50. Tato odwiedza Obóz Herosów (oczami Julii)

4.7K 329 137
                                    

Stanęłam obok Nica, który dyskretnie objął mnie ramieniem. Po moim policzku spłynęła łza.

Zamiast świętowania mamy żałobę.

Spojrzałam w stronę Annabeth, która kompletnie się załamała. Odkąd wróciliśmy z misji, ciągle płakała i przesiadywała w szpitalu. Nie dziwiłam jej się; w jednym dniu straciła jedną osobę, a druga leży w ciężkim stanie pod opieką dzieci Apolla.

Percy i Luke.

Chejron polał całun olejkiem i odmówił modlitwę. Spojrzałam na Annabeth, która również zaczęła płakać. Nie dziwiłam jej się.

— Julio, mogłabyś? — zapytał Chejron, podając mi całun. Wytarłam łzy z policzków i wzięłam od niego materiał.

Odwróciłam się w stronę ogniska, którego wesołe iskierki wcale nie zdawały sobie sprawy, dla jakiej smutnej uroczystości zostały przygotowane. Powoli ruszyłam w tamtą stronę, starając się nie upaść.

I zastanawiając się, dlaczego życie jest takie nie fair. Musiał poświęcić życie w zamian za kawałek metalu.

Wrzuciłam całun do ognia, wpatrując się w jego ginące części. Płomienie powoli zatapiały ostre kły cierpienia w materiale, dusząc moją nadzieję, że wszystko może okazać się tylko złym snem.

Ale to nie był koszmar.

Po pogrzebie Obóz zmienił się. Nie było już śmiechów, a imprezę przygotowaną na zakończenie misji odwołano. Nad Long Island zawisła czarna chmura rozpaczy. Wszędzie widziałam łzy. Musiałam wrócić do domku, bo potrzebowałam samotności.

Ale nie było mi to dane.

Bo oto stanął przede mną wysoki mężczyzna w hawajskiej koszuli i rybaczkach, z kapeluszem na głowie i sandałach. Spojrzał na mnie łagodnym wzrokiem. Rozejrzałam się, dostrzegając, że wszyscy przyklęknęli, więc i ja to zrobiłam.

— Julio.

Głos mężczyzny był tak samo łagodny jak wyraz jego oczu. Podniosłam głowę i utkwiłam wzrok w osobie naszego gościa, którego tożsamości zaczęłam się domyślać.

— Tato.

Nie wiedziałam, czy taki zwrot mu pasuje. Może wolał, gdy zwracano się do niego per pan? Albo jeszcze inaczej? Nigdy jeszcze nie miałam do czynienia z bogiem i czułam się bardzo dziwnie.

Posejdon uśmiechnął się, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że zrobiłam dobrze.

— Po pierwsze, wstań — powiedział, a ja wykonałam polecenie. Czułam, że wszyscy na mnie patrzą. — Po drugie, przyjmij moje kondolencje.

Gula w moim gardle urosła do wielkości piłki do koszykówki.

— A po trzecie — ciągnął Posejdon — chciałbym cię przeprosić.

Zmarszczyłam brwi.

— Za co?

— Widzisz... wiele rzeczy wygląda nie tak, jak powinno. — Tato przestąpił z nogi na nogę. — I myślę, że przyszedł czas, aby wszystko wyjaśnić.

Kątem oka zauważyłam, że Nico nieco podniósł głowę, bacznie nasłuchując. Już wcześniej zauważyłam, że ostatnio zaczął być bardziej... ciekawski, jeśli chodzi o moją osobę. Zadawał mi wiele pytań (retoryczne się nie liczą!) i często drążył temat. Nie pytałam, co jest powodem tego zainteresowania, bo wiedziałam, że i tak mi nie odpowie. Nie mogłam też zaprzeczyć, że podoba mi się to. Nigdy wcześniej nie zwracał na mnie tak dużej uwagi. Nikt jej nie zwracał. To było takie nowe uczucie.

Percy Jackson i córka PosejdonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz