41. Wybieramy imiona (oczami Percy'ego)

3.8K 253 52
                                    

Zostałem strasznie potraktowany.

Nie dość, że łóżko było niewygodne, a jedzenie zimne, to jeszcze córki Apolla nie chciały się ode mnie odczepić.

Jakby nie mogły zrozumieć, że chodzę z najładniejszą dziewczyną na świecie.

Jasne, miło jest być czasem otoczonym przez bardzo ładne dziewczyny. Jestem facetem, a to oznacza, że nadmiar ładnej płci pięknej nie jest nadmiarem.

Ale we wszystkim jest granica, nieprawdaż?

Na początku było w porządku. Po prostu przychodziły, sprawdzały mój stan zdrowia i wychodziły. Później, kiedy przyszła mnie odwiedzić moja ekipa (i bardzo zgrabnie spławiłem jedną córkę Apolla), zaczęły sobie pozwalać na więcej. Na przykład mimo tego, że wiedziały, że mam dziewczynę (i to najładniejszą na świecie!), flirtowały ze mną. Parę razy próbowałem przemówić im do rozsądku, ale na nic to się zdało. I tak robiły swoje.

Kiedy więc południowy obchód się skończył, postanowiłem zairyfonować do Annabeth, by wreszcie móc z kimś na spokojnie porozmawiać. Przed moim łóżkiem stała misa z wodą, a jedna z lamp wisząca nad moją głową dawała światło wprost na nią. Dzięki mojej mocy syna Posejdona, wytworzyłem z wody parę, dzięki czemu przed łóżkiem powstała tęcza. Z sakiewki, którą dał mi Grover, wyciągnąłem jedną drachmę. Odmówiłem formułkę i wrzuciłem monetę w tęczę, a obraz zamigotał.

— Annabeth Chase, Obóz Herosów — dodałem jeszcze.

W chmurze ukazała się Ann, leżąca na swoim łóżku i czytająca jakąś książkę (czyżby poradnik młodej mamy?). Była tak zagłębiona w lekturze, że nawet nie zauważyła chmury iryfonu.

— Cześć, Ann — powiedziałem rozbawiony. Blondynka podniosła głowę i uśmiechnęła się, ale zaraz potem przypomniała sobie, że jest na mnie obrażona i jej twarz przybrała surowszy wyraz.

— Cześć, Percy — odparła, starając się ze wszystkich sił, żeby jej głos nie brzmiał przyjaźnie. — Coś się stało?

— Nie. Ale nudziło mi się i stwierdziłem, że zairyfonuję i zapytam, jak się czujecie.

Annabeth uśmiechnęła się. Widać spodobało jej się, że mówię w liczbie mnogiej.

— Obydwie fantastycznie — powiedziała. Zmarszczyłem brwi. — Ojej, nie powiedziałam ci! Will powiedział, że będziemy mieć córeczkę.

Otworzyłem usta ze zdziwienia, a do oczu niespodziewanie napłynęły mi łzy. Łzy wzruszenia, oczywiście. Kiedy wyruszyliśmy na misję, straciłem pamięć i właściwie nie poczuwałem się do roli taty. Wtedy, kiedy Annabeth powiedziała mi, że będziemy mieć córeczkę, zdanie "Będziesz tatą" nabrało prawdziwego znaczenia.

Będę tatą.

Będę tatą.

Będę tatą!!!

— Masz jakąś propozycję na imię dla niej? — zapytała Annabeth. Ukradkiem otarłem łzę, która wypłynęła na mój policzek. — Widziałam to. Chłopaki nie płaczą.

Zaśmiałem się.

— Czasami nam się zdarza. A co do imion... — Chwilę się zastanowiłem. — Zawsze podobało mi się Holly. I Brooke. I Kate. A tobie?

— Lucy, Summer i Zoe — odpowiedziała Ann. — Brooke jest cudowne. Brooke Zoe... właśnie, po kim będzie miała nazwisko?

Na początku chciałem krzyknąć: "Po mnie!", ale stwierdziłem, że nie powinienem tak wyjeżdżać z moim nazwiskiem. Prawdę mówiąc, miałem już w głowie cały plan na życie, które chciałem przeżyć z Annabeth i naszą córką. Miałem zamiar być z nimi do końca życia. Chciałem, by Annabeth wkrótce została moją żoną. Wiem, trochę wybiegałem myślami w przyszłość, ale kiedy człowiek strasznie się nudzi, zaczyna myśleć aż za dużo.

— Percy? Percy, słuchasz mnie?

Otrząsnąłem się z zamyślenia i spojrzałem na moją dziewczynę.

— O czym myślisz? — zapytała.

— O niczym ważnym — odparłem. — To... po kim będzie miała to nazwisko?

Annabeth westchnęła.

— Właśnie to mieliśmy teraz ustalić.

— A. Okej. — Poprawiłem sobie poduszkę. — A jak ty byś wolała?

— Właśnie nie wiem — odparła, odkładając książkę na bok. — A ty jakbyś wolał?

Zdawało mi się, czy ona chciała, żeby nasza córka miała nazwisko po mnie?

Już miałem odpowiedzieć, gdy do sali weszła młoda dziewczyna, której wcześniej nie znałem, ale miała na sobie strój pielęgniarki, więc uznałem, że robi obchód.

— Przepraszam, mogę wejść? — zapytała nieśmiało. Spojrzałem na zdziwioną Annabeth, a potem znów na dziewczynę, która nerwowo pociągała palcami kosmyk ciemnych jak smoła włosów.

— Um... o co chodzi? — spytałem.

— Basia prosiła, żebym do ciebie wpadła — odparła dziewczyna. — Powiedziała, że trzeba kontrolować twój stan zdrowia, czy coś takiego...

Westchnąłem. A więc wysłali kolejną dziewczynę do pastwienia się nade mną.

— Czuję się świetnie — powiedziałem. — Nie musisz się martwić. Jak coś będzie się działo, to cię zawołam.

Dziewczyna wydawała się być zadowolona z takiego obrotu sprawy.

— Okej — powiedziała i wyszła. Odwróciłem się w stronę Annabeth z podejrzliwą miną.

— Kto to był? — zapytała.

— Jedna z pielęgniarek — odparłem z uśmiechem. — Zazdrosna?

— Chciałbyś.

Podniosłem się na rękach do pozycji siedzącej.

— W takim razie... Spodziewamy się Brooke Zoe?

Annabeth uśmiechnęła się.

— Tak. Brooke Zoe Jackson.

Uniosłem brew, a Ann się zarumieniła.

— W porządku — powiedziałem. — Kocham was, wiecie?

— My też cię kochamy.

Annabeth musiała kończyć, ponieważ zbliżało się śniadanie. Zapomniałem, że między Polską a Stanami jest pięć godzin różnicy i u Annabeth jest dopiero ranek. Ja też poczułem się głodny, dlatego przyciskiem umieszczonym obok mojego łóżka wezwałem pielęgniarkę, żeby zapytać, kiedy będą roznosić obiady. Okazało się, że ciemnowłosa dziewczyna przyniosła mi go od zaraz. Może i nie było to danie tak pyszne jak w bazie w Warszawie, ale smakowało mi. Był to pieczony schab w sosie pieczeniowym, lekko rozgotowane ziemniaki z koperkiem i mizeria z lekko kwaśną śmietaną.

Po skończonym posiłku przyszli do mnie Grover z Lukiem. Kiedy zapytałem, gdzie jest Julia, obaj wzruszyli ramionami. Porozmawialiśmy chwilę.

— Jutro idziemy po klucz — oznajmił satyr, a ja poczułem ukłucie żalu. — Ale nie martw się, na pewno pomożesz nam w Gdańsku.

— Mam nadzieję — mruknąłem. — Pilnujcie się tam, okay?

— Okay.

Kilka minut później znów zostałem sam. Po raz kolejny zacząłem się nudzić. Z tego wszystkiego zacząłem myśleć o Przepowiedni. Syn Posejdona wyboru dokona. Co to może znaczyć? Jaki to będzie wybór? Di immortales, znowu to samo. Zawsze ja muszę odwalać najtrudniejszą robotę. To właśnie jest najgorsze. Jeśli zrobię coś źle, wszystko będzie na mnie. Jeśli ktoś zginie, też będą obwiniali właśnie mnie. To ja byłem odpowiedzialny za amerykańską część tej wyprawy. Maggie jest szefem tylko do Gdańska. Dalej pójdziemy sami — taka była umowa.

Najgorsze było to, że miałem złe przeczucia.

Percy Jackson i córka PosejdonaKde žijí příběhy. Začni objevovat