33. Serpens virum i śmiertelny lakier do włosów (oczami Percy'ego)

5K 322 98
                                    

Rada ode mnie: jeśli kiedykolwiek spotkacie na swojej drodze faceta o imieniu serpens virum, nie próbujcie w niego strzelać z łuku.

Gość za tym nie przepada.

Kiedy pył opadł, wielu herosów dobyło już broni. Każdy brał to, co miał pod ręką – sztylety, miecze, a czasem kable czy myszy komputerowe. Stanowiliśmy przewagę liczebną, ale chyba każdy wiedział, że nie mamy szans z tym gadem.

Serpens virum ześlizgnął się po ścianie na ziemię, przy okazji posyłając kilkoro herosów na drugi koniec pomieszczenia. Usłyszałem tylko głuchy łoskot roztrzaskiwanych o ścianę kości.

Au.

Wszyscy do ataku! — wrzasnął Adrian. Nie musiałem znać polskiego, by zrozumieć, o co mu chodziło. Tłum rozwścieczonych (i przerażonych!) nastoletnich herosów ruszył ku wężowi z bojowym okrzykiem. Kilka dziewczyn (wyglądały na jakieś piętnaście, może szesnaście lat) napięło łuki i czekało w gotowości na sygnał do wystrzału. Zdziwiłem się, że nie atakują od razu.

Serpens virum skutecznie odpychał nasz atak. Mimo że okrążyliśmy go i raniliśmy z każdej strony, on odtrącał nas jak natrętne muchy ogonem i olbrzymimi rękoma. Po kilkunastu minutach bezowocnej walki wielu herosów się poddało. Wznieciło to ogromny chaos, ponieważ "żyjący tu półbogowie zawsze bronili bazy", jak wyjaśnił Adrian.

Nie tego się po was spodziewałem! — krzyknął zielonowłosy do uciekających nastolatków. Jeden szatyn w okularach przewrócił się o ciało jakiejś martwej heroski i upadł, upuszczając tablet i rozbijając jego ekran. Wydał z siebie jęk pomieszany ze szlochaniem.

Adrian, to nie ma sensu! — krzyknęła Meg do chłopaka, dźgając serpens virum po grzbiecie mieczem. — Umrzemy tu! Trzeba zejść do Bunkru!

Oczywiście nic nie rozumiałem. Chyba zacznę się uczyć polskiego, żeby nie wychodzić na idiotę.

A przynajmniej nie na większego niż zwykle.

To idź! — wrzasnął Adrian. — Nie po to budowaliśmy bazę, żeby się teraz poddawać!

Mogę przysiąc, że Maggie przewróciła oczami i mruknęła "faceci".

— Herosi poniżej siedemnastego roku życia schodzą do Bunkru! — krzyknął w końcu Adrian. Powiedział to po angielsku, jakby myślał, że i ja wykonam jego rozkaz. Półbogowie, którzy zmieścili się w przedziale wiekowym, wrzasnęli z radości i pognali ku wyjściu z hali. Jedynie Meg dalej walczyła, dzielnie próbując odciąć wężowemu człowiekowi jak największy kawałek ogona. Nic sobie nie robiła z polecenia jej dowódcy.

Zostało nas niewiele. Niektórzy byli zbyt przerażeni, by walczyć, i chowali się między gruzami i ciałami poległych herosów. Tylko parę osób nadal atakowało serpens virum, ale nie raniło go zbyt poważnie. Jedna dziewczyna (która miała na oko osiemnaście lat i tonę makijażu na twarzy) próbowała zabić go za pomocą lakieru do włosów.

Strach się bać.

Duśka! — krzyknął Adrian, odpychając Meg od gada. Był wściekły. W ostatniej chwili uchylił się przed lecącym fragmentem sufitu, który chwilę później rozbił się o ścianę po drugiej stronie hali.  — Chyba też nie masz siedemnastu lat, no nie?

Daj spokój, Ad — odparła Maggie i umknęła przed silnym uściskiem chłopaka. Cięła mieczem w tułów serpens virum, na co olbrzymi wąż ryknął gniewnie. Z dużej rany wytrysnęła krew zmieszana z ropą. Moje śniadanie wróciło do gardła. — Jestem tu dłużej niż niejeden siedemnastolatek!

Percy Jackson i córka PosejdonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz