Ch. 13. Embrace the madness.

801 70 0
                                    


Jack jak zwykle siedział w swoim biurze, a głowę miał zawaloną myślami o Will'u, o którym wciąż nie było żadnych wieści. Czas płynął mu powoli, przez cały dzień chodził w kółko, z kąta w kąt, drapiąc się po łysej głowie. Pomimo faktu, że dochodziła druga w nocy, on i tak był w siedzibie i nie miał zamiaru opuszczać tego miejsca, dopóki nie będzie wieści na temat Grahama lub pojawi się trop w sprawie, którą aktualnie badał. Oparł się o krzesło prostując przy tym nogi i oddychając głęboko. Wciąż zastanawiał się skąd wziął się klucz profilera w takim miejscu jak gardło denata.. Czy to miało jakieś specjalne przesłanie? Czy zabójca chciał im coś udowodnić? Gdzie w tym wszystkim sprawiedliwość? I o co, do cholery, chodziło z gangiem Alvinorozi? Czy możliwe jest to, że powodem zabójstw jest rozbicie się gangu? Każda z ofiar miała ten sam tatuaż. Śledztwo trwało od tygodnia, starali się trafiać na jakieś tropy, przepytywali innych po kilka razy, a mimo wszystko i tak zawsze kończyli w punkcie wyjścia. Crawford nie mógł dłużej wysiedzieć, musiał coś ze sobą zrobić. Był niecierpliwy, a wiedział, że informacje na temat zaginionego przyjaciela nie pojawią się zbyt szybko. Nie zwrócił uwagi na to, że siedział sam w siedzibie. Każdy przecież poszedł już do domu. No bo kto o normalnych zmysłach siedziałby o drugiej nad ranem nad papierami i rozmyślał o sprawie? Jack potarł brodę w zamyśleniu i wstał mierząc w stronę drzwi, które natychmiastowo się otworzyły i stanęła w nich oficer Britt, jedna z zespołu śledczego Crawforda.



- Szefie? - wymsknęła sunąc się między drzwiami a zdziwionym Jack'iem, który wciąż trzymał złotawą klamkę - Przyszły wyniki z sekcji zwłok Martineza.



Odgłos trzasku rozbrzmiał po sali, gdy Katrine uderzyła stosem papierów o ciemnobrązowy blat biurka.



- Tak dużo?


- To nie wszystko, szefie - zaczesała palcem kosmyk blond włosów za ucho - Próbowałam porozmawiać z Kennethem, znalazcą, jak Will to nazywa, pinaty. Niestety nie znalazłam go w domu. Wpadłam więc na pomysł, że mógłby być u Fredericka, w końcu to jego terapeuta. Ale również w tamtym miejscu go nie było, nawet Chilton gdzieś poszedł. Pojechałam więc do Grahama, ale tam też pustka. Co gorsza - ciągnęła dalej opierając biodra o biurko - Pies Kennetha siedział na werandzie przed domem naszego profilera. Zabrałam go ze sobą.



Jack zmarszczył brwi. Zastanawiał się gdzieś mógł być Chilton. W końcu nic nie wskazywało na to, że tak jak i Will został porwany. Krzesło wygięło się pod ciężarem siadającego na nim agenta. Katrin odwróciła się przodem prostując niewidoczne zgniecenia na sięgającej po kolana granatowej spódnicy. Kosmyk włosów, który wcześniej założyła za ucho, opadał jej na różany polik, lekko zawijając się w lok.



- Przejrzę te papiery, jak tylko-


- Wróci Profiler Will Graham, wiem - wtrąciła się w słowa Jack'a - Z całym szacunkiem, szefie, ale zaginięcie jednego z nas, zwłaszcza kogoś takiego jak Will, nie może być przeszkodą w trakcie śledztwa. Musi pan się wziąć w garść, bo inaczej złowienie zabójcy zajmie nam wieki. I pragnę zwrócić uwagę, że nie było to pojedyncze zabójstwo, a seryjne. Media wiedzą prawie o wszystkim i informują wszystkich na bieżąco, także nie zdziwię się, jeśli któregoś dnia wracając z pracy natknie się pan na dziennikarza, tak jak przedtem miał Pan Graham.


- Jack - wyprostował się w krześle - Nie "pan", tylko Jack. Zwracałem ci uwagę już kilkakrotnie. To po pierwsze. - zaciągnął nosem powietrza - Po drugie najlepiej by było, gdybyś nie mówiła mi co mam robić. Owszem, masz może trochę racji, ale nie powinnaś się tak do mnie odnosić. Poza tym... - odchrząknął nim kontynuował - Co tu robisz o tak później porze?


- Zgadnij - nachyliła się nad biurkiem - Pracuje, szefie. - wskazała czarny segregator, w którym znajdowały się przyniesione przez nią wcześniej informacje - I cieszyłabym się, gdybyś i Ty zaczął pracować.

[HANNIGRAM] ✘  Beautiful Crime ✘Where stories live. Discover now