1. Jak przez przypadek wyparowałam nauczycielkę matematyki

17.1K 728 451
                                    

Uwaga! Tylko pierwszy i drugi rozdział są podobne do oryginału!

Siedząc w autokarze, starałam się nie zwracać uwagi na krążące wokół mnie wrzaski i okruszki. Obok mnie siedziała jasnowłosa Lily, namiętnie czytając jeden z greckich mitów. Widząc to, przewróciłam oczami i przylepiłam czoło do chłodnej szyby, którą zdobiły krople deszczu.

Idealna pogoda na wycieczkę, pomyślałam. Na pewno będziemy się świetnie bawić.

Deszcz zacinał, wiatr wiał, a mimo to w autobusie utrzymywała się pozornie miła atmosfera. Wielu uczniów śpiewało, rzucało jedzeniem lub budowała samoloty ze zgód na uczestnictwo w wycieczce. Chociaż w autokarze były dwie nauczycielki, żadna nie umiała uciszyć hordy nastolatków.

Metropolitan Museum of Art to piękny z zewnątrz, biały budynek z wieloma kolumnami i wykończeniami. W środku znajduje się historia zaklęta w rzeźbach, malowidłach czy obrazach. Gdybym nie miała ADHD i dysleksji, być może polubiłabym historię, bo to ciekawy przedmiot.

Weszliśmy do budynku, gdzie powitał nas przewodnik z wielką brodą i tweetową marynarką. Uśmiechał się sympatycznie, chociaż w jego oczach widziałam zmęczenie. I miałam wrażenie, że te oczy widziały już wiele.

— Nazywam się Tom Anderson — przedstawił się, przelatując wzrokiem po nas wszystkich. Na sekundę dłużej zatrzymał go na mnie, przez co poczułam się dziwnie. Ktoś namalował mi coś na twarzy?

Nie miałam czasu się nad tym zastanawiać, gdyż skręciliśmy w jeden z miliona korytarzy, by zacząć zwiedzanie.

Oglądaliśmy naprawdę wiele. Było tego tak dużo, że zapomniałam, co oglądaliśmy jako pierwsze. Zastanawiałam się, ile czasu zajmuje obejrzenie wszystkiego. Szacowałam, że nawet jeden dzień.

— Julio?

Głos mężczyzny wyrwał mnie z zamyślenia. Spojrzałam na niego, a po wyrazach twarzy zebranych uczniów wywnioskowałam, że facet zadał mi pytanie. Betty Simpson, której szczerze nienawidziłam, zaśmiała się pod nosem.

— Słucham? — podjęłam, wywołując salwę śmiechu.

— Kto należy do Wielkiej Trójki bogów greckich? — powtórzył spokojnie mężczyzna. Miałam wrażenie, że jego oczy przewiercają mnie na wylot.

Zastanowiłam się. Lily coś o tym wspominała... A może to byli rzymscy bogowie...?

Podniosłam wzrok, który chwilę potem spoczął na płaskorzeźbie przedstawiającej Olimpijczyków. Wyraźnie widziałam trzy greckie słowa. Musiałam się skupić. Jak oni się nazywali?

Litery w słowach zaczęły się przestawiać i zmieniać kształty. Patrzyłam na nie w skupieniu, ignorując ponaglające spojrzenia rówieśników. Niektórzy nawet patrzyli na tę samą płaskorzeźbę co ja, ale, nie widząc nic ciekawego, szybko odwracalny wzrok. Chwilę potem mogłam już odczytać imiona bogów należących do Wielkiej Trójki.

— Zeus, Posejdon i Hades — powiedziałam pewnie, uśmiechając się kącikiem ust.

Mężczyzna skinął głową na znak, że odpowiedziałam poprawnie.

Nie rozumiałam, jakim cudem udało mi się przeczytać słowa w języku, którego nie znam. Jestem dyslektykiem, a więc przedstawiające się litery to dla mnie codzienność. Nigdy jednak nie zdarzyło mi się nic podobnego.

Byłam wniebowzięta, gdy pani Woods zarządziła piętnastominutową przerwę. Nie czułam nóg, a plecy od ciężaru plecaka bolały mnie niemiłosiernie.

Rozmawiałam z Davidem, kiedy podeszła do mnie pani Clark - średniego wzrostu staruszka z ogromnymi okularami i zapachem kiszonej kapusty. Zmierzyła mnie zimnym spojrzeniem, przez które nawet David się skulił.

Percy Jackson i córka PosejdonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz