25. Nowi przyjaciele (oczami Julii)

5.4K 383 91
                                    

Przewróciłam się na chodnik, przygnieciona tonami gruzu. Do płuc dostał mi się pył, przez co zaczęłam krztusić się i kaszleć.

— Julia, jesteś cała? — zawołał ktoś z mojej lewej strony, jednak byłam zbyt zamroczona, by zrozumieć, kto to był. W głowie mi się kręciło, a w płucach paliło. Spróbowałam się ruszyć, ale moje prawe kolano przeszył tak potężny ból, że aż krzyknęłam.

— Julia, wszystko w porządku? — krzyknął znów ten ktoś. Przebłysk świadomości sprawił, że ogarnęłam, że to Percy.

— Nie mogę się ruszyć! — odkrzyknęłam do niego.

— Spokojnie, zaraz ci pomogę!

Spojrzałam w górę. Zauważyłam, że gruzu jednak nie było tak dużo, bo przez szpary między kawałami widziałam promienie słońca. Spróbowałam podnieść rękę. Uwolniłam ją spod mniejszego odłamu chodnika i odgarnęłam beton znad głowy. Posypał się pył i malutkie odłamki szkła, ale na szczęście odwróciłam głowę i materiały powpadały mi jedynie we włosy.

Nagle poczułam mocne szarpnięcie i wrzasnęłam z bólu. Chwilę później siedziałam na chodniku, a nade mną stał Nico.

— Nie drzyj się — powiedział i ścisnął mostek nosa. — Bo ogłuchnę przez ciebie.

— Przepraszam — odparłam z przekąsem. — A teraz idź pomóc reszcie.

Chłopak tylko przewrócił oczami i zniknął w obłoku czarnego dymu.

Rozejrzałam się wokół. Ściana zewnętrzna lotniska była całkowicie zniszczona. Na ziemi leżał kopiec, usypany z elementów elewacji, chodnika i karoserii niektórych samochodów. Nie zauważyłam na szczęście żadnego śmiertelnika – cała okolica opustoszała.

Co gorsza, nie zauważyłam potwora.

— N–Nico? — wyszeptałam niepewnie. — Jesteś tu?

Cisza.

Spróbowałam wstać, ale po raz kolejny przez moje kolano zostałam unieruchomiona. Pozostało mi jedynie czekać – albo na ratunek, albo na śmierć.

Po kilku sekundach obok mnie pojawił się Percy, a zaraz po nim Luke i Grover. Wszyscy wyglądali na zdziwionych tak szybką ewakuacją spod gruzu.

— Nico — powiedziałam, uprzedzając ich pytanie. Ale gdzie podziewa się syn Hadesa?

Nagle usłyszałam syk. Uniosłam głowę i zobaczyłam coś, co chyba było połączeniem człowieka i węża. Od pasa w górę był to szczupły mężczyzna o jasnych, długich włosach. Ale w pasie kończyła się jego człekokształtność, gdyż od tamtego miejsca w dół był wężem. Dosłownie wężem o zielonych, brudnych łuskach.

— Co robimy? — wyjąkałam. Facet był naprawdę ogromny. Nawet z tak dużej odległości było widać, że jest  wyższy nawet od Percy'ego.

Grover zdjął swoje sztuczne nogi i stanął. Jestem ciekawa, co widzieli śmiertelnicy. Bardzo owłosione spodnie? A może pół kostiumu kozy?

— Julia, dasz radę wstać? — zapytał mój brat.

— Nie sądzę — odparłam, wskazując na kolano. Było sine i bardzo bolało. Odruchowo się wzdrygnęłam. — Gdzie jest Nico?

Wtem syk stał się głośniejszy.

— Musimy uciekać — rzekł Luke, ignorując moje pytanie. — Jesteśmy w opłakanym stanie. Nie damy rady walczyć.

— A Nico? — upierałam się. — Może mu się coś stało? Trzeba go znaleźć.

— Tamtym razem też miał być ranny i w ogóle — prychnął syn Hermesa. — Chodźmy już.

Percy Jackson i córka PosejdonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz