40. Próbuję zrozumieć Przepowiednię (oczami Annabeth)

3.9K 255 76
                                    

Zabiję go.

Za to, że jest taki nieostrożny. Za to, że doprowadza mnie do zawału. Za to, że naraża całą misję.

I za to, że jest idiotą.

Usiadłam z moim przyrodnim rodzeństwem przy stoliku Ateny. Pawilon jadalny wypełnił tłum zgłodniałych obozowiczów, którzy oczekiwali śniadania. Przez stres i lęk spowodowane ostatnimi wydarzeniami, nie byłam głodna. Niestety, Flavia Cook, czyli jedna z moich sióstr, wmusiła we mnie dwie tortille i cztery kanapki z żółtym serem.

— Teraz jesz za dwie, czyli więcej — powiedziała. Westchnęłam tylko i dopiłam herbatę. Odkąd harpie dowiedziały się, że jestem w ciąży, podawały mi tylko to, tak więc jako jedyna obozowiczka piłam napar z mięty.

Po śniadaniu Chejron nakazał mi nie przychodzić na trening, żeby nic mi się nie stało. Niezadowolona z tego faktu udałam się do biblioteki, w której bardzo lubiłam przesiadywać. Mimo tego, że przeczytałam już wszystkie znajdujące się tam książki, nadal do nich wracałam. Tym razem jednak postanowiłam przemyśleć znaczenie Przepowiedni, które mogło pomóc załodze na misji skończyć ją szybciej.

— Jak to szło... — Wyjęłam z kieszeni bluzy mały, szary notatnik i otworzyłam na stronie, na której zapisałam całą Przepowiednię, którą wygłosiła Rachel.

Pięcioro herosów na misję wyruszy,

wśród deszczy, śniegów i bezkresnej suszy.

Syn Posejdona wyboru dokona,

Dziecko Hermesa od nowa skona.

— Hmmm... — Zaczęłam stukać końcem ołówka w blat biurka. — Pięciu herosów na misję wyruszy... to raczej oczywiste. Już się spełniło. Ale ta pogoda... nie sądzę, żeby w Polsce znaleźli bezkresną suszę...

— Teraz Annabeth Chase zabija czas, mówiąc do siebie?

Zerknęłam przez ramię na Paula Hertha z domku Aresa, który patrzył na mnie z głupim uśmiechem.

— Czego chcesz, Paul? — rzuciłam oschle i wróciłam do mojego poprzedniego zajęcia.

Kątem oka zauważyłam, jak chłopak teatralnie łapie się za serce.

— Ranisz moje naturalnie zbyt wielkie męskie ego! — krzyknął z żalem. Mimowolnie się uśmiechnęłam. — A tak poważnie. Szukam podręcznika do łaciny, wiesz gdzie może stać?

— Niby dlaczego miałabym to wiedzieć? — zapytałam, nie odrywając wzroku od kartki.

— Bo przeczytałaś wszystkie te książki milion razy i dokładnie wiesz, gdzie stoją?

Westchnęłam.

— Od wejścia w lewo, za regałem z twórczością Tolkiena w prawo, druga półka od góry na środku, zielona okładka z wielkim napisem "Łacina dla początkujących".

— Dzięki.

Po chwili Paul znalazł książkę i wyszedł bez słowa. Przewróciłam oczami i wróciłam do analizowania Przepowiedni.

Po godzinie nada nic nie wywnioskowałam. Byłam zła, ponieważ po takim czasie już powinnam coś mieć. Jęknęłam i odepchnęłam się od biurka na obrotowym krześle. Stwierdziłam, że nie powinnam się denerwować, więc wróciłam do domku Ateny, by zasięgnąć rady od mojego rodzeństwa, ale i ono nic nie pomogło.

— Nie przejmuj się, Annabeth — powiedziała Suzy Hewlett. — Nie od razu Olimp zbudowano, prawda?

Westchnęłam. Miała rację.

— Postaram się jeszcze coś pokombinować — zdecydowałam. Siostra tylko pokręciła głową i wyszła z domku na kolejny trening. Zostałam sama. Denerwowało mnie to, bo jak to dziewczyna bardzo lubiłam rozmawiać. Ze wszystkimi. Nie lubiłam samotności, chyba że miałam złu humor. Teraz jednak potrzebowałam rady, a nikogo nie było w pobliżu. Każdy heros był na treningu, a Chejron go nadzorował.

Od ataku na Obóz Herosów centaur stał się bardziej ostrożny, a co za tym idzie – bardziej rygorystyczny. Przykładał większą wagę do przestrzegania obozowego regulaminu i dawał surowsze szlabany w przypadku jego złamania. Herosi przestali notorycznie łazić po ogłoszeniu ciszy nocnej po obozie, ale nawet perspektywa spędzania tygodnia w boksie pegazów (tak, noce też się liczą) nie dawała gwarancji pełnego przestrzegania regulaminu.

Westchnęłam i położyłam się na moim łóżku, który ostatnio robił za przechowalnię książek. Książki i poradniki leżały, stały i wisiały (ach te dzieci Hekate) wokół mojej koi. A dlaczego? Otóż moje rodzeństwo dowiedziało się, że spodziewam się dziecka i każde podarowało mi z tej okazji podręcznik młodej mamy. Co ciekawe, wszystkie były inne.

Wzięłam pierwszą z brzegu książkę i zagłębiłam się w lekturze. Niestety, poradniki o ciąży nie wchodzą mi tak szybko jak Hobbit i w efekcie bardziej męczyłam się niż chłonęłam wiedzę. Odłożyłam więc książkę i zaczęłam myśleć o tym, co będzie, kiedy Percy wróci z misji. Ułożyłam nawet w głowie listę rzeczy, które zrobię po jego powrocie, prezentująca się mniej więcej tak:

1) Zabić Percy'ego.
2) Wybrać imię dla naszej córeczki razem z Percym.
3) Zacząć planować wyprawkę dla dziecka razem z Percym.
4) Nie zapomnieć o ochrzanieniu Percy'ego za to, że przysporzył mi tyle stresu.

Kiedy już skończyłam robić listę, zaczęłam się nudzić. Tak, ja też się dziwię. Ja się nigdy nie nudzę, bo zawsze mam coś do zrobienia. A wtedy? Wtedy byłam uziemiona, bo nie wolno było mi się przemęczać. Nie mogłam trenować, biegać, stróżować w nocy, brać udziału w bitwie o sztandar i tego typu rozrywkach. Irytowało mnie to, ponieważ byłam przyzwyczajona do udzielania się w obozie.

Około dwudziestej zaczęło się obozowe ognisko, więc chętnie ruszyłam się z domku i poszłam razem ze wszystkimi trochę się pobawić. To była idealna okazja na rozerwanie się. Bawiliśmy się świetnie, było dużo śmiechu, zabawy i śpiewania. No i jedzenia. Dzieci Aresa urządziły sobie konkurs picia coli. Wygrał Paul, który po odebraniu mini pucharu głośno beknął i mrugnął do jakiejś córki Afrodyty, która odebrała to z nieukrywanym niesmakiem. Później córki Demeter postanowiły ścigać się we... wspomaganiu wzrostu kwiatów. Wygrał słonecznik Glorii Rose, ponieważ storczyk Holly Drew wymknął się spod kontroli i owinął się wokół Josha Simpsona, syna Hermesa. Wywołało to kolejną salwę śmiechu.

Ognisko upłynęło w bardzo miłej atmosferze. Przez chwilę każdy zapomniał o tym, co działo się kilka dni temu w obozie. To była taka odskocznia od wszystkich naszych problemów. Ja też zapomniałam o wszystkim tym, co męczyło mnie odkąd Percy wyruszył na misję. Żałowałam, że nie ma go ze mną.

Percy Jackson i córka PosejdonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz