Ch. 6. Detective Graham

1K 93 7
                                    


  W końcu wszedłem z powrotem do budynku. Przy wejściu do gabinetu, gdzie leżało ciało ofiary, widziałem Gideona. Stał oparty o wejście do pomieszczenia, w którym trzymany był nasz denat. Wyglądał na spokojnego. Najwyraźniej czekał na mnie, bo nie chciał, żeby cokolwiek wyglądało podejrzanie. 

Przeszedłem obok niego śląc mu pusty uśmiech i chwycąc za klamkę, pchnąłem drzwi do przodu. Wszystkie pary oczu zwróciły się w naszą stronę. Starałem się nie zwracać na to uwagi, więc poszedłem do Jacka. 

 - Wiem tyle, co wy - powiedziałem i spojrzałem na ciało - Potwierdziliście już może alibi Abla? 

- Tak - odezwał się znikąd Dylan - Widzieliśmy nagrania z hotelu z tej nocy, na których on był.

 Uśmiechnąłem się do uciekiniera. Nie z powodu, że nie ma się o co martwić, tylko dlatego, że zrozumiałem, iż miałem rację. Gideon był niewinny. Przynajmniej jeśli chodzi o tą sprawę. 

 - Mam dla ciebie zadanie, Will - moją uwagę zwrócił teraz Crawford - Nie chce, żebyś wczuwał się w sprawę, więc zasugeruję ci coś prostego.

 - Jestem otwarty na sugestię. 

- Pojedziesz z detektywem Dylanem do żony ofiary i powiadomisz ich, w porządku?

 - Jak najwyższym. 

 Westchnąłem. Zerknąłem na policjanta czy też się z tym zgadza, ale widocznie nie miał nic przeciwko. Nawet na jego twarzy pojawił się uśmiech, gdy usłyszał owe zadanie. 

 Wyszliśmy z budynku, ja zapatrzony przed siebie, a Dylan w telefon. Zastanawiałem się z kim on tak pisze. Szybkim krokiem doszliśmy do parkingu, na którym stał jego samochód, do którego od razu wsiadłem. 

 - Wiesz... Powinieneś być bardziej otwarty na świat - westchnął przekręcając kluczyki w aucie. 

- A ty powinieneś mniej mówić - odpowiedziałem otwierając okno.

 - Moja dziewczyna jest na zakupach. Wiesz, powinieneś przyjść do nas chociaż raz na kolacje. 

- I co? Zasiąść z wami do stołu z wielkim uśmiechem na twarzy zapominając o śledztwie i ofierze, która leżała w wannie?

 - Nie przez całe życie jest się policjantem. Możesz kiedyś być zwykłym cywilem. 

 Przewróciłem oczami i zapiąłem pas. Nie byłem policjantem.. Ten człowiek miał za dużo do powiedzenia. Nie chciałem spędzać z nim więcej czasu niż powinienem, ale zastanowiłem się nad jego propozycją.

 - To jak, przyjdziesz? 

- Dylan, nie chce spędzać z Tobą więcej czasu niż to konieczne, zastanowię się. 

 Mój rozmówca wzruszył ramionami i wyjechał z miejsca. 

 ~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~

 Jechaliśmy w ciszy. Od czasu do czasu coś mówił, ale nie miałem ochoty mu odpowiadać. W radiu leciała jakaś piosenka, coś w stylu country. Czego on słucha.. Chciałem odwrócić głowę w stronę okna i zapuścić się w wyobraźnię pozostawiając realność gdzieś z tyłu. 

 - Chodzisz do kościoła? - zapytał się mnie, gdy przełączyłem piosenkę. 

- Skąd to pytanie?

 - Próbuje znaleźć z tobą wspólny język. Ja rzadko tam bywam. Chodzę tylko na pasterkę i na Wielkanoc.. O ile nie zapomnę.

 - Zapominasz o Wielkiejnocy? - uniosłem brwi i spojrzałem na Dylana, który trzymał ręce kurczowo na kierownicy. 

[HANNIGRAM] ✘  Beautiful Crime ✘Where stories live. Discover now