogę na nogę - Mógłbyś mi ją opisać? 

- Tak, tak - mój rozmówca odchrząknął i zmienił pozycję - Na pozór wygląda jak zwykły człowiek. Wiesz, czarne loki, blada cera, ciuchy typowego, pracującego w tutejszym FBI gliniarza. Mógłbym się założyć, że nieraz go widziałem na mieście. Ale to nic nie znaczy.. - powiedział i nachylił się w moją stronę, jakby to, co mówił, miało być wielką tajemnicą, o której nikt nie mógł wiedzieć oprócz mnie - Każdy ma jakąś maskę, która zakłada w nocy. W tych niebieskich jak dwa brylanty oczach kryje się pewien błysk. Zza dnia są jasne jak księżyc w nocy, ale po zmroku nabierają całkowicie inny odcień. Zresztą nie tylko oczy. Jego skóra wygląda wtedy na popaloną, ręce wydłużają się do kolan, a sam zajmuje ponad dwa metry. Nad jego głową zazwyczaj pokazuje się ciemna chmura, a z ciała odlatuje niczym para ciemny dym...

 - Hmm.. - zmarszczyłem brwi - I gdzie go zazwyczaj widzisz? 

- Przed domem, na polu, w lesie... - odpowiedział szybko bez utraty tchu - Zazwyczaj, gdy wychodzę na dwór widzę go między drzewami. Mieszkam niedaleko lasu, a po drugiej stronie mam pole, na którym znajduje się dom ofiary. Tak, tej, która została znaleziona w wannie. Gideona. Szkoda mi go, mogłem się z nim dogadać. - westchnął drapiąc się po głowie - Ale wróćmy do tematu. Ostatniej nocy, gdy wychodziłem z psem na dwór, widziałem go. Zauważyłem nawet, że robił mi zdjęcie, bo był błysk flesza. Ale pomyślałem, że to tylko moja wyobraźnia mnie zawodzi. 

 Kiwnąłem głową na znak, że słucham tego, co mówi. Przyglądałem się jego twarzy, która wyświetlała wszystkie emocje i przeżycia. Ten człowiek wiele przeszedł - jego żona przegrała walkę z rakiem, mianowicie się poddała, nie podejmując żadnych kroków w stronę leczenia. Córka się wyprowadziła, bo obwiniała go o utratę matki.. Mieszkał sam, jedynym najlepszym przyjacielem był jego pies, który zawsze przy nim był. Nawet, gdy przychodził do mnie na wizytę brał go ze sobą. Wpuszczałem go, a Rex (bo tak nazywał się czworonożny kolega) zajmował miejsce u stóp swojego pana.Zadzwonił krótki dzwonek, co oznaczało koniec naszego spotkania. Mój rozmówca, Kenneth, spojrzał na mnie wzrokiem zbitego psa, po czym wstał i ruszył w stronę wieszaków, gdzie wisiała jego kurtka. 

 - Dziękuję za dzisiejszą wizytę. - stanąłem obok niego przy drzwiach.

 - Ja również, do zobaczenia w przyszłym tygodniu. 

 Chwyciłem za klamkę, już mialem otwierać drzwi, ale rozległo się głośne i zniecierpliwione pukanie. Otworzyłem je powoli, żeby nie przestraszyć pukającego, a gdy je otworzyłem, omal nie zemdlałem. 

W drzwiach stał przerażony Will, z czoła zaczął spływać mu pot. Był kompletnie roztrzęsiony. Wszedł, a raczej niczym piorun wpadł do mojego gabinetu. Spojrzałem na Kennetha, a ten na mnie. Uniósł pytająco brwi i z powrotem przeniósł wzrok na Willa. 

 - Czy to... - nachylił się i szepnął - Will Graham? 

 W odpowiedzi kiwnąłem głową i nie zmieniając pozycji powtórzyłem poprzednią czynność Kenn'a.

 - Jeszcze raz dzięki za czas - szepnął i klepnąwszy mnie po ramieniu, opuścił pomieszczenie. 

 Moją uwagę w stu procentach skupiał teraz wstawiający od psa Kennetha Will. Usiadłem przy biurku, zastanawiając się co go sprowadza i dlaczego był taki wystraszony. Spojrzał w moją stronę, po czym wstał, podszedł do mojego biurka i rzucił pudełko. Zmarszczyłem brwi. Było ono małe i miało kilka wzorów, a zamknięte było na drobną kłódkę, do której klucz Will rzucił obok. Czy on się komuś oświadczał, a tak wyglądało pudełko z pierścionkiem? Uniosłem wzrok na zdenerwowanego mężczyznę, który krążył po pomieszczeniu. 

[HANNIGRAM] ✘  Beautiful Crime ✘Where stories live. Discover now