36. Chszoszcz brzmi... di immortales, ci Polacy są dziwni! (oczami Percy'ego)

4.7K 292 58
                                    

RozumiałemJulię. Poznanie swojego pochodzenia to bardzo ciężki okres w życiukażdego herosa. Zwłaszcza pierwsza misja i to w tak młodym wieku.Nie wszyscy są gotowi na coś takiego. Może Julia była takimprzypadkiem?

Wspólniepostanowiliśmy, że czas opuścić bazę. Wysłaliśmy wiadomośćIryfonem, żeby Nico przetransportował paru herosów do pomocy przyodbudowie zniszczonej hali, a kiedy wszystko się skończy, wróci donas i będziemy razem kontynuować misję. Syn Hadesa nie miał nicprzeciwko. Tak więc Nico przeniósł się cieniem do Obozu Herosów,by pomóc naszym przygotować wszystko, czego potrzebują do pracy.Razem z resztą jeszcze raz przewertowaliśmy mapy bardzo dokładnie.

Diimmortales — jęknął Grover. — Te obrzeża Warszawysą naprawdę ogromne. Jak my mamy znaleźć coś, conawet nie wiemy jak wygląda, na tak wielkim obszarze?

— Pocieszęcię — odparłem. — Nawet nie wiemy, czy ten atrybut znajduje sięwłaśnie tu.

— Rzeczywiściepocieszające.

— Dajciejuż spokój, dzieciaki — przerwał nam Luke. — Mamy dużoroboty. Trzeba się spakować, omówić plan działania. To naprawdędużo.

— Nierozumiem, dlaczego bogowie nie chcą nam chociaż pokazać jakwygląda ten atrybut... — Julia pokręciła głową. Nadalwyglądała na trochę przygnębioną, ale cieszyłem się, żechociaż chce rozmawiać. W niektórych przypadkach herosowadepresja (bo tak nazywamy ten stan) dochodzi do granicyabsurdu.

— Bogowieuwielbiają komplikować — mruknął Luke. Grover rozejrzał się,nasłuchując jakiegokolwiek grzmotu oznajmującego zagładę. Jakzwykle pozytywnie, nieprawdaż?

— Jeślinie znajdziemy nic tutaj — kontynuowałem — to znaczy, wpromieniu pięciu kilometrów od Warszawy, to przeniesiemy siędo Sza—mo—cina. Boże, ale ci Polacy mają nazwy.

— Tospróbuj wymówić "chrząszcz brzmi w trzcinie wSzczebrzeszynie" — dobiegł nas żeński głos. Wszyscyodwróciliśmy się w stronę Meg, która stała oparta o framugędrzwi. Jej lewe ramię było owinięte bandażem praktycznie dowysokości łokcia.

— Macienaprawdę dziwny język — stwierdziłem, na co dziewczyna sięuśmiechnęła. — Po cholerę wszystko komplikować? Nie lepiejmieć taki alfabet jak my?

— Tojest Polska, tego nie zrozumiesz — odparła, podchodząc do nas.Odgłos jej glanów na podłodze było słychać na drugim końcukorytarza. — Co robicie?

— Nietwój interes — warknął Luke.

Rzuciłemmu ostrzegawcze spojrzenie.

Maggieuniosła brwi, stając prosto z rękami na biodrach.

— Przyjemniaczek— stwierdziła. — Właśnie że mój, bo to dzięki mnie tujesteście. Gdyby nie ja, prawdopodobnie nawet byście tu nie weszli.

— Jesteśmywam wdzięczni za gościnę — sprostowałem, zanim Luke zdążyłsię odezwać. — I stwierdziliśmy, że już pora się zabierać.

— Wiem.Dlatego tu jestem.

Zdziwiłemsię. Maggie podeszła do stołu, na którym rozłożyliśmy mapę iprzyjrzała się jej.

— Tutaj— wykreśliła palcem okrąg wokół Warszawy — niczego nieznajdziecie. Wielokrotnie przeczesywaliśmy ten teren i nic tam niema.

— Alenie szukaliście pod kątem atrybutu, Meg — upierała się Julia. —A my będziemy.

— Adrianteż szuka atrybutu — odparła dziewczyna. Wszystkich zamurowało.— I nawet wie, jak się nazywa.

— Todlaczego nie powiedział nam tego od razu?! — wybuchnął Luke.

Percy Jackson i córka PosejdonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz