12. Herbatka u Posejdona

8.7K 594 66
                                    

PERCY

Weszliśmy do wielkiego budynku zwanego Empire State Building. Przeszliśmy przez długi hol, wyłożony czerwonym dywanem ze złotymi zdobieniami na końcach. Ściany były tu bladożółte, a drewniana podłoga skrzypiała przy każdym kroku.

Obok mnie, po lewej stronie szła Annabeth. Byliśmy bardzo blisko siebie; co jakiś czas nasze dłonie się stykały i za każdym razem dziewczyna zabierała rękę. W końcu nie wytrzymałem i kiedy po raz kolejny moja dłoń dotknęła jej dłoni, złapałem ją za rękę.

Po mojej prawej stronie jechał na swoim wózku Chejron. Powiedział, że poza Obozem Herosów (czyli miejscem, gdzie się obudziłem) musi na nim jeździć, ale nie podał powodu.

Razem podeszliśmy do lady, za którą siedział grubiutki mężczyzna w tweedowej marynarce. Na nosie miał okulary, a jego świńskie oczka uważnie śledziły litery w trzymanej przez niego gazecie.
—- Piętro sześćsetne — powiedział Chejron, na co facet podniósł głowę znad lektury. Przyjrzał mu się uważnie i odpowiedział poważnie:

— Tu nie ma sześćsetnego piętra, proszę pana.

— Jest -—włączyła się Annabeth, puszczając moją rękę. —  Nazywam się Annabeth Chase i chcę się widzieć z Posejdonem. A konkretnie jego syn, Percy. — Tu pokazała na mnie. — Chce pan narazić się na gniew pana mórz? Może lepiej będzie, jeśli da nam pan klucz do windy?

Mężczyzna bez słowa wyjął złotą kartę i podał ją dziewczynie. Ze zdumieniem patrzyłem na strach w jego oczach, gdy wręczał klucz do windy Ann.

Wsiedliśmy wszyscy do windy i kiedy zamknęły się za nami drzwi, Annabeth wcisnęła kartę do małego urządzonka, które często można znaleźć w zakładach pracy. Najczęściej służą do kontrolowania czasu pracy pracowników – wiecie, pracujący odbija się przed i po pracy. Ja cię, ale masło maślane. Ale tak to wygląda.

Nagle winda dosłownie poderwała się do góry. Prawie się przewróciłem, tak gwałtownie ruszyła. Spojrzałem na Annabeth – prędkość nie zrobiła na niej najmniejszego wrażenia. Zauważyła, że na nią patrzę, więc odwróciła szybko wzrok i zaczęła poprawiać sobie włosy, patrząc w lustro. Ale i tutaj mój wzrok skrzyżował się z jej wzrokiem. Przerwała to, co robiła i odchrząknęła, chcąc dać mi do zrozumienia, że mam się odwalić.

W końcu winda się zatrzymała, a drzwi otworzyły. Moim oczom ukazał się iście boski widok.

Stałem pod wielkim, złoconym łukiem. Spod niego prowadziła ścieżka, kończąca się pod marmurową fontanną. Pewnie zapytacie: SKĄD WIESZ, ŻE TO MARMUR? Odpowiedź brzmi: NIE WIEM.

Dalej wznosiły się wielkie, białe budowle. Po ulicach przechadzały się różne kobiety i mężczyźni; Annabeth powiedziała, że to driady, nimfy, muzy i pomniejsze bóstwa, cokolwiek to znaczy. Każdy budynek wprost emanował boską poświatą.

Szliśmy przez miasto, oglądani przez wszystkich obecnych. Czułem się nieswojo, bo każdy patrzył na mnie jak na dziwaka. Z resztą tak się czułem.

Stanęliśmy pod pałacem bogów. To był bez wątpienia najbardziej okazały budynek na całym Olimpie. Został zbudowany z białego marmuru, podobnie jak fontanna, ale ozdobiono go złotymi wzorami przedstawiającymi walki. Drzwi wykonano z drewna brzozy, dzięki czemu idealnie komponowały się z białym otoczeniem.

Percy Jackson i córka PosejdonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz